Odkąd pamiętam jesteś negatywnie nastawiony do W3. Po kiego grzyba kupiłeś tę grę i zmuszasz się do grania, skoro już ponad rok temu można było przewidzieć, czytając twoje komentarze, że nie spodoba ci się W3.
To najwyraźniej coś źle pamiętasz. Byłem sceptycznie nastawiony jeśli chodzi o różne elementy produkcji, ostrożny (i jak się okazuje nie bez podstaw), ale negatywnie nastawiony względem gry jako takiej nie byłem. To przede wszystkim. Po drugie mówisz, że wiedziałeś, że mi się W3 nie spodoba? Jest to o tyle ciekawe, że sam tego nie wiedziałem, nie mogłem. Tak, to ciekawe i niezgodne ze stanem faktycznym, bo tak się dziwnie składa, że trzeci Wiedźmin mi się podobał, szalenie podobał. Pierwszych parędziesiąt godzin, to był czysty zachwyt. Więcej to, co mi się podobało podoba się nadal. Po prostu w międzyczasie wylazły różniaste braki.
Wspominałem i to wielokrotnie, że w przypadku produkcji z otwartym światem, ten musi sprawiać wrażenie żyjącego. To absolutnie konieczne, aby można zarzucić niewiarę, wczuć się i wsiąknąć bez reszty. Bez tego zwyczajnie nie jestem w stanie się dobrze bawić. Dlatego jest to dla mnie rzecz nawet ważniejsza niż historia i postacie (co nie znaczy, że te ważne nie są). A już szczególnie w produkcji takiej jak Wiedźmin, która bazuje na niezwykle wiarygodnym, żywym uniwersum wykreowanym przez Sapkowskiego. Tymczasem świat przedstawiony w grze nie żyje, co stanowi dla mnie grzech ciężki. W takim medium nie wystarczy sama dobra historia i nieźle napisani bohaterowie, aby te pozory życia, wiarygodności nadać. To nie książka, gdzie sprawę załatwimy szeregiem opisów. Tu trzeba dużo większego nakładu pracy i przede wszystkim porządnych algorytmów sztucznej inteligencji, których zabrakło. Od początku wyrażałem obawy właśnie jeśli idzie o ten aspekt. Bałem się (i tymi obawami się dzieliłem) czy Redzi są w stanie stworzyć żyjący świat w założonej konwencji. Było nie było tak rozległy i otwarty teren stanowił dla CDP RED nowość. Miałem jednak nadzieję, że w studiu wiedzą co robią.
Koniec końców zadanie jakie sobie postawiono, to jest stworzyć tytuł dobry od strony fabularnej osadzony w otwartym świecie okazało się zbyt ambitne, przerosło ekipę. Wielka szkoda, że tak wyszło. Gdyby otwarty świat w W3 nie został wykonany poniżej przeciętnej, gdyby był mniejszy, ale dopracowany, sensownie wypełniony, to mój zachwyt trwałby do teraz, ale jest jak jest, więc i moje odczucia są jakie są. To samo co odrzuca mnie od współczesnych gier Bioware’u (choć DA :I nie jest przecież złe) mocno utrudnia czerpanie prawdziwej frajdy z nowego Wieśka.
Z głównym wątkiem uzupełnianym co rusz co ciekawszymi pobocznymi zadaniami przejście do gry powinno ci pójść sprawnie i szybko. I wtedy będziesz z niej czerpał najwięcej zabawy.
Szkopuł w tym, że próbowałem innego podejścia, robiłem praktycznie każde zadanie, początkowo nawet odhaczałem pytajniki i w rezultacie mam jakieś sto kilkadziesiąt godzin gry za sobą. A że świat jest jaki jest wymęczyło mnie to okrutnie. Koniec końców od tygodnia W3 nie odpaliłem. Zabrakło motywacji, ostatnich naście godzin to była istna droga przez mękę, (czytaj nudę), więc aktualnie od Wiedźmina odpoczywam i po ukończeniu raczej już nie wrócę. Tym bardziej, że wsparcia dla modów nie ma i długo nie będzie. Dodatki też chyba odpuszczę, jako że konstrukcja świata raczej się tam nie zmieni.
Z drugiej strony, wydarzenia w stylu atak potwórów lub bandytów na cywili napotykam regularnie, więc kolega chyba ma po prostu pecha, ewentualnie zbyt dużo korzysta z szybkiej podróży właśnie (bo najwidoczniej bez niej jest mu nudno).
Kilkadziesiąt, może nawet setka godzin bez fast travela. Liczba zaobserwowanych w tym czasie losowych zdarzeń. Dwa. Dosłownie dwa. Wilk zaatakował wieśniaka. W startowej lokacji. Potem jeszcze utopiec w Velen. I nic. Trzecie takie zdarzenie miało miejsce dopiero niedawno na Skellige. Endriaga zaatakowała dwóch uzbrojonych wyspiarzy, ale dopiero po tym jak sam ją w ich pobliże podciągnąłem, więc w sumie chyba się nie liczy. Pech? Może trochę, ale to nie tylko kwestia braku szczęścia. Tak czy inaczej właśnie to, że tu się nic w zasadzie nie dzieje stanowi powód dla którego zacząłem korzystać FT. Jazda galopem od questa do questa, zasuwanie z końca mapy do Kaer Trolde tylko po to, by odebrać nagrodę, gdzie mam pewność, że po drodze nie spotka mnie nic ciekawego, było skrajnie nudne. FT jest zatem dla mnie koniecznością.
I po co się tak poświęcać?
Bo to moje ukochane uniwersum, bo na grę czekałem od cholery czasu, bo nie rozdawali jej za darmo i swoje kosztowała, bo chcę jednak poznać przedstawioną historię, bo ta jest na poziomie nawet jeśli sam świat gry nie jest. Mało?
A mi się ta "pustość" podoba, bo pozwala zmniejszyć uczucie podróży w sztucznie wykreowanym świecie, w którym co 5 metrów trafiasz na coś.
Jeśli w jakiejś grze miałem nieodparte wrażenie, że świat wykreowany sprawia wrażenie do bólu sztucznego, to jest nią właśnie Wiedźmin. A jeśli pustostan stanowi wyznacznik wiarygodności, to taki Daggerfall ma najlepszy otwarty świat ever. Tyle że nie ma, ani on, ani W3. Wprost przeciwnie, oba tytuły w tym elemencie są zwyczajnie słabe. Co nie znaczy, że W3 sam w sobie jest słaby, bo nie jest.
Na plus policzyć mogę;
+ historię, wydaje się jak najbardziej na poziomie (ale by w pełni ją ocenić muszę najpierw grę skończyć)
+ dialogi jak były świetnie napisane w poprzednich odsłonach, tak nadal są
+ nierówny, ale w ogólnym rozrachunku dobry, lepszy niż się spodziewałem voice acting.
+ nie brakuje ciekawych zadań, tak głównych jak i pobocznych
+ system walki angażuje i jest przyjemny
+ dobra, szczególnie jeśli o warstwę artystyczną idzie grafika
+ relatywnie mała ilość bugów
A co na minus?
- zbyt rozległy względem oferowanej zawartości, a przez to pustawy, pozbawiony życia, ledwie interaktywny, stanowiący raptem makietę do questów świat (ekosystemy nie istnieją podobnie jak szumnie zapowiadany system PoI)
- absolutnie bezcelowe, wszędobylskie pytajniki jako próba wypełnienia pustostanu
- bardzo słabe, w zasadzie szczątkowe AI
- design części lokacji, sprawiają wrażenie generycznych, takie kopiuj/wklej, tyle że dla odmiany w swojskim sosie
- przeciętna optymalizacja (słabe skalowanie)
- część questów odstaje poziomem, jest schematyczna, zwyczajnie nieciekawa (większość zleceń, poszukiwań, poza tym gra nagminnie zmusza do korzystania ze zmysłów, co fajne nie jest.)
- zadania te należało poświecić (jako że i tak niczego nie wnoszą), a w ich miejsce wpleść lub rozbudować wątki z towarzyszami, bliskimi Geralta, którzy, już po raz wtóry otrzymali za mało czasu antenowego. Gra miała mieć charakter bardziej osobisty, więc aż się o to prosiło. Jak dla mnie to poważny mankament.
- system walki choć przemyślany jest wybitnie zręcznościowy przez co rozwój postaci ma znaczenie drugo, a nawet trzeciorzędne, co w crpgu nie powinno mieć miejsca
- kiepski balans (m. in. widełki poziomowe, skalowanie strażników, uzbrojenia)
- nieprzemyślane menu ekwipunku
- niewykorzystany potencjał alchemii
- brak wsparcia dla modów
Najlepszy Wiedźmin, gra roku? Nie dla mnie. Tytuł potyka się na zbyt wielu płaszczyznach bym mógł nazwać go bardzo dobrym, a co dopiero wybitnym. To w mojej ocenie dobra gra, tylko i aż. Największym problemem pozostaje ten nieszczęsny świat, to że z jego powodu nie jestem w stanie zarzucić niewiary i w efekcie W3 ma dla mnie stosunkowo niski poziom grywalności, a tym samym zerowy współczynnik replayability.