Moje pierwsze wrażenia z Homecoming (na PTR): "Beznadzieja!"
Drugi rzut oka - od początku wejścia HC: "Być może ta gra ma jakiś potencjał - warto sprawdzić. Niektóre rzeczy mi się podobają!"
Teraz - po jakichś 10 godzinach spędzonych w HC -pora na trzeci rzut oka i jakieś podsumowanie.
Najpierw może plusy:
+ podoba mi się system nagród i odblokowywania dowódców dzięki punktom zwycięstwa - choć tutaj gracze z Bety na pewno mają łatwiej niż nowi - ale chyba zawsze tak było i to jest ok
+ podoba mi się system zdobywania osiągnięć na GOG - trochę zachęca to do kombinowania "jak toto zdobyć", chociaż na ogół to sprawa drugorzędowa
+ podoba mi się system prowizji przy budowaniu talii
+ chyba związana z powyższym - dosyć duża (na aktualnym etapie) różnorodność talii przy rozgrywkach - pewnie meta jeszcze się nie skrystalizowała
+ świetna animacja Eredina po przegranym meczu (wyjście przez portal)
+ fajna animacja Eithne (strzelanie z łuku) - chociaż sama Srebrnowłosa Driada w porównianiu ze swym karcianym pierwowzorem z Bety - szpetna jak noc listopadowa
+ Przewaga Taktyczna - jako sposób na coinflip - uważam, że jest spoko
+ koncepcja artefaktów - całościowo mi się podoba - daje urozmaicenie rozgrywki, ale mam wrażenie, że przez artefakty pogoda i inne Zagrożenia są grane sporadycznie, jako mniej efektywne (przynajmniej ja w rozgrywkach spotykam się z Pogodą baaardzo rzadko)
+ kilka nowych kart - zwłaszcza Angouleme - jeszcze jej nie mam, ale sobie wkrótce zrobię
+ umiejętności kart przy zagrywaniu na określony rząd
To teraz pora na trochę dziegciu w tej "Beczce miodu" :]
- dwa rzędy - w porównaniu z planszą z trzema - gra mi się gorzej. Trudno mi to w pełni uzasadnić - trochę chodzi o brak dawnych złotych pogód, trochę o wrażenie "ciasności" na stole (przepraszam - polu bitwy...)
- pole bitwy - trochę za ciemne, ale gdyby to był jeden mankament - jakoś bym to przełknął
- znaczne ograniczenie - w porównaniu z Betą - rozgrywania przewagi kart. Parę miesięcy temu, kiedy były "wojny szpiegów (krąg przywołań lub Atrapa w szpiega, create w szpiega) - było to wkurzające, ale dla mnie o wiele mniej wkurzające niż aktualna sytuacja
- kiepski thinning talii - w połączeniu z aktualnym mulliganem utrudnia dobór optymalnej ręki na zakończenie
- tylko 2 mulligany dla Calveita jako "mocnego dowódcy". Przy graniu wiedźminów - to utrudnia skompletowanie optymalnej ręki. Trzeba albo oszczędzać mulligany na ostatnią rundę, albo ryzykować, że w ostatniej rundzie "bierzemy co jest". Moim zdaniem - mulligan z Bety pozwalał lepiej zaplanować grę
- dobór 3 kart co rundę - przy problemach z mulliganem jest BEZ-NA-DZIEJ-NY. Może ja po prostu nie potrafię się przestawić?...
- limit 10 kart na ręce - jak wcześniej pisałem - bardzo spłyca walkę o CA. Dla mnie wyjątkowo kiepski pomysł
- Dowódcy jako figurki - kwestia gustu, ale mnie się nie podobają. Dodatkowo - np. taki Caveit, po zużyciu swojej umiejętności - nadal robi swoje "wstawanie i przysiady na krześle". I jeszcze to jego stękanie! Odgłosy dowódców wkurzają mnie na tyle, ze ostatnio gram w Gwinta z wyłączonym dźwiękiem

Chlubnym wyjątkiem wg mnie jest wspomniany wcześniej Eredin
- brak kart do wyciągania pogody z decku
- w dni powszednie nie mam za wiele czasu na grę w Gwinta, na ogół starałem się rano zagrać 2-3 szybkie partyjki (zanim żona przegoni mnie sprzed kompa)

Teraz pojęcie "szybkiej partyjki Gwinta" straciło sens... Animacje, artefakty, a przy zakończeniu rundy - CZEMU te karty znikają TAK DŁUGO?! Strata czasu... Rozgrywka strasznie się wlecze
- no kurrrr....czę - nie mam z tej gry takiej radości jak kiedyś. Wygrywam czy przegrywam - tak samo nudno. Kiedyś nawet jak nispodziewanie przegrywałem po pięknym combo przeciwnika (np Kambi

) - to była radocha i chęć zrobienia podobnej talii
- Kambi - odrzuć kartę z ręki po prawej stronie, przeciwnik robi to samo... SERIO?
Jeszcze parę rzeczy w trakcie rozgrywki mnie wkurzało, ale teraz nie mogę sobie przypomnieć. Jednak reasumując - minusy przeważają dla mnie nad plusami i nie zamierzam poświęcać Gwintowi zbyt dużo czasu... Gwinta sprzed Homecoming (lub lepiej - sprzed Midwinter) przy wszystkich jego bolączkach - oceniam na 9,5/10. Homecoming to dla mnie najwyżej 4/10. Pewnie pogram jeszcze trochę frakcjami do tej pory przeze mnie nie testowanymi (Skellige i Potwory), ale wrażenie uczestnictwa w czymś świetnym i niebywale klimatycznym - uleciało bez śladu. Żałuję
Jeśli ktoś ma sugestie jaką karcianką (bo nie znam innych poza "Kierkami"

i Guild of Dungeoneering) mógłbym w swym sercu zapełnić "pustkę po Gwincie" - bardzo poproszę o info
Pozdrowionka dla wszystkich i dziękuję Redom za 1,5 roku przygody ze świetną karcianką!