Szczerze przyznaję, że nie przeczytałem wszystkich odpowiedzi. Po prostu powiem, co sam myślę o filmie. Pamiętam, że bilety kupiłem gdy tylko pojawiły się w sprzedaży. Wcześniej oglądałem wszelkie ukazujace się materiały i szczerze mówiąc, spodziewałem się przełomu (in plus) w polskim kinie. Po obejrzeniu filmu miałem ochotę chwycic Maciorę (mój półtorak) i stworzyc reżyserowi i twórcy scenariusza jedyną w ich życiu mozliwość powróżenia z własnych wnętrzności. Ale po kolei.Michał Żebrowski - moim zdaniem tylko on sprawił, że jednak Maciory nie chwyciłem. Zagrał rewelacyjnie (jest w końcu świetnym aktorem i już), widać było, że dał wiele od siebie. Można przyczepić się trochę do zbytniego eksponowania uczuć, co momentami robi z Geralta zagubionego romantyka-lunatyka, to jednak były zapewne wsakzówki reżysera.Poza tym, Żebrowski był chyba jedynym aktorem z grających, który przeczytał sagę.Grażyna Wolszczak - ma świetne piersi. I to by było na tyle. Bo Yennefer to nie była i już. Scenarzysta zrobił z niej umartwioną żonę policjanta nie mogącą znieść nerwów o swego wybranka. Gdzie czerń i biel? Gdzie stanowczość, upór i charyzma? Gdzie "jejku jej"?Reszta aktorów - Buzkowa jako Pawetta? Ona powinna grać strzygę. Pani Wiśniewska (Calanthe) aktorka bardzo dobrą jest ale do tej roli się nie nadawała. Bez obrazy, ale królowa Cintry była wciąż młodą (mogła mięć z 35 lat) pięknością o którą gotowi byli walczyć rycerze i panowie. Wolałbym na jej miejsce Catherinę Zeta - Johnes (możliwe, że źle napisałem).Ciri była sztuczna aż do mdłości, Stępień jako Eyck to jak Leslie Nielsen jako Rambo. Rębaczy akurat dobrali świetnie, podobnie ekipę Renfri (i samą Dzierzbe też, choć kolor włosów się nie zgadzał). No Nenneke też była idealna. Efekty specjalne. Szczerze mówiąc za najlepszy uważam moment, gdy Geralt odchyla się w bok przed strzałą, a ona przelatując prz jego głowie podnosi mu do góry włosy. Stworki na moście też niezłe, ale mało. Smok, który miał byc rewelacją był chyba wzorowany na kochance osła ze Shreka. O kukiełkowych potworach nie wspominam. No, powiedzmy, że nietoperze w jaskini też były ok.Walka - mówcie co chcecie, ale walka, zwłaszcza "główne" potyczki zrobione były profesjonalnie i z głową. Naprawdę. Nie mówię o znikaniu, samurajskiej zbroi i katanie w łapie - chodzi mi o samą ciachaninę - wery gut, jak mawiali starożytni Czechosłowacy.Scenariusz i reżyseria. *&$%@!!! Skąd ci samuraje, katany i generalnie taka, a nie inna historia. Do rzyci. Gówno. Tyle.Reasumując - w filmie śietny jest Żebrowski i piersi Yennefer. Na wysokim poziomie stoją jedynie walki (nie wszystkie), krajobrazy i muzyka (mam na płytce). Jednak scenariusz, reżyseria i dobór większości aktorów sprawia, że uważam, że filmu o wiedźminie po prostu nie było. Po co się wściekać.Ale i tak oglądam za każdym razem jak powtarzają w tv. Taki już jestem.