Gadanie o tym, że psioczą na to głównie ci co mają już pełną kolekcję i to jest głównym czynnikiem ich niechęci do wszechobecnych neutrali w taliach to lekkie przegięcie zahaczające o bzdurę. Z resztą każdy prawo wyrażać swoja opinię, mógłbyś to uszanować, zamiast posługiwać się zwrotami nacechowanymi negatywnie i stawiających w złym świetle "narzekaczy z bety" bo tak, panie cyniczny uśmieszek na końcu posta
Takie same narzekania były już wcześniej, chociażby gdy złote pogody były must have w każdej talii (dla niewtajemniczonych, gdy były jeszcze 3 rzędy dwie złote pogody biły po najsilniejszej lub najsłabszej karcie w każdym z nich o 3, więc bez kontry w przeciągu jedynie 3 tur generowały 27 punktów. A co dopiero w dłuższą rundę) lub gdy renew mogło wskrzeszać goldy przeciwnika jak i posiadacza przez co również stało się must have w każdej talii. Za każdym razem, tak jak i teraz były to słuszne narzekania.
Narzekania nie są też "ostatnio", ja przykładowo narzekałem na to od dawna i nie byłem w tym sam
.
I zastanówmy się, jak to świadczy o grze i balansie w niej? Niezbyt pozytywnie, to z pewnością, skoro możemy być na 99% pewni, że każdy przeciwnik będzie grał wiedźminów lub jednorożca z chironexem tudzież oba te zestawy na raz. Wygląda na to, że frakcje i karty w nich są mocno wybrakowane, skoro same nie są w stanie zapewnić tego, co dają neutrale. Co z tożsamością frakcji w takim razie? Czy nadal możemy mówić o czymś takim skoro każda "metowa" talia to wiedźmini, pakiet kuców plus jakieś dodatki? To jeszcze nic złego, gdy jakaś neutralna karta jest powszechnie używana bo jest dobra (dawne posiłki, które pokazywały 2 brązy w talii i zagrywały jednego, przykładowo), ale w tym przypadku nie są one pasującym dodatkiem do talii, czymś co pomaga uzupełnić jakieś minimalne braki lub wpasowuje się w daną strategię, a przeważnie główną siłą i prawdziwym sercem talii, takim solidnym must have, bez którego nie warto grać. Jeśli w grze występuje taka sytuacja, to jednak coś jest nie tak, bo wygląda na to, że karty frakcyjne są słabe/źle zaprojektowane, skoro w tak dużym procencie nie są warte grania ponad neutrale.
Oczywiście cała ta sytuacja wynika z "dobrych" i "przemyślanych" decyzji redów. Obecność wiedźminów wynika z ich zdolności do skracania talii (plus jednorazowe zagranie za 9 to całkiem solidne tempo), bo redzi postanowili wywalić większość tutorów na zbity pysk, chociaż konsystencja talii nie była nigdy problemem.
Chironex i Jednorożec obnażają natomiast nieco niedopracowane wykonanie systemu prowizji, gdzie karta wchodzi generalnie za n-1, gdzie n to jej prowizja, więc w najgorszym wypadku te karty wejdą ci za tyle, za ile wejść powinny, a w najlepszym za znacznie więcej.
To, że nowi gracze mogą budować wokół tego szybko wszystkie frakcje to też nie do końca trafiony argument, gwint jest chyba najbardziej f2p karcianką na rynku, bardzo, bardzo łatwo jest zdobywać tu nowe karty, a na samym starcie swojej przygody nowicjusze raczej nie potrzebują top tier meta decku, bo nie trafiają na samych prosów. No i nie wiem, może trochę różnorodności w grze karcianej? Nie mówię o narzekaniach ludzi "ciągle grane są te same talie", ale o tym, że to już nie są ciągle te same talie, a te same karty w każdej talii, które stanowią ich główną siłę.
A królowa pająków zwyczajnie w świecie ssie. Nie ssie w tym 1 przypadku na 100, gdy dobierzesz odpowiednie karty, by nie ssała, ale i tak nie jest wtedy dominująco silna.