Rozłamu Ludzkości jeszcze nie skończyłem, ale po 22 godzinach w grze chyba mogę co nieco o nim napisać.
W klasycznego Deus Exa nigdy nie grałem, za to jestem wielkim fanem Buntu Ludzkości. To była świetna gra. I nie ma co się dziwić, że bardzo na kontynuację czekałem.
Nie miałem wielkich oczekiwań, już od dawna staram się wyhamowywać swój wewnętrzny hype train do produktów, które się jeszcze nie ukazały, a mimo to i tak jestem rozczarowany.
Generalnie mam problem z ocenianiem kontynuacji gier, które się za bardzo od poprzedniczki nie różnią. Z jednej strony rozumiem twórców, że jak coś było dobre, to nie ma sensu tego zmieniać, a z drugiej strony grając w kolejną odsłonę danej marki po 5-6 latach przerwy chciałbym widzieć na co ten czas został poświęcony.
W przypadku Deus Ex MD tego nie widzę. Wizualnie gra (przez większość czasu) nie robi mi dobrze i argumenty o przejściu świata z cyber oświecenia w barok (można o tym posłuchać np. na ostatniej Forumogadce) mnie nie przekonują. Twórcy wybrali sobie taki schemat, czy jak to nazwać, to OK, tylko dlaczego ja mam na tym cierpieć? Nie ma brudu, nie ma zaszczucia, nie ma starych monumentalnych budowli, nie ma nic. Praga przez większość czasu, a już szczególnie za dnia wygląda jak wydmuszka z kilkoma budynkami i miejscami turystycznymi, które też nie wyglądają szczególnie OK.
Ludzi na ulicach niewiele, aktywności nie mają praktycznie żadnych. A przejście z jednej dzielnicy do drugiej kończy się obowiązkową wizytą w metrze i ekranem ładowania.
Na prawdę w 2016 roku gra AAA tak nie powinna wyglądać. Twarze postaci nie żyją, mimika jest na poziomie Wiedźmina 2, albo nawet trochę gorzej. Na prawdę jestem rozczarowany.
Fabuła nie jest zła, ale do znakomitości jej na prawdę daleko. A przede mną jest jeszcze zakończenie, podobno strasznie rozczarowujące, więc sami widzicie, że cudów nie ma.
Rozgrywka w skradanym stylu nic się nie zmieniła. Znowu hakujemy komputery, wieżyczki i kamery. Znowu szukamy kolejnego szybu wentylacyjnego, żeby tylko ominąć grupkę przeciwników.
Po kilku misjach z rzędu czuję się znużony. W koło jedno i to samo.
I im dłużej gram w nowego deusa tym bardziej doceniam Wiedźmina 3. Serio, wiele się tutaj twórcom z CDP RED dostało, częściowo całkiem słusznie. Ale grę zrobili świetną. I chociaż od pierwszego zagrania w W3 wiedziałem, że tak jest, to dopiero teraz 1,5 roku po premierze trzeciego Wiedźmina mogę na prawdę w pełni docenić jak bardzo twórcy się postarali.
Można krytykować Wiedźmina 3, że otwarty świat nie jest w pełni otwarty, że symulacja życia npców pozostawia wiele do życzenia, że małe dzieci we Wrońcach bawią się o 2 w nocy, że kowal nigdy nie chodzi spać, że tekstury nie zawsze są najwyższej jakości, że trawa nie wygląda jak powinna, i tak dalej i tak dalej. Ale w konfrontacji z takim Deusem Exem MD, to wszystko co było w Wiedźminie wygląda i działa jak złoto.
W Rozłamie Ludzkości npce - jak już pisałem - praktycznie nic nie robią. Osób, z którymi możemy wejść w większą interakcję poza misjami praktycznie nie ma. Sam znalazłem tylko jedną taką dziewczynę z naszej firmy. Ciągle wymuszana podróż kolejką. Brak cyklu dnia i nocy. Tak można wymieniać jeszcze długo.
Żebyście nie zrozumieli mnie źle. Mankind Divided, to nie jest zła gra. To jest gra niezła, momentami nawet dobra, ale w przeciwieństwie do poprzedniczki, która zachwycała prawie na każdym kroku nie wywołuje efektu WOW. I niczego nie robi najlepiej na świecie. Są lepsze gry, z większymi światami, bardziej żyjące, z ciekawszymi fabułami, czy z bardziej urozmaiconymi systemami skradania się (Dishonored).
Jedną z takich gier jest nasz Wiedźmin 3.