Nie rozumiem tylko, czemu piszą o Birdmanie jako największym zwycięzcy tej edycji, skoro zgarnął tylko jedną statuetkę w liczącej się kategorii. Ok, za najlepszy film, tym niemniej to trochę mało jak na takie reakcje? Czy coś przegapiłam?
Nie do końca rozumiem, o co pytasz. Czyli - abstrahując już może od zdjęć, które też powinno uważać się za bardzo istotne, ale fakt, że nie należą do wielkiej ósemki najważniejszych kategorii - najlepsza reżyseria i scenariusz to nie są super ważkie kategorie?
Tylko "The Grand Budapest Hotel" zdobył poza tym aż 4 statuetki. Zeszłoroczny zwycięzca, czyli "12 Years a Slave" zakończył galę z filmem, scenariuszem i aktorką drugoplanową, "Argo" sprzed dwóch lat z filmem, scenariuszem i montażem, gdy np. "Jak zostać królem" sprzed 4 lat z filmem, reżyserią (phew), aktorem i scenariuszem. Ostatni trend jest taki, by nagradzać filmy oszczędniej, w imię zasady "share the wealth".
Poza tym, już chyba sam fakt zgarnięcia najważniejszego trofeum na gali sprawia, że należy nazywać film zwycięzcą gali? Sam jestem rozczarowany tym, że ostatecznie Keaton nie otrzymał, ale to już było raczej "myślenie" życzeniowe w moim wykonaniu, Redmayne zdeklasował konkurentów w walce o inne nagrody-prekursorów, a sama rola wpisuje się w gust Akademików bez mała idealnie, tylko ten wiek był trochę pod znakiem zapytania.
PS. Oczywiście zapomniałem wcześniej wspomnieć, że jestem bardzo kontent z tryumfu "Idy", inaczej być nie mogło!
JuLegend wreszcie z Oscarem, "Whiplash" z montażem, wszystko byłoby cudownie, gdyby nie Redmayne pokonujący Keatona i Big Hero 6 zabierająca nagrodę Smokom.