Fabuła - czego zabrakło, co wyszło wyśmienicie

+
darzy ona Geralta o wiele szczerszą miłością niż Yennefer.
Nigdy nie lubiłem Yennefer, ani w książkach, ani nie zacząłem po zobaczeniu jej w grze. Dla mnie jest to gorszy wybór pod każdym względem, a jak jej tak strasznie by zależało, to nie grzałaby tyłka u Emhyra, to chyba jasne ;).
Niejasne jest natomiast dlaczego ta postać jest olewana przez dwie poprzednie części, a potem wciskana na chama gdzie się tylko da w 3ciej. Nie kupuję wersji o "uzupełnianiu zaległości". To wygląda śmiesznie i jest śmieszne przez spore Ż(ałosne).
 
Last edited:
Siemka, w sumie nie wiem, czy ten post nie będzie bardziej pasował tutaj - napisałem go właśnie w wątku dot. Triss ;)
także:
Kurczę, cieszę się, że taki temat się pojawił i pojawia się w innych miejscach. Cieszę się, ponieważ jest teraz szansa na jakieś posunięcia ze strony Redów. W drugiej części wieśka całkiem nieźle rozprawili się z III aktem i powypełniali fabularne luki, może i nad tym przypadkiem się pochylą ;)

Co do samego wątku Triss i ogólnie sercowych rozterek naszego Geralta. Rozpiszę się trochę ;D
Wydaje mi się, że kłócić się o to, jaki związek - z Yen czy z Triss - jest bardziej kanoniczny, logiczny, wierny prozie Sapka itp. - jest niepotrzebny, ponieważ mamy do czynienia z kontynuacją opowiadania, która trwa już w najlepsze od trzech części (i już się niestety kończy ;( ).

Sam zarys fabularny o ponownym spotkaniu po latach Yen, rozłąki po drugiej części z Triss, układania sobie, w pewnym sensie, relacji z czarodziejkami "na nowo" jest moim zdaniem świetny, szczególnie, że sprawa nie jest postawiona w prosty sposób, tylko - jak w życiu - trochę zagmatwany i niedopowiedziany. Wybór pomiędzy Triss a Yen jest też o tyle ciekawy, że każda z nich obrazuje inne typy związków i miłości.
Nie mnie oceniać, który jest lepszy - są po prostu kompletnie inne.

Yen to miłość bardziej młodzieńcza, szalona, nasączona chemią pomiędzy dwoma ludźmi. Niewytłumaczalną chemią. Zakochaną parą targają ciągle silne, skrajne emocje, w jednej chwili się nie znoszą, w drugiej padają sobie w ramiona. Rozmarzeni o życiu w spokoju, jednocześnie wcale za tym spokojem w gruncie nie przepadając. Taki związek oczywiście świetnie nadaje się na nowelę, ma więcej wzlotów i upadków - jest o czym gadać ;) W rzeczywistości wiele takich związków kończy się raczej źle (znam tego dobitne przykłady), zazwyczaj albo rozwodem, albo długim życiem pod jednym dachem z osobą za którą się nie przepada. Nie twierdzę, że to zasada - są przypadki (może to właśnie Geralt z Yen?) gdzie ta burza emocji napędza kochanków i nie widzą w tym problemu.

Drugi typ miłości, który przedstawiony jest w grze, jest może mniej żywiołowy, mniej ciekawy, ale zdecydowanie - tak samo prawdziwy i szczery. Polega bardziej na stabilizacji, szacunku, zaufaniu i tego typu bzdetach :) Spotyka się po prostu drugiego człowieka, którego się najzwyczajniej w świecie lubi i się z nim nigdy nie nudzi.
W założeniach, wybór tych dwóch dróg jest bardzo ciekawy i w sumie w grach nie często się zdarza, aby wybór "kochanka" polegał na czymś innym niż gusta wizualne. Wybór też nie jest łatwy, z wiadomych czy to z książki czy gier powodów. Żaden wybór nie jest też zły, oba są uzasadnione i sprawiedliwe. Mamy więc tu pytanie do samego gracza - czego w danym momencie oczekuje w związku z drugą osobą.

Trochę zawile, ale zmierzam do tego, że mimo, iż "wybrałem" Triss, to wątki z Yen absolutnie mi nie wadziły - Geralt miał powody aby czuć coś do czarnowłosej.W grze całkiem fajnie przedstawili ważny aspekt ich relacji (np. rozmowy na skellige w łodzi) - wspólne wspomnienia i zażyłość, od których ciężko się emocjonalnie odciąć. I z jednej strony, zabieg z Jinem był super pomysłem - możemy zadecydować, czy uczucie było prawdziwe czy nie, jednak ja widziałem całą sytuację zupełnie inaczej. "Mój" Geralt nie zapomniał o Yen i miłości którą ją darzył, nie żałował spędzonych chwil i decyzji. Ale wiele się zmieniło - amnezja nie tyle jest usprawiedliwieniem, co wytłumaczeniem dlaczego Geralt się zmienił. Nie możemy przekreślać emocji i odczuć Geralta sprzed amnezji - ale też nie możemy skreślać tych podczas jej trwania. Dlatego też wracam do stwierdzenia - argument o tym, że Geralt z książki nie miałby wątpliwości - jest trochę inwalidą ;)

Wracając do wątku Triss... No właśnie - teoretycznie mogliśmy mieć świetny wątek miłosny. W praktyce, tak jak już wielu pisało - nie ma balansu między związkiem z Triss a Yen. Powiem szczerze, że przez to, że z Triss po przygodzie w latarni prawie nie rozmawiałem - czułem się głupio przed samą Yen, której przecież (tak jak pisałem powyżej) nie bagatelizowałem. Bo teraz droga romansu z Triss w tej grze wygląda tak, że Geralt bez mniejszych problemów wyrywa rudą czarodziejkę, ona mu nie robi problemów - ba - absolutnie się nie naprzykrza, nawet jeśli byśmy tego chcieli, a z Yen gadamy, łazimy, jeszcze raz gadamy, wspominamy, opisujemy nasze uczucia (ale też w dość ograniczony sposób) - po czym po historii z odczarowaniem Jina - mówimy sorry, czar prysł. Szkoda, że nie możemy powiedzieć Yen, że to nie żaden czar Jina prysł, tylko po prostu Geralt się zmienił, czego innego oczekuje od życia. Trochę się czułem, jakbym miał 15 lat i musiał się ukrywać z Triss po zakamarkach, żeby broń boże nikt nie skumał się, że chcemy razem uciec do małego domku daleko stąd, żeby ciotka Yen nie była zła.

Potencjał na cały wątek może nie jest totalnie skopany i pozostawiony w ciemnej uliczce, ale jednak trochę zaniedbany. Można go jednak naprawić, no co liczę w jakiejś wersji rozszerzonej, bo dodatek z osobną fabułą, gdzie będzie Triss nie załatwia sprawy.
Nie chcemy "po prostu więcej Triss" tylko właśnie "więcej Triss w tym całym Geraltowo - Yenowym szambie" a to spora różnica, jak dla mnie.

Także więcej Triss w głównej fabule, szczególnie pomiędzy ważnymi jej punktami - rozmowy przed bitwą w KM, rozmowy po bitwie, więcej rozmów i questów w przygotowaniach do ostatecznej bitwy - myślę, że miejsca w których jej brakuje są oczywiste jak nilfgardzkie słońce i jest ich multum.
Sorry za rozlanie wody, ale ten wątek, a właściwie jego niedosyt najbardziej doskwierał mi po zakończeniu gry.

Pozdro!
 

enk1

Forum veteran
Sam zarys fabularny o ponownym spotkaniu po latach Yen, rozłąki po drugiej części z Triss, układania sobie, w pewnym sensie, relacji z czarodziejkami "na nowo" jest moim zdaniem świetny, szczególnie, że sprawa nie jest postawiona w prosty sposób, tylko - jak w życiu - trochę zagmatwany i niedopowiedziany. Wybór pomiędzy Triss a Yen jest też o tyle ciekawy, że każda z nich obrazuje inne typy związków i miłości.
Nie mnie oceniać, który jest lepszy - są po prostu kompletnie inne.

Coś w tym jest. Pada argument od różnych osób, że w książce Geralt woli Yen. I co z tego? Przecież gra to tylko kontynuacja książki z nazwy. REDsi mogli zrobić totalnie wszystko. I zrobili najgorsze co mogli - kreowali związek z Triss przez dwie gry, którego apogeum było jej uratowanie w Loc Muinne, a w trójce wrzucili nas w nurt wydarzeń z inną czarodziejką, niepomni wcześniejszych wydarzeń. Ba! dowiadujemy się, że Yen mogła nas odnaleźć lata temu, tylko była zbyt zajęta (wtf?!) w Nilfgaardzie :D Decyzja o wyborze Triss to mniejsze zło - i tak właśnie postąpił by Geralt z sagi, nie ten naiwniak z opowiadań.
 
Last edited:
@Aurelinus KAŻDA czarodziejka jest magicznie poprawiana, Triss też :p

---------- Zaktualizowano 06:06 ----------

Ba! dowiadujemy się, że Yen mogła nas odnaleźć lata temu, tylko była zbyt zajęta (wtf?!) w Nilfgaardzie :D

Zajęta to ona była siedzeniem w lochu u Emhyra, ciężko z tamtąd kogoś odnaleźć.
 

enk1

Forum veteran
Zajęta to ona była siedzeniem w lochu u Emhyra, ciężko z tamtąd kogoś odnaleźć.

Według relacji Letho z drugiej części wcale nieźle sobie radziła w tym lochu. A z tego, co pojawia się w dialogach w tej części, to odzyskała pamięć szybciej niż Geralt.
 
No tak. Tylko sama mówi, że Emhyr wypuścił ją dopiero po powrocie Ciri jak jego szpiedzy nie dali rady jej znaleźć. A jak można przeanalizować po wydarzeniach z W3 Ciri wcale tak dawno nie wróciła,

---------- Zaktualizowano 06:56 ----------

Pamięć cesarscy czarodzieje przywrócili jej wcześniej, ale to też w celach dochodzeniowych.
 
Decyzja o wyborze Triss to mniejsze zło - i tak właśnie postąpił by Geralt z sagi, nie ten naiwniak z opowiadań.

Śmiechłem.

Nie wiem, czego niektórzy oczekiwali po pierwszym spotkaniu z Yen.
Nie widzieli się kupę czasu, jedno nie wiedziało co się dzieje z drugim - więc nie ingerowali w swoje poczynania.
Geralt w tym czasie zdążył wmieszać się w wielką politykę, zostać "nadwornym" wiedźminem i rozpocząć beztroski romans z Triss, najlepszej przyjaciółki czarnowłosej.

Nic dziwnego, że Yennefer wolała zachować dystans, a już szczególnie biorąc pod uwagę jej rozterki dotyczące dżina i ostatniego życzenia.
Ale hej tam, Triss podwala się do Geralta przy każdej okazji, więc jest cacy i kochana. A że Yennefer dba o swoją autonomię i jest, nie ma co ukrywać, trudniejsza - i w obyciu i do zdobycia - to już nie jest tak atrakcyjnym wyborem.

Dla gracza, bo dla Geralta nie.
Sam w grze o tym wspomina. Nigdy nie lubił iść na łatwiznę.
 
Last edited:
Nic dziwnego, że Yennefer wolała zachować dystans, a już szczególnie biorąc pod uwagę jej rozterki dotyczące dżina i ostatniego życzenia.
Ale hej tam, Triss podwala się do Geralta przy każdej okazji, więc jest cacy i kochana. A że Yennefer dba o swoją autonomię i jest, nie ma co ukrywać, trudniejsza - i w obyciu i do zdobycia - to już nie jest tak atrakcyjnym wyborem.
Mi się jednak wydaje, że nie chodzi tylko o to. Tak jak pisałem wcześniej, zachowanie Yen jest jak najbardziej na miejscu, to nie o to tutaj chodzi. Nie udawajmy greka - w książkach Yen też raczej nie była do rany przyłóż. W samej grze też pokazała pewne złe cechy, z którymi Geralt absolutnie się nie utożsamia. Co oczywiście nie znaczy, że ją przez to definitywnie przekreśla. Znów wracamy do sedna sprawy - to kompletnie zależy od samego gracza, jaki kierunek sam woli obrać - byłem już z laską ciężką w obyciu i zdobyciu, na początku jest super, jednak po jakimś czasie człowiek zaczyna się zwyczajnie męczyć tym, że musi teraz przez całe życie uważać, wciąż udowadniać i upewniać za wszelką cenę o swoich uczuciach, żreć się ze sobą o byle pierdołę. Sorry, to nie dla mnie, to może i jest pociągające, ale i zwodnicze. Więc tak - wolę "łatwą" laskę, która podwala się do mnie przy każdej okazji, a ja podwalam się do niej. Nie róbmy też z Triss wydmuszki, to jest najzwyczajniej nie w porządku - ona ma charakterek, czego dowiodła nie raz. Z tą różnicą, że mimo swoich grzechów z przeszłości - jest dobrą osobą i ma słabość do pomagania innym - bardzo podobnie jak Geralt, który westchnie z niechęcią, ale jednak te kapliczki podniesie, koledze pomoże i obcemu rzuci groszem.
Redzi mimo wszystko zrobili ciekawą rzecz z tym wyborem między dwoma czarodziejkami - ujawniają wśród samych graczy pewne preferencje, które wybiegają poza wygląd i aparycję ;)
 
Last edited:
Nigdzie nie ma na ten temat wzmianki, a wręcz przeciwnie - ma piękną, nieumagicznioną bliznę po bitwie pod Sodden.

Bo na pewno Triss jest dwudziestolatką (no, może trzydziestolatką) - wszak "młoda jak na czarodziejkę" właśnie to oznacza.
A jej blizny spod Sodden BYŁY leczone magicznie (sama stwierdza, że nie szczędzono wysiłków dla bohaterów).
 
Bo na pewno Triss jest dwudziestolatką (no, może trzydziestolatką) - wszak "młoda jak na czarodziejkę" właśnie to oznacza.
A jej blizny spod Sodden BYŁY leczone magicznie (sama stwierdza, że nie szczędzono wysiłków dla bohaterów).
Dlatego w książce zasłaniała dekolt?
 
Polecam odświeżyć sobie sagę. Albo czytać z większym zrozumieniem.

Nie pożałowano nam najsilniejszych czarów - podjęła głucho - zaklęć, eliksirów, amuletów i artefaktów. Niczego nie mogło zabraknąć dla okaleczonych bohaterów ze Wzgórza. Wyleczono nas, połatano, przywrócono dawny wygląd, oddano włosy i wzrok. Prawie nie widać śladów. Ale ja już nigdy nie założę wydekoltowanej sukni, Geralt. Nigdy.
Jak widać POMIMO magii ślady nie zniknęły całkowicie.
 

enk1

Forum veteran
Dobra nie ma co się kłócić o pierwszeństwo bulwy nad nacią. Jednym przypadnie do gustu Yen innym Triss. Niemniej nie przekonuje mnie argument, że Yen jest właściwsza dla Geralta, bo tak było w książce, ja więcej widzę w ich związku (związkach?) złego niż dobrego. Był bez wątpienia równie silny, co destrukcyjny. Geralt po kilku latach (?) od rozstania w sadze mógł pójść dalej, zakochać się w innej i nie chcieć wracać do tego co było. I taki wybór jako gracze powinniśmy mieć.
 
Polecam odświeżyć sobie sagę. Albo czytać z większym zrozumieniem.

Jak widać POMIMO magii ślady nie zniknęły całkowicie.
"Przywrócono dawny wygląd" to jest twoim zdaniem jakieś upiększanie? Znajdź lepiej ten opis Triss, w którym nie ma ani słowa o jej nienaturalnej urodzie i wieku. A rady wujka zostaw dla siebie ;p.

---------- Zaktualizowano 12:35 ----------

Dobra nie ma co się kłócić o pierwszeństwo bulwy nad nacią.
Bo to klasyczny wybór emocjonalny, też kompletnie nie rozumiem dlaczego ktoś stara się forsować wyższość któregokolwiek związku. Rzecz gustu. Problem w tym, że sama gra nie ma balansu w tej kwestii. nawet wybierając Triss ma się wrażenie jakby to Yen była i tak wyznaczona, więc co byś nie robił, to z lodówki wyskakuje Yen. W tym względzie konsekwencje rzekomych wyborów mocno kuleją.

PS. Akurat ja jestem zwolennikiem kręcenia z oboma, bo w jakimś dodatku, jeśli się pojawią, to i tak wszystko znowu będzie do odkręcenia albo zostanie wyzerowane...
 
Last edited:
wzmianek o upiększaniu większości czarodziejek nie ma w Sadze, tak tylko wtrącę.
Wręcz przeciwnie O_O, znajdziesz je przy opisie większości czarodziejów i czarodziejek, od Yen zaczynając, na Vilgefortzu kończąc.
 
I głos Hjalmara. Dubbing mi do niego całkiem nie pasuje. Z wyglądu wiking, z głosu panienka.

No ale od kiedy budowa ciała świadczy o barwie głosu? Tak nawiasem mówiąc, mam nadzieję, że trend dawania postaciom głównym niskich głosów(i to jeszcze się spinają żeby jak najbardziej badassowsko zabrzmiało) minie, ja cenie sobie naturalność, wyobraźcie sobie coś takiego w jakimś poważnym filmie.
 
Nigdzie nie ma na ten temat wzmianki, a wręcz przeciwnie - ma piękną, nieumagicznioną bliznę po bitwie pod Sodden.

Oczywiście że jest, z tego co widzę znasz sagę więc zakładam, że wolisz przemilczeć.
Masz w Krwi Elfów lub w drugim tomie przy opisie Ban Ard informację, że rodziny na magiczki oddają te brzydsze córki, które nie rokują szans na dobre zamążpójście.
A później chyba na drugim roku każda jest magicznie korygowana.
Jak każda to każda. Naturalną urodę Triss możesz położyć obok bajki o naturalnej urodzie Yen :p
 
Last edited:
Oczywiście że jest, z tego co widzę znasz sagę więc zakładam, że wolisz przemilczeć.
Masz w Krwi Elfów lub w drugim tomie przy opisie Ban Ard informację, że rodziny na magiczki oddają te brzydsze córki, które nie rokują szans na dobre zamążpójście.
A później chyba na drugim roku każda jest magicznie korygowana.
Jak każda to każda. Naturalną urodę Triss możesz położyć obok bajki o naturalnej urodzie Yen :p
Tak bywało najczęściej, ale choćby Ciri nie była ani garbata ani brzydka a jednak ją przyjęli. Mogło być przecież tak że jakaś biedna rodzina oddawała dzieci pod opiekę czarodziejom którzy dojrzeli w nich skłonności do magii. Mogło być wiele różnych scenariuszy, w których konkretna czarodziejka trafiła do Thanedd. Oczywiście nie wiem w jakich okolicznościach Triss tam trafiła, ale moim zdaniem nie ma co zakładać z góry, że właśnie była najbrzydszą córką w rodzinie.
 
Top Bottom