Dobieranie 3 kart na rundę przede wszystkim ogranicza RNG mechaniki grania - która powoduje że nie przegrywamy bo mamy pecha tylko bo przeciwnik był lepszy. RNG na kartach mi nie przeszkadza bo jak komuś nie pasuje np. NG to może zmienić frakcję - mechaniki gry już nie zmieni. W popularnym MTG mamy mechanizm doboru karty co turę i możliwość posiadania czterech kopii karty w talii - mimo, że talia liczy min. 60 kart to takie rozwiązanie jest czymś lepszym jesli chodzi o rachunek prawdopodobieństwa.
Myślę, że właśnie w takim myśleniu może leżeć pogrzebany przysłowiowy pies.
Ja nie mam problemów ze swoją talią grać zarówno krótkie jak i długie rundy, mogę się dostosować do przeciwnika. Więc albo ja jestem jakiś dziwny, albo trafiam na wyjątkowych przeciwników, albo moja talia jest jakaś "kosmiczna".
Pisałem już parę razy, że takie granie przeciwnika jak opisujesz (jak to nazywam "na leniwca") umiem odpowiednio wykorzystać i go za to "pokarać". Jeśli ktoś myśli, że sobie "ot tak" zostanie z czterema kartami na drugą rundę to się może zdziwić. Przypomnę tylko screena, którego już raz dawałem:
Wyniki 12x 2:0, 7x 2:1 powinny chyba mówić same za siebie - jeśli ktoś myśli że usiądzie na laurach w drugiej rundzie grając ze mną to może sie nieźle zdziwić, bo lubię grać agresywnie ale i taktycznie. Wyniki 2:1 to też nie zawsze był mój dry pass w drugiej rundzie - czasem zdarzało się, że przegrywałem pierwszą a wygrywałem drugą i trzecią.
A to już zupełnie inny problem (i o rozwiązaniu jakie proponuje CDPR nie mam tak negatywnego zdania) więc prosiłbym o nie stawianie obok w jednym rzędzie "zmniejszonego doboru kart w zależności od tury" z "ograniczeniem co do ilości kart w ręku".