Gwint jako starcie dwóch armii
Witam,
ostatnio zacząłem zastanawiać się nad przyszłością Gwinta. Z jednej strony jesteśmy podekscytowani, ale z drugiej - w grze po czasie może faktycznie zabraknąć emocji - większość kart jest statyczna i pomimo fajnie brzmiących określeń Gwinta jako starcia dwóch armii, tego zwyczajnie nie widać. Można go bardziej określić planowaniem taktyki przed starciem dwóch armii.
Dlatego do głowy przyszła mi myśl - dlaczego spasowanie rundy ma być monotonne i sygnalizować jedynie przejście do kolejnej - mogłoby być równocześnie epickim, wyczekiwanym momentem - sygnałem do rozpoczęcia bitwy.
Ale na czym by to polegało? To całkiem proste - jeśli dwóch przeciwników by spasowało, karty, zamiast znikać, zaczęłyby się wzajemnie "atakować" - nie wiem, w jaki sposób, ale nawet w możliwie najprostszy, dodając spektakularne efekty tu i ówdzie, doświadczenia z Gwinta stałyby się niezapomniane.
Nie ma tu żadnej logiki, chodzi po prostu o nawiązanie do bitewnego chaosu, karty wzajemnie atakują się i niszczą, po czym zostaje załóżmy parę kart wygranej strony - jest sygnalizacja, że ta strona wygrała, po czym są usuwane. Nie chodzi tu o jakiekolwiek zmiany balansu gry, a jedynie o kosmetykę, która w tym przypadku może stać się dla gry całkiem istotna - w końcu Gwint w odróżnieniu od innych karcianek zrezygnował z punktów ataku i życia kart i świadomego wybierania kto ma zaatakować co.
Dodatkowo po spasowaniu stół do gwinta zmieniałby się w pole bitwy - jeśli Królestwa Północy walczą ze Scoia'tael - do połowy stołu mamy tło nawiązujące do Wiewiórek, a drugie pół stołu stanowi grafika przedstawiająca np. Temerię.
Te rozwiązania nie są niezbędne, ale zdecydowanie urozmaiciłyby rozgrywkę i zachęciły więcej osób spragnionych krwi, a nie tylko taktyki i obliczeń. Myślę, że po oficjalnym starcie Gwinta można by było zacząć o tym myśleć
Dajcie znać, czy podzielacie moją opinię w komentarzu!
Witam,
ostatnio zacząłem zastanawiać się nad przyszłością Gwinta. Z jednej strony jesteśmy podekscytowani, ale z drugiej - w grze po czasie może faktycznie zabraknąć emocji - większość kart jest statyczna i pomimo fajnie brzmiących określeń Gwinta jako starcia dwóch armii, tego zwyczajnie nie widać. Można go bardziej określić planowaniem taktyki przed starciem dwóch armii.
Dlatego do głowy przyszła mi myśl - dlaczego spasowanie rundy ma być monotonne i sygnalizować jedynie przejście do kolejnej - mogłoby być równocześnie epickim, wyczekiwanym momentem - sygnałem do rozpoczęcia bitwy.
Ale na czym by to polegało? To całkiem proste - jeśli dwóch przeciwników by spasowało, karty, zamiast znikać, zaczęłyby się wzajemnie "atakować" - nie wiem, w jaki sposób, ale nawet w możliwie najprostszy, dodając spektakularne efekty tu i ówdzie, doświadczenia z Gwinta stałyby się niezapomniane.
Nie ma tu żadnej logiki, chodzi po prostu o nawiązanie do bitewnego chaosu, karty wzajemnie atakują się i niszczą, po czym zostaje załóżmy parę kart wygranej strony - jest sygnalizacja, że ta strona wygrała, po czym są usuwane. Nie chodzi tu o jakiekolwiek zmiany balansu gry, a jedynie o kosmetykę, która w tym przypadku może stać się dla gry całkiem istotna - w końcu Gwint w odróżnieniu od innych karcianek zrezygnował z punktów ataku i życia kart i świadomego wybierania kto ma zaatakować co.
Dodatkowo po spasowaniu stół do gwinta zmieniałby się w pole bitwy - jeśli Królestwa Północy walczą ze Scoia'tael - do połowy stołu mamy tło nawiązujące do Wiewiórek, a drugie pół stołu stanowi grafika przedstawiająca np. Temerię.
Te rozwiązania nie są niezbędne, ale zdecydowanie urozmaiciłyby rozgrywkę i zachęciły więcej osób spragnionych krwi, a nie tylko taktyki i obliczeń. Myślę, że po oficjalnym starcie Gwinta można by było zacząć o tym myśleć
Dajcie znać, czy podzielacie moją opinię w komentarzu!
Last edited: