Marvel Cinematic Universe

+

Marvel Cinematic Universe

  • Team Captain America

    Votes: 17 32.7%
  • Team Iron Man

    Votes: 31 59.6%
  • Team Darryl

    Votes: 4 7.7%

  • Total voters
    52
Marvel Cinematic Universe

Gwiezdne Wojny oraz DC Extended Universe mają swoje tematy więc pomyślałem że i o Marvelu nie zaszkodzi. Szczególnie, że właśnie mija dziesięć lat od startu uniwersum, a na ekrany kin wchodzi pierwsza część wielkiego finału tj. Wojna bez granic.



Jak oceniacie ten wielki projekt? Jaki był początek waszej przygody z uniwersum? Których bohaterów lubicie najbardziej, a których najmniej? Jakie macie przemyślenia po Wojnie bez granic? Jak widzicie przyszłość franczyzy? Kogo chcielibyście zobaczyć w przyszłości? Ten temat jest dla was, zapraszam do dyskusji :)

PS. Ponieważ najnowszy film dopiero otwiera podwoje, starajcie się nie spoilerować.
 
Ja zacznę, ja, bo jestem świeżo po seansie!
Spoilery ujmę w spoilery, bez obaw - ale to trzeba omówić i ze mnie się wylewa :D

Zacznę od tego, że universum znam z komiksów bardzo słabo, preferowałam Batmana aniżeli Spidermana, ale zasadniczo komiksy były fajoskie same w sobie, taka Ameryka oglądana okiem kogoś, kto miał kredki Bambino i to były szczyty koloru domowej produkcji. Zawsze jednak lubiłam oglądać filmy i wraz z ekspansją kin leciałam na cokolwiek bądź, co nie wyglądało jak kino moralnego niepokoju. Poleciałam więc na Iron Mana i wymiękłam z zachwytu. Pasowało mi tam wszystko, od fabuły przez postacie po efekty. Taki prawdziwy burger wołowy w bufecie mojego życia - a odkryłam, że burgery to jest to.
Nie pominęłam więc niemal żadnego filmu z cyklu, bo sama zajawka z marvelowym kalejdoskopem komiksowych postaci wywoływała dreszczyk. I nadal wywołuje ;p Chociaż nie, przepraszam, drugiego Thora obejrzałam dopiero na DVD, jakoś mi chyba umknął w kinie.

Wypowiadałam się już na forum kilka razy, dlaczego jestę fanką, to nie bardzo chcę się powtarzać. Uczciwie jednak stwierdzę, że są w tej kolekcji filmy lepsze i gorsze; są filmy, które zapowiadały się świetnie, a pasują mi średnio (Ant Man) - ale też odwrotnie, zapowiedzi mi nie robiły, a film wzbudził ekstatyczny zachwyt (Dr Strange). Nie jestem chyba bezkrytycznym fanem, jeśli ma to w tej chwili dla Was jakiekolwiek znaczenie, bo w sumie nie wiem, czy ma dla mnie. Marvel rządzi! (I Brooklyn, i Queens)

Najnowsza odsłona (po pierwszym seansie) wydaje mi się nierówna. Miejscami historia się ciągnęła np.
wstawka o Visionie i Witch w Irlandii czy gdzie to tam, jakoś nie leży mi ten akurat wątek love story.
Wyłapałam też swoiste nielogiczności i nieścisłości
Jakim cudem herosi nie byli w stanie pokonywać przydupasów Thanosa w grupie, a Wdowa się rozprawiła z paniusią z rogami praktycznie w pojedynkę?
Albo
Jaki sens posiadać Kamień Czasu i nie wykorzystać myku z walki z Dormammu?

Pewnym rozczarowaniem było,
że niektórzy bohaterowie zostali niejako wciśnięci na siłę: Bucky, War Machine, Falcon dosłownie przelatywali w tle, a z kolei człowiek się zastanawia, gdzie jest Ant Man i Hawkeye, kiedy ludzkości grozi właśnie zagłada? Areszt domowy? SERIO?
Ale to już chyba przekleństwo przebogatej, przerośniętej obsady.

Thanos nie rozczarował. Znaczy może troszeczkę, ale nieźle go odbrązowili, dali ciekawą, jak na złola, motywację i tło. I ani przez moment nie wątpiłam, że jest naprawdę potężny, choć już nie ma 15m wzrostu i porusza się powoli i ociężale (zwodniczo!!!)

Co mnie jednak rozwaliło, przemieliło, zmiażdżyło i zraniło wręcz na wskroś, to - chyba oczywiste dla każdego, kto już widział
no kurde, kurde, DLACZEGO aż tylu zmiotło i w ogóle kogo?! Większość nowych postaci, które się dopiero rozwijały, postaci z mega potencjałem, postaci ukochanych!!! Wiecie, których!
Dlatego z niecierpliwością czekam na ciąg dalszy, bo to jest niemożliwe, żeby się potwierdziło!

Z dedykacją dla Tych, Którzy Widzieli: jakie są Wasze teorie na temat zaproponowanego kierunku akcji? Ja mam dwie:

1. Kamień Czasu będzie miał tu dużo do powiedzenia. Sądzę, że Strange to przewidział, bo powiedział wyraźnie, że nie było innego wyjścia w tym starciu. Starciu, nie całej wojnie! Obstawiam, że albo Thanos pożałuje tego, co zrobił i to w którymś momencie odkręci, może nie do końca świadomie/z własnej woli, albo zrobi to ktoś inny, kto przechwyci rękawice w grand finale.
2. Zniknięte postacie nie zginęły, tylko przeszły w inny wymiar - coś jak Red Skull - i tam z czyimś wsparciem (Cpt. Marvel? Srebrny Surfer perhaps?) zorganizują się do powrotu i Ostatecznej Walki Ostatecznej

Także czekam z niecierpliwością, a tu daję mocne 7/10 (po drugim seansie pewnie dam więcej)

Ed. ZAPOMNIAŁAM. No jak mogłam! Genialne interakcje między postaciami, niektóre wymiany spadały mnie z krzesła - humor rozwala niezmiennie tak samo :D
Z ulubionych:
Zachwyt Draxa nad Thorem i niewidzialny Drax, Starlord w szponach demona zazdrości, wszystkie teksty Thora super, konfrontacja Starlorda z Ironmanem, uszczypliwie seksowny Strange, Spiderman-znawca popkultury (Obcy 2 :D). Jedyny minus dla Bannera, to było męczące i na siłę fabularnie...
 
Last edited:
Mnie cały czas odrobinę irytuje rozszczepienie MCU i uniwesum mutantów. A jak to jest z serialowymi Defenders i Punisherem? Chyba są częścią MCU, tak?

Do tego jest jeszcze serialowy Legion (genialny) - to jest chyba całkiem odrębne uniwersum?

Z drugiej strony Deadpool i The New Mutants zapowiadają się na filmy bardziej dla dorosłych, ten drugi być może z elementami horroru. Gdyby były częścia MCU, to pewnie by sobie na to nie pozwolono.

Bardzo bym chciał zobaczyć porządny film o X-Men, taki na poziomie dwóch pierwszych Singera...
 
Moja sympatia do bohaterów Marvela zaczęła się dzięki serialom animowanym z lat '90 emitowanym w naszej telewizji. X-Men, Spider-man, F4, Silver Surfer, Incredible Hulk i Iron Man - oglądałem namiętnie non stop, każdy odcinek po kilka razy choć najbardziej do gustu przypadły mi dwa pierwsze. Podobały mi się w nich gościnne występy pokroju Blade'a, Daredevila, Czarnej Pantery czy Ghost Ridera. A potem Singer i Raimi zrobili z tego filmy aktorskie i wsiąkłem na dobre. Komiksów czytałem mało bo nie miałem kasy, dopiero w ostatnich latach zacząłem sięgać po jakieś bieżące rzeczy, ale jednak trykociarze przemawiają do mnie najbardziej w postaci filmów.

Przygodę z MCU zacząłem od Iron Mana obejrzanego w kinie, ale mimo iż mi się podobał to nie traktowałem tego jako czegoś więcej. Były to dziwne czasy wysypu średnich / syfnych filmów superbohaterskich pokroju Daredevila, F4, Ghost Ridera czy Hulka od Anga Lee. Kolejnych filmów MCU już nie widziałem w kinie i mówiąc szczerze niezbyt mi się podobały. Do teraz Incredible Hulka i Iron Mana 2 uważam za jedne ze słabszych. Przełomem oczywiście było Avengers, ale też mnie jakoś ominęła wizyta w kinie i nadrabiałem dopiero później. Niestety kolejne dwa filmy czyli Iron Man 3 oraz Mroczny Świat znowu były słabiutkie i jakoś to przycichło. Później jednak wydarzył się Zimowy Żołnierz i już nic nie było takie jak dawniej. Sprawili, że harcerzyk ubrany w amerykańską flagę stał się ciekawą postacią, a jego solowe przygody trafiły na moją prywatną listę ulubionych tytułów. Od Strażników Galaktyki chodzę do kina regularnie, zbieram też wszystkie filmy na BD.

Jeśli chodzi o filmy ulubione to będą to Strażnicy Galaktyki, Zimowy Żołnierz i Wojna Bohaterów. Zaraz za nimi znajdują się Iron Man, Avengers, Ant-Man, Homecoming i Ragnarok. Filmy, które nie przypadły mi do gustu to wspomniane już wcześniej Incredible Hulk, Iron Man 2, Mroczny Świat, a także Czas Ultrona. Pozostałe są ok, nie męczą, ale też nie zachwycają. Jedynym wyjątkiem jest kontynuacja Strażników Galaktyki. Z jednej strony jest to o wiele gorszy film niż pierwowzór, z drugiej jednak jest w nim tak wiele dobra dla fana tych postaci, że nie potrafię go przypisać ani do zachwytów ani do rozczarowań ani tym bardziej do 'tylko ok'. Z oceną Wojny bez granic wstrzymuję się póki co, teraz mogę jedynie napisać, że bardzo mi się podobała. Kolejne seanse to zweryfikują.

SPOILEROWE WRAŻENIA / TEORIE PONIŻEJ

Oglądałem masę materiałów, czytałem różne plotki, przecieki i dyskusje 'fachowców' więc z grubsza mogłem sobie ułożyć w głowie przebieg wydarzeń. Były jednak rzeczy dość zaskakujące. Pierwszą była śmierć Gamory z ręki Thanosa i cały emocjonalny wydźwięk tego wydarzenia. Drugim z kolei powrót Red Skulla. Liczyłem na to że nie zginął wtedy i jeszcze powróci,ale nie spodziewałem się że akurat tutaj.

Zakończenie jest świetne choć spodziewałem się że urwą na pstryknięciu palcami nie pokazując nic więcej. Jeśli natomiast brać pod uwagę że Thanos jest głównym bohaterem to w sumie może się wydawać jeszcze ciekawsze z powodu odwrócenia schematu. Główny bohater (Thanos) pokonał złoczyńców (Avengers) i osiągnął swój cel, wow. Efekt psują jednak zapowiedzi kolejnych filmów. Skoro wiemy, że pierwszym filmem po Avengers 4 będzie Spider-man to raczej jakoś go przywrócą, nie? Ciekaw też jestem gdzie się znajduje Carol Danvers i czemu jej do tej pory nie było skoro Fury mógł ją wezwać w każdej chwili.

Niezły trolling z Kapitanem i Iron Manem, bo wszyscy obstawiali, który z nich zginie, a tymczasem obaj byli wśród tej garstki, która przetrwała. Kolejny dobry trolling to Peter Dinklage, który zagrał chyba najwyższą postać w całym filmie.

Kwestia Clinta w areszcie domowym była ciosem w twarz*. Przed premierą reżyserzy mówili, że nie pokazują go w materiałach promocyjnych, bo jego wątek byłby spoilerem. Spodziewałem się więc nie wiadomo czego, a tutaj areszt domowy i w ogóle go w filmie nie ma. Dzięki za nic Russo.

*Swoją drogą, to jest siła Marvela. Mamy taką bzdurną postać jak Sokole Oko czyli zwykły typ z łukiem, a stworzyli go tak dobrze, że nie jest ludziom obojętny i wszyscy dopytują gdzie on jest i czemu go nie ma na zwiastunie. Jednocześnie w nowych filmach DC wszyscy mają gdzieś postacie takiego Formatu jak Batman czy Superman, bo zostały kompletnie spartaczone.

Odnośnie teorii jak to się dalej potoczy to albo będą podróże w czasie albo technologia Starka pokazana w Wojnie Bohaterów. Sugerują to zdjęcia z planu Avengers 4. Nadal jednak nie mam pomysłu jak dokładnie to rozwiążą.

---

Chodak;n10884941 said:
Mnie cały czas odrobinę irytuje rozszczepienie MCU i uniwesum mutantów.

Wiń Marvela za to że wyprzedawali prawa na prawo i lewo. Ale już niedługo, chyba :p

Chodak;n10884941 said:
A jak to jest z serialowymi Defenders i Punisherem? Chyba są częścią MCU, tak?

Oficjalnie tak, ale w praktyce nie. W najnowszych sezonach jest jeszcze mniej nawiązań, a już wcześniej było tego malutko. Podobnie jest w Agentach Tarczy. Filmy i tak mają seriale gdzieś i nigdy nic nie uwzględnią. To trochę tak jak ze Starą Republiką w Gwiezdnych Wojnach. Nikt nie powiedział wprost, że wyleciała z kanonu, bo ludzie by przestali grać w to MMO, ale w praktyce jest poza kanonem.

Chodak;n10884941 said:
Do tego jest jeszcze serialowy Legion (genialny) - to jest chyba całkiem odrębne uniwersum?

Seriale z mutantami (Legion, Gifted) nie łączą się z filmami ani nawet ze sobą nawzajem. Warto jednak wziąć pod uwagę, że Fox ma wylane na spójność kanonu także w filmach więc jak będą chcieli i mieli taką możliwość to wrzucą Patricka Stewarta do Legiona.

Chodak;n10884941 said:
Z drugiej strony Deadpool i The New Mutants zapowiadają się na filmy bardziej dla dorosłych, ten drugi być może z elementami horroru. Gdyby były częścia MCU, to pewnie by sobie na to nie pozwolono.

Nie będą. Deadpool drukuje pieniądze więc jeśli dwójka będzie takim hitem jak jedynka to na pewno go nie skasują, nie ugrzecznią ani nie zmienią aktora. Fajne są heheszki, że Disney to Myszka Miki, ale prawda jest taka że to bezduszna, chciwa korporacja, która ma pod sobą całą masę marek czy wytwórni (swojego czasu należała do nich firma produkująca wczesne firmy Tarantino). Jeśli coś przynosi zysk to się nie wtrącają. A czy jest szansa na wrzucenie Deadpoola do Avengers? Pewnie tak. Całą resztę mutantów zrecastują i zrobią od nowa. Pewnie stąd roczne opóźnienie Feniksa, pewnie dogrywają coś żeby domknąć wątki, bo ciągu dalszego nie będzie.
 
Last edited:
Moje początki z MCU nie są zbyt chwalebne, bo że coś takiego istnieje dowiedziałem się chwilę przed premierą Avengers, w 2011 roku. Kiedy oglądałem trailer tego filmu znałem tylko Iron Mana z jego pierwszego solowego filmu, oraz wiedziałem, że kiedyś gdzieś tam był jakiś film z Hulkiem. Dziwiłem się też, że w filmie nie ma Batmana, Supermana (tak, zabijcie mnie) czy Spider-Mana. Myślałem, że twórcy osobnych filmów dogadali się między sobą, by zrobić crossover. Dopiero wyczekując na premierę i zgłębiając nieco bardziej temat, między innymi nadrabiając zaległe filmy, dowiedziałem się o błędach w moim rozumowaniu oraz tego, że to jedno spójne uniwersum, a crossover był planowany od dawna. Ale i to nie ustrzegło mnie od błędów w postaci przeoczenia scen po napisach czy przypuszczenia, że w tym uniwersum zawiera się również The Amazing Spider-Man z Garfieldiem w roli Pajączka (to drugie przypisuję kaczce dziennikarskiej w którejś gazecie, gdzie pewien redaktor wspomniał coś o jego głębokim przekonaniu, że Sony zrobi ze Spider-Mana wspaniałego Avengera). Nawet kiedy już dowiedziałem się, że Parkera w uniwersum nie ma, wciąż miałem nadzieję, że Sony i Marvel dojdą do porozumienia, bo Spidey z TASMa przypadł mi do gustu, dodatkowo był to jedyny superbohater Marvela, z którym miałem do czynienia w przeszłości za sprawą komiksów wypożyczanych z biblioteki szkolnej w podstawówce, oraz oczywiście kreskówki, którą oglądałem wyrywkowo, a którą jakieś trzy lata temu nadrobiłem w końcu w całości i wciąż bardzo mi się podobała. Jak więc widać, przed Avengersami moja styczność z ich uniwersum była taka, że znałem i lubiłem Spider-Mana, wiedziałem, że jest ktoś taki jak Iron-Man i Hulk, a reszta... wielkie nic. Co więcej, jakoś nie czułem, by chodząca amerykańska flaga, nordycki bóg i dwoje kompletnych dla mnie no-name'ów mogło mnie w jakikolwiek sposób zainteresować, ale za namową kolegi zacząłem nadrabiać filmy z ich udziałem. Co dziwne, spodobały mi się. Iron Man rozwalił, Thor zaciekawił, Cap wzruszył, choć podobał mi się najmniej. Hulk... miażdżył (podobał mi się ten film i wciąż z tyłu głowy mam myśl, jak Norton rozwinąłby tę postać i jak wypadłby w scenach z Odbytem Diabła).

Uzbrojony w podstawową wiedzę obejrzałem Avengers, nie w kinie, lecz w zaciszu domowym już sporo po premierze. Byłem zachwycony. Takiej rozwałki na ekranie jeszcze nie widziałem. Takiego zderzenia charakterów różnych barwnych postaci nie doświadczyłem od czasów komiksu BvS czy animowanych Batmana i Spider-Mana. Świetne wprowadzenia postaci, dobra reaktywacja Hulka, długa bitwa pozwalająca się wykazać wszystkim bohaterom, dająca czas widzowi na wczuwkę w sytuację, niemal uczestniczyć w walce razem z herosami. Kapitalna muzyka, która przetrwa na pewno do 2019 roku (i która zaliczyła wspaniałe wejście w pewnej scenie Wojny Bez Granic, bajecznie wykorzystana, ciary na całym ciele). Przede wszystkim jednak skutecznie wykorzystane uniwersum budowane od czterech lat, wszystko się świetnie zazębiało i działało razem. Nie mogłem po tym przejść obojętnie obok kolejnym dzieł tego uniwersum, od czasu seansu Avengers nie przepuściłem żadnego filmu, na prawie każdym byłem w kinie(wyjątek: Ant-Man), na niektórych nawet kilka razy. Minęło kolejne 6 lat, a uniwersum wciąż ma się dobrze i działa równie sprawnie jak podczas pierwszej obrony Ziemi. Ba, może nawet lepiej.

Infinity War, czy jak to zwą w polskich kinach, Wojna bez Granic, to bez wątpienia wielkie wydarzenie, które było budowane przez 10 lat. Czy zdaje egzamin? Jak najbardziej. Czy jest spełnieniem moich oczekiwań? Nie, ale w pozytywnym tego słowa znaczeniu.

Oczekiwałem ogromnej bitwy w stylu pierwszych Avengers. Bitwy, która będzie miała swój spokojny początek, rozwinięcie i zakończenie z udziałem wszystkich bohaterów. Dostałem bitwę, gdzie siał się totalny rozpiernicz bez większego ładu i składu. Ale podobała mi się, bo uczestniczyły w niej postaci stawiające bardziej na walkę wręcz, strzelanie, siłę, niż jakiekolwiek planowanie. Ci drudzy zostali odesłani przez twórców na Titan by stawić czoła jeszcze gorszemu zagrożeniu. I tu mój pierwszy plus za odejście od moich wyobrażeń, nie spodziewałem się rozdzielenia sił naszych dzielnych obrońców. Świetnie było oglądać dwie zgoła inne walki jednocześnie. Świetnie było oglądać, jak Thanos spuszcza łomot wpierw pierwszej grupie, a potem drugiej. Pan Peter "Dumb-Lord" Quill zawiódł jednak po całości. To było głupie. To było bardzo bardzo głupie z jego strony, nie spodziewałem się po nim aż tak wielkiego braku odpowiedzialności i dla mnie to niewątpliwie rysa na diamencie, jakim jest ten film. Mając w pamięci to, jak sam był pewnego rodzaju mentorem dla Draxa w sprawach impulsywnego zachowania, tutaj zachował się jak dzieciak. Tak, wiem, śmierć ukochanej, ale do jasnej ciasnej, minuta i byłoby po wszystkim, mieli Thanosa w garści.
Wspomniana już scena z wykorzystaniem motywu muzycznego Avengers, kiedy wkracza Cap, Wdowa i Falcon, no kapitalna. I to nie 10 sekund, ale to trwa i trwa, na ekranie oglądamy coraz to lepsze akrobacje i współpracę naszych ex-Avengers, a w tle ta genialna muzyka wchodząca na coraz to wyższe tony, zwlekająca z wydaniem ostatniego akordu, bo i nikt z oglądających nie chce, by się kończyła. Czysty obłęd, jedna z najlepszych scen walki w MCU. Czemu jeden super-żołnierz i dwójka zwykłych ludzi pokonuje dwoje mocarnych przybyszów z kosmosu? Bo od kilku dobrych lat działają razem i współpracą są w stanie pokonać niemal każdego przeciwnika i to widać na ekranie. Dla samej tej sceny przejdę się drugi raz do kina, wciąż się nad tym rozpływam. Nad jakimś faciem ze skrzydłami, niedawno jeszcze nieznaną heroiną oraz chodzącą cnotą. Marvelu, rządzisz.

Co do teorii, oprócz tego, co już wyżej zostało napisane przez przedmówców, przypuszczam, że istnieje możliwość, iż ogłoszone już filmy ze Spider-Manem i Strażnikami Galaktyki to będą prequele Wojny bez Granic. Mamy 4 lata pomiędzy SG vol. 2 a Infinity War, a na końcu Homecoming Peter wraca do szkoły i bycia Pajączkiem z sąsiedztwa, czego nie mieliśmy okazji zobaczyć. Oznaczałoby to, że śmierć tych bohaterów w Wojnie bez Granic mogłaby być permanentna. I jasny gwint, jakie to byłoby mocne i odważne ze strony Marvela. Scena śmierci Petera to było mistrzostwo świata, Rocket stracił całą rodzinę, Wakanda króla, Steve przyjaciół. Mało realne, ale nie niemożliwe.

#teamThanos
Świetnie wykreowana postać. Patrząc z jego punktu widzenia, prastarej istoty widzącej perspektywę dużo szerszą niż znani nam ziemscy herosi, co więcej, jego długowieczność pozwala mu dostrzec pozytywne następstwa jego działań, robi wszystko do konieczne by wszechświat uratować, a nie zniszczyć. Żadna istota, może poza Thorem (ale jest on zdecydowanie zbyt młody), nie może zrozumieć tego, co on widział, przeżył, przemyślał. Jedyna sprawa, dotychczas każde jego "wyzwolenie", "ratunek", nadzorował osobiście. Wyrywał ludzi z domów, dzielił i eksterminował połowę. W przypadku użycia kamieni wprowadza chaos i zniszczenie przez to, że ludzie giną w trakcie wykonywania codziennych czynności. Fajnie widać to w scenie po napisach, gdzie ktoś znika prowadząc samochód, ale równie dobrze może zniknąć ktoś opiekujący się niezwykle ważną instalacją elektryczną, wojskową bazą mogącą przesądzić o losach świata itp. itd.. W tym "nadzieja", że Thanos może dostrzec błąd w swoich działaniach i starać się to naprawić. Czego twórcom nie wybaczę w kwestii fioletowego tytana, to jego wygląd. CGI raziło mnie momentami, najbardziej mimika, szkoda też, że odeszli od jego designu ze Strażników Galaktyki oraz Czasu Ultrona, gdzie jego oczy świecił na niebiesko. Moim zdaniem wyglądało to dużo ciekawiej i w żadnym przypadku nie przeszkadzałoby mi w odbiorze jego postaci jako bardziej ludzkiego villaina, wręcz przeciwnie, mogłoby dać fajny kontrast.
Czego jeszcze nie lubię w Thanosie? Nicpoń jeden zabił mi Lokiego :(

Na pewno pójdę jeszcze raz do kina, pewnie wyniosę więcej z drugiego seansu :) Na razie 9/10, jest epicko tak jak miało być, oraz tak ciekawie, jak nie przypuszczałem, że być może.
 
Zamelduję tylko, że jestem po drugim seansie Wojny (3D - moim zdaniem niespecjalnie warto, film sam w sobie wgniata w fotel i trzeci wymiar niewiele wnosi wizualnie, nawet w walkach).
Podnoszę na 8/10 i tylko dlatego zaledwie 8, że mi się nie podobają niektóre fabularne poczynania twórców, sorry.

Cofam zarzut o dłużyznach, film ma dobre tempo; tym razem miałam wrażenie, że za szybko się skończył :D

Jestem na etapie wyłapywania smaczków z tła...
Mina największego we wszechświecie karła, kiedy Thor wygłasza uwagę o śmierci, a karzeł, niejako mimo woli, odpowiada z podobną głębią i przez ułamek sekundy ma taką minę "że co ja właśnie powiedziałem?" Cudne.
Jeszcze bardziej pochwalę warstwę dialogową teraz, najwięcej wnoszą, oczywiście, Strażnicy i IronMan, ale przyznam, że już od Ragnaroku Thor wyrósł na mistrza ciętej riposty i jest moim absolutnym faworytem w ekipie.

A z cyklu: o Marvelu uwagi ogólne - przeglądając kanały w tv w czasie dowolnego weekendu niezmiernie trudno jest nie natrafić na któryś z tytułów MCU. Wczoraj leciał IronMan, dziś - IM2, jutro maraton Kapitana, i tak co tydzień.
To się ogląda, a kiedy puszczają tak często, to się jeszcze bardziej ogląda. Marvel zrobił perpetuum mobile xD

Dodam jeszcze, że kocham wielkanocne jaja ze Stanem Lee. Skubaniutki robi klimat, kiedy się wie, że on to on. Dlatego w sumie sądzę, że w końcu dojdzie do spotkania Avengersów etc z X-Menami, bo spaja te filmy swoim pojawianiem się. I może spełni się marzenie Jackmana, żeby Rosomak stanął u boku Mścicieli.

A, no i ważne: oba seanse IW były z dubbingiem. Proszę nie krzyczeć, to nie jest herezja. W oryginale też obejrzę, tu trochę nie miałam wyboru - i w przypadku kinowej premiery każdego tytułu tak to zwykle oglądam; zmierzam po prostu do tego, że polski przekład zawsze staje na wysokości zadania, a niekiedy bywa miejscami lepszy od oryginału, serio.
Nie wiem, jak to wypada po angielsku, ale po polsku pięknie:
Naprzód, mój świstaku!
Ja jestem Groot - Ja jestem Steve Rogers
Facio? Ty jesteś facio, a to jest mężczyzna, pół-gladiator, pół-anioł.
Powodzenia, matoły.
Dziecinko *łapie za serce*
Kiedy mówiłeś, że chcesz otworzyć Wakandę na świat, myślałam: olimpiada, latte na sojowym...
Gdzie jest Gamorra? - Ja to przebiję: kim jest Gamorra? - Ja to bardziej przebiję: dlaczego Gamorra?
Kroimy biednych, dajemy bogatym!
I tak dalej, i tak dalej xD
 
undomiel9;n10890271 said:
Nie wiem, jak to wypada po angielsku, ale po polsku pięknie:

Meh, po angielsku leprze. A poważnie mówiąc, nic te dialogi nie tracą po angielsku :) Polskie napisy też dawały radę. Nasz rodzimy dubbing jest ogólnie ok, podobno jeden z lepszych na świecie, ale moje uszy go nie trawią w filmach aktorskich. No i niestety bywają sytuacje, że jedną postać gra głosem kilka osób w różnych filmach.

Co do tempa filmu, przeleciał mi jak błyskawica. Kiedy się skończył to myślałem, że trwał godzinę, może półtorej :p
 

Yngh

Forum veteran
Wczoraj byłem w kinie na Infinity War i z perspektywy niezbyt wielkiego fana, który po raz pierwszy był w kinie na jakimkolwiek filmie "Avengersowym", muszę przyznać, że zakończenie mnie zaskoczyło :). Co prawda jest oczywistą oczywistością, że nie będzie miało permanentnego charakteru (przy takiej kurze znoszącej złote jaja jak filmy Marvela rządzi król $), ale to było naprawdę fajne odejście od schematu z poprzednich części.

Wielki plus za antagonistę. Kreacja Thanosa jest świetna i naprawdę czuć jego potęgę. Loki i Ultron byli ok, ale widać, że w tym przypadku mamy do czynienia z zupełnie inną ligą. Jeżeli chodziło o wywołanie takiego efektu, to się udało.

Film zawiera całkiem sporo efektownych scen, ale zdecydowanie na pierwszym miejscu stawiam scenę z Thorem...
... czyli jego wejście na pole bitwy z nową bronią ;). Scena spokojnie może nosić nazwę "Powrót Thora" :D. Co najmniej z pół sali zrobiło wielkie "woaah". Swoją drogą, o ile zawsze jest pewien problem z ustaleniem rankingu najsilniejszych postaci, to Infinity War wyraźnie sugeruje, że Thor po swoim Powrocie jest obecnie najpotężniejszym z ekipy "tych dobrych". W zasadzie to jedyna postać, której w nowej odsłonie Thanos nie spuścił manta.
 
PATROL, ciekawa teoria odnośnie czasu akcji kolejnych zapowiedzianych filmów. Dzięki temu można by utrzymać status quo z końca Wojny bez granic i potem ruszyć z tym dalej. Gdyby poszli w tym kierunku to pokazaliby że mają odpowiednio duże i wystarczająco owłosione cojones. Nie spodziewałbym się jednak niestety i raczej będą to odkręcać. Pewnie nie wszystko się uda i świat po Avengers 4 będzie trochę inny, ale raczej na pewno nie zostawią tego tak jak na końcu Wojny bez granic.

undomiel9;n10890271 said:
Dlatego w sumie sądzę, że w końcu dojdzie do spotkania Avengersów etc z X-Menami, bo spaja te filmy swoim pojawianiem się.

Za jakieś 2-3 lata pewnie tak, ale na pewno będzie to nowe podejście z nowymi aktorami. Teraz wszyscy płaczą, bo nie wyobrażają sobie innych aktorów w tych rolach, ale tak samo było ze Spider-manem, który na przestrzeni 14 lat miał trzy rebooty. Najpierw ludzie płakali za Maguirem, potem za Garfieldem, a teraz nikt już o nich nie pamięta, bo Holland zaskoczył. Łączenie świata mutantów wykreowanego przez Singera z tym co Marvel tworzy od 10 lata nie miałoby sensu, zbyt globalne wydarzenia rozgrywały się w jednej i drugiej serii żeby to skleić. Jasne, zawsze jest opcja multiwersum i postacie z różnych światów będą sobie przeskakiwać, ale moim zdaniem nie miałoby to sensu. Lepiej po prostu zacząć od nowa. Może kiedyś za 20 lat dałoby się zrobić jakiś ultra crossover ze wszystkimi bohaterami z wszystkich filmów i mielibyśmy na czas eventu trzech Kapitanów, trzy Fantastyczne Czwórki, trzech Hulków, a nawet dwóch Strange'ów* itd., ale na chwilę obecną tego nie widzę.





A jak wprowadzić mutantów do MCU? Myślę, że w miarę łatwo. Przede wszystkim pójść drogą wytyczoną przez Wojnę bohaterów, a więc wrzucić jakiegoś mutanta (lub kilku) do innego filmu zamiast robić od razu film zatytułowany X-Men. Spokojnie dałoby się to wyjaśnić tak że mutanci istnieją w tym świecie od zawsze, ale do tej pory była ich garstka więc byli wstanie utrzymać swoją tożsamość w tajemnicy. Pozwoliłoby to na wykorzystanie starszych wiekiem postaci takich jak Apocalypse, Xavier, Magneto czy Logan. W ostatnim pokoleniu (czyli w czasach po Avengers 4) jednak gen X zaczął ujawniać się częściej i gwałtowniej więc utrzymywanie tego w sekrecie stało się trudne. W końcu jeśli jakiś dzieciak podczas lekcji nagle staje w płomieniach albo zaczyna strzelać laserami z oczu to raczej nie będzie się tego dało zatuszować. Młodych mutantów można by wprowadzić chociażby w Spider-manie gdzie byliby uczniami tej samej szkoły co Peter będąc jednym z wątków w filmie. W scenie po napisach pojawiłby się Xavier proponując tej garstce dzieciaków przeniesienie się do jego prywatnej szkoły 'dla uzdolnionej młodzieży' gdzie nie musieliby się obawiać strachu czy nienawiści ze strony kolegów, a nauczyciele pokazaliby im jak kontrolować swoje moce pomiędzy lekcjami matematyki czy fizyki. Ot, pomysł wymyślony na poczekaniu, spece pracujący przy MCU pewnie mogliby wykombinować coś lepszego.

Tak samo widziałbym ewentualne wprowadzenie nowej Fantastycznej Czwórki. Dajmy na to że kolejnym dużym zagrożeniem dla Ziemi będzie Galactus. Działająca obecnie drużyna Avengers po ostrzeżeniu od Silver Surfera postanawia zasięgnąć rady u genialnego naukowa, Reeda Richardsa. Potem okazuje się że Reed, jego żona, szwagier i kumpel mają moce nabyte wskutek wypadku podczas badań w kosmosie i za namową Avengers zakładają kostiumy i ruszają pomóc w starciu z pożeraczem światów.

PS. A Strange latający po innych wymiarach mógłby odwiedzić piekło co doprowadziłoby do inwazji demonów na Ziemię. Wtedy do akcji wjechałby pewien pan...
 
Last edited:
Jutro nowy zwiastun Ant-man and the Wasp.

[video=youtube;-l7TOYJZBtI]https://www.youtube.com/watch?v=-l7TOYJZBtI[/video]

PATROL;n10889721 said:
Hulk... miażdżył (podobał mi się ten film i wciąż z tyłu głowy mam myśl, jak Norton rozwinąłby tę postać i jak wypadłby w scenach z Odbytem Diabła).



Wielka szkoda problemów z prawami, bo kontynuacji prawdopodobnie nigdy nie będzie, a końcówka filmu zapowiadała pojawienie się Leadera. W ogóle ten film jest totalnie olany i nie odnoszą się do niego w żaden sposób. Betty niby była miłością życia Bruce'a, a ten nie wspomniał o niej ani słowem, nawet zdawkowo typu 'kiedyś miałem dziewczynę i nie skończyło się to dobrze'. Jej ojciec wrócił, ale wydaje się być trochę inną postacią, która ma zupełnie inne cele.

Yngh;n10891521 said:
Co prawda jest oczywistą oczywistością, że nie będzie miało permanentnego charakteru (przy takiej kurze znoszącej złote jaja jak filmy Marvela rządzi król $), ale to było naprawdę fajne odejście od schematu z poprzednich części.

Ciekawe jest to że zagładę przetrwał cały oryginalny skład Avengers: Tony Stark, Bruce Banner, Thor, Steve Rogers, a także Natasha Romanoff oraz prawdopodobnie Clint Barton. Temu ostatniemu pewnie wyparuje rodzina i dlatego zdecyduje się wrócić. Myślę że podobny los spotka Scotta Langa np. w scenie po napisach Ant-man and the Wasp wraca do domu, a tu pusto.

PS. A to widzieliście? Fotki i filmik z planu Captain Marvel.

https://dailysuperheroes.com/captain...d-photos/44430

Ciekaw jestem kiedy pierwszy zwiastun. Pierwszy zwiastun drugiego Ant-mana zadebiutował jeszcze przed premierą Czarnej Pantery, a więc przed swoją premierą miał jeszcze dwa filmy. Captain Marvel ma przed sobą teraz jeden film, najwyższa pora pokazać coś konkretnego. Z drugiej strony, zdjęcia do filmu chyba wciąż jeszcze trwają.

EDIT

No i jest nowy zwiastun An-man and the Wasp. Jednak miał być dzisiaj, po prostu na zapowiedź trafiłem z opóźnieniem :p

[video=youtube;UUkn-enk2RU]https://www.youtube.com/watch?v=UUkn-enk2RU[/video]
 
Last edited:
... i w sumie to się zgadzam z tezą, żeby nie kłamać w spoilerach.
Wolę być mniej zaskoczona na właściwym seansie i mieć wcześniej pożywkę do teorii, niż sobie te teorie wypieścić (o ile obejrzę trailer czy preview) i się na seansie rozczarować, ano.

Wychodzę z założenia, że jeśli ktoś nie chce dostać trailerowej psui, to nie ogląda trailerów. Da się, nasz moderatorski kolega świetnym przykładem, można go wystawić w Sèvres, prawda, PATROL ? :D
Sama starałam się unikać zajawek do ostatnich filmów (Thor, IW, Pantera), jeśli już jednak coś zobaczyłam, to potem w kinie był łotefak, ale z gatunku tych mniej przyjemnych.
 
Mnie się podoba takie igranie z widzami. Zwiastuny muszą być żeby zachęcić ludzi do kupna biletu, bo nie każdy się interesuje żeby bez oglądania czegokolwiek wiedzieć co i kiedy wychodzi. Zwiastun powinien jednak być zrealizowany w taki sposób żeby pokazać czemu warto obejrzeć akurat ten film, ale bez zdradzania kluczowych elementów fabuły czy losów postaci. W przypadku filmów tak napakowanych wątkami, postaciami i odniesieniami do wcześniejszych filmów ciężko wybrać sceny, które powiedzą dwa słowa o fabule nie psując przy tym niespodzianek. Przerabianie konkretnych scen, mylący montaż, dodanie narracji stworzonej na potrzeby materiału czy wręcz 'wymazywanie' elementów (np. nowej broni bohatera) pomaga utrzymać takie rzeczy w tajemnicy. Ja oglądałem wszystkie materiały dotyczące Wojny bez granic, czytałem fanowskie teorie i wywiady z twórcami, a i tak było w filmie sporo rzeczy, które mnie zaskoczyły. Po obejrzeniu jednego zwiastuna pewnego filmu innej wytwórni wiedziałem już wszystko i potem w kinie się to potwierdziło. Promocję trzeba umieć robić.

Z innej beczki, po drugim seansie mam teorię dotyczącą jednej z postaci.

Z wypowiedzi reżysera Strażników Galaktyki wynika, że Gamora wróci w trzeciej części (a konkretniej mówiąc, chodziło o to że odegra dużą rolę w tym filmie, wywiad miał miejsce przed premierą Wojny bez granic). Taka wypowiedź oczywiście nie jest wiążąca, ale myślę że jest na to spora szansa. Jeśli jednak śmierć w filmie ma być ostateczna i nie będzie żadnego wskrzeszania* to jak mogłaby wrócić? Moja teoria jest taka, że część fabuły Strażników 3 będzie się opierać na poszukiwaniu sposobu na odzyskanie Gamory i tutaj z pomocą przychodzi dobry wujek Johann Schmidt. Wyraźnie powiedział on, że zdobycie kamienia to wymiana duszy za duszę, w dodatku nie byle jakiej, ale należącej do ukochanej osoby. Obstawiam więc, że Peter Quill się poświęci, odda swoją duszę za duszę Gamory. W jednym z wywiadów jeszcze dawno, dawno temu ktoś coś przebąkiwał jakoby Strażnicy Galaktyki 3 miały być pożegnaniem dla Quilla oraz że Gamora przejmie pałeczkę przywódcy. Wtedy myślałem że może ekipa po prostu się rozpadnie, a Star-Lord będzie się pojawiał w innych filmach, ale teraz...

Co więcej, w tym filmie ma się pojawić Adam Warlock, postać mocno związana z kamieniem duszy w komiksach. Można więc założyć że ów kamień będzie odgrywał jakąś rolę w fabule.

*Brak wskrzeszania nie dotyczy oczywiście istot wymazanych mocą rękawicy, ci na pewno wrócą w jakiś sposób.

Jeszcze malutka teoria odnośnie zakończenia Avengers 4.

Ktoś z obsady, chyba Scarlett Johansson albo Elizabeth Olsen wspominał, że w filmie jest taka scena, w której spotykają się wszyscy bohaterowie. Nie wiadomo do końca o który film chodziło, bo Avengers 3 i 4 były kręcone jednocześnie, ale w Wojnie bez granic nie było takiej sceny, bohaterowie byli rozsiani po różnych zakątkach. Jeśli więc nie jest to totalna bzdura to musi chodzić o Avengers 4. Pierwsze skojarzenie to oczywiście jakaś wielka bitwa, w której wezmą udział wszyscy, ale czy na pewno? Moim zdaniem będzie to... ślub Tony'ego i Pepper. Wyobraźcie sobie wszystkich herosów (przynajmniej tych żyjących) i ich przyjaciół w garniturach/sukniach, którzy bawią się na wielkim weselu. Świetna przeciwwaga dla ponurego zakończenia Wojny bez granic.
 
HuntMocy
Jakoś zupełnie tego nie widzę (ślubu Tonego i happy endu). Najbardziej przemawia do mnie teoria o poświęceniu oryginalnej ekipy, która bez wyjątku przetrwała zakończenie. Emerytura Evansa w roli Capa po A4 jest już ogłaszana od chyba ponad roku, głównie, przez różnorakie wypowiedzi w wywiadach. Żadna osoba, za wyjątkiem Wdowy, nie ma zapowiedzianego filmu po A4 (mamy Black Panther 2, Spajdi 2, Strażnicy 3, Dziwago 2). Natasha, ma dostać swój, film, ale wszystkie plotki jakie obczajałem mówią o prequelu. Wydaje mi się, że dostaliśmy całkiem popularne zamienniki, mamy Spajdiego (boy scout), Panterę (który ze swoją Wakandą może zastąpić Iron Mana w roli zaplecza technologicznego i finansowego Mścicieli), Dziwago (oczywisty, zamiennik Tonego), zaraz pojawi się niesamowicie hajpowana Cap Marvel, z której robi się najpotężniejszego bohatera planety. Myślę, że będzie to trzon nowej ekipy.

Czyli dostaniemy ostatni wielki szołdałn z ekipą która stworzyła sukces MCU, by pozwolić im potem odejść w glorii i chwale. :D
 
Nars

Happy end, ale nie dla wszystkich. W sensie, ktoś na pewno jeszcze zginie na dobre (a przynajmniej na kilka lat, bo komiksy), ale nie chciałbym żeby wykosili wszystkich ze starej gwardii. Jasne, filmów solowych nie powinni już mieć żeby zrobić miejsce dla nowych bohaterów, ale nie muszą od razu wszyscy ginąć. Wspomniany wcześniej ślub to po prostu fajny pomysł na zebranie wszystkich postaci żyjących postaci w jednym miejscu, nie wymagający przy tym efektów, bo nikt z nikim nie będzie walczył, strzelał laserami czy piorunami ;) Ja bym to widział tak:

1) Steve Rogers poświęca się i ginie heroiczną śmiercią, kiedyś za X lat mogliby go wskrzesić;
2) Thor nie mając już co ze sobą zrobić rusza w kosmos, mógłby pojawiać się gościnnie w filmach o kosmicznych bohaterach (Strażnicy Galaktyki, Nova, Srebrny Surfer, zmyślam oczywiście, nie wiadomo jak będzie rozwijany kosmos Marvela);
3) Tony Stark bierze ślub z Pepper i przechodzi na emeryturę, mógłby dalej finansować bohaterów czy podrzucać gadżety, mógłby też pojawić się czasem gościnnie w jakimś filmie grupowym;
4) Bruce Banner... nie mam pomysłu, bo z jednej strony postać trochę niewykorzystana (zwłaszcza biorąc pod uwagę wątki zaczęte w Incredible Hulk) oraz nie mająca własnej trylogii, ale z drugiej solowego filmu raczej już nie będzie z powodu zawirowań prawnych;
5) Natasha i Clint - niech sobie żyją w spokoju, ale własny film mogą dostać pod warunkiem, że działby się w przeszłości (tak mówią zresztą plotki), fajnie byłoby zobaczyć co się zdarzyło w Budapeszcie jak również starcie Wdowy z Zimowym Żołnierzem (o tym też wspominają plotki);



Hłe hłe :D

Chociaż po zakończeniu Wojny bez granic to raczej...


PS. W najnowszych odcinkach Agentów TARCZY jest trochę nawiązań do Wojny bez granic. Nie mają kompletnie sensu, ale miło coś takiego zobaczyć. Ciekawe czy w serialach Netflixa coś się pojawi, ale podejrzewam że nie. Agenci zawsze byli mocniej związani z filmami (na tyle na ile to było możliwe, oczywiście przy założeniu że filmy mają ten serial gdzieś) podczas gdy herosi uliczni już niezbyt.
 
Ekhm.
Niedawno obejrzałem Black Panther. I muszę przyznać, że jestem zdumiony. Zdumienie to wynika z faktu, że film ów jest według mnie tak słaby, że aż mam problem ze znalezieniem choćby jednego pozytywnego elementu. Mijały minuty, a ja z coraz większym zadziwieniem zastanawiałem się, na czym opiera się tak wielka popularność tego wytworu kinematografii. Do końca dotrwałem wyłącznie przez grzeczność.
Widziałem teorie, że tak wysoka oglądalność wynikała ze swoistego poczucia dumy prezentowanej przez ciemnoskórych mieszkańców naszego globu, ale szczerze mówiąc ja byłbym raczej zażenowany, gdyby coś takiego miało mnie napawać dumą. Więc albo teoria jest błędna, albo naprawdę niewiele potrzeba ludziom, by pokrzepić ich serca.
To była jakaś kiepska wariacja Króla Lwa, do tego infantylna i zwyczajnie głupia w swym przekazie. I to już biorąc nawet pod uwagę zwykły poziom bzdurności serwowanej w tego typu widowiskach.
Wybaczcie, że tak bezpardonowo tutaj depczę rabatki, ale za coś takiego powinni wypłacać odszkodowania.
 
Last edited:
Też niedawno nadrobiłem i imo jest to jeden z najgorszych filmów Marvela. Główny bohater stracił całą charyzmę, którą prezentował w Civil War, Wakanda jest plastikowa i nie da się w nią uwierzyć, główny zły jest tragicznie napisany i zagrany, tutaj nawet efekty specjalne są słabe. Tym gorzej mi się to oglądało wiedząc, że przez medialną otoczkę poprawności politycznej nikt nic złego o tym filmie nie powie - a to naprawdę jest rzecz wyprodukowana po linii najmniejszego oporu*.
 
Last edited:
raison_d_etre;n10920209 said:
Niedawno obejrzałem Black Panther. I muszę przyznać, że jestem zdumiony. Zdumienie to wynika z faktu, że film ów jest według mnie tak słaby, że aż mam problem ze znalezieniem choćby jednego pozytywnego elementu.

Bo to w żadnym wypadku nie jest film wybitny czy coś takiego, jest po prostu ok w ramach przyjętej konwencji. A czy taka konwencja do kogoś trafia to już kwestia gustu. Skąd jednak tak duży sukces? Moim zdaniem wynika to z kilku elementów. Po pierwsze, to o czym wspomniałeś czyli reprezentacja. To pierwszy raz chyba od czasów Blade'a (którego i tak mało kto kojarzy z komiksami) kiedy dostaliśmy komiksowy film z czarnoskórym bohaterem w roli głównej. Co więcej, mocno zakorzeniony w kulturze, zmodyfikowanej, bo to jednak fikcyjne państwo, ale jednak. Sytuacja podobna jak z Wonder Woman, która to produkcja też nie była niczym specjalnym, ale miała fajnie wykreowaną kobiecą bohaterkę. Jakby nie patrzeć, jest to nowość w kinie superbohaterskim, bo w zdecydowanej większości tego typu filmów na pierwszym planie mamy białoskórych mężczyzn, a czarnoskórzy i kobiety występują co najwyżej w roli pomocników.

Druga sprawa to zwiastun Wojny bez granic, który pokazywał sporo Wakandy i Czarnej Pantery. Ludzie czekający na Avengers mogli uznać że warto to obejrzeć przed seansem kolejnej przygody Mścicieli żeby mieć lepszy kontekst. Ostatecznie okazało się to bzdurą i bez znajomości przygód T'Challi spokojnie da się ogarnąć co i jak. Dobór scen do zwiastuna był jednak strzałem w dziesiątkę i ktoś kto wpadł na taki pomysł pewnie dostał niezły bonus do pensji.

Trzecia rzecz to oczywiście sam fakt bycia częścią Uniwersum Marvela gdzie poszczególne produkcje napędzają sobie nawzajem widownię. Ta seria filmów ma już taką renomę, że mogą zrobić cokolwiek (np. film o gadającym drzewie i szopie z giwerą), a ludzie i tak pójdą na to do kina. Mimo iż przydarzyło im się po drodze kilka wpadek to jednak żadna z nich nie była aż tak dotkliwa żeby całość się zapadła pod własnym ciężarem. Wynika to pewnie też z faktu że cały czas idą za ciosem więc nawet jak dany film nie przypadnie ludziom do gustu to w tym samym roku wyjdzie jeszcze jeden czy dwa inne. Kurz nie zdąży opaść nad hejtowaną produkcją, a ludzie już o niej zapomną bawiąc się na innych filmach. DC popełniło ten błąd przy Człowieku ze stali, który nie był aż tak dużym sukcesem jak liczyli i wtedy wszystko stanęło, a potem chcieli na szybko nadgonić. Jakby od razu ruszyli z kolejnymi filmami to teraz może wyglądałoby to inaczej.

To wszystko razem sprawiło, że film okazał się tak dużym sukcesem. Peany i bicie pokłonów są moim zdaniem przesadzone, ale rozumiem z czego to wynika jak już opisałem powyżej.

PS. raison_d_etre , czy są jakieś filmy o trykociarzach, które przypadły ci do gustu (nie ważne czy Marvel czy DC czy cokolwiek innego), a jeśli tak to mógłbyś napisać co w nich cię chwyciło? Chodzi oczywiście o coś co nadal uważasz za fajne, a nie coś co oglądałeś będąc dzieckiem i wtedy ci się podobało.
 
Last edited:
HuntMocy;n10920473 said:
Bo to w żadnym wypadku nie jest film wybitny czy coś takiego, jest po prostu ok w ramach przyjętej konwencji.
Tylko że ten film, z tego co ja pamiętam, nie był przedstawiany jako 'ok w ramach konwencji', tylko jako czołowy przedstawiciel gatunku, wzór do naśladowania. Ludzie rzucali walizkami pieniędzy, by móc to obejrzeć po kilka razy. A to jest marność nad marnościami.
Za najlepszy film marvelowski i ogólnie bardzo fajny film jako taki uważam pierwszych Strażników. Oglądałem ich już dwa razy, co oznacza gigantyczny sukces jak na mnie. Podoba mi w się nich idealne wręcz wpasowanie się w taki ikoniczny, klasyczny obraz przygodowej space opery. Wszystko jest na miejscu i w odpowiednich proporcjach. Drużyna, humor, kosmiczne walki i ciekawie przedstawiony świat. Dwukrotnie oglądałem też pierwszego Irona Mana, ale to było dawno, więc trudno mi powiedzieć, jak bym go dzisiaj odbierał. Ostatni Pajęczak też był całkiem przyjemny w mojej opinii, taki luźny, przyziemny, bez nadęcia. Nie bez wad, ale oglądalny bez bólu.
Wydaje mi się, że nadmierne efekciarstwo dla samego efekciarstwa psuje mi odbiór większości filmów tego typu. Traktuję to jako maskowanie braku czegokolwiek sensownego do pokazania. Taki Doctor Strange, który u undomiel wzbudził niezdrowe podniecenie, dla mnie był wybitnym przedstawicielem przerostu formy nad treścią i praktycznie jedyne co zostało mi w głowie po seansie to jakieś migawki złożone z efektów komputerowych.
 
Last edited:
Top Bottom