Mieszkańcy Night City – Duży Joe

+
1920x1080-2_BIG_JOE_COVER.jpg


Mój staruszek był wiecznie pijany. Dzień, noc – wszystko jedno. Pacifica to nie bajka, ledwo dawaliśmy sobie radę. Co innego miał robić? Pił, żeby zapomnieć. O mnie. Przynajmniej wtedy był spokojny. W każdym razie tak poznałem Kirka, pewnego dnia po szkole. To zabawne, ale lubiłem szkołę. Nie miałem kolegów, lekcje były chujowe, a dzieciaki się do mnie przypieprzały. Ale dostawałem solidne, ciepłe posiłki, a byłem naprawdę dużym chłopakiem, wiecznie głodnym. No więc jednego dnia wróciłem do domu. Ojciec już nawalony, a w lodówce pusto. Ruszyłem do knajpy za rogiem. Usiadłem. Kirk siedział przy innym stoliku. Zamówiłem numer dwa, najtańszą pozycję w menu. Kirk wstał, usiadł naprzeciwko mnie i dał mi połowę swojego burgera. Człowieku, wciąż czuję ten smak. W szkole nie serwują syntetycznej wołowiny, o nie. Zaczęliśmy rozmawiać. Nie miał ojca, na którego mógłby narzekać, więc ja narzekałem na swojego. A Kirk słuchał. „Chcesz więcej takiego żarcia?” – zapytał, kiedy wychodziliśmy. „Pracuj dla mnie, a będziesz tak jadł codziennie”. No i zgodziłem się. Mówiłem – byłem wiecznie głodny.
 
Top Bottom