Najlepszym przykładem na upraszczanie gry, są te zestawy kart po 3 punkty, które wyciągają pozostałe kopie. Redzi na siłę uparli się, żeby każda frakcja miała takowe, tak samo działające jak u innych, nawet jeżeli kompletnie nie ma to sensu.
W dzisiejszym czasach tych kart raczej nie rzuca się z ręki, tylko tworzy inne sposoby wyciągania. Potwory mają Ob. Krabopająka do wyciągania swoich "trójek" ( abstrahując od tego, że jest to obecnie mało grywalne ). KP może swoich rzucać z ręki, bo w buildzie na Folteście, mogą wejść za 21 pkt włącznie. W Scoia Krasnale mają Agigatora + więcej celi dla Denisa, Elfy natomiast mogą swoje trójki rzucać z ręki, bo zrobią później dodatkowe punkty ich przesuwaniem, a także łatwiej odchudzą się z Aeliren.
I tutaj przechodzimy do sedna. Były dwie frakcje, które miały unikatowe karty wyciągające się nawzajem. W przypadku Nilfgardu są jeszcze Golemy do odkrywki, ale Pikinierzy Alby jak do niczego praktycznie nie pasują ( ew. jakiś build pod żołnierzy, ale stara wersja mogła działać podobnie ), tak samo nie pasowali wcześniej. Natomiast Skellige to już jest jawna kpina. Stara wersja Tarczowniczek była bardzo klimatyczna i pasowała np. do archetypu na uszkodzenia. O ile nie była grana w mecie, to i tak bardziej prawdopodobne było ich pojawienie się w niej w starej wersji, bo ta nowa do niczego kompletnie nie pasuje, zerowa synergia z czymkolwiek w tej talii. Zmiana zrobiona dla formalności, totalnie bezmyślnie.
Lecimy dalej. Pododawanie kloców takich jak Nova czy Olaf, przy jednczesnym olaniu Hjalmara i Tibora - ich wymagania są o wiele trudniejsze do spełnienia, więc z góry oczywistym było ich totalne zniknięcie. To samo z Jaskrem
oetą - jak przy nim wygląd taki Gaunter O'Dim? Ma jeden punkt więcej i żeby zagrać kartę z naszej talii, musimy podjąć ryzyko zakładu.
Poprawcie mnie, jeśli się mylę ( bo nigdy się szczególnie tej karcie nie przyglądałem ) ale pierwotnie Gaunter przy wygranym zakładzie robił nam CA, bo dociągał kartę na rękę? Chciałem kiedyś zrobić talię pod to, z Xartisiusem, tymi zołnierzami co sprawdzali 3 brązy przeciwnika i się buffowali o ich siłę + Emhyr z "odzłacającymi" kajdanami, atrapa, Cahir i takie pierdoły. Talia mem, ale nawet w takiej konfiguracji się nie dało pograć, bo została zmieniona. Potem narzekanie, że nie ma kart robiących CA, jak nawet te memowe się ucina.
Irytuje mnie też totalne ucięcie zemsty jako carry over. Ja rozumiem, że było tego za dużo ( Dao, Harpie ) + to zagranie z Iris ( czy ona przypadkiem nadal nie buffuje w nowej turze? ), ale mogli chociaż zostawić to w Nekkerach, bo obecnie są grywalne tylko w multiplikacji, a kiedyś spokojnie można było grać na trzy i rzucać je pod koniec 2 rundy - nadal rodziło to ryzyko wtopy, bo kontr było od groma + wolne tempo przy rozstawianiu się w pierwszej rundzie. Można je było zostawić na 3 pkt, żeby grzyby na nie nadal działały i po sprawie.
Co mnie dodatkowo martwi. Kolejne zmiany koncepcji. Od kilku miesięcy balansują tą grę i znowu okazuje się, że muszą przerabiać archetypy i dopiero co dodane "create".
Dziwić się potem, że jest mała różnorodność i np. taki Radovid, jak i ogólnie locki, są crapem. A niedawno zmieniono Strażnika - nie wiadomo w czym przeszkadzała stara umiejętność, którą można było kontrować lockami, albo przesuwać na swoją stronę, za pomocy Kagańca ( co było dosyć popularne swojego czasu ). Za koszt podjętego ryzyka, dostawaliśmy nagrodę w postaci aż dwóch niechcianych przez przeciwnika kart w jego talii. Teraz jest to karta typu rzuć i zapomnij. Nie ma jak wokół nie grać, nie ma w ogóle sensu to robić. Czy dzięki tej gwarantowanej karcie w talii oponenta, Strażnik stał się grywalny o wiele bardziej niż kiedyś? Pytanie retoryczne.