Gry komputerowe

+
Dishonored bardzo mi przypadł do gustu, szkoda że dwójka nie sprzedała się jakoś bardzo dobrze (imo, była gorsza od jedynki, ale i tak miałam zabawę) i plany na trójkę chya odłożone.
Dwójke to chyba położyła optymalizacja, bo chodziła tragicznie czy to na konsolach czy PC, a minęło sporo czasu zanim poprawili to i owo, więc nie jest Arkane bez winy, sam zrezygnowałem z zakupu bo blaszak stary i już by nie uciągnął Dishonored2.
Nie zmienia to faktu że był to dobry tytuł.
 
Gry te najwidoczniej nie trafiły twoje gusta, ale to nie zmienia faktu że są bardzo dobrze oceniane zarówno przez krytyków jak i graczy.

Nie ma zatem powodów żeby skreślać Deathloop jeśli cię zainteresował ;)
Całkiem nie skreślam, aczkolwiek na pewno nie kupię na premierę. Najprędzej poczekam na opinię wersji wyłatanej i ostatecznie może nawet kupię - jednak ta z czasem przy okazji stanieje i przyniesie producentom mniejsze dochody. Takie są konsekwencje działalności opartej na dutkaniu graczy.
.
Ed.: literówka
 
Last edited:
Gram ostatnio w niektóre starsze gry, między innymi ogrywam po raz enty Bloodlines i zastanawia mnie jedno. W starszych grach w każdym momencie było możliwe zapauzowanie gry, albo wyjście do menu. Obecnie nie jest to tak częste, patrz chociażby Wiedźmin 3. Założę się, że nie tylko ja dostaję cholery, gdy akurat dajmy na to kipią ziemniaki, i zamiast normalnie wcisnąć escape i zrobić przerwę, muszę przeklikiwać się przez milion cutscenek, a potem załadować sejwa sprzed nich i zaczynać od nowa.

Ma ktoś pomysł, dlaczego współczesne gry mają taki problem z dostępem do menu w dowolnym momencie, a szczególnie przy cutscenach, które też zaczynają stanowić coraz większą ich część?
 
Jedyne, co mi przychodzi do głowy tak na logikę, to że chodzi o to, żeby grać i nie przerywać. Że jeszcze 2 minuty, jeszcze 5, a tu świt za oknem.
Nie wiem, co prawda, po co to komu, skoro grę się kupuje tylko raz i nikomu nie przybędzie, jeśli ograsz ją w trzy dni, a nie w trzy miesiące.
Ale może coś przybędzie?
 
Wszystko co złe, to przez konsole.
Oczywiście tylko strzelam, ale wcale bym się nie zdziwił, gdyby to silniki robione pod ograniczenia konsol powodowały takie niedogodności.
 
Ja również nie znajduję dla tego uzasadnienia. Brak możliwości zapisania gry w dowolnym momencie w wielu grach wkurza mnie niesamowicie. Ale trzeba z tym niestety żyć :(.
 
Ja też skłaniam się ku tezie, że skonsolowienie. I też mnie to irytuje, chyba oprócz W3 w GTA V tak samo było?
 
W większości współczesnych gier konsolowych spokojnie można zatrzymać grę w dowolnym momencie, także podczas przerywników filmowych. W sumie to nawet nie pamiętam żebym w ostatnim czasie grał w coś na konsoli i nie mógł zatrzymać gry poza Bloodbornem, ale tam wynikało to z bycia non stop online co z kolei wiązało się z fabułą i światem, był to zatem wybór artystyczny.
 
W sumie najsmutniejsze na E3 było to, że Polska scena zaprezentowała dwa potencjalnniemal pewne hity, natomiast CP2077 całkowicie przyćmił Dying Light 2. A przecież to drugie zapowiada się znakomicie - zgodnie z zasadą sequela bigger, better etc. Okładka cudna, gameplay klimatyczny, super zaprojektowane lokacje. Szykuje się świetna gra z zombiakami i pożeracz czasu. Fajnie, że nasza niezbyt prężnie wypluwająca tytuły branża poza Wiedźminami i teraz CP może zaprezentować coś jeszcze światowej klasy.
 
W ubiegły piątek (5 lipca) miała miejsce premiera gry Sea of Solitude.



Czym jest ta produkcja?

Otóż mamy do czynienia z grą niezależną niemieckiego studia Jo-Mei Games, które przedstawia nam opowieść o młodej dziewczynie dręczonej przez samotność (mimo posiadania rodziny oraz przyjaciół). Doprowadza ją doprowadza ją to do przemiany w potwora. Teraz musi wyruszyć w podróż, w pełnym niebezpieczeństw "zatopionym świecie", aby stawić czoło swoim lękom i postarać się odzyskać swą ludzką postać.
Całość, mimo fantastycznego świata, ma oczywiście swoje metaforyczne przesłanie i ukryte znaczenia. Nasza główna bohaterka zmaga się z przeciwnościami oraz postaciami, które spotkała w sowim realnym życiu. Tylko, tutaj owe lęki przybierają nierzeczywistą postać potworów, z którymi musi stanąć twarzą w twarz.
Oczywiście twórcy usiłują grać na naszych emocjach (i większości przypadków im to wychodzi). Stąd doświadczamy różnych tragedii, cierpienia oraz braku zrozumienia ze strony najbliższych osób z otoczenia naszej bohaterki, ale również (co ciekawe) z jej strony względem świata/otoczenia.
Od strony rozgrywki SOS stanowi lekką platformówkę z elementami prostych zagadek środowiskowych. Całość jest jednak ubrana w bardzo ładne szaty stylizowanej (i miłej dla oka) grafiki oraz niezwykle nastrojowej muzyki.


Rozgrywka zajmuje przeciętnie około 3-4 godzin, czyli niezbyt dużo.
Jednak biorąc pod uwagę fakt, iż twórcy nie bawią się dłużyzny i cały czas coś się zmienia (co rusz mamy nowy problem lub traumę) można uznać czas rozgrywki można uznać za odpowiedni (tym bardziej przy premierowej cenie 69,90 PLN).

POLECAM.
 
10 minut z Blair Witch

Trochę jak skrzyżowanie Alana Wake z Outcastem ;) Zapowiada się interesująco.
 
Last edited:
Top Bottom