Muszą wam opowiedzieć pewną historię z życia wziętą. Otóż każdy wie, że do testowania wszelakiego sprzętu, w szczególności ich wytrzymałości, powinno się zatrudniać dzieci. W szczególności te najmłodsze
Tydzień temu, mimo tego, że wcale nie potrzebowałem testera, to mój ukochany synek stwierdził, że jest na odwrót. I tak właśnie pewnego pochmurnego dnia, w którym mogłem się chwilę pocieszyć wolnym czasem przed komputerem moja najsłodsza pociecha, która z raczkowaniem radzi sobie już całkiem nieźle, postanowiła zobaczyć co tam u taty słychać. Wszystko super, fajnie, po chwili zaczął zwiedzać pokój i zatrzymał się na obudowie od komputera. Nie wiem co zrobił, ani tym bardziej jak to zrobił, ale kliknięciem przycisku na obudowie wywalił mi system. Nowiusieńki Windows10 po restarcie nie potrafił się poprawnie zalogować i zatrzymywał się na etapie wczytywania systemu. Jakiś błąd, zepsuty plik systemowy(?) i niebieski ekran z kółkiem doczytywania. Poczułem się jakby wróciły stare czasy i tylko na tle monitora brakowało znamiennego napisu "syntax error" xD
Co ciekawe wszelakie próby naprawcze nie działały. Nie szło naprawić windowsa w żaden sposób, bez utraty danych. W grę wchodziła tylko ponowna instalacja systemu. Na szczęście jakoś udało mi się wejść w system awaryjny i uratować fotki i sejwy do Wiedźmina
Co ciekawe, nawet w systemie awaryjnym miałem problemy z cd, czy usb, ale jakoś w końcu poszło z pendrive'm. Do tego co chwilę pokazujący się błąd, po którym wszystko na pulpicie się strasznie wolno odświeżało.
View attachment 35420
Rewelacja
Podejrzewam, że w momencie przeprowadzenia "crash testu" przez moją pociechę najsłodszą mogła się instalować jakaś ważna aktualizacja. To nagle przerwanie jej spowodowało wywalenie się systemu. Jednak co naprawdę miało miejsce, to pewnie tego się nigdy nie dowiem.