Ekranizacja Sagi - czy za drugim razem będzie lepiej? (Hollywood, Platige Films, Netflix)

+
Status
Not open for further replies.
Urocze :p
 
żeby to wygladalo swiezo i bylo czyms nowym. Nie chce rysowac po raz dziesiaty Lancelota z blond włosami i delikatna twarza,

Wiem, co chcesz przekazać, ale Wiedźmin tym się różni, że nie było jeszcze ekranizacji, która byłaby literalna:) Zrozumiałym jest, że wychodzi np. Romeo i Julia z akcją osadzoną współcześnie czy różne stylistycznie wariacje Holmesa - chociaż nawiasem mówiąc nikt nie pisze, że Elementary to ekranizacja książek o znanym detektywie, tylko opowieść na motywach. Tu mamy inny nieco przypadek i o ile ostateczną ocenę dam rzecz jasna po seansie, to na ten moment twórcy w tym podejściu się dla mnie nieco zagalopowali - a potem w naturalny sposób zmian będzie jeszcze więcej.
 
Ciekawy wywiad z Lauren, opowiada m.in. o tym, jaką wersję zaprezentowała Netflixowi jako pierwszą, dlaczego ten koncept się zmienił, dlaczego postanowiono pokazać retrospekcje z przeszłości postaci, zamiast o nich opowiadać, skąd biorą się zmiany i dodatki, na które sporo osób tak narzeka ;)

 
Jakby dali 12 odcinków, wtedy spoko. A teraz moje obawy się potwierdzają... 3 głowne watki w jednym odcinku to za dużo i w efekcie dostajemy wszystkiego po trochu, pewnie będzie się cieżko wczuć w te wydarzenia.. Już wolalbym już cały jeden odcinek o tej przemianie Yennefer, a potem cały o Geralcie..
 
Tylko że w pierwszych sezonach GOT, połowy serialu nie stanowiły dopisane wątki, i było 10 odcinków :p W Wiedźminie od Netflixa, nie dość że wycięli kilka świetnych opowiadań, to jeszcze te które adaptują są mocno wykastrowane (nie licząc pewnie odcinka 1 i 5)
 
Mam podobne odczucie, że cała ta ekipa nie bardzo się odnajduje w klimacie książek, przez co korzystają z myślowych gotowców i dlatego wychodzi im taki miszmasz, który wywołuje u mnie to podskórne uczucie dyskomfortu wizualnego. Z drugiej strony mnie to dziwi, bo za serial odpowiadają producenci The Expanse, a tam sobie chwalę klimat w miarę poważnego sf.
Czyli przyznajesz, że można zrobić dobry serial, trzymający klimat książek, a jednocześnie wprowadzić do niego masę rzeczy których nie było w nich, a także dokonać szeregu istotnych zmian? Więc nie rozumiem, czemu uważasz, że z serialem Wiedźmin, nie może być podobnie?
 
Co w takim razie powiesz o "Grze o Tron", gdzie tych postaci z ich osobnymi wątkami było sporo więcej, szczególnie wraz z kolejnymi sezonami ta liczba rosła? Mi to nie utrudniało wczuwania się ;)


Przy czym nawet w grze o tron zdarzały się (rzadko) odcinki poświęcone tylko jednemu wątkowi.
 
Ale i postaci było więcej, nie widzę różnicy w tej kwestii akurat.
A ja widzę różnicę taką, że w przypadku GOTa nie wycinali 1/3 książki, a reszty nie obcinali o kolejną połowę, by było miejsce na własne wątki. Wszystko rozwijało się naturalnie i powoli. W Wiedźminie przez wycięcie połowy, dajmy na to Krańca Świata, prawdopodobnie sprawi, że historia opowiedziana tam może nie obejść zbytnio, bo nie będzie podbudowy. Bo trzeba przeskoczyć szybko do Yennefer i jeszcze wepchać wątek Ciri, w 3 linii czasowej...
 
Czyli przyznajesz, że można zrobić dobry serial, trzymający klimat książek, a jednocześnie wprowadzić do niego masę rzeczy których nie było w nich, a także dokonać szeregu istotnych zmian?
Czyli przyznaję, że można zrobić dobry serial sf na podstawie książek, wprowadzając do niego rzeczy, których nie było w książkach. Nie wiem, czy trzyma klimat książek i nie wiem, jak te zmiany wpłynęły na odbiór serialu u osób, które książki znają, ponieważ książek nie czytałem. Oceniam go przez pryzmat moich osobistych preferencji co do gatunku. Lubię sf, w którym jest science wspólnie z fiction, a nie samo fiction. Dlatego lubię The Expanse i go polecam. Ale lubię jako serial, właśnie za ten drobny ukłon w stronę poważniejszej wizji przyszłości.
Nie mam pojęcia, czy po przeczytaniu książek postawiłbym je w sąsiedztwie mistrzów fantastyki. Przypuszczam, że to nie jest cudo scen, dialogów, opisów, postaci. Wyróżnia się z tłumu raczej właśnie tym trzymaniem się realiów, ale i takich książek jest przecież wiele, z nich też by się dało zrobić podobne seriale. Zmiany zapewne nie poprawiły książek, ale też im bardzo nie zaszkodziły.

I tutaj przechodzimy do sedna wywodu, czyli jak zmiany wprowadzone do serialowego Wiedźmina wpłyną na to, co dla mnie (dla nas?) jest wartością samą w sobie tych książek. Ja rozumiem, że twórcom serialu łatwiej jest pokazać przeszłość Yennefer, bo chcą bardziej naświetlić jej postać. Rozumiem, że dialogi będą cięte (w sensie obcięte), a lokacje dość umowne w swym kształcie z zaludniającymi je przypadkowymi statystami itd. I być może wyjdzie z tego całkiem oglądalny serial fantasy, jeśli tylko widz nie będzie wykazywał nadmiernie wysokich oczekiwań, tylko że to prawdopodobnie nie będzie miało za wiele wspólnego z tym, od czego się zaczęło. Bo jeśli chcieli po prostu zrobić serial w tych klimatach i podeprzeć oglądalność znaną marką, to ok, nie powinienem się tutaj ekscytować. Większość klientów Netflixa na pewno nie czytała książek i będą w podobnej sytuacji, jak ja z Expanse. Dostaną trochę magii, walk na miecze i nieco potworów w pseudośredniowiecznej otoczce. Uznają, że fajnie się ogląda, ogólnie nic specjalnego, a przy okazji nieco głupiutkie w swej natrętnej wizji. Ale jeśli serial miał jednak w założeniach próbę przeniesienia na ekran bardzo dobrych, jednych z najlepszych książek fantasy, to dokonywane zmiany mogą ten plan położyć do grobu, ponieważ nie ma możliwości, by to wyszło na dobre.
 
Ciekawy wywiad z Lauren, opowiada m.in. o tym, jaką wersję zaprezentowała Netflixowi jako pierwszą, dlaczego ten koncept się zmienił, dlaczego postanowiono pokazać retrospekcje z przeszłości postaci, zamiast o nich opowiadać, skąd biorą się zmiany i dodatki, na które sporo osób tak narzeka ;)
Ten pierwotny pomysł, by zaczynać powieść od Ciri opowiadającą Galahadowi swoją historię... Jak dla mnie ta baba miała zły pomysł na ekranizacje tego od samego początku. Oczywiście nie wierzę w ani jedno z jej słów o tym, że chcieli być tak wierni i lojalni książkom jak się dało, że chcieli uszanować dzieło Sapkowskiego i pamiętać o polskim korzeniach i "słowiańskim" klimacie serii, czymkolwiek by nie był.
 
Last edited:
Ale jeśli serial miał jednak w założeniach próbę przeniesienia na ekran bardzo dobrych, jednych z najlepszych książek fantasy, to dokonywane zmiany mogą ten plan położyć do grobu, ponieważ nie ma możliwości, by to wyszło na dobre.

Amen.

Czyli przyznajesz, że można zrobić dobry serial, trzymający klimat książek, a jednocześnie wprowadzić do niego masę rzeczy których nie było w nich, a także dokonać szeregu istotnych zmian?

Nie wiem, jakim cudem można to było wywnioskować z tamtej wypowiedzi :)
Ja osobiście twierdzę, że nie można zrobić dobrej ekranizacji książek przy takiej ilości zmian i koncepcji względem pierwowzoru, jak to rysują obecne materiały i sami twórcy serialowego Wiedźmina. Bo zmiany zmianom nierówne, żeby mi ktoś nie wyjechał zaraz z jakimś LotRem - tu jest po prostu podejście do materiału źródłowego, które zakłada od samego początku opowiedzenie własnej historii na ich kanwie. Ale wiesz, ja nie chcę poznać autorskiej historii netflixowej wyrobniczki, która niczego szczególnego nie zhowrunnerowała ani nie napisała. Ja chcę obejrzeć na ekranie historię napisaną przez Andrzeja Sapkowskiego.

A czy może powstać dobry serial, nie będący ekranizacją (zgodnie z definicją tego pojęcia) książki? Oczywiście, że może. Ale wiesz, ja jestem fanem książek Andrzeja Sapkowskiego. Dobrych seriali to ja znam dużo, na pęczki wręcz - czasu nie mam, by wszystkie obejrzeć. Ja chcę zobaczyć dobrą ekranizację książek Andrzeja Sapkowskiego.
 
Mam mieszane uczucia.
edit. Nie wiem czy to moja słaba znajomość gatunku, ale ten początek motywu Geralta jakoś mi się mocno z anime skojarzył.
 
Last edited:
Status
Not open for further replies.
Top Bottom