Listopadowe powietrze na policzkach

+
Listopadowe powietrze na policzkach

Dawno, dawno temu (bodaj na wiosnę 2012) zebrałem tu sporo pochwał za swoją "twórczość", z którą możecie zapoznać się klikając na linki w mojej sygnaturze. Pomyślałem, że skoro jakiś czas temu zacząłem pisać coś nowego (niezwiązanego ze światem Wiedźmina - nie mam na to "zajawki", a gdy próbuję pisać na siłę wychodzą mi straszne gnioty, które nie nadają się do publikacji) to może wkleję, bo jeśli komuś się spodoba, to będę mieć bodziec, żeby kontynuować temat i pisać więcej :)/>/> Także zapraszam do lektury:


Życie pisze scenariusze, a głowa pełna emocji monologi, których nigdy nie będzie nam dane wykrzyczeć w twarz prowodyrowi naszej frustracji w ten sam sposób, jaki sobie wyobraziliśmy – a w większości przypadków w ogóle nie będzie miało to miejsca. Słodkie ukojenie, które pragnęliśmy odnaleźć w mocno podniesionym tonie i ciężkich słowach, zostanie zastąpione przez bierność. Po prostu pogodzimy się z tym, że coś
 
Mogę zostać twoim bodźcem bo lubię czytać to co tu wrzucasz. Podoba i się ten tekst, nawet bardzo :)
 
Lusterko mieszkał od urodzenia we wsi Ruszkowice, miejscowości położonej na przestrzeni lat w różnych województwach - kieleckim, radomskim, dziś dumnie w stołecznym. Nikt, włącznie z nim, nie pamięta już dlaczego nadano mu taki pseudonim, gdyż łatka "Lusterka" została mu przyklejona bardzo wcześnie. Jedna z hipotez głosi, że mając lat cztery podczas rodzinnego grilla przyczepił sobie lusterko kieszonkowe do buta i podglądał to, co ciotki mają pod spódnicami. Według drugiej, mniej ordynaryjnej, po prostu przy każdej nadażającej się okazji lubił się przeglądać. Poza tym, że w wieku sześciu lat przestał bawić się zabawkami, Lusterko nie był dziwnym dzieckiem. Miał szczęście chodzić do szkoły podstawowej w czasach, gdy ośmioletnie dzieci wysyłało się w drogę do niej same - w cieplejsze dni na rowerach, w zimniejsze szczelnie opatulone przydużą kurtką i kolorowym szalikiem. W tych odległych czasach początków dwudziestego pierwszego wieku dzieci na przerwach kopały piłkę na asfaltowym boisku lub tłukły się za szkołą w imię swojego ulubionego piłkarza, którego plakaty, a dokładniej taśma za pomocą której były przyczepiane do ściany nad łóżkiem, były przyczyną fatalnego stanu wizualnego tychże ścian, które po notorycznym odrywaniu tej taśmy kuły w oczy białymi plamami, świadczącymi o poprzednim kolorze pokoju. Lusterko też (z różnym skutkiem) brał udział w tych bójkach i naturalnie te plakaty wieszał, odrywając je ze wstrętem, gdy jeden z piłkarzy haniebnie zmienił klub. Mimo wszystko szkoły nie lubił, bo choć zbierał dobre oceny i spotykał tam wszystkich swoich kolegów, części kadry nauczycielskiej szczerze nienawidził. Swoją nauczycielkę od polskiego, a zarazem wychowawczynię, uważał za zboczoną czarownicę, której teksty o rodzinach, w których jedna z córek jest zakonnicą, a jej siotra i matka puszczają się na prawo i lewo, świadczą o głębokim upośledzeniu. Podobne zdanie miał o wuefiście, który według niego faworyzował innych uczniów. Choć w tych beztroskich czasach dni szkolne różniły się od weekendów i wakacji tylko proporcją szkoła/boisko, ukończenie szkoły podstawowej było dla niego jednym z najszczęśliwszych dni jego życia.
 
Top Bottom