Jak Fantazjelo bawił się w Jaskra.

+
Jak Fantazjelo bawił się w Jaskra.

Krótko mówiąc, przepisze tu "wierszyk", który wysłałem na konkurs (dawno temu). Nie wygrałem, a że każdy aspirujący poeta szuka poklasku, gdzie się da... oto jestem.
Zabawa z wierszem sylabicznym - przednia...

Czas końca

W Dolinie Kwiatów znów pada popiół
I krwiste róże śpiewają marsz
ostatnie elfy schodzą z wysoka
by stoczyć swój ostatni bój.

I łaty krain na mapie świata
czarna dłoń pruje, szyjąc z południem
orszak piekielny po niebie płynie
na placu boju szuka swych sług.

Na małej wyspie od magii błyska
kości rzucone, to - kość niezgody
słów błyskawice ranią strony wszystkie
upadłe damy zawiązują sojusz.

Złociste głowy tracą korpusy
wojsk, co masowo użyźniają glebę
Dawne upiory wychodzą na jaw
bestie, potwory znów straszą w lesie.

Mała jaskółka wiosny nie czyni,
zbiega przed sobą w światy przeróżne
ona jest kluczem, ona jest drogą
rogaty rumak jej nie pomoże.

Pióro poety spisuje dzieje
łuczniczka walczy jak rycerz rogaty
krasnolud kpi o czarodziejce
a nieśmiertelny leczy im rany.

Naprzeciw burzy jedna osoba.
Człowiek z północy, tak o nim mówią.
Miecze na plecach i biała głowa
blizny na ciele, oznaka męstwa.

On zdecyduje czy żyć czy skonać.
On wilczą paszczą szalę przechyli
Samotnie stanie ze światem w szranki,
by móc ocalić - co?
- To, co kocha.
 
We are hollow men
We are stuffed men
Leaning together
...
In this hollow valley
This broken jaw of our lost kingdoms

Eliot "Hollowman"

Don't get yourself killed.
Neither of us want to see you go hollow

Andre z Astory, Dark Souls

Kapłanko

Wołaj mnie, wołaj
z otchłani, o piętno!
Wołaj mnie, wołaj
wołaj do ogniska

i oddaj mi ciało
umysł coraz bledszy
niech jeszcze raz
powrócę do Lordran,
Drangleic, Lothric...

w Samsarze

Niech dłoń ma dzierży
ostatni raz ostrze
A pancerz ugnie cios
lecz niech żyję

Pomimo pozaczasu...
 
16.02.2016 r.​

Znałeś może iskierkę?
Jedną w roju żaru kowalskiego miecha?
Nie, nie pamiętasz nawet jej imienia.
Ani miejsca, gdzie wygasła, hartując klingę.

Wiesz, ile przyszło po niej gwiazd?
Całe niebo ich nie pomieściło.
Ukuły razem żelazo i stal
Lecz po wszystkim przestały istnieć.

Widziałem kiedyś tysięczną bitwę
i morze hełmów ustawionych po niej
spoglądasz nocą w górę wypatrując świateł
nie wiedząc, że tyle ich zalega pośród traw.

Miriady światów u twoich stóp.
 
Nic nie poradzę na to, że jestem cholernym grafomanem i lubię sobie od czasu do czasu popisać. Lepiej organizuję wtedy moje myślenie.


- - -
Pamiętasz?
Jak byłeś prosty?

Kijek starczył ci za wszystko,
od niego się zaczynało.

Był mieczem, którym pokonywałeś smoka
w milionmilowym królestwie wyobraźni
w mieście pełnym rycerzy, kowali i dam.

Był strzelbą, która broniła przed obcymi
w samotnym kosmosie miliona gwiazd boskich
na statku matce wraz z wierną załogą.

Był gnatem w ręku bankowego rabusia
gdy twoi koledzy gonili za tobą
lecz uciekałeś z krzykiem "zmyłka, przebranie!"

I wiele innych światów
Kijek starczył za wszystko.

Byłeś szczęśliwy.
A dzisiaj?

 
Jeden z ostatnich eksperymentów narracyjnością.
* * *
- Chciałabym cię pocałować
tak leciutko tak niewinnie
- Chciałbym ciebie pocałować
tak gorąco, tak naiwnie
spojrzeć w twoje oczy błogie
- Spojrzeć w oczy twe gorące
schować twarz we włosach twoich
- W twoich włosach ukryć dłonie
i z policzków spijać łzy
- Łzy radości wywoływać
sprawiać, że twe ciało drży
- Twoje ciało pielęgnować
umrzeć z Tobą, wcześniej żyć
- Całe życie wieść już razem
tak na przekór wszystkim innym
- Lecz za późno, gdy cię mijam
nic nie mówiąc, ani słowa
- Ani słowa, wzrok ucieka
mijam cię na drodze życia.​
 
Dusioł maleńki i okropny dusioł

Na zewnątrz jestem cichy i spokojny
Milczący bardzo szaraczek z uśmiechem
Błazen bez aspiracji na sprytną puentę

W myślach odgrywam setki dzikich rozmów
tysiące różnych, równoległych spojrzeń
miliony odpowiedzi na pytanie "gdyby"

Uciekam zawsze, znam ucieczkę w środek
Gdy ktoś zapyta "co u ciebie?", milczę
A baśnie mógłbym opowiadać latami

Na przykład taką o małym chłopaku
z czerwoną czapką, buszującym w zbożu
widzącym krawędź za sztachetą płotu.​
 
Dialogi z modernizmem i postmodermizmem straconych szans literackich.

Wszystko zostało powiedziane
to, że wszystko zostało powiedziane
zostało już powiedziane.

Potencjalny pisarz
moim pismem jest cisza
napisałem ośmiotomową sagę,
dwadzieścia trzy powieści, sto opowiadań
tysiąc wierszy
w milczeniu.

Nie można już mówić
pod groźbą banału
milion znawców wytyka.

Cisza.​
 
Kolejne zostawienie śladu po sobie.
5-04-17​
Granicom poznawalności doświadczenia
Wycieczka

Jadę na rowerze
zapierdalam na nim

welocyped pędzi
kręcą się pedały

chociaż tak na chwilę
odwlec śmierci palec

sztuką, słowem, wiarą
fantazjować dalej

mówią mi - patrz w siebie
docieram do sedna

a tam tylko ciemność,
chaos i prajednia

powierzchowność mitem
reszta pozorami

nie ma już powrotu
żegnam się słowami​
 
7-05-17
17:12

Lekkoduszek

Nie chcę już nic
może zniknąć
słyszę pociąg
nic nie mogę

Sięgam ręką w górę
wisi tam
nie dosięgam
innych nie chcę

Nie piszę
tylko to umiem
co się dzieje?
jestem młody

Nie umiem płakać
wzdycham
sobie rezonuję
wydrążony​
 
28-05-17

Bajdała

Nie czuję niczego
za sprawą dusioła
nie czuję radości
ni smutku, ni zgoła
niczego

Żal tylko maleńki
czasem mnie powali
ale nie tak duży
bym miał się żalić
komuś

wydrąża powoli
sumienie wyżera
i drąży, i drąży
brak uczuć rozdziela
od środka

apatia dożylna
dociera do rdzenia
Jest tylko dusiołek
i właśnie go nie ma
i ciebie​
 
Telewizor gra za ścianą
gra za ścianą gipsowaną
gipsowaną, malowaną

malowaną na zielono
na zielono beznadziei
beznadziei spraw codziennych

spraw codziennych roztopienia
roztopienia nogi w próżni
w próżni ręki, głowy, torsu

torsu, którym nic nie mieszka
mieszka czarny jak noc dusioł
- - -​
 
AOKI

Smutni ludzie, smutne twarze.
Zaraz sobie wyobrażę
że gdzieś indziej patrzę
w rzekę, pod powiekę
fantazmatu, wyobrażeń
i fantomów przyszłych zdarzeń

Już nie jestem tutaj myślą
w mym szaleństwie się zamykam
zaraz mnie do czapy wyślą
zamkną w pace, spłynę w rzece
twarzą w dół, nożem w stół
przybić nim do blatu rękę

Zmienię imię na Ofelia
kupię sobie błazna strój
woru gnój i obrzucę karczmę
chłystka, i zapłacę grzywnę - trzysta
koron i zatańczę na księżycu
mrzonek, by zapłakać po cichutku

Jeszcze kupię nóż z kompasem
trochę liny do plecaka, pójdę lasem
w stronę głuszy, tam gdzie suszy
się baobab w letnim Słońcu.
Tam założę obóz pierwszy,
by wyruszyć na przygodę.​
 
28-04-18
16:07​
O nieuleczalny gniewie
prowadź nas,
zabij jako na ziemi tak w niebie
zabij czas.

O nieuleczalna furio
pokaż twarz,
zmaż z twarzy minę durną
i krew wroga zmaż.

O nieuleczalna grozo
pozwól nam w żarcie trwać
natchnij nas psychozą
i każ się szaleńczo śmiać.​
 
Bla bla talk

Mistrzu rzeczy,
czemu skipnąłem tutorial?
jak się rany leczy?
jak zadawać obrażenia
jak rozmawiać, gdy postać raczej niema
żadnych skilli i choć punkty nierozdane,
czy mam być surowy czy iść za Panem?
Nie wiem, rachunki niewyrównane,
nie zaczęte nawet, mała sprawność myśli
wyślij mi intrukcję,
proszę

Neurony ślą myśli w umysł, mózg,
krążą, myśląc że tworzę nurt,
źle myślą myśli myślone podświadomie
chcąc dać natury kodeks, płyną w złą stronę

* * *

Szklanka szklana szkli się Słońcem
szklane oczy patrzą na nią
szkliste niebo huczychmury
deszcz jak szklana przestrzeń góry.​
 
Chyba stworzyłem opus (jeszcze nie wiem, bo jestem na świeżo i brakuje mi dystansu).
Manifest millenialsów (swoją drogą nie lubię tego miana i używam go ironicznie jak czarnoskórzy mówiący na siebie nigga). Rocznik 94 pozdrawia.

Fort z poduszek

Pozdrowienia z podłogi
gdzie leży wasz autor błogi
Patrzę na deski sufitu
nie liczę sekund pobytu
w powietrzu wiszą mi nogi

Cóż, buduję fort z poduszek
baza w domu to okruszek
i na wszystko koc zarzucam
byle oddychały płuca
w norce zdolne się poruszyć

Potem do schronu się chowam
by nie obudzić wewnętrznego wroga
/nikt tak źle o tobie nie powie
jak ty siedzący we własnej głowie/
więc bronię drobiny zdrowia

Pejzaż namalowany wspomnieniem
i przypieczętowany westchnieniem
jestem przypadkiem klinicznym
żyję z rozstrojem psychicznym
w realności skrzywionej marzeniem

W bazie planuję wyprawę
po graala, którym powtórnie świat zbawię
z dala od roszczeniowego ludu
brudów, stresu, musu zarobku i zbędnego trudu
mając jedno życie poświęcone na zabawę

Mój Homo Ludens urojony
w kontakcie z mrzonkami urodzony
marzy o wspólnej zabawie
z innymi marzycielami na trawie
i odwrócenia ponurych żyć strony.​
 
Last edited:
Pokażę Wam jedną z moich małych próz. Tym wszystkim przypadkowym dwóm osobom, które tu zajrzą. Jeden wycinek z większej całości. Jest upoetyzowane, trochę hermetyczne, ale bardzo moje.

3-07-18
17:43​
Przestrzenie

Przestrzeniłem się dziś na rowerze z Marchwacza (wieś) do Opatówka (miasto), cztery kilometry i z powrotem też cztery. Byłem po zdjęcia pieczętujące dyplom, zamykające przestrzeń i po magazyn o grach, otwierający przestrzeń.

Myślę, że po patyku, to rower jest najważniejszym atrybutem chłopięcości. Rower to przedłużenie ciała, z którym czujesz synergię, a poprzez niego – wolność. Uciekasz od przestrzeni, w której oczekują od ciebie bycia poważnym, samodzielnym, cwaniackim, brutalnym i znoszącym pieniądze do przestrzeni, w której teraźniejszość jest Bogiem.

Ale ty to wszystko wiesz.

W stronę miasta miałem pod wiatr, a z powrotem z górki. Powolne zwiedzanie siłą własnych mięśni inne jest od zamknięcia w puszce z kierownicą i mechanicznymi końmi. Pełniejsze. Radośniejsze. Balansowanie ramionami na zakrętach, łydkami przy nierównościach to jest esencja.

W uszach szum, a w sercu rytm.

Wywiało mi paranoję na czas jazdy.
 
4

Gdybym mógł...
sam nie wiem, nie spodziewam się niczego.
Ranna rosa, burza po południu i dźwięk lokomotywy w wieczornym świetle.

Gdybym...chociaż trochę, proszę.
Lecz niestety, to się nie uda.
Ale grunt, że oddycham. I chodzę.
Mogę biegać i skakać.
Stworzyć sobie własną przygodę, chociaż wiem, że nie czai się za rogiem
w krzakach skrzyni ze skarbami nie ma.

Gdybym mógł...
sam nie wiem, spodziewałem się innego.
Szumu rąk, wielkiej piramidy z ciał i przyjaciela u mego boku.
 
Po wczorajszych 24. urodzinach wciąż odmawiam wyzbycia się chłopięctwa. Dokąd mnie to zaprowadzi? Obym tylko jak Paweł nie krzyczał w tunelu za cholernym Weiserem Dawidkiem w pustce po dzikiej mistyce. A oto dzisiejszy skarbek przy słuchaniu Bitaminy.

Bit-anima

Na hulajnodze przez ścieżkę rowerową, a obok mam las.
Nikt mi nie przeszkadza, jadę z moimi lękami, smutkami sam.
Rozpędzam się powoli, lecz odpuszczam, kiedy z górki mam.
Pozwalam nieść się pędowi, kiedy w plecy wieje wiatr.

W domu zostawiłem wszystkie paranoje, którymi nakarmił mnie świat.
Po prostu cieszę się chłopięctwem, choć w biografii więcej przypisanych lat.
Kiedy wrócę, znów usiądę, nabawię się ludzkich wad,
nic mi z tego, teraz jadę, słucham życia, krzyczę: chwilo trwaj.​
 
Top Bottom