Fallouty

+
O co chodzi ze Skynet'em w FO2 czemu mnie atakuje po wyjściu z bazy? Najpierw rozjeżdża Cassidy'ego a potem zwraca się przeciwko mnie. Nawet nie można z nim pogadać bo nie ma żadnych opcji dialogowych...
 
Właśnie to zrobiłem.... Ehh, wrócić się nie da bo żeby ostatni save był przed popełnieniem tego błędu musiałbym się wracać niesamowicie daleko w tył. Zrobiłeem ten głupi błąd w bazie że jechałem na 2 pierwszych save. Jedyna opcja to zabicie robota i cały misterny plan w.... :geraltsad:Od początku grałem z myślą o nim, dopakowałem science na 140% a tu jedna głupia decyzja i wszystko poszło w kosz...:crazy: Straciłem trochę ochotę na dalszą grę. :cirisad:
 
Straciłem trochę ochotę na dalszą grę.
Ja w jedynce nie mogłem opuścić Blasku, bo przez przypadek mnie napromieniowało do tego stopnia, że miałem za mało środków na usunięcie skutków. Co chciałem się przenieść do jakiejś lokacji to ginąłem. Przez to musiałem grać praktycznie od nowa:p
 
Ja jeszcze dokładnie popatrzę gdzie jestem ale coś mi się widzi że połowa questów w New Reno byłaby do powtórzenia...
 
Dokładnie, tutaj widać naocznie skutki naszych decyzji. To samo z rozwojem postaci, każdy build ma w grze znaczenie, poszło się w siłę to można otworzyć każde drzwi, występować bez obaw na ringu i nie tylko, retoryką i charyzmą można wszystkich przegadać, nawet hazdard który wydawałoby się jest bez znaczenia w grze znalazł kilka ciekawych momentów. I to jest najlepsze, niezależnie co wybierzemy zawsze znajdzie się coś lub ktoś kto doceni nasze umiejętności ;)
 
Jak w życiu, dlatego oryginalne Fallouty były takie dobre
Meh, nie po to gram w grę, w której wcielam się w głównego bohatera, żeby mieć jak w życiu :p (pomijając tytuły poruszające jakiś problem np. This war..., ale to inna kategoria gier).
 
@zi3lona, miałem na myśli wagę wyborów, nieprzewidywalność konsekwencji i mnogość opcji. Wymyślasz sobie kim będzie twoja postać i ją odgrywasz, Fallout 1 i 2 w dużej mierze faktycznie na to pozwalają. Ja nie uważam za karę sytuacji, w której wybór dokonany w zgodzie z koncepcją mojego bohatera kiedyś się na mnie zemści. Tak jest ciekawiej, a nie jak w Dragon Age gdzie masz wybór polegający na wybiciu jednej lub drugiej grupy i od razu z góry wiesz jakie będą konsekwencje (np. dostaniesz Epicki Rozpierdzielator Przodków +2 lub odejdziesz bez nagrody). Wybory nie mają wtedy znaczenia i zamiast odgrywać postać, wybierasz to co się najbardziej opłaca.
 
No wiem, wiem. Ale ja z wiekiem coraz bardziej lubię w grach radosny eskapizm. Zresztą, Fallouty to jakoś nie moja bajka. Od NV się odbiłam, bo wydał mi się strasznie nudny na początku i nie chciało mi się sprawdzać, co będzie dalej. Oraz jedna z głównych (dla mnie) atrakcji gier z bohaterem, którego sobie definiujemy, czyli możliwość wyboru jego wyglądu, jest w NV suaba straszliwie. Więc meh. A w starsze jakoś też #nichcemisię.
 
Podobno z pięciuset tysięcy pudełek sprzedanych w Wielkiej Brytanii tylko za sześć procent, czyli trzydzieści tysięcy, odpowiadają pecetowcy. I teraz można się zastanawiać, czy aż taka jest przepaść w dystrybucji cyfrowej między platformami, ale jakoś nie chce mi się wierzyć, że tylko konsolowcy biegają do sklepu po swoje pudełka, a pecetowcy masowo ściągają ze Steama, czy też obrazuje to podstawowy podział w odbiorze gry i jej ocenie.
No chyba że rynek growy na wyspach jest w aż takim stopniu zdominowany przez konsole.
 
Last edited:
Ja w jedynce nie mogłem opuścić Blasku, bo przez przypadek mnie napromieniowało do tego stopnia, że miałem za mało środków na usunięcie skutków. Co chciałem się przenieść do jakiejś lokacji to ginąłem
Miałem podobnie, ale metodą prób i błędów udało mi się wyjść z tego impasu. Kompletnie nieskuteczna taktyka polegała na łykaniu jednego RadAway'a za drugim w nadziei na to, że w końcu zniwelują efekt tak wysokiej dawki promieniowania. Niestety, zwykle kończyło się to tragicznie. Kluczem do sukcesu było:
1. Zaaplikowanie sobie RadAwaya
2. Odczekanie jakiegoś czasu (chyba ~godzinę) przy użyciu PipBoya - Rad Away cały czas działał i obniżał napromieniowanie
3. Powrót do punktu 1.
Itd, aż do zbicia radiacji do zera.

Następnym razem byłem już mądrzejszy i tuż przed wejściem do Glow faszerowałem swoją postać RadX'em :D
 
I teraz można się zastanawiać, czy aż taka jest przepaść w dystrybucji cyfrowej między platformami, ale jakoś nie chce mi się wierzyć, że tylko konsolowcy biegają do sklepu po swoje pudełka, a pecetowcy masowo ściągają ze Steama, czy też obrazuje to podstawowy podział w odbiorze gry i jej ocenie..

Obie opcje moim zdaniem, gracze pecetowi (moja subiektywna opinia) są grupą bardziej świadomą od klientów konsolowych. Dodatkowo niebagatelny wpływ ma marginalizacja elementów rpg w F4 kosztem pójścia w fps, gdzie jak wiadomo spora grupa graczy PC to fani pierwszych dwóch części i punkt odniesienia mają w stosunku do czwórki, Nabywca konsolowy to bardziej nabywca masowy mainstreamowy. który nie przejmuje się że gra zatraciła korzenie, bo pewno nie miał okazji zagrać albo nawet na oczy nie widział Fallouta 1/2 a przygodę z serią zaczynał od Fallouta3.

No i na koniec aspekt techniczny, dużo wybredniejsi konsumenci PC niż konsolowi, ich niezadowoli "cinematic experience" i engine który obrósł pajęczyną.
Zapłaciłerm za sprzęt nie mało, więc wymagam aby chodziło i wyglądało, jskiekolwiek bezpodstawne spadki na sprzęcie za 4k-5k złotych są nielichym minusem.

Powyższy tekst nie miał na celu nikogo obrazić po prostu wyrażam opinie, oczywiście wśród graczy konsolowych mogą się znalezć i nabywcy bardziej wybredni i świadomi, ale prawda taka że to całkiem inny grunt niż rynek pc. stąd też być może taka sprzedaż na pc a nie inna.
 
Mnie ciekawi inna sprawa: Nasz bohater "przespał" 200 lat w komorze krio. A pies? Na trajlerze najwyraźniej rozpoznaje dom, kołyskę, podąża za tropem (który również utrzymuje się już 200 lat, w dodatku nie zaszkodził mu wybuch jądrowy) w kierunku krypty. Psa (i trop, którym podąża :D) również zamrozili, czy jak?
 
Mnie ciekawi inna sprawa: Nasz bohater "przespał" 200 lat w komorze krio. A pies? Na trajlerze najwyraźniej rozpoznaje dom, kołyskę, podąża za tropem (który również utrzymuje się już 200 lat, w dodatku nie zaszkodził mu wybuch jądrowy) w kierunku krypty. Psa (i trop, którym podąża :D) również zamrozili, czy jak?
Pies jest kompletnie niezwiązany z bohaterem i jego rodziną, znajduje się go już po wyjściu na powierzchnię.
 
Wróciłem się w FO2 trochę w tył, nawet nie tak bardzo jak myślałem ale skynet jest mój :happy2:Ten to dopiero kosi w walce, także warto było się wrócić ;)
 
Top Bottom