Mass Effect

+
W plotkach na temat odświeżenia Knight of the Old Republic była mowa o przerobieniu gry w jakiś sposób żeby dopasować do nowego kanonu.
 
W plotkach na temat odświeżenia Knight of the Old Republic była mowa o przerobieniu gry w jakiś sposób żeby dopasować do nowego kanonu.
Aha, w związku z tym co widziałem i słyszałem o High Republic, to ja już podziękuję za takie odświeżenie.
 
Cóż, zobaczymy. Przed EA jeszcze długa droga żeby odzyskać zaufanie graczy, ale coś tam się jednak w temacie dzieje. Najpierw długi i darmowy rozwój drugiego Battlefronta, który zatarł niesmak po fatalnej premierze czyniąc z niego bardzo dobrą grę, potem udany i doceniony Upadły Zakon będący długą, solową grą pozbawioną funkcji sieciowych, mikropłatności i płatnych dodatków, który ostatnio doczekał się darmowej aktualizacji wprowadzającej nowe tryby gry. Jak na EA to naprawdę nieźle.

Co więcej, ostatnio zmienili też zdanie w kwestii odświeżania starszych gier przed którym wcześniej się wzbraniali. W przyszłym miesiącu czeka nas remaster Command & Conquer: Red Alert, a dwa miesiące później remaster pierwszego Crysisa. Będzie zatem można zobaczyć jak podchodzą do sprawy i wyciągnąć jakieś wnioski.

Na ten moment nie nastawiam się na to że ewentualny remaster Mass Effecta będzie czymś wspaniałym ani nawet na to że faktycznie odświeżą właśnie tę serię, ale nie skreślam też od razu.
 
Kolejne plotki o odświeżonej trylogii Mass Effecta, które pokrywają się z poprzednimi. Pakiet miałby ukazać się 29 września, a więc już za chwilę.


Oczywiście plotka jak to plotka, a rzekome zdjęcia paragonów również można podrobić, ale może jednak jest coś na rzeczy? Czas na promocję bardzo krótki, ale z odświeżonym Crysisem było podobnie i różnica między oficjalną zapowiedzią a planowaną premierą miała wynosić raptem trzy miesiące. Co prawda gra spotkała się z krytyką po wycieku materiałów więc twórcy zdecydowali się opóźnić debiut, ale to nadal krótki czas.

Na ten moment wszystko jest możliwe. Nie nastawiam się ale chciałbym i jak już parę razy pisałem, wystarczy mi pakiet składający się z całej trylogii z wklejonymi dodatkami i lokalizacją kinową w celu ujednolicenia polskiej wersji oraz podbitą rozdzielczością. Więcej nie oczekuję choć gdyby gry miały zostać stworzone od zera jak np. nowe wersji Resident Evil 2 i 3 albo pierwszej Mafii to by był szał.

Jeśli ta data 29 września miałaby być prawdziwa to na dniach powinniśmy dostać oficjalną zapowiedź.
 
Dwójeczka wciąż najlepsza pod każdym względem jak dla mnie :) Rozgrywka w jedynce była strasznie toporna, a eksploracja choć niby bardziej rozbudowana to jednak poza głównymi lokacjami strasznie monotonna. W trójkę w sumie też mi się dobrze grało, a i nawet sama historia w miarę mi siadła, ale jednak pewne wątki niedomagały, a olanie większości wyborów z poprzednich części bolało najbardziej z całej trylogii.

Niemniej trylogia Sheparda jako całość to naprawdę kawał świetnej przygody i dlatego chętnie bym wrócił mając przy okazji możliwość poznania w końcu wydarzeń z dodatków, na które do tej pory się nie skusiłem ze względu na absurdalne ceny i zawirowania techniczne. Obecnie na Originie w końcu wszystko ułatwili z dodatkami, ale wciąż żyję nadzieją na trylogię. Jeśli nie doczekam się w tym roku to pewnie w końcu się złamię i kupię :sneaky:
 
Mass Effecta jedynkę darzę szczególną estymę za większą unikalność względem kolejnych odsłon serii. Rozbudowane lore (do którego kolejne części nie dodały zbyt wiele), porządnie zrealizowana RPG-owa mechanika, najciekawsza (jak na Bioware'owe standardy) fabuła, najciekawsze opcje odgrywania postaci (Renegat nie był łotrem, tylko pragmatykiem stawiającym ludzkość na pierwszym miejscu, za to Paragon był bardziej zwolennikiem podtrzymywania jak najlepszych relacji międzygatunkowych, często kosztem interesów samej ludzkości), logiczny projekt postaci oraz świata, itd. Minusami była powtarzalność zadań pobocznych (tutaj dodam, że MAKO jeździło mi się jednak całkiem przyjemnie i nie rozumiem nienawiści jaką wielu darzy ten pojazd), zepsuta ekonomia, pewne frustrujące rozwiązania związane z ekwipunkiem i mało interesujący towarzysze (za wyjątkiem Wrexa i Ashley).

Dwójka poszła w nieco innym kierunku, strasznie upraszczając RPG-ową mechanikę (wyrzucono kompletnie ekwipunek, umiejętności postaci miały mniejszy wpływ na rozgrywkę, Renegat stał się zwykłym dupkiem, a Paragon aniołem, itd.), sam projekt świata i postaci przestał opierać się na logice, a zaczął podążać za zasadą "ważne, żeby to fajnie wyglądało", przez co często kłóciły się z bardziej wiarygodnym światem przedstawionym w jedynce (np. projekty postaci takich jak Jack czy Miranda). Fabuła dwójki była strasznie naciągana (i okazała się praktycznie nieistotna dla reszty serii), z wieloma dziurami i nielogicznościami, ale za to zadania były o wiele ciekawsze, tak samo jak towarzysze (zarówno nowi, jak i Ci starzy). System walki także został ulepszony, więc nadal grało się bardzo przyjemnie.

Trójka wzięła jednak wszystko co najgorsze w dwójce, podwoiła to i, za wyjątkiem usprawnionego systemu walki, zapomniała o tym co było w niej dobre. Zadania i towarzysze były o wiele słabsze (tylko Tuchanka i Rannoch były na w miarę niezłym poziomie, choć z nimi też mam swoje problemy), RPG-owa mechanika była uproszczona do tego stopnia, że przez większość czasu czułem się jakbym grał w zwykłego shootera, a nie RPG-a, a im mniej powiem o fabule i zakończeniu tym lepiej. Mimo tego, nie była to zła gra, głównie dzięki fajnym gościnnym występom poprzednich towarzyszy, dobremu systemowi walki i dużej ilości odwołań do wyborów z poprzednich części (wiem, że niektórzy oczekiwali pod tym względem więcej, ale nie ma chyba drugiej takiej gry, która zrobiłaby to lepiej niż ME3), dzięki czemu w całość nadal grało się dobrze, pomimo wielu zgrzytów.

Gdybym miał ocenić trylogię numerycznie, jedynce dałbym 8/10, dwójce 7+/10, a trójce 6+/10. W Andromedę jeszcze nie grałem, ale ostatnio coś mnie kusiło, więc możliwe, że nadrobię, ale raczej nie w najbliższym czasie.
 
Dwójeczka wciąż najlepsza pod każdym względem jak dla mnie :) Rozgrywka w jedynce była strasznie toporna, a eksploracja choć niby bardziej rozbudowana to jednak poza głównymi lokacjami strasznie monotonna.

Pełna zgoda.

Niemniej trylogia Sheparda jako całość to naprawdę kawał świetnej przygody
Nie musisz czekać na (i tak za drogie pewnie) remastery, skoro masz setki darmowych modów, a efekt pewnie lepszy będzie.

i dlatego chętnie bym wrócił mając przy okazji możliwość poznania w końcu wydarzeń z dodatków, na które do tej pory się nie skusiłem ze względu na absurdalne ceny i zawirowania techniczne. Obecnie na Originie w końcu wszystko ułatwili z dodatkami, ale wciąż żyję nadzieją na trylogię. Jeśli nie doczekam się w tym roku to pewnie w końcu się złamię i kupię :sneaky:

Ta, najpierw za jakieś BW points, teraz zaczęli pakiety za normalną kasę sprzedawać, ale i tak trochę drogo.
Głupotą było wydawać Trylogię w pudełku bez dodatków, kto w ogóle na to wpadł?
Post automatically merged:

mało interesujący towarzysze (za wyjątkiem Wrexa i Ashley).

Nie zapomniałeś o pewnej nieśmiałej niebieskoskórej istotce i Tali? ;D

Dwójka poszła w nieco innym kierunku, strasznie upraszczając RPG-ową mechanikę (wyrzucono kompletnie ekwipunek

Akurat mi to odpowiadało, żoglowanie tymi pancerzami w jedynce szybko się nudziło, i każdy od tej pory miał swój unikalny wygląd.

Fabuła dwójki była strasznie naciągana (i okazała się praktycznie nieistotna dla reszty serii), z wieloma dziurami i nielogicznościami, ale za to zadania były o wiele ciekawsze, tak samo jak towarzysze (zarówno nowi, jak i Ci starzy). System walki także został ulepszony, więc nadal grało się bardzo przyjemnie.

Mimo tego ME2 jest dla mnie najlepsza w całej trylogii. I jak zwykle najciekawszymi towarzyszami okazali się obcy, a nie ludzie.

Gdybym miał ocenić trylogię numerycznie, jedynce dałbym 8/10, dwójce 7+/10, a trójce 6+/10.

Dla mnie ME2>ME1>ME3.
 
Last edited:
Dla mnie w RPG zawsze najważniejsze było odgrywanie postaci i wybory wpływające na jej kreowanie oraz przebieg fabuły. Cyferki są w porządku w bardziej klasycznym podejściu do gatunku kiedy nie wcielamy się w konkretną postać tylko sterujemy całą drużyną wydając im polecenia jak w grze strategicznej. W RPGu stawiającym bardziej na akcję, w którym wcielam się w konkretnego bohatera i to ja biegam, strzelam itd. cyferki zwyczajnie mi przeszkadzają, a setki umiejętności dodające jakieś procentowe bonusy czy tysiące broni różniących się głównie statystykami zwyczajnie mnie przytłaczają. W końcu to ja strzelam/ciacham mieczem, a nie gra więc byłoby fajnie jakby dała mi to robić. Bardzo często jest jednak inaczej i wtedy rozgrywka wygląda tak: przycelowałeś przeciwnikowi w głowę? To fajnie, że jesteś taki świetny, ale niestety twoja spluwa ma za niskie statystyki więc kolesiowi nic się nie stało. Idź i pogrinduj trochę to następnym razem się uda.

Wolę rozbudowaną fabułę z wyborami, kreacją charakteru bohatera i jego relacji z innymi postaciami zamiast bardziej liniowej fabuły, ale za to z tysiącem rzeczy do zdobycia i odblokowania. Niestety raczej jestem osamotniony w takim rozumieniu gatunku i dlatego gry akcji z rozbudowaną, nieliniową fabułą przez wielu nie są uznawane za erpegi podczas gdy liniowe gry z masą grindu i rozbudowaną mechaniką rozwoju postaci oraz mnóstwem opcji dostosowania ekwipunku już tak. Wielokrotnie spotkałem się z podobną opinią jak podał @Shavod, że pierwszy Mass Effect to porządny erpeg, bo ma bardziej rozbudowany rozwój postaci i więcej sprzętu, a dwójka to już tylko strzelanka z fabułą.

Nie twierdzę oczywiście, że fabuła całej trylogii jest jakaś wybitna, ale nie była też zła. Przede wszystkim jednak cała seria oferowała to co dla mnie jest kluczowe w erpegu czyli właśnie wybory. Gdyby taki Ghost of Tsushima miał konkretne wybory wpływające na przebieg fabuły i relacje z postaciami to byłby to dla mnie fenomenalny erpeg w przeciwieństwie np. do nazywanego erpegiem Assassin's Creed Odyssey, w którym wybory nie mają większego znaczenia, ale hej!, co dwie minuty znajdujesz nową broń, która jest o 3% lepsza od poprzedniej ;)

teraz zaczęli pakiety za normalną kasę sprzedawać, ale i tak trochę drogo.

No właśnie. Teraz jak spojrzałem na Origin to jest jakaś przecena i za wszystkie dodatki do dwójki i trójki wyszłoby łącznie jakieś 100 zł, normalnie jest ponad 200, a mniej dałem za całą trylogię. Wciąż jednak trzeba się męczyć z językami, a że jestem leniwy to odciągam zakup w czasie. Jak pisałem wcześniej, ostatecznie pewnie się złamię, ale wygodniej byłoby dla mnie po prostu kupić odświeżony pakiet ze wszystkim, a jeśli przy tym oferowałby też jeszcze jakieś poprawki w grafice i mechanice to tym lepiej. Wiem, że to co napisałem wydaje się pewnie głupie, bo z jednej strony szkoda mi stówki na dodatki zakupione osobno, a z drugiej nie miałbym nic przeciwko zakupowi całej trylogii jeszcze raz w formie odświeżonej, która zapewne kosztowałaby dwa razy tyle albo i więcej, ale to po prostu kwestia wygody, za którą łatwiej mi zapłacić :p

Głupotą było wydawać Trylogię w pudełku bez dodatków, kto w ogóle na to wpadł?

Garnitury z EA. Ich gry tanieją, ale dodatki mogą liczyć tylko na czasowe promocje. Wydaje mi się że moda na DLC wzięła się z powodu rynku wtórnego na konsolach. W przypadku wersji PC każda zakupiona kopia przynosi zysk wydawcy nawet jeśli jest mocno przeceniona, na konsolach możesz natomiast kupić używkę, z której nie dostaną złamanego cena. Jeśli jednak ktoś miałby ochotę uzupełnić swoją używaną kopię o dodatkową zawartość to musi zapłacić wydawcy i tym samym taka używka z czasem może przynieść jakiś dochód, bo każdy kolejny nabywca danej kopii będzie musiał dopłacić za DLC jeśli będzie je chciał. Obecnie coraz częściej na konsolach pełne wydania (GOTY, Ultimate, jak zwał zwał zwał) nie mają dodatków na płycie tylko w formie ulotki z kodem więc płytka z używaną kopią automatycznie staje się zwykłą edycją co wymusza dokupienie DLC osobno. Ludzie mają jednak mniejszy problem z dopłacaniem skoro podstawkę nabyli za grosze w sklepie z używkami i mówię to z własnego doświadczenia jako pracownik takiego sklepu.

Niestety gracze pecetowi na tym cierpią, bo tutaj używek nie ma już od wieków i chcąc pograć taniej trzeba po prostu czekać na wyprzedaż. Oczywiście na PC te wyprzedaże są częste, a do tego dochodzi też równie częste rozdawnictwo także są plusy i minusy jak to zwykle bywa.
 
Mi zawsze daleko było do zachwytów na dwójką, dopiero po ograniu całej gry z Shadow Brokerem i Overlordem stwierdziłem, że fabularnie gra ma jakikolwiek start do jedynki, która miała spójny scenariusz z bardzo dobrze rozłożonymi akcentami.
Zawsze twierdziłem, że mocną stroną całej serii jest ostatecznie kreacja świata, towarzyszy i relacji z nimi - zwłaszcza w tym ostatnim elemencie progresja była widoczna z każdą kolejną częścią - a nie sama oś fabularna, która była raczej dodatkiem i pretekstem, żeby opowiadać mniejsze historie w różnych konwencjach związanych tematycznie ze stworzonymi przez studio postaciami.

Nie musisz czekać na (i tak za drogie pewnie) remastery, skoro masz setki darmowych modów, a efekt pewnie lepszy będzie.
Niestety, chociaż mody oferują świetną zawartość i potrafią dodać grze graficznego kopa za sprawą laserowo ostrych tekstur, sytuacja nie jest tak kolorowa. Po pierwsze często ich instalacja wiąże się z kombinowaniem, po drugie czynią wszystkie trzy gry bardzo niestabilnymi i to niezależnie od mocy konfiguracji, na których są uruchamiane.

Dlatego ja bym najzwyklejszy remaster przyjął z otwartymi ramionami, pod warunkiem że zawierał by w sobie od razu całą dodatkową zawartość. Remake to moim zdaniem marzenia ściętej głowy, a nie wiadomo kiedy rząd garniturów z EA stwierdzi przypadkiem, że kolejna część to dobry pomysł. I nawet w przypadku takiej ewentualności nie mamy żadnej gwarancji, że to będzie dobry tytuł.
 
Dwójeczka wciąż najlepsza pod każdym względem jak dla mnie

To też moja ulubiona część, ale walkę według mnie ma jednak lepszą ME3. Za to toporność jedynki jest przerażająca.

Zawsze twierdziłem, że mocną stroną całej serii jest ostatecznie kreacja świata, towarzyszy i relacji z nimi - zwłaszcza w tym ostatnim elemencie progresja była widoczna z każdą kolejną częścią - a nie sama oś fabularna, która była raczej dodatkiem i pretekstem, żeby opowiadać mniejsze historie w różnych konwencjach związanych tematycznie ze stworzonymi przez studio postaciami.

Zdecydowanie to. Generalna fabuła, to nie oszukujmy się klisze na kliszach. Za to postacie, relacje, ich personalny i logiczny rozwój na przestrzeni gier, absurdalnie bogaty, spójny i ciekawy świat, to mistrzostwo świata.

Więc tak, dajcie mi trylogię ME z mechaniką walki z trójki, cała resztą z dwójki i będę zadowolony. :p
 
Last edited:
Nie zapomniałeś o pewnej nieśmiałej niebieskoskórej istotce i Tali? ;D
Liara jakoś nigdy mnie do siebie nie przekonała. Była mało interesująca w jedynce, a im dalej w las, tym coraz bardziej widoczny stawał się fakt, że jest ona ulubioną postacią reżysera gry, co przełożyło się na kompletnie bezsensowną i nielogiczną progresję tej postaci. Tali lubię, ale w jedynce miała zdecydowanie za mało okazji żeby zabłyszczeć na ekranie, bo przez większość jej czasu ekranowego została jej przyznana rola maszynki do ekspozycji. Dopiero w dwójce zaczęła rozwijać własną osobowość.

Wielokrotnie spotkałem się z podobną opinią jak podał @Shavod, że pierwszy Mass Effect to porządny erpeg, bo ma bardziej rozbudowany rozwój postaci i więcej sprzętu, a dwójka to już tylko strzelanka z fabułą.
Dla mnie sama mechanika także dobrego RPG-a nie czyni (chociaż nie ukrywam, że ME udało się ją zaimplementować porządnie. Ma przełożenie na rozgrywkę, ale jednocześnie nie przytłacza cyferkami. Czyli jak jest headshot, to jest headshot, tyle że gorzej rozwiniętą postacią może być trochę trudniej tego headshota trafić), stąd też podałem parę innych przykładów, dla których pierwsze ME dla mnie jest lepszą grą RPG, jak bardziej logiczny i przemyślany świat czy też zwyczajnie ciekawiej zrealizowane wybory. Jako gra RPG ME2 wypada lepiej jedynie pod kątem interakcji z postaciami, co też jest bardzo ważnym elementem w RPG-ach, dlatego też otrzymał ode mnie tylko pół punktu mniej (pomijając jednak mało interesujących towarzyszy, pozostałe postacie w jedynce i interakcje z nimi wypadały całkiem nieźle, a Saren jest bez wątpienia najlepszym złoczyńcą w serii).
 
2 lata temu wykosztowałem się na DLC do "dwójki" i "trójki", jeszcze ME1 musiałem dokupić, bo płytka z CDA gdzieś się zapodziała. Chciałem przejść całą trylogię jednym ciągiem po raz pierwszy, bo zwykle ogrywałem dwa pierwsze ME, a ME3 ograłem jakieś 2 lata po ostatnim ukończeniu ME2 na jakimś zapisie, który się uchował.

I mimo, że dwa pierwsze Mass Effecty przeszedłem 3-krotnie, a do ME3 podchodziłem drugi raz to ME1 i ME2 wciągnęły mnie dużo bardziej. Przy "trójce" musiałem sobie z miesiąc przerwy zrobić. Nie wiem, jakoś klimat mi nie siada, a i strzela mi się gorzej niż w ME2. W pierwszej części to grzebanie w ekwipunku i dobieranie pancerzy towarzyszom było na dłuższą metę męczące, tak samo jeżdżenie po planetach przy pomocy Mako. Główny wątek był ciekawszy w ME1, choć też jakiś długi nie był. Osobiście uważam, że cała seria miała potencjał na jeszcze lepszą opowieść. W ME2 przydałoby się kilka zadanek wątku głównego, w ME3 rozwiązujemy konflikty i zbieramy armię, chyba podobny motyw był Dragon Age: Origins. Za mało było samego mięska czyli Żniwiarzy.

Co do DLC to ogrywając je miałem wrażenie, że powinny się znaleźć w podstawce, gdyż większość z nich jest dość istotna. Cytadela, chociaż wychwalana przez wszystkich to jakoś mnie nie porwała. Spodziewałem się lepiej zrealizowanych dialogów w czasie imprezy u Sheparda. A tak postacie stoją w kółeczku i klikamy na nie by usłyszeć co mają do powiedzenia, później jest przeskok czasowy i robimy to samo.

Jeszcze odnośnie rozgrywki to wcześniej wybaczałem erpegom pewną toporność, zwłaszcza w kwestii strzelania. Teraz uważam, że strzelanie powinno być tak zrobione by sprawiać frajdę, czyli jak w serii Mass Effect, gdzie nawet w najbardziej erpegowej "jedynce" strzela się przyjemnie. W takim Alpha Protocol gramy superwyszkolonym tajnym agentem, a nie potrafimy celnie strzelić do przeciwnika. W tego typu rolplejach warstwa erpegowa powinna być zrealizowana na poziomie rozbudowanych dialogów z wyborami, nieliniowością misji i te elementy w Alpha Protocol zrealizowane są świetnie, tylko gameplay miejscami razi, choć idzie do tego przywyknąć. Osobiście uważam, że pod względem nieliniowości AP miażdży nawet takiego Wiedźmina 2.
 
ME2 to była moja ulubiona część. Przeszedłem go chyba 5 albo 6 razy na różne sposoby, no i jak wychodziły kolejne dlc to się grało od początku. Walka była bardzo przyjemna, niezależnie czy się grało niewidzialnym snajperem, biotykiem czy zwykłym siekaczem. Historia pełna akcji, ale też bardziej indywidualna jak dla mnie, niż w pozostałych częściach i też dużo lepiej się czuło więź z towarzyszami niż w 3 części. Poza tym chyba to 2 część miała najwięcej fabularnych mini-dodatków z nowymi kompanami.
 
Ja kilka lat temu ograłem całą trylogię na raz, więc bardziej traktuję to jak jedną długą przygodę niż 3 osobne gry. Do jedynki miałem 3 podejścia i dopiero za 3 razem poszło i wciągnąłem się na całego, ja to zawsze lubiłem te całe skanowanie i przeczesywanie planet, jeżeli gra mnie wciągnie na maksa i mocno się zaangażuje to prawie zawsze nie czuję żadnego znużenia czy powtarzalności(więc np. w takim W3 czy AC Origins z przyjemnością czyściłem mapkę, a w ME jeździłem po planetach). Dla mnie najbardziej liczy się fabuła, a jako że cała trylogia bardzo mi się spodobała to tak naprawdę nic więcej nie miało znaczenia(chociaż i tak nie pamiętam nic na co bym narzekał). Niestety dodatków nie ograłem i pewnie prędzej czy później wrócę i ogram całość ponownie, tym razem z dodatkami.

Jeszcze dodam, że ME Andromeda kupiłem na premierę i po chyba ok. 15 godzinach odstawiłem ją i nie wróciłem do tej pory(gra ciągle jest zainstalowana). Może po ponownym ograniu trylogii dam jej kolejną szansę.
 
Jeszcze dodam, że ME Andromeda kupiłem na premierę i po chyba ok. 15 godzinach odstawiłem ją i nie wróciłem do tej pory(gra ciągle jest zainstalowana). Może po ponownym ograniu trylogii dam jej kolejną szansę.
Do Andromedy nie mam tak radykalnego stosunku, jak @Nars. W skali porównawczej gier z otwartym światem nie jest to znowuż najgorsza produkcja i mechanicznie starcia są chyba najbardziej satysfakcjonujące ze wszystkich Mass Effectów. Udało mi się polubić niektórych bohaterów i uważam, że zestawiać ich z tymi z trylogii (którzy mieli więcej czasu na rozwój) jest nie fair. Niestety w znakomitej większości fabuła, mimo że jej punkt wyjściowy miał ogromny potencjał, to jest przy trylogii totalna padaka. I to nie tylko przez treść, ale i jej ekspozycję. Bioware zrobiło krok wstecz zarówno jeżeli chodzi o jakość animacji twarzy i gestów postaci, jak i samej reżyserii przerywników, czego przedsmak można było doświadczyć już przy Inkwizycji.
 
ME2 to była moja ulubiona część. Przeszedłem go chyba 5 albo 6 razy na różne sposoby, no i jak wychodziły kolejne dlc to się grało od początku.
No właśnie. ME2 wydaje się bezapelacyjnie najlepsze. Może to przez ten jakościowy skok między "jedynką" a "dwójką"? Świetne gameplayowo, a i oprawa graficzna wydaja się najlepsza ze wszystkich części. Nie wiem, może to przez tą pomarańczową kolorystykę? ME1 i ME3 mają dominujący niebieski kolor. Praktycznie cała gra oparta jest na zbieraniu towarzyszy, zżywaniu się z nimi, wypełnianiu questów lojalnościowych by przystąpić do ostatniej samobójczej misji. Jak wcześniej pisałem przydałoby się kilka zadanek wątku głównego więcej, ale reszta jest bezbłędna. Na klimat wpływa także to, że działamy jako wyjęty spod prawa najemnik Cerberusa. Mimo to doceniam też klimacik pierwszej części, taki charakterystyczny, nieco odrębny od tego w ME2 i ME3. Może to kwestia muzyki? W ME3 coś mi nie zagrało. Pomijam już samo zakończenie, ale gra jako całość nie porywa aż tak bardzo jak dwie pierwsze części. Są oczywiście świetne misje, pamiętne momenty i towarzysze do których się przywiązujemy. Jednak na finał liczyłem na coś więcej.

Ja kilka lat temu ograłem całą trylogię na raz, więc bardziej traktuję to jak jedną długą przygodę niż 3 osobne gry.
Można i tak traktować, zwłaszcza, iż Mass Effecty są pod względem graficznym dość spójne, nawet gameplay nie różni się aż tak bardzo jak pomiędzy poszczególnymi częściami trylogii Wiedźmin. Dlatego dobrze by było jakby poszczególne części czerpały od siebie to co najlepsze w ewentualnych remasterach.
 

Kolejne plotki, tym razem mowa o premierze 30 października. Mogliby już wprost ogłosić albo zdementować, bo to już się robi męczące. Taka zabawa w ciuciubabkę jak z nową odsłoną cyklu Batman Arkham.
 
Top Bottom