Gry na konsole

+
Co sądzicie o rynku wtórnym gier na PS4? Warto się nim interesować czy raczej lepiej iść w stronę nowych (okazje)? Jakie macie doświadczenia na tej płaszczyźnie?

Szukam Death Stranding w dobrej cenie - nową za 200zł mogę kupić, ale za 260 zł to już przesada. EDIT: Kupiłem nową za 164,90 zł w Media Expert :) dzisiaj jest promocja.

Teraz lecę na PS4 Detroit - świetna! Nawet żona się wciągnęła i przechodzimy misje na zmianę ;)
 
Last edited:
Tym czasem premiera remake'u Final Fantasy VII zawita już za tydzień na konsolę PS4.
Jest trailer premierowy:

 
Większość gier kupuję rok po premierze przez ten czas gra jest dopieszczana, naprawiana i wiem, czy będą do niej w przyszłości dodatki i najważniejsze Cena jest niższa =] Przez ten czas gram w inne gry, które już są dopracowane =]. Nigdy używek nie kupiłem więc nie mam doświadczenia. Ja mam taką taktykę, lecz wiadomo jak wychodzi ulubiona gra, to nie ma czasu czekać jednak :D, ale jak widać na przykładzie Red Dead Redemption 2 w wersji PC, lepiej poczekać ten roczek =]
 
Ja jakoś nie mam dużego parcia na FF VII, ale jak za rok wyjdzie (powiedzmy) na PC to zapewne kupię :).
 
Co sądzicie o rynku wtórnym gier na PS4? Warto się nim interesować czy raczej lepiej iść w stronę nowych (okazje)? Jakie macie doświadczenia na tej płaszczyźnie?

Szukam Death Stranding w dobrej cenie - nową za 200zł mogę kupić, ale za 260 zł to już przesada. EDIT: Kupiłem nową za 164,90 zł w Media Expert :) dzisiaj jest promocja.

Teraz lecę na PS4 Detroit - świetna! Nawet żona się wciągnęła i przechodzimy misje na zmianę ;)

Detroit przeszedłem dwa razy i myślę, że jeszcze z raz na pewno sobie przejdę. Chyba jedna z lepszych gier w jakie przyszło mi grać. Trzeba tylko przetrzymać pierwsze kilkanaście minut i dać się wciągnąć w fabułę, a potem już tylko z pracy się wracało byle szybciej do domu żeby się dowiedzieć co się dalej stanie.

Co do kupowania gier, ja biorę tylko z PS Store - odpada wachlowanie płytami (dość uciążliwe jeśli grasz w kilka produkcji na przemian). No i często są dobre promki, zwłaszcza jeśli masz abonament PS+. Rynek wtórny i edycje pudełkowe mnie już dawno przestały interesować.
 
Jak tutaj nie kupić ps5 ^__^, czekamy na x boxa, który zawsze goni Sony , aby nie być gorszym, a tak 0 inicjatywy jako takiej :p
 
Uncharted dawno ograne ale Journey chętnie sprawdzę, przynajmniej będzie okazja żeby odpalić PS4 po dłuższym czasie. Ostatnia gra w jaką grałem to było chyba Sekiro na premierę :LOL:
 
Przekonajcie mnie jakoś do zakupu Persona 5 Royal - nie grałem w żadną poprzednią część. Widzę, że opinie są świetne, oceny na Metracritic mówią same za siebie, wiele osób rozpływa się nad grą i tym, że warto ograć 5 część właśnie w wersji Royal. Ogólnie fascynuje mnie Tokio i Japonia jako taka :)

Zrzut ekranu 2020-05-4 o 20.34.32.png
 
Dynamiczne 4K w 60 klatkach, albo prawdziwe 4K w 30 - oto moc nowych konsol? :ROFLMAO: ...

Jakie były te hasła reklamowe?

4k, ray-tracing i 120 fps (60 fps niejako miało być standardem) oraz obsługa 8K :eek: .

 
4K w 30 klatkach to wciąż dobry wynik jeśli zachowają "next-genową" grafikę. Ja osobiście preferowałbym gdyby skupili się na lepszej grafice a nie rozdzielczości, 1440p byłoby w porządku :think:

8K chyba nigdy nie reklamowano jako rozdziałki "do użytku" w grach, bardziej jako możliwość w przypadku np. Odtwarzania filmów. 120 fps też traktowano jako opcję dla prostszych graficznie gier. Kto tu oczekiwał 4K / 60 FPS w grach AAA w konsolach za niecałe 2,5 kafla :p Standard to to będzie w kolejnej generacji jeśli nam się poszczęści, choć ja stawiam na czasy PS7 patrząc na to jak dzisiaj się optymalizuje gry
 
Na mnie też to nie robi większego wrażenia, że w pierwszych grach na nowe systemy dostajemy "dynamiczne" rozdzielczości, ograniczenia fpsów, nie tyka mnie, że gry crossgenowe, też mają wspomniane ograniczenia.

Jak już minie szał okołodebiutowy, gdy deweloperzy nie będą musieli optymalizować 6+ wersji gry jednocześnie, ewentualnie pędzić, by wyrobić się w okienko okołopremierowe, wtedy można bardziej obiektywnie spojrzeć na moc i wydajność nowej generacji.

Jeśli po pierwszym roku nic się nie zmieni, wtedy - według mnie - można mówić o technologicznym rozczarowaniu.
 
Morales zbiera bardzo dobre oceny.


W zasadzie jedynym powtarzającym się zarzutem w recenzjach, które czytałem jest krótka fabuła i lekki niedosyt, że to tylko dodatek, a nie pełnoprawna gra. Poprzedniego Ścianołaza zrobiłem jednak na 100% i świetnie się bawiłem więc tego pewnie też wymaksuję i tym samym gra wystarczy mi na dłużej.

PS. Nie mogę przeboleć tej zmiany wyglądu Parkera. Wygląda teraz jakby był w wieku Moralesa albo nawet młodszy :sneaky:

 
Ja nie wiem co im przeszkadzał poprzedni wygląd, mi się podobał. Teraz wygląda on jak dzieciak, chcieli zrobić drugiego Hollanda a wyszło średnio...
 
Ukończyłem Moralesa i w zasadzie jestem zadowolony. Nowy bohater ma kilka unikatowych zdolności, pojawiło się kilka nowych aktywności pobocznych czy losowych przestępstw, ale z grubsza jest to po prostu pakiet nowych misji do poprzedniej gry. Tam jednak bawiłem się wyśmienicie więc pakiet nowych zadań i znaczników na mapie, który pozwolił mi ponownie pobujać się po Nowym Jorku i obić gęby bandziorom to jest to czego oczekiwałem już po zakończeniu poprzedniej przygody.

Główny wątek jest ok, typowa historyjka w tego typu grze. Ani szczególnie na plus ani na minus i w sumie podobne odczucia miałem poprzednio (no, może ciut lepsze, bo tamta gra była jednak bardziej rozbudowana). Fabuła faktycznie jest dość krótka i pewnie spokojnie da się ją przejść w 6-7 godzin, ale jeśli komuś tak jak mnie podobała się rozgrywka to znajdzie tutaj masę dodatkowej treści. Kilkanaście zadań pobocznych, z których część układa się w osobną linię fabularną, losowe przestępstwa do powstrzymania, kilka rodzajów znajdziek do zdobycia i wyzwań do zaliczenia. Generalnie podobnie jak w grze z 2018 roku tylko mniej. Myślę, że gdyby cena była tak o stówkę niższa to byłoby idealnie. Ja zawiedziony nie jestem i nie żałuję wydanej kwoty zwłaszcza, że obecnie rzadziej już kupuję gry, a do tego coraz częściej doceniam też krótsze produkcje, które nie wyjmą mi z życia kilku miesięcy, ale wszystkim pozostałym polecam po prostu poczekać na wyprzedaż albo jakąś używkę za pół ceny.

Miles to fajna postać i gra moim zdaniem dobrze oddaje jego historię, charakter i otoczenie. Widać, że w pełnoprawnej kontynuacji będzie równie ważnym bohaterem co Peter i bardzo mnie to cieszy. Liczę w związku z tym na dwie rzeczy.

1) Konstrukcja fabuły podobna do Batman: Arkham City gdzie od czasu do czasu mogliśmy zagrać Kobietą Kotem, a poza tym bohaterka miał swoją własną, mniejszą kampanię, znajdźki, wyzwania itd. Tak bym to widział w przypadku Milesa.
2) Motyw z misjami kooperacyjnymi na wzór Assassin's Creed Unity. W kilku punktach na mapie byłyby znaczniki misji przygotowanych z myślą o dwóch pająkach i wtedy moglibyśmy połączyć siły z innym graczem. Chciałbym jednak żeby był to wybór, a nie wymóg i sama kampania powinna pozostać solowa z opcją 'zmiany warty' właśnie tak jak we wspomnianym Batmanie.

PS. Peter w wersji na PS4 też ma nową twarz co ostatecznie nie było jakoś bardzo problematyczne, ale jednak rzucało się w oczy podobnie jak zmiana aktora w kontynuacji filmu.



Screen mojego autorstwa.
 
Kończę Ghost of Tsushima, którego przerwałem przez premierę Cyberpunka.
Postawiłem sobie za punkt honoru wyczyścić mapę, ponieważ jest to najprawdopodobniej ostatni open world, w jaki zagram. Mam dosyć. Serio.
Trzymam kciuki, żeby do branży przedarł się jakiś inny trend, może ktoś postawi w końcu przed sobą ambitny cel zapełnienia mapy wyłącznie fabularnymi zadaniami, zamiast bezsensownych znaczników, ale jeśli nic się nie zmieni, a nie zapowiada się, to żegnam się z grami z otwartym światem w takiej formie.

Duch Cuszimy jest super, owszem. Twórcy dopieścili tą wyeksploatowaną do porzygu formę ile się tylko dało. Mamy fajne mechaniki nawigacji wiatrem, zamiast standardowego kompasu, albo minimapy. Mamy trochę śmieszne, ale warte docenienia integralne prowadzenie nas do znajdziek przez żółte ptaszki. Mamy przeciwników zwracających uwagę na skill gracza i po prostu uciekających w popłochu, jak za mocno orzemy ich kompanów. Mamy satysfakcjonujący wizualnie i mechanicznie system walki, oparty na kontrach. Mamy przepiękną grafikę bezlitośnie ukazującą wyższość kierunku artystycznego nad ostre jak żyleta tekstury i świetlne bajery.

Ale co z tego, skoro mamy też pierdyliard powtarzalnych znaczników na ogromnym obszarze, które boleśnie rozmywają i tak średnią już fabułę, a którą w moim odczuciu ratuje tylko mało do tej pory używany w grach tego typu setting i nawiązania do filmów Kurosawy.

Nie chce mi się już.

/rantover
 
Last edited:
Hah, też grałem w Ghost of Tsushima przed Cyberpunkiem i też go przerwałem przez Cyberpunka - skończyłem wtedy 1 Akt, więc "tak akurat".

Mogę się podpisać obiema rękami, wcześniej grałem w Horizon Zero Dawn i w Days Gone i to jest to samo - tylko oczywiście w innym settingu. Ta sama formuła, powtarzana do znudzenia przez kolejne studia. We wszystkie te gry grało mi się przyjemnie, nie będę zaprzeczał, ale czasami przychodziły mi do głowy myśli "co ja właściwie robię ze swoim czasem?".

Szkoda, że mam idiotyczną naturę wykonywania wszystkich zadań i nawet jak już mam dość, to dalej cisnę. Chyba w Death Stranding pierwszy raz powiedziałem sobie "nope" i nie miałem maksymalnej liczby gwiazdek na spodniach (to zdanie brzmi tak absurdalnie, że naprawdę muszę się zastanowić jak spędzam czas przy grach).

Niestety na zmianę trendów w branży się nie zanosi, więc prawdopodobnie nowa generacja będzie miała jeszcze większe światy z jeszcze większą ilością zapychaczy. Aż strach pomyśleć co Ubisoft zrobi z Assasinem.
 
Hah, też grałem w Ghost of Tsushima przed Cyberpunkiem i też go przerwałem przez Cyberpunka - skończyłem wtedy 1 Akt, więc "tak akurat".

Mogę się podpisać obiema rękami, wcześniej grałem w Horizon Zero Dawn i w Days Gone i to jest to samo - tylko oczywiście w innym settingu. Ta sama formuła, powtarzana do znudzenia przez kolejne studia. We wszystkie te gry grało mi się przyjemnie, nie będę zaprzeczał, ale czasami przychodziły mi do głowy myśli "co ja właściwie robię ze swoim czasem?".

Szkoda, że mam idiotyczną naturę wykonywania wszystkich zadań i nawet jak już mam dość, to dalej cisnę. Chyba w Death Stranding pierwszy raz powiedziałem sobie "nope" i nie miałem maksymalnej liczby gwiazdek na spodniach (to zdanie brzmi tak absurdalnie, że naprawdę muszę się zastanowić jak spędzam czas przy grach).

Niestety na zmianę trendów w branży się nie zanosi, więc prawdopodobnie nowa generacja będzie miała jeszcze większe światy z jeszcze większą ilością zapychaczy. Aż strach pomyśleć co Ubisoft zrobi z Assasinem.
Żeby być całkiem fair i oddać grze, co jej się należy - Tsushima, jeżeli chodzi o mechaniczną część produkcji, to jest chyba szczyt, jeżeli chodzi o jakość w tych grach. Sucker Punch zrobił co mógł, żeby nie tyle odświeżyć formułę, co dodać do niej oryginalne rozwiązania.

Ten motyw z wiatrem-nawigatorem jest dla mnie kapitalny. Paradoksem tych ogromnych, otwartych światów jest to, że przemierzając pięknie wymodelowane lokacje i tak wpatrujesz się głównie w prawy/lewy górny róg ekranu przy minimapie, względnie na jego środek w górnej części przy kompasie. Tutaj problem znika, i możesz się tym wspaniałym art-designem zachwycić, bo masz czas żeby nim nasycić oczy. Więc jeden z fundamentów tego typu gier w końcu spełnia właściwie swoją rolę.

Walka jest kolejną rzeczą. Nie dość, że animacyjnie to jest złoto i diamenty, bo naprawdę można się poczuć jak samuraj, to jeszcze potrafi być różnorodna, przez możliwość, a czasem konieczność zmiany postawy dopasowanej do typów przeciwników. System oparty na kontrach też jest świetny, bo łatwo się go nauczyć, a przy okazji czyni walki bardzo satysfakcjonującymi, bo masz poczucie „wykiwania” swoich oponentów i bycia faktycznym mistrzem miecza.
Do tego dochodzi kwestia rosnącej reputacji i dosłownego terroru, jaki swoim skillem można wprowadzać w szeregi wroga. Spieprzający sprintem Mongołowie to bardzo pocieszny widok, który znów wzmaga poczucie bycia samotnym mścicielem godnym miana japońskiego Batmana.

Do tego możesz stosować powolne, trochę nostalgiczne tempo rozgrywki, w czym pomagają aktywności poboczne polegające dosłownie na rozmyślaniu przy kąpieli w gorących źródłach, albo składaniu wierszy przy obserwacji krajobrazów. Jest zatem odstępstwo od pytajników, pod którymi kryje się skrzynia z wątpliwej jakości lootem, oczywiście strzeżona przez bandytów.

Tak jak mówię, Sucker Punch zrobił wszystko, żeby tego odgrzewanego mielonego oryginalnie przyprawić. No ale to jednak wciąż mielony, i to któryś dzień z rzędu...

Brakuje tu jednak lepszej i częstszej reżyserii questów pobocznych i zgodności warstwy narracyjnej z mechaniczną. Bo gra od pewnego momentu krzyczy na nas w cutscenach, że porzucamy kodeks samuraja, a zdolności Ducha możemy tak naprawdę na przestrzeni kilkudziesięciu godzin spędzonych z grą nie użyć prawie wcale. Szkoda, bo takie wiekowe już przecież Alpha Protocol na przykład potrafiło ustami postaci niezależnych rozpoznać, czy morduje wszystkich jak leci, czy może dmucham do nich z metaforycznych usypiających strzałek. Gdyby pojawiły się w Cuszimie wybory, możliwość określenia własnej rozgrywki przez wybrany styl gry i odrobine bardziej brawurowa, lepiej wyeksponowana fabuła, to mogłaby gra zawojować rynek i ustanowić nową jakość. A tak jest dla mnie słodko-gorzką, pożegnalną laurką dla tego mariażu gier akcji z elementami rpg w otwartym świecie.
 
Last edited:
Top Bottom