Brnę przez ME1 i muszę przyznać, że choć gra powstała 14 LAT TEMU (to jest naprawdę kawał czasu) miała świetną konstrukcję zadań. W gruncie rzeczy w prologu (pierwsze odwiedziny na cytadeli) niemal wszystkie zadania to przynieś zanieś pozamiataj, ale są świetnie fabularnie uargumentowane, do tego stopnia, że nie czuje się szycia czegokolwiek grubymi nićmi, a ZANIM (bo nie ma ich wiele) zdążą się znudzić następuje większy zwrot akcji w postaci wylotu z Cytadeli. To sprawia, że w gruncie rzeczy pewna powtarzalność staje się znośna i niezbyt męcząca.
I w gruncie rzeczy dochodzę do wniosku, że takie dobrze przemyślane strukturalnie światy są mi bliższe niż wielkie otwarte sandboxy. Może nawet gdybym w ten sposób podchodził do CP77 grałoby mi się lepiej, a ja zamiast tego wychodziłem z perspektywy oczekiwań (uzasadnionych obietnicami CDPu ale jednak), co uczyniło rozgrywkę pierońsko frustrującą. I to jest dość ciekawe, bo w ME 1 w zasadzie nie istnieje interaktywność świata, NPC sobie chodzą, czasem od biedy któryś powie jedno dwa zdania, ale to mi tu nie przeszkadza tak jak w CP77. Może dlatego, że historia mi jest jakoś bliższa? Nie wiem. To raczej kwestia jakichś indywidualnych predyspozycji, a może dlatego, że tematyka Cyberpunk w CP77 została zbyt płytko (choć miejscami jest głębia) potraktowana.
I to jest dość dziwne, że w produkcję bez mąła 14 letnią po remasterze gra mi się przyjemniej niż w CP77, bo tam wszystko działa jak trzeba CHOĆ NIE JEST ONA pozbawiona bagów. Raz mi się NPC zawiesił i szedł na ścianę (animacja chodu, ale w miejscu), a raz wróg po śmierci utknął w ścianie.
W CP 77 menu jest nieprawdopodobnie chaotyczne i nieczytelne, a w ME 1 wszystko wiem, gdzie jest, jest ładnie, schludnie, czytelnie, przyjemnie dla oka. Nie wiem co poszło nie tak, ale zdaje się, że zabrakło tam odrobiny wyczucia.
Świetne jest też to, że nasze uymiejętnośći REALNIE WPŁYWAJĄ na przebieg zdarzeń. Już w samym prologu wybranie określonych opcji dialogowych zmienia diametralnie przebieg danej misji. I owszem to jest też obecne w CP77 ale mam poczucie, że w mniejszej skali i że zbyt często gra mnie OSZUKUJE pozorami wyborów.
I w gruncie rzeczy dochodzę do wniosku, że takie dobrze przemyślane strukturalnie światy są mi bliższe niż wielkie otwarte sandboxy. Może nawet gdybym w ten sposób podchodził do CP77 grałoby mi się lepiej, a ja zamiast tego wychodziłem z perspektywy oczekiwań (uzasadnionych obietnicami CDPu ale jednak), co uczyniło rozgrywkę pierońsko frustrującą. I to jest dość ciekawe, bo w ME 1 w zasadzie nie istnieje interaktywność świata, NPC sobie chodzą, czasem od biedy któryś powie jedno dwa zdania, ale to mi tu nie przeszkadza tak jak w CP77. Może dlatego, że historia mi jest jakoś bliższa? Nie wiem. To raczej kwestia jakichś indywidualnych predyspozycji, a może dlatego, że tematyka Cyberpunk w CP77 została zbyt płytko (choć miejscami jest głębia) potraktowana.
I to jest dość dziwne, że w produkcję bez mąła 14 letnią po remasterze gra mi się przyjemniej niż w CP77, bo tam wszystko działa jak trzeba CHOĆ NIE JEST ONA pozbawiona bagów. Raz mi się NPC zawiesił i szedł na ścianę (animacja chodu, ale w miejscu), a raz wróg po śmierci utknął w ścianie.
W CP 77 menu jest nieprawdopodobnie chaotyczne i nieczytelne, a w ME 1 wszystko wiem, gdzie jest, jest ładnie, schludnie, czytelnie, przyjemnie dla oka. Nie wiem co poszło nie tak, ale zdaje się, że zabrakło tam odrobiny wyczucia.
Świetne jest też to, że nasze uymiejętnośći REALNIE WPŁYWAJĄ na przebieg zdarzeń. Już w samym prologu wybranie określonych opcji dialogowych zmienia diametralnie przebieg danej misji. I owszem to jest też obecne w CP77 ale mam poczucie, że w mniejszej skali i że zbyt często gra mnie OSZUKUJE pozorami wyborów.