W ubiegły piątek (5 lipca) miała miejsce premiera gry
Sea of Solitude.
Czym jest ta produkcja?
Otóż mamy do czynienia z grą niezależną niemieckiego studia Jo-Mei Games, które przedstawia nam opowieść o młodej dziewczynie dręczonej przez samotność (mimo posiadania rodziny oraz przyjaciół). Doprowadza ją doprowadza ją to do przemiany w potwora. Teraz musi wyruszyć w podróż, w pełnym niebezpieczeństw "zatopionym świecie", aby stawić czoło swoim lękom i postarać się odzyskać swą ludzką postać.
Całość, mimo fantastycznego świata, ma oczywiście swoje metaforyczne przesłanie i ukryte znaczenia. Nasza główna bohaterka zmaga się z przeciwnościami oraz postaciami, które spotkała w sowim realnym życiu. Tylko, tutaj owe lęki przybierają nierzeczywistą postać potworów, z którymi musi stanąć twarzą w twarz.
Oczywiście twórcy usiłują grać na naszych emocjach (i większości przypadków im to wychodzi). Stąd doświadczamy różnych tragedii, cierpienia oraz braku zrozumienia ze strony najbliższych osób z otoczenia naszej bohaterki, ale również (co ciekawe) z jej strony względem świata/otoczenia.
Od strony rozgrywki SOS stanowi lekką platformówkę z elementami prostych zagadek środowiskowych. Całość jest jednak ubrana w bardzo ładne szaty stylizowanej (i miłej dla oka) grafiki oraz niezwykle nastrojowej muzyki.
Rozgrywka zajmuje przeciętnie około 3-4 godzin, czyli niezbyt dużo.
Jednak biorąc pod uwagę fakt, iż twórcy nie bawią się dłużyzny i cały czas coś się zmienia (co rusz mamy nowy problem lub traumę) można uznać czas rozgrywki można uznać za odpowiedni (tym bardziej przy premierowej cenie 69,90 PLN).
POLECAM.