Masa ciekawych rzeczy w plikach gry

+
@Fartuess: jak pisałem wcześniej Flash nie jest moją ulubioną technologią:). Gdyby to był nie wiem C/C++ , Python czy coś w ten deseń to może nawet chciałbym się pobawić bardziej. Ale na ten moment nie bardzo. W każdym razie jeśli ktoś posiada licke na Flasha to polecam wygooglować "sothink". Celowo robiliśmy to u kumpla bo ma swoją firmę i co za tym idzie licencje na pakiet CS'a. Ja uderzam w technologie open source jedynie. No może jeszcze QT gdzieś po drodzę (taki pół open source;))
 
Też nie umiem programować we flashu. C++,C#, Java, ale action scripta się jeszcze nie uczyłem. Ale akurat scaleformowe HUDy aż tak dużo kodzenia nie potrzebują z tego co wiem (przynajmniej na Unreal Enginie, ale tutaj sądze, że jest podobnie). Połowa rzeczy to wywoływanie funkcji w samej grze, poza scaleformem.
 
Z tego co wiem, to AS jest bardzo podobny do Javy. Wiem bo kiedyś pisałem kumplowi jakiś kod. Ale, że Flash jest technologią zamkniętą to omijam szerokim łukiem. A jeśli chodzi o mody to pisałem kiedyś coś do Quake]|[ na studiach. Od wtedy raczej sportowo czasem zaglądam w taki source code. Chociaż pewnie w tych plikach jest jeszcze mnóstwo rzeczy do odkrycia.
 
Znalazłem pierwszy szkic scenariusza. Jest w nim bardzo dużo rzeczy, które wycięto. Wiele rozmów, które bardzo wiele by nam dały. Pojawiają się również Szymany i żagnica.

Część I
Musiałem trochę rzeczy ułożyć, a didaskalia wpisać w nawiasy, bo rozmowy są ułożone jak do gry, czyli z wyborami.

Pierwsza rozmowa Sheali i Geralta:
- Witaj Geralt.
(nie poznaje)
- Pani...
(wita starego znajomego)
- Dobrze cię widzieć wiedźminie. Ile to już czasu?
(tłumaczy się)
- Wybacz pani, ale... nie pamiętam cię.
(wprost)
- Nazywam się Sheala de Tancarville jestem czarodziejką. Zamierzasz zapolować na żagnicę?
(z namysłem)
- Być może. Czy my się znamy?
(z uśmiechem)
- Bliżej niż myślisz.
(zatroskana)
- Geralt? Dobrze się czujesz?
- Przypomniałaś mi coś ważnego.
Kiedy się ostatnio widzieliśmy?
(lekko rozczarowana)
- Skoro tak chcesz...
(pojednawczo)
- Nie chciałem być niemiły.
(ucina)
- Nie jesteś. Co wiesz o żagnicy?
(rzeczowo)
- O tej żagnicy niewiele. Dziwi mnie tylko, że z powodu zwykłego potwora blokuje się port.
(z uśmiechem)
- Masz rację, to co mieszka w rzece ma tyle samo wspólnego z żagnicą co jednorożce z dziewicami.
(ciekawie)
- A coś więcej?
(profesjonalnie)
- Myślę, że mamy do czynienia z mutacją, wywołaną magicznie, a raczej przez magię jako taką... To dość skomplikowane.
(z lekką ironią)
- Postaram się zrozumieć.
(lekki nerw)
- O szczegółach porozmawiamy z Loredo. Nie lubię się powtarzać.
(wprost)
Dołącz do nas, jeśli cię to interesuje.
(wstrząśnięty)
- Nie wiem co to było... wizja, czy wspomnienie...
(czujnie)
- Gdybym nie wiedziała, że to niemożliwe, powiedziałabym że zbladłeś...
(wspomina)
- Bankiet. Czarodzieje... Czarodziejki... Poczucie jakiegoś zagrożenia... Klęski... I kobieta o imieniu... Yennefer...
Thanned. To był punkt zwrotny w historii. Rada i kapituła przestały istnieć. Czarodzieje stracili odwieczne miejsce doradców przy królewskich tronach... Polała się krew. Morze krwi. Do dziś nie wiadomo kto był zdrajcą a kto bohaterem.
(domyślnie)
Byłaś tam...
(wprost)
- Nie. Polityka mnie nie interesuje.
- Ciebie też pamiętam...
- Twierdzisz, że się znamy...?
- Ostatnio widzieliśmy się ponad rok temu. W okolicach Birke.
- I co?
- Nic. Skoro nie pamiętasz...

- Widziałem też ciebie, siedziałaś przed lustrem w jakimś zamku...
(ciekawa)
-Co było dalej?
(wprost)
- Myślałem, że ty mi powiesz.
(zdziwiona)
Trochę za mało szczegółów. Nie pamiętam...
(dopowiada)
Byłem zakrwawiony.
(zastanawia się)
- To pewnie wspomnienie snu, a raczej koszmaru... Lustra i krew - typowa symbolika dla snów.
(chłodno)
Ale i tak zepsułeś mi nastrój. Porozmawiamy jak odzyskasz pamięć, jeśli odzyskasz.
(chłodno)
Tymczasem idę załatwić sprawę potwora z Loredo.
(zaintrygowany)
- Kim jest Yennefer?
(konkretnie)
- Czarodziejką. W tamtym czasie szpiegowała dla czarnych, tak przynajmniej mówiono. Ale na Thanned wszyscy podejrzewali wszystkich. Dlatego doszło do rzezi.
(po namyśle)
Nie wiem co się z nią stało.
Jak widać, Triss wcale nie miała opowiedzieć Geraltowi o Yen, a retrospekcje miały być inne. Przejdźmy dalej.
Trup szewczyka Dratewki i jego owca są pozostałością po długim zadaniu, w którym brał udział również Iorweth. Trucizna stworzona przez niego i upodobniona do wiedźmińskiego eliksiru została znaleziona przez dzieci i wlana do studni.
Inna wersja rozmowy Jaskra, Zoltana i Geralta w karczmie. Demawend nie miał być zamordowany, wnioskując z ich słów.
- Komuś musiało bardzo zależeć na śmierci Foltesta. A jak mówił król Dezmond -
(przerywa i włącza się do dialogu)
- Nie pchaj kuśki między drzwi. Dajcie sobie spokój z tymi dywagacjami o polityce. Nic dobrego z tego nie przyjdzie.
- Otóż mylisz się i to podwójnie. Po pierwsze, maksyma, którą zamierzałem przytoczyć brzmi: ""Ten winny, kto zyskuje najwięcej"". Po drugie, lepiej wiedzieć, skąd wiatr wieje. I tak już siedzimy po uszy w polityce.
- Któż więc najwięcej zyskał na śmierci Foltesta?
- To chyba dość oczywiste. Mocarstwa ościenne. Foltest od lat żarł się z Demawendem i Henseltem o bogactwa doliny Pontar. Widać w końcu środki dyplomatyczne się wyczerpały.
- Bredzisz Jaskier. Demawend z Aedirn ma za miękką kuśkę, by posłać zabójców a Henselt z Kaedwen jest na to za mądry. Gdyby chciał pognębić Temerię, zacząłby od blokady szlaków handlowych.
Poniżej opisana retrospekcja z bankietu na Thanedd:
Przeszłość. Moja przeszłość. Kolejny fragment układanki.
Ostatnie ujęcie z gameplaya (Sheala) przerysowuje się na styl komiksowy. Otoczenie znika. Zostaje tylko Sheala, zaczyna się rysować nowe otoczenie (z przeszłości) z Geraltem i Yennefer na balu. Sheala ciemnieje, traci kolory i znika.
Geralt stoi na bankiecie na Thanedd (Czas Pogardy w okolicach 115 strony)

Magowie i czarodziejki, wykształceni, piękni, długowieczni, potężni. Pamiętam te uśmiechy, wszystkie fałszywe. Pod uprzejmymi maskami, kryła się pogarda, nienawiść, chciwość…
Twarze magów, uśmiechnięte, atrakcyjne/przystojne ale niepokojące, w jakiś sposób złe. Sala pełna magii (magiczne światło, iluzje potraw itp.)

W sali gęsto było od intryg. Zabójstwa polityczne, tajne układy, pucze, zamachy stanu, arcyszpiedzy i malutcy szpicle - wszystko okraszone sokiem z zerrikańskiej cytryny, świeżutkiej, prosto z teleportu…
W tle słychać strzępki rozmów: "Wypytywał cię już?" Wszyscy wiedzą, że szpieguje dla Henselta z Kaedwen" "Zasztyletowali króla Vyzimira", "Mówi się, że to robota Scoia'tael" Wiedźmin? On jest neutralny..." "Tylko takiego udaje.""Fillipa Eilhart? Lesbijka z dyktatorskimi zapędami" "Sabrina rządzi w Kaedwen, król jest w nią zapatrzony jak w obrazek"
Filippa pod rękę z Dijkstrą, Roche w stroju pazia, Sabrina Glessevig (koniecznie - Geralt ją zabije w następnych wspomnieniach) rozmowy, twarze bardziej złowieszcze. Stos cytryn.
Geral i Yennefer, czułość spojrzeniu, geście.

I kobieta w czerni i bieli. Zapach bzu i agrestu…

Oni mi zazdrościli. Zwyczajnie po ludzku zazdrościli.
Geralt obejmuje Yennefer, całują się. Wszyscy się im przyglądają. Triss patrz z drugiego planu, smutna.

Yennefer… Yen.

Triss zna odpowiedź, koniec gry w kotka i myszkę, muszę ją przycisnąć, wybrać odpowiedni moment, inaczej znowu zacznie kręcić.
Otoczenie zaczyna znikać, bal, czarodzieje itd... Zostaje tylko wiedźmin i Yennefer. Pojawia się Sheala.

Dlaczego widok Sheali wywołał wspomnienie Yennefer? Co je łączyło, co łączyło Shealę i mnie. Muszę sobie przypomnieć.
Sheala siedzi przed lustrem. Geralt zbliża się do niej, jest ranny i bardzo, bardzo zły.
(zły)
Pomyliłem się co do ciebie, jesteś taki sam jak ta ździra... Wynoś się z mojego domu!

Wyzimę pamiętam doskonale, mieszkanie z Triss również... Problem stanowi odległa przeszłość.

[Trochę inna wersja]

Zatem poznajmy się, raz jeszcze. Sheala de Tancarville, mistrzyni magii.
Sheala przerysowuje się na styl komiksowy. Wokół jest ciemność. Zaczynają się pojawiać kontury otoczenia. Kobieta u boku Geralta (Yennefer). Geralt odwraca spojrzenie od Sheali do Yennefer i Sheala powoli ginie w ciemności. Bal na Thanned. Czarodzieje i czarodziejki, krążą po sali. Wszyscy są wystrojeni. Wszystko jest na najwyższym poziomie- żarcie, picie, laski.. Geralt i Yennefer stoją pośród tego pstrokatego tłumu pod rękę.
(...)
Dlaczego widok Sheali wywołał wspomnienie Yennefer? Co je łączyło, co łączyło Shealę i mnie. Muszę sobie przypomnieć
Yennefer znika. Czerń i Sheala. Sheala siedzi przed lustrem. Wiedźmin idzie w jej kierunku, zakrwawiony, z paskudną raną głowy.
- Tak, dziekuję.
Niestety to wszystko, co znalazłem w tym pliku. Oczywiście poszczególne sceny z gry są inaczej rozpisane, przede wszystkim rozmowy z Loredo się nieco różnią, ale nie jest to tak znaczące. Wielka szkoda, że w jest tam zaledwie cząstka scenariusza, ale możemy zauważyć, że został mocno zmieniony. Nawet Letho miał inaczej na imię:
Wiedźmińska brzytwa. Riszon. Lubi tu przychodzić…

Ale istnieje inny plik, który zawiera wszystkie teksty z gry. Również te niewykorzystane. Na początku znalazłem tylko strzępki i urywki rozmów:

Część II
Rozmowa kochanków:
- Wiesz, wydaje mi się, że nie wyjdziemy z tego cało.
- Liczyliśmy się z tym od samego początku. Rozchmurz się, głuptasie.
(...)
- Jestem taki zmęczony.
- Wytrwałości, miły.
(...)
- Pamiętasz czasy, gdy byliśmy dziećmi w Dol Blathanna?
- Nazywałeś mnie bławatkową dziewczyną.
- Wpinałaś kwiaty we włosy. Zawsze niebieskie.
- Do dzisiaj najbardziej lubię niebieski.

Jest jeszcze kilka słów o Gonie:
- Trzy lata temu Fenn prowadził dochodzenie w sprawie zaginionych ludzi. Ktoś porywał młodych w wieku od dziesięciu do dwudziestu lat. Sprawa zdechła bo nikt nie chciał zeznawać.
- Dowiedziała się o tym od starca, który podążał śladem orszaku. Miał białe włosy i bardziej przypominał szkielet niż żywego człowieka. Na plecach nosił dwa miecze.
Ambicję. Nieskończoną, bezkresną i piekącą jak pustynia Korath.
Dziki Gon przez rok majaczył mi na horyzoncie... Przez rok Yen była ich więźniem.
Mieli dużo czasu by zmienić ją w bezwolną marionetkę.

Statek podczas drogi (do Loc Muinne?) się rozbił:
Sztorm rzucił nasz statek na skały otaczających wyspę. Dopłynąłem do brzegu, gdzie posłyszałem wołanie o pomoc.
- [hlip][hlip] Och... Wiedżminie, możemy porozmawiać? Chyba już tylko ty możesz mi pomóc...
- Spokojnie, uspokój się trochę i opowiedz co się stało.
- [hlip] Och... Na imię mam Nadia, mieszkam tu niedaleko i pomagam dziadkowi wypasać owce. Dziadunio ciężko choruje i ostatnio wypasam sama... Tylko Kieł mi pomaga... [hlip] Kilka dni temu kiedy byliśmy z owcami na łące zerwał się przeraźliwy wiatr i nim się obejrzałam nadciągnęła burza... Zapanował chaos... Udało mi się zagonić część owiec i wrócić do wioski, ale reszta rozpierzchła się po hali, a Kieł pobiegł za nimi... Nie wraca już trzeci dzień. Musiało mu się coś stać...
- Przecież to tylko pies, na pewno umie sobie radzić w dziczy...
- Wiedźminie, nie rozumiesz... Ten pies i owce to nasze jedyne źródło utrzymania, bez niego pomrzemy z głodu... Niedługo nadciągnie zima... [hlip] której nie przetrwamy... Pomóż nam, proszę, jesteś naszą jedyną nadzieją...
[Różne dialogi do wyboru]
- Z chęcią pomogę... Nie mogę patrzeć na łzy tak pięknej dziewczyny...
- Och... Och... Ach... Nie mam wiele, ale nie pożałujesz...
- Mam taką nadzieję... ekhem... Gdzie straciłaś kontakt z psem?
- To było na zachód od jeziorka zwanego Szafirowym Tyglem... Tam powinieneś zacząć szukać...
- Dobrze, tak zrobię... Nie trać wiary maleńka...
Jest również mowa o przepłynięciu jeziora:
- Witaj, chcę przepłynąć jezioro. Czy mogę wziąć twoją łódź?
- To moja jedyna łódź i jest mi teraz potrzebna.
Jest również opis lokacji:
- A czy ja tam wiem czy to ciekawe? Jest ten spalony burdel, co go karczmą nazywali, na wzgórzu. Tylko nie warto tam chodzić bo straszy. Są utopce nad brzegiem. No i kawałek dalej wieża stoi, co ją kilku opryszków pilnuje. Podobno skarb tam jakiś jest, ale kto to wie?
Pech chciał że było to po dożynkach kiedy wszyscy spalim, w tym i kurewki. Zamtuz spłonął, dziwki się wkurwiły i teraz zamiast na tamten świat odejść to straszą na zgliszczach.
Słyszałem że ksiądz ją spalił. W karczmie burdel był, wieśniacy co zdążyli zarobić to na dziwki przepuszczali. Klecha nawet złamanego orena nie widział. Załamał się, wypił za dużo wina mszalnego, i krzycząc "płońcie kurwy płońcie" podpalił zamtuz.
Z tą wieżą miało się wiązać długie zadanie, zostało wiele urywków dialogów.
- Musisz mi pomóc dowiedzieć się czegoś o marnym losie mego ojca. W minionej wojnie ponoć stoczył walkę w ruinach pobliskiej wieży. Ponieważ należał do chorągwi specjalnej Henselta, to co stało się z jego oddziałem owiane było tajemnicą. Z rodziną nie byliśmy w stanie wyciągnąć żadnych informacji od dowództwa na temat jego losu.

Jest też opis długiego i skomplikowanego zadania związanego z jakimś morderstwem. Oprócz niego jest wiele dialogów dotyczących rozmów z podejrzanymi i szukania poszlak. Występował w nim doppler.
Na miejscu zbrodni znalazłem zakrwawiony sztylet - narzędzie zbrodni. Przyjrzałem się mu uważniej, na ostrzu wygrawerowany jest pewien symbol.

Figgin rozpoznał grawerunek na ostrzu - to znak cechowy temerskich kuśnierzy.

Podpytałem Esterre'go o pochodzenie mieszkańców. Większość z nich pochodzi z Redanii, do której stąd najbliżej. Mnie najbardziej zainteresowała informacja o Ancymonie. Jako jedyny tutaj pochodzi z Temerii.

Udało mi się podpytać Ancymona o jego rodzinę. Nie bez oporów wyznał, że jego rodzina wzbogaciła się handlu skórami. Sprawia wrażenie, jakby wstydził się tego.

Znalazłem również opis kolejnego zadania.
W poszukiwaniu sposobów na uwięzienie Dzikiego Gonu, wiedźmin zawędrował na niewielką wyspę pośrodku morza, na której ponoć żył stary alchemik, który posiadał wiedzę potrzebną Geraltowi do wypełnienia misji.

- Witajcie Mistrzu Wiedźminie. Cóż cię sprowadza moje w skromne progi?
- Przychodzę do ciebie, ponieważ potrzebuję informacji. Sprawa jest dość pilna.
- Pilna! To samo mógłbym rzecz o swoich bolączkach. Na tym świecie nie masz nic za darmo, Mistrzu.
- Mogłem się spodziewać...
- Jak zapewne widzicie po wnętrzu mojej pracowni, jestem kolekcjonerem i naukowcem. Wszystkie te sprzęty to pamiątki... zgromadzone za życia. Widzicie Mistrzu, odkąd udało mi się spełnić sny, oszukać prawidłowości tego świata i stworzyć Kamień Filozofów, moje życie się skończyło. Teraz trwam w dziwnym stanie, który nigdy samoistnie nie przeminie.
- Mówcie dalej
- Jestem zmęczony. Zmęczony i znudzony. Nie mam już nikogo mi bliskiego na tym świecie. Chcę zasnąć, spocząć wreszcie z spokoju. Liczę na przysługę wiedźminie. Istnieje kilka przedmiotów, które w połączeniu ze sobą mogą wreszcie przynieść mi spokój. Chcę żebyś je dla mnie zdobył.
[Geralt może przyjąć albo odrzucić propozycję, wtedy starzec pali dokumenty o Gonie]
- Słuchaj uważnie. Będę potrzebował kilku rzadkich ingrediencji. Musicie dostarczyć mi kieł śmiertelnie niebezpiecznej bestii, twardy, cenny i bardzo stary kruszec, i coś, co oznacza życie śmiertelnika
- To jakaś zagadka? Mówcie, co to dokładnie ma być
- Nic więcej nie mogę powiedzieć, Mistrzu Geralcie.
[Dalsza rozmowa z alchemikiem]
- Dlaczego pragniesz odejść?
- Gdybyście żyli tyle lat co ja, zauważylibyście, że nic, poza wami oczywiście, nie jest wieczne na tym świecie
Widziałem już wojny, podboje imperiów, które miały trwać w nieskończoność, widziałem jak przemijały całe rody, jak rzeki zmieniały bieg.
I niestety widziałem, jak przemijają wszyscy bliscy mi ludzie, samemu nie mogąc nic na to poradzić.
- Gdybyś nie pragnął stać się nieśmiertelnym, nigdy nie włożyłbyś tyle pracy w osiągnięcie celu.
- A teraz mój dar stał się przekleństwem, i chcę się od niego uwolnić.
- Rozumiem
- Baczcie na to wiedźminie, czego sobie życzycie.
[Geralt mówi o bestii]
- Znalazłem bestię, o którą chodziło
- Czym jest to stworzenie?
- To wilkołak. Śmiertelnie niebezpieczny, nocny łowca.
- To faktycznie może być bestia, o której wspomina formuła.
Geralt pyta kogoś o składniki:
- Jeśli chodzi o kruszec, nie znam starszego niż smocze złoto. Słyszałem, że w okolicy żyje pewien smok.
Co do bestii, to wy powinniście być specjalistą, mistrzu wiedźminie. O ile nic mi nie wiadomo, żeby w najbliższej okolicy był taki stwór, o tyle ktoś na drugim brzegu jeziora może wiedzieć więcej.
Geralt rozmawia z Kostuchą (?) o symbolu życia dla nieśmiertelnego alchemika:
- I jakimś sposobem wierzę, że możesz mi pomóc. Poszukuję rzeczy, która jest związana z ludzkim życiem, i oznacza czas dany każdemu śmiertelnikowi.
- Aaa tak, alchemik. Było pewne że ten staruch kiedyś się zgłosi.
- Widzisz, odkąd głupiec stał się nieśmiertelny, nie ima się moich praw.
- Załóżmy, że gdzieś tam, każdy z was ma przypisaną małą oliwną lampkę. W chwili narodzin, wypełniam lampkę dziecka oliwą. Mogę to zrobić tylko raz, zależnie od uznania. Kiedy zabraknie oliwy, lampka się wypala i człowiek umiera. Oliwa sprawiedliwa, nie?
Problem w tym, że w jego lampce już od dawna nie ma oliwy, lecz ogień nie przygasa.
- Nie możesz go ugasić?
- Ooo nieeee! Jestem najbardziej sprawiedliwym bytem i nie wolno mi ingerować w żaden sposób. A alchemik powinien już odejść. Zaburza porządek.
- Chętnie przejmę tę lampę
- Wiesz, że nie ma nic za darmo?
- Eh....
- Ale nie bądźmy okrutni. Pozwól że dam ci wybór.
- Otóż możesz odkupić ode mnie lampkę, jeśli powiedzmy... dostanę ekwiwalent lampki w postaci innego życia.
Lub... możesz wygrać ją ode mnie w kości. Lubię grę w kości, jest bardzo sprawiedliwa.
- A stawka?
- Równoważna. Jeśli wygrasz, ja oddam ci życie alchemika. Jeśli przegrasz, ty oddasz mi swoje.
[Geralt ma wybór, czy grać, odejść, kupić lampkę za czyjeś życie]
Jest także rozmowa ze... smokiem (Geralt chce cenny i bardzo stary kruszec dla ducha):
- To ty jesteś straszliwym smokiem żyjącym w tej wieży?
- J-ja chciałbym jedynie, żeby w końcu dano mi spokój!
Same kłopoty z nieproszonymi gośćmi.
- Kłopoty? Jesteś tak niebezpiecznym stworzeniem, że nie potrzebujesz tanich sztuczek, żeby pozbyć się natrętów.
- Kiedy ja....
Tak długo byłem w tej postaci, że zapomniałem, jak się wraca...
- Jesteś najdziwniejszym, i jednocześnie chyba najbogatszym smokiem jakiego w życiu spotkałem.
- Aha! A więc przybywasz, by mnie obrabować? Wszyscy jesteście tacy sami!
- Nie interesuje mnie CAŁY skarb. Prawdę mówiąc, potrzebuję jednej sztuki najtwardszego i najdroższego kruszcu, jaki udało ci się zgromadzić.
- Jednej? Tylko jednej?
- Zgadza się.
- A jaką mam gwarancję, że mnie nie oszukasz?
- Żadnej.
- Więc... skoro już tu jesteś i rozmawiasz ze mną, zamiast próbować mnie poćwiartować, załóżmy że dam ci pewien kredyt zaufania.
- Dostaniesz swoje złoto, jeśli odzyskasz dla mnie moją zgubę.
[Jest teraz kilka opcji dialogowych, prowadzą do walki lub zakończenia rozmowy, poniżej akceptacja zadania]
- Mów, czego chcesz smoku.
- Cudnie!
A więc widzisz, wiedźminie...
W związku z tym, że dość często nawiedzają mnie intruzi, zginęła mi pewna droga mi rzecz.
- I jesteś pewien, że nie ma jej w tej stercie skarbów?
- Tak!! Jestem pewien, do kroćset!...
- Odszukaj ją dla mnie, a wynagrodzę twój trud. Ta wyspa nie jest nieskończenie wielka, błyskotka musi gdzieś tu być.
- Jak dokładnie wygląda?
- To niewielki, opalizujący kamień. Jest... dość cenny dla mnie. Nie posiadam się z rozpaczy, więc proszę, odszukaj go jak najszybciej i przynieś do mnie!
- Postaram się. Żegnaj.
Kobieta szukająca ratunku dla syna:
- Pomocy! Pomóżcie, mi, panie!
- Mów kobieto, co się stało?
- Mój maleńki synek wpadł w rozpadlinę w lesie. Proszę, pomóżcie mi go uratować!
- Sama nie dam rady mu pomóc.
Dalej znalazłem dialog z synem, który miał klejnot należący do smoka. Fantastyczne połączenie zadań pobocznych. Po oddaniu dziecka, matka daje Geraltowi kieł:
- Pewien starzec poprosił mnie o przysługę... muszę odszukać dla niego kieł śmiertelnie niebezpiecznej bestii.
- Tylko kieł? Jeśli tak, jestem w stanie ci pomóc wędrowcze.
- W jaki sposób?
- Mój mąż jest myśliwym, gdy wraca do domu, zawsze przynosi ze sobą trofea z upolowanych stworzeń.

Następnie jest rozmowa z samym alchemikiem, któremu Geralt oddaje przedmioty:
- Mam wszystko, czego potrzebujesz.
- Nie wierzę, udało się?
- Tak, chociaż łatwo nie było. Teraz twoja część umowy.
- Naturalnie. Oto wszystkie zapiski i informacje, jakie zgromadziłem na temat Gonu, a także wskazówki, jak uwięzić Gon w naszym świecie.
- Dziękuję. Co zamierzasz zrobić z tymi przedmiotami?
- Stopię złoto, a następnie oprawię w nie kieł bestii. Rana zadana ciosem takiej broni będzie dla mnie śmiertelna, ponieważ jednocześnie ugaszę płomyk na swojej lampce.
Tylko ja jestem w stanie to zrobić.
- Żegnaj, starcze.

Są do tych zadań wpisy w dzienniku i różne warianty, których tu nie podałem, bo jest ich naprawdę wiele i wszystkie się łączą. Dziecko można było oddać Kostusze zamiast grać z nią w kości o lampkę, matka okazywała się wilkołakiem i po przyniesieniu złych wieści się w niego zamieniała. Niesamowita robota i wielka szkoda, że nie została zaimplementowana.

W załączniku zamieszczam resztę elementów, które znalazłem. Jest to model Geralta z 2010 roku, pas na noże do rzucania, ikonka picia alkoholu oraz Enid an Gleanna, a raczej jej placeholder. Wrzucam także oryginalne pliki wypakowane z gry, w których odszukałem wszystkie powyższe teksty.
Poniżej linki do pozostałych modeli obecnych w grze, czyli elementów Doliny Kwiatów: namiotów, framug, mostów, schodów, portali i fasad. Oraz młyn wodny obecny w jakieś wiosce w Dolinie.
http://forums.cdprojektred.com/threads/31634-Elven-tents - znalezione przez @SMiki55
http://s7.directupload.net/images/130819/kugddvbw.png - found by @Benzenzimmern
https://drive.google.com/file/d/0Bwtl_njWyYyMaUpyV0JnMlFfMGM/view?usp=sharing - oryginalne pliki oraz zdjęcia starych projektów interfejsu
 

Attachments

  • dagger.png
    dagger.png
    319.6 KB · Views: 95
@Rustine
Widać, że element który w W2 przeszkadzał mi najbardziej - bo był według mnie potraktowany bardzo po macoszemu - czyli przeszłość Geralta i wplecenie w opowieść Yennefer w pierwotnych założeniach prezentował się znacznie lepiej. Retrospekcja, zauważenie (w końcu) że Triss kręci, bliższe zaprezentowanie postaci Sheali - dlaczego ostatecznie tak to nie wyszło?
 
Mam nadzieję, że przy trójce nie przytłoczy ich świat i będą mogli skupić się na fabule bez cięć. Chociaż już wypadła jakaś sekwencja z łyżwami.
Do tej pory myślałem, że z dwójki wycięto tylko jeden akt i nie wiązało się to z jakimiś ogromnymi cięciami w fabule. Niestety było inaczej.
 
Mam nadzieję, że przy trójce nie przytłoczy ich świat i będą mogli skupić się na fabule bez cięć. Chociaż już wypadła jakaś sekwencja z łyżwami.
Do tej pory myślałem, że z dwójki wycięto tylko jeden akt i nie wiązało się to z jakimiś ogromnymi cięciami w fabule. Niestety było inaczej.

Zdaje się, że znaczną część musieli całkiem przepisać.
Tropienie Gonu, planowanie uwięzienia go... Tych retrospekcji najbardziej mi szkoda - szczególnie jeśli większość prezentowałaby taki poziom.
 
Świetne znalezisko. Oczywiście szkoda, że nie znalazło się w grze, ale to tylko pokazuje jak bardzo cedep był zdesperowany. Na szczęście sukces gry uratował firmę, gog okazał się strzałem w dziesiątkę, a W3 ma szansę stać pierwszą grą pokazująca prawdziwy potencjał Czerwonych, bo jest tworzony przez doświadczonych ludzi, a CDPR mocno stoi na nogach.
 
Najbardziej szkoda motywu uwięzienia Dzikiego Gonu w Wiedźminlandzie. Brzmi to bardzo ciekawie i pewnie wyglądałoby spektakularnie...
 
Coś czuję, że ta misja ze zdobyciem wskazówek dot. uwięzienia Gonu w Wiedźminlandzie była podwaliną pod trzecią część. Szkoda, szkoda i jeszcze raz szkoda.
 
Redzi po premierze 3 powinni zabrać sie za dodatek do 2 zawierający wszystkie te zadania, retrospekcje itp :D
 
Top Bottom