Karczma "Nowy Narakort" czynne od 6 do 22 [zamknięte na czas remontu]

+
Status
Not open for further replies.
Neostrada to już nie istnieje, ale nie mam żadnych problemów z powodu burz. A szkoda, bo gdyby walnęło w słupa, to miałbym lepszy internet. :p
 
 
Wstałem dziś wyspany i wypoczęty, w pozytywnym nastroju i ogólnej miłości do świata jako takiego. Pogwizdując pod nosem, przyrządziłem sobie śniadanie, zaparzyłem herbatę i, pełen irracjonalnej radości, otworzyłem okno i zawołałem "Dzień dobry wszystkim!"
- Dzień dobry! - zaćwierkały ptaszki.
- Dzień dobry! - zaszczekał piesek.
- ZAMKNIJ K%$^A MORDĘ! - zawołał dresiarz.
 
Wstałem dziś wyspany i wypoczęty, w pozytywnym nastroju i ogólnej miłości do świata jako takiego. Pogwizdując pod nosem, przyrządziłem sobie śniadanie, zaparzyłem herbatę i, pełen irracjonalnej radości, otworzyłem okno i zawołałem "Dzień dobry wszystkim!"
- Dzień dobry! - zaćwierkały ptaszki.
- Dzień dobry! - zaszczekał piesek.
- ZAMKNIJ K%$^A MORDĘ! - zawołał dresiarz.
 
Ale się dałem strollować REDom :eek: Od paru dni strona jest offline, a że na forum zawsze wchodzę przez stronę to jakoś nie zauważyłem, że ono działa. Przez dwa dni nie zaglądałem, a interesujące mnie tematy powiększyły się o kilka-kilkanaście stron :p
 
Wracam z parady z okazji Święta Wojska Polskiego. Było fajnie ale niestety dość tłoczno i znalezienie dobrego miejsca na niemal godzinę przed rozpoczęciem było niemal niemożliwe (jeszcze to blokowanie mniejszych uliczek w okolicach Belwederu).
Mam jednak kilka zdjęć.


^^ Agrykola, tuż po zakończeniu pokazu - chyba główne przejście do stacjonarnego wystawienia sprzętu od Placu Na Rozdrożu.





^^Aleje Ujazdowskie na wysokości Kancelarii Premiera.





^^Stacjonarna wystawa sprzętu.
 
Się muszę wyżalić, uwaga xD

...a wnet nagle tymczasem w moim rodzinnym mieście ruszyła kolejna odsłona festiwalu dla kochających słońce, miękkie rytmy oraz, ekhm, trawę, czyli ORF. Reggae znaczy.
Nie odebrałam podarowanej wejściówki w środę, bo po co, byłam W Innym Mieście do dziś, bo przecież lubiany przeze mnie (pomimo bycia w samym środku głównego nurtu, mainstream znaczy, a fe) Bednarek miał grać dopiero w sobotę (grał wczoraj), dzisiaj leje, kasy zamknięte i nie wiem, gdzie leźć po swoją opaskę, w związku z czym ogólnie mam zwarzony humor, no trudno. Jutro się pobujam ;)
Ale ja nie o tym.
Dotychczas mi nie przeszkadzało pewne zjawisko, ale w ramach skumulowania przeciwności losu zaczęło trochę uwierać: że oto reggae nagle jest popularne, nagle wszyscy wokół stali się fanami, hohoho, przyjadę ze znajomymi z Wawy na Mazury, pomaluję sobie paznokcie na trzy kolory, założe stylową chustę i jesteśmy wszyscy rasta jak nic. I focia na fejsia z wujem, kuzynką oraz bliżej mi nieznanym Jamajczykiem z zespołu, którego nie znam, ale łoho, regestajl. Na pokaz.
Nie mam pojęcia, czemu mnie to raptem zirytowało, w końcu reggae ma się w sobie i nieważne, co inni, ważne, co ja.
A jednak jakoś tak razi, że z jednej strony prawdziwi fani, dredy do kolan, zero kasy w kieszeni, a na twarzy uśmiech i pełen luz, i peacelove, a z drugiej ekipa wymuskanych "miastowych", którzy chcą się pokazać (lanslans), bo nagle o orf głośno w telewizorze, znaczy opyla się wydać te 150 zeta na karnet, poszpanować bransoletką, wypić piwko wegańskie i udawać, że się jest w temacie.

Chyba gdzieś w tym deszczu zgubiłam dystans i mam teraz ochotę napisać do kuzyna, co się na twarzoksiążce "chwali" selfie z pacyfką w tle i z inną daleką kuzynką (fanką dyskotek oraz Coelho), żeby sobie darował, bo nigdy nie będzie "w", tylko zawsze "poza", ile by nie wydał na bilet wstępu.
Zła undomiel, niedobra.
U innych gani taką postawę, a sama zaczyna ;/

Ale to takie... Takie niesprawiedliwe jakoś.
Czy ktoś rozumie, o co mi chodzi? ;P
 
Ale to takie... Takie niesprawiedliwe jakoś.
Czy ktoś rozumie, o co mi chodzi? ;P

Ja trochę rozumiem. Tylko że na innym przykładzie. Woodstocku mianowicie.
Od jakiegoś czasu jest tam pełno ludzi, którzy jeżdżą dla lansu. Po woodstokowiczach widać kto tam jest dla zabawy, a kto dla zrobienia sobie zdjęcia na tle sceny.
Takich ludzi łatwo zauważyć. Rureczki, vansy, full mejkap u dziewczyn, zawsze mają przy sobie 'eko' torby.
Jakie było moje zdziwienie jak w zeszłym roku spotkałam tam przypadkiem mojego kuzyna (kilkaset tysięcy ludzi, a ja go i tak wyłapałam, ale łatewer). On to raczej z tych 'umcy-umcy-techno-techno-włoski-na-żel' (nie mam nic do takich ludzi, nic z tych rzeczy) i o tzw. brudasach (czyt. fanów rocka/metalu) ma nie najlepsze zdanie. Zapytałam się go, co on tam w ogóle robi, a on na to, że przyjechał bo wszyscy teraz jeżdżą. Takich ludzi jest mnóstwo. No dobra, ja też nie zawsze trafię na koncert (z różnych względów, niekoniecznie warto tu o nich wspominać :p), ale cholera chociaż ogarniam co mi tam brzdąka.
 
To są bardzo smutni ludzie, którzy nie mają własnego "ja". Jeżdżą tacy i próbują się wcisnąć w subkultury kupując masę rzeczy z nią zwiazanych choć mentalnie tam nie pasują. To są ludzie dla których najważniejsze jest to ile lajków dostaną pod swoim postem na Facebook'u.
 
Czy ktoś rozumie, o co mi chodzi? ;P
Jasne. Ja, na ten przykład, jako wielki miłośnik RPG, uważam większość dzisiejszej publiczności tego gatunku za majestatycznych kmiotów i epickich plebejuszy. Zagrał jeden chłop z drugim w Dragon Age’a albo Obliviona i śmie się wymądrzać. Dziadostwo cholerne!

A z tym pozowaniem na rasta to nie jest jakieś nowe zjawisko – obserwuje to od dobrych 5, a nawet więcej lat.
 
Last edited:
Status
Not open for further replies.
Top Bottom