McDonaldyzacja Gwinta

+
luk757;n10716021 said:
Bez obrazy ale jest to kompletna bzdura. W tym momencie ludzi na 20 randze i wyżej jest poniżej 10000.

Napisałem 19-20.

luk757;n10716021 said:
a)nie orientują się w gwentdb

Dobry, naprawdę dobry żart :)

luk757;n10716021 said:
b)odpuszczą zanim dojdą do odpowiedniego poziomu skrawków/doświadczenia

Gdyby każdy odpuszczał to chyba nikt by w Gwinta nie grał.

luk757;n10716021 said:
c)chcą grać swoimi deckami (kilkoma)

Tu się zgodzę, tacy pasjonaci zostają właśnie na niższych rangach. Wątpię jednak, żeby było ich wielu.
 
PolskaKielbasa;n10716041 said:
Dobry, naprawdę dobry żart :)

Dlaczego? Serio pytam. Szczerze to sam się nie orientuje w gwentdb, tzn orientuje się o tyle, że widzę co się powtarza w trakcie rozgrywek... Zrobiłem 20 rangę w sumie własnym deckiem(i starczy) ale wiem że zawdzięczam to głównie doświadczeniu zdobytemu w trakcie masy godzin spędzonych z grą.
 
luk757;n10716131 said:
Zrobiłem 20 rangę w sumie własnym drukiem (i starczy)

Czyli tylko potwierdzasz to o czym napisałem. Większość wbija do tej 19-20 (lub przynajmniej próbuje) i pas.

luk757;n10716131 said:
Dlaczego? Serio pytam. Szczerze to sam się nie orientuje w gwentdb, tzn orientuje się o tyle, że widzę co się powtarza w trakcie rozgrywek

Mało kto potrafi budować dobre talie. Znacznie więcej ludzi potrafi natomiast dobrze grać dobrymi taliami stworzonymi i udostępnionymi przez tych nielicznych. Stąd popularność gwentdb.

Dobrym przykładem jest tutaj co się działo 2 sezony temu. Totalna dominacja Scoia, którymi grała cała topka, aż w ostatnim tygodniu przed końcem sezonu pojawił się nieoczekiwanie deck na Skellige z Cerys, choć wcześniej wszyscy zarzekali się, że nie da się na Skellige stworzyć nic mocnego. Tylu graczy, tyle umysłów, a ten deck pojawił się dopiero wiele tygodni po patchu.
 
Last edited:
PolskaKielbasa;n10716141 said:
Czyli tylko potwierdzasz to o czym napisałem. Większość wbija do tej 19-20 (lub przynajmniej próbuje) i pas.

Akurat w tym sezonie zachciało mi się pociągnąć rankedy do 20 rangi, bywały takie, że kończyłem na 16 i olewałem albo zabrakło czasu.
PolskaKielbasa;n10716141 said:
Mało kto potrafi budować dobre talie. Znacznie więcej ludzi potrafi natomiast dobrze grać dobrymi taliami stworzonymi i udostępnionymi przez tych nielicznych. Stąd popularność gwentdb.

Dobrym przykładem jest tutaj co się działo 2 sezony temu. Totalna dominacja Scoia, którymi grała cała topka, aż w ostatnim tygodniu przed końcem sezonu pojawił się nieoczekiwanie deck na Skellige z Cerys, choć wcześniej wszyscy zarzekali się, że nie da się na Skellige stworzyć nic mocnego. Tylu graczy, tyle umysłów, a ten deck pojawił się dopiero wiele tygodni po patchu.
Ja mam świadomość, że talie z gwentdb dominują a stronka ma dużą popularność graczy gwinta ale... niekoniecznie każdy nowy się nią interesuje a wielu pewnie odpuszcza na wczesnym etapie gry, nie wiem na ile to zasługa zmian w wyszukiwaniu (o ile były w ogóle jakieś znaczące w ciągu ostatnich kilku miechów) a na ile jednak progu wejścia ale jest to dla mnie nieco niepokojące. Patrząc na rankingi to tam wcale więcej ludzi nie siedzi na najwyższych rangach niż siedziało, mniej więcej podobnie, więc bardziej wychodzi na odpływ słabszych (albo może inaczej, z mniejszym stażem) graczy.
 
Last edited:
Dziś większość graczy sprawdza strony takie jak Gwentdb, albo szuka talii na YouTube. Żyjemy w takich czasach, że to normalne. Kilka miesięcy temu bawiłem się przez jakiś czas Clash Royale. Szybko znalazłem strony, które pokazywały mi "topowe" decki.
Korzystanie z takich stron bardzo ułatwia rozgrywkę. Jednocześnie zarówno w Gwincie, jak i innych karciankach gra metowymi deckami często nie sprawia mi przyjemności, bo po prostu ich nie czuję i potrzebuję wprowadzać swoje zmiany. Sądzę, że część nowych graczy może mieć podobne odczucia.
Dochodzi do tego fakt, że na niższych rangach trzeba po prostu umieć grać, a to czym się gra nie ma aż tak dużego znaczenia. Efekt jest taki, że GwentDb i podobne strony na niskich rangach raczej nie sieją aż tak dużego spustoszenia ;)
 
Najlepszym przykładem na upraszczanie gry, są te zestawy kart po 3 punkty, które wyciągają pozostałe kopie. Redzi na siłę uparli się, żeby każda frakcja miała takowe, tak samo działające jak u innych, nawet jeżeli kompletnie nie ma to sensu.
W dzisiejszym czasach tych kart raczej nie rzuca się z ręki, tylko tworzy inne sposoby wyciągania. Potwory mają Ob. Krabopająka do wyciągania swoich "trójek" ( abstrahując od tego, że jest to obecnie mało grywalne ). KP może swoich rzucać z ręki, bo w buildzie na Folteście, mogą wejść za 21 pkt włącznie. W Scoia Krasnale mają Agigatora + więcej celi dla Denisa, Elfy natomiast mogą swoje trójki rzucać z ręki, bo zrobią później dodatkowe punkty ich przesuwaniem, a także łatwiej odchudzą się z Aeliren.
I tutaj przechodzimy do sedna. Były dwie frakcje, które miały unikatowe karty wyciągające się nawzajem. W przypadku Nilfgardu są jeszcze Golemy do odkrywki, ale Pikinierzy Alby jak do niczego praktycznie nie pasują ( ew. jakiś build pod żołnierzy, ale stara wersja mogła działać podobnie ), tak samo nie pasowali wcześniej. Natomiast Skellige to już jest jawna kpina. Stara wersja Tarczowniczek była bardzo klimatyczna i pasowała np. do archetypu na uszkodzenia. O ile nie była grana w mecie, to i tak bardziej prawdopodobne było ich pojawienie się w niej w starej wersji, bo ta nowa do niczego kompletnie nie pasuje, zerowa synergia z czymkolwiek w tej talii. Zmiana zrobiona dla formalności, totalnie bezmyślnie.
Lecimy dalej. Pododawanie kloców takich jak Nova czy Olaf, przy jednczesnym olaniu Hjalmara i Tibora - ich wymagania są o wiele trudniejsze do spełnienia, więc z góry oczywistym było ich totalne zniknięcie. To samo z Jaskrem:poetą - jak przy nim wygląd taki Gaunter O'Dim? Ma jeden punkt więcej i żeby zagrać kartę z naszej talii, musimy podjąć ryzyko zakładu.
Poprawcie mnie, jeśli się mylę ( bo nigdy się szczególnie tej karcie nie przyglądałem ) ale pierwotnie Gaunter przy wygranym zakładzie robił nam CA, bo dociągał kartę na rękę? Chciałem kiedyś zrobić talię pod to, z Xartisiusem, tymi zołnierzami co sprawdzali 3 brązy przeciwnika i się buffowali o ich siłę + Emhyr z "odzłacającymi" kajdanami, atrapa, Cahir i takie pierdoły. Talia mem, ale nawet w takiej konfiguracji się nie dało pograć, bo została zmieniona. Potem narzekanie, że nie ma kart robiących CA, jak nawet te memowe się ucina.
Irytuje mnie też totalne ucięcie zemsty jako carry over. Ja rozumiem, że było tego za dużo ( Dao, Harpie ) + to zagranie z Iris ( czy ona przypadkiem nadal nie buffuje w nowej turze? ), ale mogli chociaż zostawić to w Nekkerach, bo obecnie są grywalne tylko w multiplikacji, a kiedyś spokojnie można było grać na trzy i rzucać je pod koniec 2 rundy - nadal rodziło to ryzyko wtopy, bo kontr było od groma + wolne tempo przy rozstawianiu się w pierwszej rundzie. Można je było zostawić na 3 pkt, żeby grzyby na nie nadal działały i po sprawie.
Co mnie dodatkowo martwi. Kolejne zmiany koncepcji. Od kilku miesięcy balansują tą grę i znowu okazuje się, że muszą przerabiać archetypy i dopiero co dodane "create".
Dziwić się potem, że jest mała różnorodność i np. taki Radovid, jak i ogólnie locki, są crapem. A niedawno zmieniono Strażnika - nie wiadomo w czym przeszkadzała stara umiejętność, którą można było kontrować lockami, albo przesuwać na swoją stronę, za pomocy Kagańca ( co było dosyć popularne swojego czasu ). Za koszt podjętego ryzyka, dostawaliśmy nagrodę w postaci aż dwóch niechcianych przez przeciwnika kart w jego talii. Teraz jest to karta typu rzuć i zapomnij. Nie ma jak wokół nie grać, nie ma w ogóle sensu to robić. Czy dzięki tej gwarantowanej karcie w talii oponenta, Strażnik stał się grywalny o wiele bardziej niż kiedyś? Pytanie retoryczne.
 
Last edited:
Top Bottom