Dalthair said:
Iracjonalny to Ty jestes. Google translator i mozna wysylac CV
[...] Niemcom lub Japonczykom to co najmniej was wyśmieją.
Rozumiem, że język angielski jest wymagany chociaż można go nie potrafić, a perfekcyjnie np. programować. Chodzi tu tylko i wyłącznie o szacunek dla języka polskiego i Polaków. Kiedyś próbowali na siłę germanizować lub rusyfikować (a dlaczego tak się nie stało i dzięki komu nie będe pisał) teraz jest anglizacja. [...]
No to teraz się popisałeś "nadzwyczaj racjonalnym" charakterem argumentów [<-IRONIA]. Nie dość, że na początku robisz prywatne wycieczki, to jeszcze podajesz najgłupszy argument, jaki się da. Domyślam się, że to żart, ale skoro cytujesz moją wypowiedź, to wypadałoby się jakoś do niej ustosunkować. Pozostaje mi więc wierzyć, że to stwierdzenie o google translator jest odzwierciedleniem Twojego oficjalnego stanowiska.
Co mają Niemcy i Japończycy do kwestii używania języka angielskiego w polskich firmach zatrudniających międzynarodowy personel (swoją drogą ciekawe, że wymieniasz akurat dwa kraje, w których nastroje nacjonalistyczne są lub były jednymi z najsilniejszych na świecie)? Poza tym, przykłady te słabo pasują do Twojej sprawy. W jednym i w drugim kraju kultura przesiąknięta jest amerykańskością. W Niemczech mimo zabiegów rządu wtrącanie wyrażeń angielskich w mowie jest na porządku dziennym. Nawet w TV często to słyszę (choć fakt, ostatnio zdecydowanie mniej). Z kolei Japonia, mimo że jest krajem kulturowo odizolowanym od reszty świata, od wielu lat zafascynowana jest amerykańskością, w tym również językiem. Pooglądaj sobie Japońskie media, choćby rozrywkowe anime, w których co rusz padają angielskie słowa.
Szacunek dla języka polskiego CDPR okazują przygotowując doskonałe polskie wersje językowe obu swoich gier, w przypadku Wiedźmina 1 najlepsze jakie pamiętam od czasów Baldur's Gate II (też zresztą przez nich przygotowaną). Stosowanie i wymaganie języka angielskiego w firmie o światowych ambicjach i przede wszystkim międzynarodowej załodze nie jest kwestią szacunku, lecz profesjonalizmu i kultury osobistej (w towarzystwie międzynarodowym mówi się językiem, który znają wszyscy).
Przytaczanie w argumentach rusyfikacji i germanizacji jest już zupełnie niepoważne. Jak można porównywać okres, gdy Polska była pod zaborami, praktycznie nie istniała, a nauka polskiego lub w ogóle nauka była zabroniona do czasów obecnych. Z tego co słyszałem, język polski jest dziś przedmiotem obowiązkowym w szkołach. Duża liczba wtrąceń i anglicyzmów w mowie Polaków wynika z mody i fascynacji kulturą zachodu. Jest też powodowana odwiecznym przekonaniem dużej części naszego narodu, że to co "stamtąd" jest lepsze. Sam będę pierwszy, by zwrócić uwagę, gdy ktoś w rozmowie ze mną wplątuje co chwile modne słowa angielskie. Mimo, że płynnie mówię po angielsku, a może właśnie dlatego, nie lubię, gdy języki są "zanieczyszczane". A już szczególnie wściekam się, gdy robią to redaktorzy w TV publicznej, która ponoć ma misję. Należy jednak rozgraniczyć wplątywanie angielskich zwrotów w mowie codziennej, a stosowanie języka obcego w celach biznesowych. Tu mamy do czynienia właśnie z tym drugim przypadkiem i jest to jak najbardziej uzasadnione i racjonalne.
Znam paru badaczy i niektórzy z nich twierdą, iż teraz ukazują się oznaki wymierania naszego języka.
I podejrzewam, że poza Tobą nikt już tych badaczy nie zna. Bo z nauką te ich badania chyba niewiele mają wspólnego, skoro do takich wniosków doszli.
A na koniec jeszcze mam pytanie. Po co Ci polska wersja tego ogłoszenia? Nie jest ono ewidentnie do Ciebie adresowane. Ci którzy mają je przeczytać i zareagować na pewno tak zrobią i nie będą narzekać, że nie ma po polsku. Bo rozumieją dlaczego. Nie wiem, czy zdarzyło Ci się kiedyś przeglądać ogłoszenia o pracę. Bardzo często, gdy jednym z wymogów jest znajomość określonego języka obcego, ogłoszenie takie jest właśnie w tym języku. Mimo, że ukazuje się w polskim serwisie. Czyżby też skandal? Nie, procedura.