Gdybyśmy potrafili lepiej wykorzystywać nasz mózg, to wyobrażam to sobie w taki sposób, że ludzie mieli by lepsze zmysły (węch, dotyk, słuch, lepszy wzrok) i lepsze wykorzystywanie zdolności pamięciowych, analitycznych, refleksu...
Osoby niewidome mają wyczulone inne zmysły: słuch, węch, dotyk. Ostatnio słyszałem, że potrafią nawet wyczuć w dłoniach kolory. Chodzi o to, że kolory posiadają własną ciepłotę i w ten sposób jest możliwe rozróżnianie barw. Pewien brak w jednym zmyśle jest rekompensowany w inny sposób.
Osoby autystyczne potrafią z kolei być niezwykle zdolne. Ludzie z zespołem Aspergera mogą wykazywać się niezwykłą pamięcią, umiejętnościami matematycznymi i innymi zdolnościami, o których niektórzy mogliby tylko pomarzyć. Jednak jest to również powiązane z zaburzeniami w rozwoju. Chodzi tu głównie o upośledzenie umiejętności społecznych.
Kreuje mi się pytanie, jakimi ludźmi bylibyśmy, gdybyśmy mieli możliwości pełnego wykorzystywania naszego ciała?
Czy bylibyśmy zdolni udźwignąć to i dobrze to wykorzystać? Czy może stalibyśmy się zbyt wrażliwi, zbyt słabi w kwestiach społecznych, tak że nie potrafilibyśmy nawiązywać między sobą głębszych kontaktów? Bo nasze zdolności pochłaniały by nas i "odspołeczniały". A może to tylko kwestia kruchości naszego ciała, które po prostu nie jest zdolne do przetwarzania takiej ilości danych w jednym czasie. Toż to nawet podczas sesji często się wspomina, że po długim czasie nauki trzeba odpocząć, żeby nasz mózg się nie przegrzewał za bardzo ;]
Póki co możemy powiedzieć, że nasza ewolucja w znacznym stopniu dotyczy umiejętności przetwarzania i zapamiętywania danych. Nasz szybko zmieniający się świat zmusza nas do tego. A właściwie sami to robimy przez rozwój technologiczny, software'owy, itd., itp. Aby żyć i nadążyć za światem musimy szybko uczyć się nowych rzeczy, przyjmować nowe informacje, umieć wyszukiwać rozwiązań i analizować materiały jakie nas otaczają.