wlasnie sek w tym, że nie zosawili. Zreszta to jest akurat nie wazne poniewaz pry wyjsciu z Moskwy oni jeszcze nie umierali z zimna!!! Poza tym za duzo rzeczy na raz poruszasz w tym poscie. Powiedz mi czy nigdy nei widziales nawet na filmach, ze chcec zarobienia zaslepia ludzi calkowicie. W tym wypadku mieli oni bardzo duze szanse na przezycie po wyjsciu ze starej stolicy. Tu juz nie chodzio fakt jaki byl ich stan psychiczny itp tylko o to, ze na Boga tam doszlo do rabunku hehe. Az sobie zacytuje Tołstoja, bo juz nie wiem jaki mam przedstawic argument (czy Ty to w ogole czytasz czy po prostu nie rozumiesz?):„Żołnierze francuscy, choć obdarci, głodni, znużeni i mniejsi liczebnie o dwie trzecie swego poprzedniego stanu (Nie wiem ile Ty pisałeś ile ich było, ale prawdziwe dane SA takie: 600 tysięcy czyli dwie trzecie tego stanu to będzie ze 400 000), wkroczyli do Moskwy jeszcze w szyku bojowym. Było to wojsko znużone, wyczerpane, lecz jeszcze bojowe i groźne. Było jednak wojskiem tylko do tej chwili, nim żołnierze tego wojska nie rozeszli się po kwaterach. Jak tylko ludzie zaczęli z pułków rozchodzić się po pustych i bogatych domach, wojsko na zawsze zostało unicestwione, powstało coś, co nie było ani mieszkańcami, ani żołnierzami. Lecz czymś pośrednim, nazywanym maruderami. Kiedy po pięciu tygodniach ci sami ludzie wyszli z Moskwy, już nie stanowili wojska. Był to tłum maruderów, z których każdy wiózł albo niósł ze sobą kupę rzeczy, które mu się wydawały cenne i potrzebne. Gdy opuszczali Moskwę, żaden z nich nie dążył jak przedtem do podboju, tylko każdy starał się o zachowanie zdobyczy. Podobnie jak owa małpa, która wsunąwszy rękę w wąską szyjkę dzbana i nabrawszy garść orzechów nie rozwiera garści, aby nie stracić zdobyczy, i w ten sposób gubi się, Francuzi wychodząc z Moskwy oczywiście musieli zginąć wskutek tego, że wlekli ze sobą rzeczy zagrabione, a porzucenie rzeczy zagrabionych było dla nich niemożliwe. Po dziesięciu minutach od wkroczenia do Moskwy każdego pułku francuskiego i zajęcia jakiejś dzielnicy, nie pozostawało w nim ani jednego żołnierza i oficera. Przez ona domów widać było ludzi w płaszczach i kamaszach, którzy śmiejąc się spacerowali po pokojach; w spiżarniach i piwnicach tacy sami ludzie gospodarowali przy wiktuałach; na podwórzach tacy sami ludzie otwierali i wybijali wrota wozowni i stajen; w kuchniach rozpalali ogień, z zawiniętymi rękawami piekli, miesili ciasto i gotowali; straszyli, rozśmieszali i pieścili kobiety i dzieci. I tych ludzi wszędzie było dużo; i po sklepach, i po domach; ale wojska już nie był
wego dnia francuscy dowódcy wydawali rozkaz za rozkazem zabraniając wojskom rozchodzić się po mieście, surowo zakazując gwałtów nad mieszkańcami i maruderstwa, polecając przeprowadzić tego samego wieczora ogólny apel; ale mimo wszelkie środki ludzie, którzy przedtem stanowili wojsko, rozpływali się po mieście – bogatym, obfitującym w wygody i zapasy i PUSTYM. Podobnie jak głodne stado idzie gromadą po czystym polu, ale natychmiast rozchodzi się niepowstrzymane, gdy tylko natrafi na obfite pastwisko, tak samo niepowstrzymanie wojsko rozłaziło się po bogatym mieście.W Moskwie nie było mieszkańców, żołnierze więc wsiąkali w nią niby woda w piasek i niepowstrzymanie rozchodzili się na wszystkie strony z Kremla, gdzie uprzednio wkroczyli. Żołnierze kawalerii wchodząc do pozostawionego z całym mieniem domu kupieckiego i znajdując stoiska ie tylko dla swych koni, ale i zbędne, szli mimo to zajmować dom stojący obok, gdyż wydawał im się lepszy. Wielu zajmowało po kilka domów, pisali na nich kredą, przez kogo zostały zajęte, kłócili się i nawet bili się z innymi oddziałami. Nie zdążywszy się jeszcze rozlokować, żołnierze wybiegali na ulicę oglądać miasto i słysząc, że wszystko jest porzucone, śpieszyli tam, gdzie można było brać darmo rzeczy cenne. Dowódcy szli, by powstrzymywać żołnierzy i mimo woli sami wciągali się w to samo. W Hali Karetowej ocalały sklepy z powozami, tłoczyli się więc tam generałowie i wybierali sobie powozy i karety. Mieszkańcy, którzy pozostali, zapraszali do siebie dowódców, mając nadzieje zabezpieczyć się przed grabieżą. Bogactw było nieprzebrane mnóstwo; wszędzie wokół tego miejsca, które zajęli Francuzi, były jeszcze miejsca nie zbadane, nie zajęte, gdzie, jak się Francuzom wydawało, bogactw było jeszcze więcej. Toteż Moskwa wsysała ich w siebie coraz dalej. Zupełnie tak samo, jak gdy woda wyleje się na suchą ziemię i wskutek tego ginie woda i sucha ziemia, podobnie wskutek tego, że głodne wojsko weszło do bogatego, pustego miasta, znikło wojsko i znikło bogate miasto; i powstało bagno, pożary i maruderstwo…”proszę przeczytaj to tak jak na egzaminie gimnazjalnym czyli ze zrozumieniem. Potem mozesz znowu przeczytać moje posty i zauważyc, że wg tego mam racje. Poza tym ja nie uciluje z Tobą walczyc, bo sam (chyab tak jak Ty) sobie wymylilem jakas teorie i bede jej bronil. Ja tej teorii ba prawdy historycznej nie wymyslilem. Stworzyla ta prawde wojsko francuskie, a rozni historycy i pisarze od ponad 200 lat prawde ta podaja dalej. Potem zauwaz, ze wszyscy oceniaja liczebnosc wojsk Francuskich na 600 000 nie wiem gdzie spotkales sie z liczba 1 200 000, ale podaj zrodlo z ktorego korzystasz jak mozesz...nie wiem czemu walczys z moim zdaniem nie majac nic do zaoferowania ciekawego, bo te argumenty jakos mnie nie przekonują. Żeby znaleźć i przepisac ten fragment "Wojny i Pokoju" troche poswieciłem czasu wiec prosze nie pisz znowu postów w stylu: a w cale, ze nie piszesz bzdury, nie masz racji, bo ja kiedys slyszalem, ze tak nie bylo, i że wg mnie stan psychologiczny zolnierzy byl taki i taki... bo jak to nie podziala to mi sie juz nie chce chyba znowu oponowac.