Skończyłem Doom Eternal i ja cię kręcę, ależ to była sieka! Nie jestem w stanie powiedzieć dokładnie ile zajęło mi przejście kampanii, bo wydanie pudełkowe zawierało klucz do launchera Bethesdy, a ten jest upośledzony i nie wyświetla czasu spędzonego z grą (ew. wyświetla, ale nie umiej znaleźć takiej informacji). Myślę jednak że nie było to mniej niż w poprzedniej części, a z tą spędziłem łącznie 38 godzin przechodząc kampanię dwukrotnie i grając trochę w sieci. Można więc założyć że jednokrotne ukończenie gry jest zabawą na jakieś 15-18 godzin co jest bardzo dobrym wynikiem jak na taką prostą strzelankę gdzie lecimy przed siebie nie ściągając palca ze spustu. Doświadczony gracz, który każde starcie ukończy za pierwszym podejściem przy grze spędzi zapewne mniej czasu, ale nadal uważam to za przyzwoity wynik.
Jeśli graliście w poprzednią odsłonę to wiecie czego się spodziewać. Eternal wprowadza kilka nowinek i zmian, ale nie są szczególnie rewolucyjne, większość wychodzi grze na plus.
+ Lokacje
Doom rozgrywał się głównie na Marsie więc przyszło nam zwiedzać kompleksy badawcze okazjonalnie wychodząc na powierzchnię czerwonej planety. Było więc nieco monotonnie zarówno w kwestii projektu lokacji jak i kolorystyki. Eternal ma znacznie większą skalę i odwiedzamy tutaj m. in. zrujnowaną Ziemię, jeden z księżyców Marsa, piekło oraz inne lokacje. Niektóre są bardziej futurystyczne, inne kojarzą się raczej ze światami typowymi dla fantasy. Jest więc dużo większa różnorodność.
+ Walki z bossami
W poprzedniej części było ich mało i nie były zbyt ciekawe. W kontynuacji wciąż sporo brakuje do ideału, ale widać wyraźny postęp zarówno w ilości jak i jakości takich starć.
+ Główkowanie podczas walki
Podobnie jak poprzednio także i tutaj sednem jest używanie różnych typów broni, ale dochodzi dodatkowy aspekt. Zabójstwa chwały (czyli dobijanie ogłuszonych przeciwników) sprawiają, że ze likwidowanych maszkar wypada więcej zdrówka i to już było poprzednio. Zmianę natomiast przeszła piła łańcuchowa, która przestała być jedną z broni, a stała się narzędziem dodatkowym. Masakrowanie wrogów w taki sposób sprawia, że wypada z nich więcej amunicji, a ponieważ teraz podstawowy zapas paliwa dość szybko odnawia się sam to znacznie częściej z niej korzystamy. Na deser dostajemy zamontowany na ramieniu miotacz ognia - potraktowani nim wrogowie wyrzucają z siebie elementy pancerza.
To wszystko nadaje dodatkowej głębi, bo choć na arenach, na których toczymy nasze boje znajdziemy rozrzucone apteczki, skrzynki z amunicją i zbroje to jednak kluczem do sukcesu jest naprzemienne używanie każdego z trzech opisanych powyżej bajerów. Tego podpalimy, tamtego przetniemy piłą, a jeszcze innego dobijemy z buta oczywiście cały czas lawirując między hordami wrogów i grzejąc z czego się da.
Nasz poczciwy Slayer zyskał też na mobilności. Szybkie ślizgi, chwytanie się ścian i przedłużanie skoku chwytając się rozmieszczonych poręczy. To wszystko sprawia, że zabójczy taniec jest jeszcze szybszy i jeszcze brutalniejszy.
+ Fabuła
Rzecz wydawałoby się zbędna w tego typu grze, bo gdyby nie było jej wcale to wciąż przemierzanie kolejnych lokacji i wyrzynanie piekielnych pomiotów sprawiałoby ogromną frajdę. Ja jednak lubię mieć konkretny cel i jakąś historię w tle nawet jeśli jest ona prosta i głupiutka. Już poprzednia część rozbudowała trochę ten świat, ale tutaj poszli jeszcze dalej. Częściej oglądamy przerywniki filmowe, a poukrywane tu i tam wpisy do kodeksu znacząco rozwijają całe uniwersum i postać Slayera. Całość fajnie łączy się z oryginalnymi grami sprawiając, że reboot zapoczątkowany w 2016 roku jest de facto kontynuacją.
Jeśli jednak ktoś woli po prostu biegać i strzelać to może to kompletnie olać pomijając filmiki i nie zaglądając do kodeksu. Dla każdego coś miłego.
+ Muzyka
Podobnie jak poprzednio jest to kawał dobrej roboty, nic dodać nic ująć. Doszło tutaj znacznie więcej gitar co dodatkowo podkręca adrenalinę. Kiedy pojawiają się przeciwnicy, a z głośników zaczyna lecieć ostra nuta to w człowieka wstępuje prawdziwy demon i aż się chce rozpirzyć wszystko wokół.
+ Więcej Dooma w Doomie
W naszej Fortecy (o której poniżej) znajdziemy komputer, na którym możemy... pograć w oryginalnego Dooma z 1993 roku i jego kontynuację. Są to pełne wersje gier oferujące nawet możliwość zapisu postępów więc kupując Doom Eternal dostajemy tak naprawdę trzy gry, a jeśli kupiliśmy w przedsprzedaży to nawet cztery, bo jednym z gratisów jest Doom 64 przypisywany do naszego konta.
Obie gry musimy odblokować i o ile w przypadku dwójki jest to dziecinnie proste, bo wystarczy wpisać hasło FLYNNTAGGART (co jest nawiązaniem do nazwiska głównego bohatera z literackiej adaptacji) o tyle przy jedynce trzeba się już troszkę napocić. Aby odpalić grę musimy bowiem zebrać kilkanaście dyskietek poukrywanych w różnych misjach.
Rozgrywka jest trochę niewygodna, bo gramy w oknie monitora, ale nie ma co narzekać skoro dostajemy dwie gry gratis
Nie mam pojęcia jak robić screeny w launcherze Bethesdy, gra nie współpracuje też z Frapsem więc muszę się posłużyć fotką z sieci.
Warto tu jeszcze przypomnieć, że takie bonusy nie są niczym nowym w strzelaninach od id Software. W Wolfenstein II: The New Colossus mogliśmy bowiem pograć w oryginalnego Wolfa 3D aczkolwiek nie pamiętam już czy była to pełna wersja czy jedynie jakieś fragmenty.
+/- Przeciwnicy
Wrogowie przeszli mały lifting, a twórcy mocno przyłożyli się do animacji dzięki czemu po potraktowaniu ich ołowiem jesteśmy świadkami odrywanych części ciała, jest tego naprawdę sporo. Znacząco zwiększyło się też zróżnicowanie zabójstw chwały. Mam jednak wrażenie że zdecydowana większość napotkanych maszkar to te same co w poprzedniej części, a od pewnego momentu ciągle walczymy z tymi samymi przeciwnikami co wcześniej. Nadal jest ich sporo, a każdy ma zupełnie inne ataki, ale czuć pewną odtwórczość. Nie jest źle, po prostu chciałoby się więcej.
+/- Poziom trudności
Gra jest znacznie trudniejsza niż poprzedniczka i mocno daje w kość. Dooma przeszedłem na najwyższym z dostępnych na początku poziomów i choć bywało grubo to dawałem sobie radę. Eternala przeszedłem na średnim, a mimo tego zdarzały się momenty kiedy miałem ochotę wyrzucić komputer przez zamknięte okno. Ostatecznie jestem zadowolony, ale konieczność wielokrotnego powtarzania niektórych starć może frustrować, stąd plus łamany na minus. Wszystko zależy od tego czego się oczekuje i jakie ma się doświadczenie w tego typu grach. Trzeba jednak mieć na uwadze że jest trudniej niż poprzednio więc jeśli ktoś ukończył Dooma z palcem w nosie to Eternal może go brutalnie sprowadzić na ziemię, a potem jeszcze sprzedać kopa w nerki.
- Forteca Zagłady
Lokacja pełni rolę bazy wypadowej i tutaj niestety jest to raczej zbędny dodatek, bo w przeciwieństwie do fabuły, tego elementu nie da się pominąć. Pomiędzy misjami trafiamy do owej Fortecy po której możemy połazić oglądając zdobyte trofea, posłuchać utworów z różnych części serii, trenować i odblokowywać dodatkowe rzeczy takie jak warianty pancerza czy ulepszenia do ekwipunku w zamian za zdobyte podczas misji baterie zasilające naszą bazę. Na ogół jednak nie da się przejść od razu do kolejnej misji przez co Forteca jest męczącym zapychaczem, a mogłaby być tylko opcjonalnym bajerem.
- Elementy platformowe
Nowe sposoby poruszania się wykorzystano nie tylko w walce, ale i w eksploracji. Od czasu do czasu przyjdzie nam się tutaj wspinać, skakać po platformach czy ścianach. Niestety często droga do celu nie jest zbyt klarowna co niekiedy sprowadza się do kręcenia się w kółko lub wielokrotnego powtarzania jakiegoś fragmentu po źle wymierzonym skoku. Na dłuższą metę frustruje niż bawi.
I to w zasadzie tyle. Każdy fan takich staroszkolnych strzelanek powinien być zadowolony zwłaszcza jeśli dobrze się bawił przy Doomie z 2016 roku. Na deser zostaje jeszcze asymetryczny tryb sieciowy, w którym jeden gracz wciela się w Slayera i staje do walki z duetem graczy kierujących demonami. Kiedyś pewnie sprawdzę.
PS. Poprzednia część doczekała się kilku dodatków, ale wzbogacały one jedynie tryb sieciowy dodając nowe mapy i giwery. Tym razem będzie inaczej i w przygotowaniu są dodatki dla pojedynczego gracza. Na ten moment nie wiadomo co zaoferują, ale jeśli będą to konkretne misje z nowymi mapami, przeciwnikami i giwerami to na pewno kupię, bo w podstawce bawiłem się wyśmienicie. Być może wypełnią one lukę pomiędzy pierwszą a drugą grą, bo choć historia niby rozgrywa się chwilę po zakończeniu poprzedniej gry to miałem wrażenie że czegoś tam brakuje jeśli porównać ostatnią scenę z Dooma z pierwszą sceną z Eternala. Inną opcją jest skierowanie się ku przeszłości Slayera, której urywki widzieliśmy w trakcie całej przygody.
PPS. Nakręcony Eternalem postanowiłem sobie ostatnio odświeżyć film z 2005 roku i był to błąd
Do tej pory oglądałem go może ze dwa razy w życiu, a od ostatniego seansu minęły lata więc w głowie utkwiły mi jedynie fajniejsze fragmenty przez co zapamiętałem go znacznie lepiej niż jest w rzeczywistości. Niestety jest to totalna szmira mająca do zaoferowania raptem parę fajnych elementów, szczególnie całkiem niezłą i pomysłową scenę z perspektywy pierwszej osoby.
Jeszcze gorsze było drugie podejście do adaptacji tej marki z zeszłego roku, bo choć klimat był bliższy grom z serii to jednak zerowy budżet i ekipa oraz obsada z drugiej ligi kompletnie pogrzebały ten projekt.