Gra zapowiada się spoko, ale ja o czymś innym trochę: kiedy czytam, że Rowling nie posiada w połowie takiej wyobraźni, jak fan serii, to aż się muszę uśmiechnąć.
Trochę z niedowierzaniem, może też z jakąś ironią lekką.
Mówimy o autorce oryginału... to ona stworzyła to universum, to ona wymyśliła wszystkie jego elementy, splotła z istniejącymi i znanymi, to ona dała z głowy cały potencjał, zarysowując szczegóły... od fasolek wszystkich smaków po inferiusy, od 5 praw Gampa w elementarnej transmutacji po przepis na eliksir wielosokowy... i to dzięki jej wyobraźni pojawili się w ogóle jacyś fani.
Czy tylko ja widzę tu sprzeczność?
W powieściach zachwyca mnie przede wszystkim bogate tło (choć przy pierwszej i kilku kolejnych lekturach to fabuła była magnesem na równi). Galeria postaci, niekiedy ledwie wspomnianych na odwrocie karty z czekoladowych żab albo podczas galopu wzdłuż licznych obrazów w Hogwarcie czy w szpitalu św. Munga, oryginalne pomysły na czary czy eliksiry, i różne poboczne wątki, które wciąż czekają na rozwinięcie (jak wymyślono różdżki z rdzeniami, jak człowiek może mieć dziecko z olbrzymką - oj - co jeszcze się kryje w departamencie tajemnic).
Jeśli to nie jest ocean wyobraźni, to naprawdę nie wiem, co nim jest.
Można mniej cenić różne pomysły czy poglądy autorki, patrząc przez własny pryzmat, można oceniać warsztat literacki (chociaż tutaj akurat trzeba by jednak znać angielski jak native i jeszcze umieć fachowo porównać z innymi autorami), ale nie oddać sprawiedliwości akurat wyobraźni?
No nie. Nie zgadzam się zupełnie...