Forumowa filmówka

+
A ja w końcu obejrzałem Mission Impossible: Fallout.

Ten film jest tak przewidywalny, "twisty" są tak oczywiste, formuła tych filmów zrobiła się tak schematyczna, fabuła tak idiotyczna, że od czasów trójki mam wrażenie, że wciąż oglądam ten sam film.

Tylko co z tego, skoro charyzma aktorów, niesamowite sceny akcji i generalnie świetne zdjęcia, sprawiają, że zwyczajnie dobrze się to ogląda. Niektórzy nieskrępowanie dobrze bawią się na Transformersach, czy kolejnych Wściekłych i Szybsiejszych; seria MI jest moim prywatnym guilty plasure.

Dobrze w tych szalonych czasach wiedzieć, że Tom czai się za rogiem przygotowując się do kolejnego popisu kaskaderskiego, który w jakiś sposób przebije poprzednie cuda Ethana Hawka.
 
Niektórzy nieskrępowanie dobrze bawią się na Transformersach, czy kolejnych Wściekłych i Szybsiejszych; seria MI jest moim prywatnym guilty plasure.
Różnica między tymi filmami polega na tym, że akcja - chociaż czasami zdecydowanie nie mieści się w granicach realizmu - w Mission Impossible na 90% jest wyreżyserowana przy użyciu efektów praktycznych.
Fabuła może być głupia i schematyczna, ale podczas sekwencji z helikopterami siedzę jak na szpilkach, bo wiem że Tom faktycznie go pilotuje.
 
Co wy piszecie, fabuła jest kozacka :D

No i właśnie, jak na nieprawdopodobne rzeczy to mnóstwo jest tam zrobione praktycznie. To często widać, to często czuć i to sprawia, że odżywa we mnie ta radość z odczuwania magii kina :) Mam poczucie, że oglądam Toma rzeczywiście wiszącego na linie podwieszonej pod helikopter. Toma walczącego rzeczywiście na klifie, który istnieje,a nie został wymyślony i stworzony w komputerze...

W ogóle życzę takiego poziomu wszystkim 5 czy 6 częściom różnych serii :)

W Fallout na dobrą sprawę najbardziej przeszkadza mi tylko brak klasycznej misji infiltracyjnej - dla mnie to żelazny punkt serii, bo Ambasada/ikoniczna siedzibą CIA, Watykan, Kreml, Opera Wiedeńska/Casablanca... No i nic. Bo Paryż to jednak co innego, tam główna atrakcją jest skok i potem walka w toalecie (obie fantastyczne), natomiast takiej typowo MI misji brak.

Dla mnie najbardziej męczące jest to (choć serię uwielbiam), że IMF to najbardziej zdemaskowana tajna organizacja na świecie, ponieważ któryś raz z rzędu jest infiltrowana, są w niej zdrajcy, jest zamykana, delegalizowana itd. Chętnie zobaczyłbym coś od tego odbiegającego :D Ale póki w samych filmach jest to zauważane przez bohaterów, tak jak w Fallout w rozmowie Henryka z szefową CIA, mogę z tym żyć.
 
Ja widziałem w tym kolejny horrorowy schemat, grzesznik który dostaje karę za swoje czyny.

W sensie ksiądz? Trochę bez sensu, bo bliźniacy nie zabijali grzeszników, zabijali kogo popadnie, bo zmutowała ich skała z kosmosu :sneaky:

Nawiązując do pomysłu, który zaproponował @Deymos666 to można by zrobić coś takiego:

Jeden z opiekunów jest świrem. Dzieciaki, które stosują się do reguł obozu są bezpieczne, te które się nie stosują np. przemycając komórki albo wymykając się do lasu uprawiać seks trafiają na jego celownik. Wykorzystałbym też pomysł na dwóch zabójców, bo to było całkiem niezłe, ale powinni to dłużej trzymać w tajemnicy żeby na końcu zaserwować zwrot akcji. Ostatni ocaleni myślą że to już koniec, a tu nagle okazuje się że jest jeszcze jeden. Wspólnikiem opiekuna i drugim zabójcą uczyniłbym księdza. Dzieciaki docierają do kaplicy licząc na pomoc, a tu niespodzianka. Wcześniej zostawiłbym kilka tropów żeby zasiać w widzach ziarno niepewności co do tożsamości zabójcy.

Rozwinąłbym też przeszłość głównej bohaterki, bo w tym co dostaliśmy te jej wspomnienia niczemu nie służyły. Zrobiłbym tak że to z jej winy doszło do wypadku, w którym zginęła jej młodsza siostra (rodzice by przeżyli i oczywiście nie obwiniali jej wprost, ale relacje byłyby chłodne) i stąd teraz u niej determinacja żeby uratować pozostałych obozowiczów.

To raptem szkic, znacznie prostszy niż to co zaprezentowali w filmie, ale myślę że bardziej sensowny. Nie ma co kombinować.
 
W sensie ksiądz? Trochę bez sensu, bo bliźniacy nie zabijali grzeszników
W sensie, nie celowa kara, po prostu karma.
A co do waszych pomysłów Hunt i Deymos: Wszystkie fajne, ale twórcy wyraźnie chcieli jakiegoś paranormalnego potwora z rodzaju Freddego Kruegera czy Jasona Voorhisa, niż "standardowego" psychopatę. Mi bliźniacy wyraźnie kojarzyli się z Mr. Crowleyem z Hachet.
 
Last edited:
Pierwsze oficjalne zdjęcie z Dune'y



Paweł Atryda we własnej osobie.
 
Cosik mało pustynny krajobraz :p Chyba, że to nie Arrakis tylko Kaladan.

Dalej nie mogę się nadziwić, że robią z tego film kinowy, bo Diuna to opasłe tomiszcze więc nawet dwa zapowiedziane filmy mogą nie wystarczyć na należyte przedstawienie fabuły tej jednej książki. Poza tym, dzisiaj SF w kinie ma się słabo czego dowodem są liczne porażki finansowe produkcji z tego gatunku w ostatnich latach w tym również ostatni film Villeneuve'a - Blade Runner 2049. Swojego czasu myślałem że Diuna mogłaby być niezłym zastępstwem za Grę o tron gdyby HBO zdecydowało się zrobić z tego serial, a tu jednak film kinowy.

Villeneuve na pewno dostarczy, a film będzie olśniewał wizualnie, ale bez względu na to jak dobrze poradzą sobie z przełożeniem tej historii na ekran, obawiam się że możne być spora wtopa finansowa. Raz że nie jest to lekka opowieść dla wszystkich, a dwa że taki mamy teraz klimat i jak już wspomniałem, produkcje SF nie radzą sobie w kinach.

Co by jednak nie było to czekam. Premiera wciąż planowana na grudzień tego roku?
 
Ja też z chęcią zobaczę nową ekranizację, bo cykl należy do moich ulubionych. Niestety do tej pory do filmów raczej nie miał szczęścia delikatnie rzecz ujmując. Może tym razem w końcu uda się go przedstawić tak jak na to zasługuje.
 
Nareszcie będzie DIUNA , mam nadzieję, że wydadzą odświeżoną wersję gry, bo ostania to chyba dune 2000, ale bym sobie pograł tymi rodami :D
 
Nowe star warsy, bez kosmitów =] Osobiście mam nadzieję, ze na jednej części się nie skończy, a uniwersum będzie kontynuowane jak w Gwiezdnych Wojnach. Takie doroślejsze, nie bajkowe.
 
Zobaczymy. Dla mnie to jest monument fantastyki. Coś z kategorii Tolkienowskiego uniwersum, bo Herbert zbudował cały świat. Doskonałe połączenie wątków, które ostatnio znowu stają się ważne, czyli styk władzy politycznej i religijnej na tle różnych zmian. Ale nie sądzę, by się dało całą tą rozległość książek wcisnąć w ramy filmów. To jest zbyt obszerne, zbyt złożone. Zapewne skupią się na walkach i osobistych przeżyciach bohaterów.
Coś podobnego wiele, wiele lat później napisał Kim Stanley Robinson tworząc swą trylogię marsjańską.
 
Zdjęcia super, podobają mi się. Mam nadzieję, ze sam film będzie udany, bo książki są świetne. Moje obawy budzi jednak to (podobnie jak kilku osób wyżej), że są one bardzo obszerne i rozbudowane. W poprzednich próbach nie udało się tego niestety przelać na ekran.
 
Top Bottom