młoda (nie zawsze radosna) twórczość.....

+
Nie wiem co sądzić o tej histryjce Wydaje się prawdziwa, ale sposób w jaki ją napisałeś sprawia, iż momentami wydaje się być nieco oderwana od rzeczywistości, co jednak moim zdaniem wyszło jej na dobre. Jedyne co mi się nie podobało to nadmiar poprzekręcanych słów, pierwszych kilka mnie bawiło, następne nużyły.
 
Dziękuję za chwile uwagi i cenne słowo. Zaiscie czasami moje neologizmy (przekręcanych słów) są dośc męczące, ale tekst ten jak juz nadmieniłem napisałem jakis czas temu (2-3 lata) i nieprzeprowadziłem redakcji ponownej, stąd te całe zgrzyty. Okej orajt, oto deuga częśc tejże opowiastki i ostatnia:pewność siebie i arogancja z jaką odnosiłem się do owych młodzieńców zgubiła mnie. Wiedziałem, że podczas ewentualnej pozawerbalnej konfrontacji mogę liczyć na 5 fajterów, nie wziąłem jednak pod uwagę, iż nasz oddział bojowy jest mocno nadwątlony przez środki psychoaktywne, a jak wieść niesie tehace nie sprzyja wojownikom. Jakby tego mało pijaniuśki był każdy jeden, przeca ostatki.Potem poszło już Raz, Dwa. Cierpliwość skończyła się i brak argumentacji (zupełnie bezproduktywnej) tako pozostały radykalne metody rozwiązywania konfliktów. Bang!!! Bang!!! Dostałem lafete prosto w ryja, co nieco mnie zdezorientowało. Moment mej chwilowej niedyspozycji został skrupulatnie wykorzystany. Bierni do tej pory młodzieńcy widząc pierwsze koty za płoty nuże huzia na moją osobę. W efekcie zmasowanego ataku upadłem (nie klęknąłem!!!) i zostałem wzięty na przysłowiowe trepy...Natenczas ruszyli NASI i... wyłapawszy po kilka sztuk w okolice górnych części ciała, nieco zastanowili się nad dalszą interwencją. Dodawać nie trzeba, iż przez cały ten czas trwała pacyfikacja mnie. Ale jak rzecze niejaki Zygmunt ze Staszczykowa " Kiedy piję, piję szczerze, kiedy biję Bóg mnie strzeże". I ja tak mam właśnie.Po krytycznych sekundach, minutach czy godzinach (tego już nie pamiętam), kiedy to oprawiany będąc leżałem, wyratował mnie z tej niedogodnej sytuacji Ryszard M. zwany Rysiem , prywatnie mój sąsiad. Wpadł w kopiący tłum przy asyście funfli i wyciągnął mnie z centrum zainteresowania. Pseudo - skinhedzi czmychnęli na boki zostawiając lekko skatowanego mego towarzysza niedoli, któremu tez się oberwało i teraz leżał bez znaków życia. Podniosły się krewkie głosy coby wzywać pomocy karetkowej (koniecznie z Łodzi), co mnie osobiście wkujwiło kujewsko, bo gdy nas bito to pomocy znikąd, a gdy po wszystkim to nagle wszyscy chętni do podnoszenia kolegi skrwawionego. Uj w tupe im!!!Po całej akcji szukałem odwetu, ale znaleźć nie mogłem, bowiem słabo pamiętałem kto w szczególności mnie oprawiał. A gdy już to ustaliłem, to koledzy w geście rozsądku i bezpieczeństwa ( swego i mego także) musieli mnie trzymać, bowiem wiedziony zemstą i zamroczeniem etanolowym wydzierałem się na całą okolicę, że wszystkich pozałatwiam od zaraz i czekam tutaj. Szczęściem kolesie mieli już dość bitki, przemykając ukradkiem w zapamiętaniu mej twarzy. WOJNA! WOJNA! KREW!!! Następna dyskoteka za 40 dni. Zobaczymy...Bilans strat cielesnych z mojej strony, to: uszczerbany ząb czwórka lewa, w stanie niewidocznym dla osób trzecich, a wyczuwalnym dla zainteresowanego, zdarty naskórek lewej strony szyi, ogólny jej ból i trudności w przełykaniu (przez kilka dni), głębokie, aczkolwiek mało rozległe rany na małym i serdecznym palcu prawej ręki i ogólne siniaki z potłuczeniami. Rzec by można, iż wyszedłem obronną ręką, bowiem ryj bez szwanku i zęby prawie całe. Gorzej z moim kolegen co to także na trepy poszedł. Twarz mu niecospuchła, a co dalej to ja nie wiem. Tako ciekaw jestem kolejnego spotkania ze skinhedami z Puszczy. Tym razem załatwię to bez udziału ręcznej interwencji, ale jeśli młodzieńcy nie wezmą do serca nauki to wtedy.........
 
Nie no tekst fajoski, ale jak to tak, idziesz w boj, a potem czekasz na helpa . Dziwnie dosc, chyba zes masohista. Radzilbym Sun Tzu poczytac, albo raczej Makiaveliego. Jesli juz ochota na bitke wielka to z zaskoczenia podejsc, albo tak to zalatwic, zeby zalatwili to za Cie mosci bramkarze . Widze, jednak zes nie lis lecz niedzwiedz z charakteru i jak to Polak byle szabelką pomachac . Wiec jescze jedna uwagsa nigdy nie czekaj na pierwszy cios , jak piery walniesz chocby i z niklym skutkiem, to potem wiesz, ze jak kopią w ryj, to z sercem .
 
Obrona przez atak, ale w tym pezypadku, to ja szukałem guza, no i znalazłem. A co do mojego sposobu walki, to bardziej działam jako broń zaczepno-werbalna, a poza tym lubię rolę męczennika. Oczywiście jest tak czasami, a zawsze jak mój centyralny układ nerwowy jest zablokowany przez etanol, tudzież inne środki służące do subiektywnej zmiany rzeczywistości . Dajkuju za słowo uwagi, niebawem zamieszczę kolejną przygodę, tym razem z miasta Warszawy...
 
Tiaa,ciekawym ilu tym razem zaatakowałeś wypiwszy 5 jaboli i wypaliwszy 2G,ale jesli historia przewiduje udział Chucka Norrisa to czekam z niecierpliwością.
 
Dziadu gdzieś wspomniał że za opowiadania będą jakieś plusy Postanowiłem więc odświerzyć nieco ten temat. Klawiatury w dłoń!!!Do karczmy "Pod Zgrzebną Poduchą" wszedł nieznajomy. Miał białe włosy, dwa miecze i dziwne oczy. W jego ruchach było coś kociego, coś co sprawiało, że na jego widok ciarki latały po plecach. Podszedł do lady.-Czym waćpanowi mogę służyć?- karczmarz zaczął konwersacje-Informacją. Było na ogłoszeniu ze słupa napisane że gospodarzu wiedźmina szukacie. ja jestem Geralt Biały Wilk, wiedźmin, jeden z ostatnich. Więc słucham.--Ano szukam, bo widzicie, koło stary drogi z Zabrzeszcza jest taka jama. No i był spokój, nic sie nie działo. Ale jak wybudowali ten nowy browar w Zabrzeszczu to teraz tamtędy droga karawanom z piwem. No i coś zaczęło napadać te karawany, wozy łupiło, straż mordowało, a dziewki brało. I cały interes szlag mi tera trafił, piwa mniej, to ludzi mniej. panie jak sie tego pozbędziecie to zapłacę sowicie, i antałek najlepszego dorzucę. Co wy na to?--Pójdę zobaczyć te jamę. Kto mi wskaże drogę ?--Antek...!!!- młody chłopak przyleciał pędem- Antek, zaprowadź pana gdzie tam by chciał- karczmarz wrócił do czyszczenia kufli. Geralt i Antek wyszli z karczmy.Z zaplecza wyszedł młody mężczyzna ubrany w postrzępiony, kremowy płaszcz. Znad ramienia wystawała mu kościana rękojeść długiego miecza. Na ladę spadł wypchany mieszek.-Dobrze się spisałeś. Nikomu nie mów o tym że mnie widziałeś.--Tak, panie złoty.- gospodarz był oniemiały widokiem takiej ilości złota.-Łowy na Wilka rozpoczęte-szepnął do siebie. On również wybył z gospody.Geralt jeszcze raz sprawdził czy ma wszystko. Eliksiry- są, zioła- są, miecze- są, sztylet ostry- jest. Czeluść jamy była zniechęcająco ponura. Białowłosy zanurzył się w niej.W środku było ciemno, duszno i... bardzo cicho. Geralt wyciągnął miecz. Ostrożnie posuwał się dalej. Przez kilka chwil była to tylko jaskinia, potem jednak zamieniła się w murowany szarą skałą korytarz. Im głębiej schodził, tym więcej dziwnych run zaczęło się pojawiać na ścianach Medalion na jego szyi zaczął leciutko drgać. Korytarz stawał się coraz wyższy. Po kilku chwilach przed Wilkiem pojawiły się gigantyczne podwójne drzwi. Były misternie zdobione złotem i kamieniami szlachetnymi. Nie miały żadnej klamki ani zamka, metal z jakiego były wykonane stracił swój połysk i świerzość. Medalion drgał coraz mocniej. Geralt przybrał obronną pozycje i pchnął lekko drzwi. Otworzyły się ze zgrzytem starożytnego mechanizmu. Wiedźmin wszedł do ogromnej sali. Po jej drugiej stronie był kolejne drzwi. Światło wpadało tu przez wąskie otwory w suficie zawieszonym 100 metrów nad ziemią. Drzwi zatrzasnęły się za nim.-Pułapka. Cholera jasna, jak mogłem dać się tak podejść. Dlaczego nie zwróciłem uwagi na brak śladów pobojowiska? Cholera, tracę formę- pomyślał z goryczą. Medalion szarpnął się na jego piersi. Rozejrzał się. Na drugim końcu sali stał człowiek odwrócony do niego plecami. Kiedy Geralt poszedł się, ten drugi odwrócił się. Był młody, miał kruczoczarne włosy i wąską, pionową bliznę na twarzy. W eku trzymał długi miecz o kościanej rękojeści. Jedynym elementem zbroi jaki miał były lśniące nagolenniki.- Och, Geralt, już jesteś? Właśnie podziwiałem te wężowate runy, kiedy wpadłeś. - uśmiechał się lekko drwiącym uśmieszkiem.-Czemu mnie tu zwabiłeś? Czego chcesz?- Riv coraz bardziej się irytował.-Powód jest wręcz śmieszny. Ktoś zapłacił mi niebotyczną sumę, żebym wysłał cię w zaświaty.--A co, jeśli ci powiem że już tam byłem i nie wywarło to na mnie zbyt wielkiego wrażenia? Kto cię nasłał?- Geralt miał dość tego aroganckiego głupca, ale chciał się dowiedzieć jak najwięcej o swoich wrogach, którzy mogliby dowiedzieć się o jgo powrocie tak szybko.-Nie zdziwię się. Nawet gdybym znał imie tego znerwicowanego maga który mnie wynajął, nie powiedziałbym ci. Ja sam nie jestem łasy na brzdęk-brzdęk (wiedźmin złapał go na używaniu archaicznych określeń), ale dowiedziałem się że jesteś mutantem, przejawem Chaosu. A ja ścigam wszystkie przejawy Chaosu. Stawaj, zawsze chciałem zmierzyć sie z wiedźminem- uśmieszek nie spełzał z jego twarzy.-Głupcze, myślisz że pokonasz mnie na miecze?- roześmiał się.-Dysponuję mocą o jakiej nie śniło się czarodziejom w najgorszych koszmarach.- uśmiech zamienił się w grymas.-Kim jesteś?- Geralt czuł że pod tą maską młodzieńczości kryje się ktoś o wiele potężniejszy niż z początku myślał.-Lepiej spytać- czym? Różnie mnie nazywano w różnych miejscach. Gdzieniegdzie nazywają mnie Mścicielem Czarnego Boga, gdzie indziej Nicademusem , jeszcze gdzieś Łowcą Krwi. Ale teraz używam imienia Nathaniel. Ale teraz ci ono już niepotrzebne- z tymi słowy rzucił się na Geralta.Medalion szarpnął ostrzegawczo, ale Natchaniel był niewiarygodnie szybki. Geral mógłby się założyć że nagolenniki nie są tylko zbroją. Klingi meteorytowego i adamantytowego miecza starły się ze zgrzytem. Wiedźmin nie docenił przeciwnika. Nat wywijał mieczem równie sprawnie co przeciwnik. Miał ciekawy styl. Swój długaśny mieczyk trzymał w jednaj ręce. Był szybszy. Niewiele ale szybszy. O ułamek sekundy wyprzedzał ciosy Białego Wilka. Jednak nie to zgubiło Wilka. Odezwał się ból w złamanej niegdyś nodze. Ten moment nieuwagi wystarczył by dostać nogą z półobrotu. Grzmotnął o ziemie. Miecz wyleciał mu z ręki.-No, no-Nat przyłożył mu klingę do gardła- spodziewałem się czegoś więcej, ale no cóż, nie doceniałeś mnie....Aha, mój zleceniodawca kazał mi powiedzieć ci przed śmiercią że to za jakąś....... Yen? Chyba tak...-To wkurzyło Geralta nie na żarty. Wyciągnął ręke z palcami złożonymi w znak Aard palcami. Nathaniel przeleciał przez pół sali nie wypuszczając jednak miecza i zwinnie lądując na nogach.„Chyba jednak wracam do formy” pomyślał wiedźmin.-Teraz ty nie doceniałeś mnie. - był rozsierdzony- Mów co wiesz o Yennefer! MÓW!--Nic nie wiem.- odparł ten ze spokojem- A twoja magia nie zaskoczyła mnie...- schował miecz i szepnął jakieś słowa. W zagłębieniu jego dłoni pojawiło się małe światełko-... a teraz pokażę ci prawdziwą magię, nie te żałosne sztuczki jakich używacie w tym świecie. Ale ciesze się że mogłem skrzyżować z tobą klingi.-tym razem uśmiechnął się serdecznie- Żegnaj Geralt, żegnaj i dalej szukaj swej miłości.- machnął ręka i światełko poleciał do sufitu i uderzyło oń. Wiedźmin szybko wziął miecz i zaczął uciekać do drzwi. Cała sala zaczęła się sypać, wielkie bloki skalne spadały na ziemię. Zadawało mu się że usłyszał jeszcze "Jeszcze się spotkamy!"Pędził w stronę wyjścia ile sił w zbolałych nogach. Wszystko się trzęsło. Ruiny już prawie spadły mu na głowę. Zobaczył jednak światło......Oceniajcie, wytykajcie błędy, niespójności i nieścisłości, bym mógł szlifować swój talent.
 
To prawda, ale jednak powinieneś je przepisać w "Wordzie", bo jednak jest w nim kilka błędów ortograficznych i literówek, ponad to mogą też w nim być błędy interpunkcyjne, ale je niech kto inny znajdzie.
 
Marcin Skowrońs said:
To prawda, ale jednak powinieneś je przepisać w "Wordzie", bo jednak jest w nim kilka błędów ortograficznych i literówek, ponad to mogą też w nim być błędy interpunkcyjne, ale je niech kto inny znajdzie.
Już poprawiłem. To było pisane troche na szybkiego. Później zapodam coś ciekawszego( przyznam że Nat to bardzo, BARDZO niebezpieczny i nieprzewidywalny osobnik ) tylko skończe pisac opowiadanie na konkurs Warhammerowski (które też tu opublikuję, a co będę was męczył moją tFurczością )
 

nowy

Forum veteran
Pochwal się też sukcesem, jeśli coś Ci się uda zdziałać w konkursie. Życze powodzenia. A tak wogóle to na wiosne jakoś zaroiło się od konkórsów o tematyce fantastycznej. Aż żal nie próbować.
 
Przeczytałem powyższe opowiadanie i z chęcią podzielę się z tobą moimi uwagami. Wiedz, że doceniam pracę, jaką włożyłeś w jego napisanie i szczerze zazdroszczę ci determinacji, mimo to moja opinia nie jest raczej zbyt pozytywna.Zastrzeżenia budzi już sam początek. Wydaje mi się za mało rozpisany i co tu kryć - mocno naciągany. Nie chce mi się wierzyć, żeby Geralt dowiedziawszy się o zleceniu udał się do pierwszej lepszej karczmy i niemalże stojąc w drzwiach obwieścił kim jest i w jakiej sprawie przybywa. Sama rozmowa z karczmarzem wygląda jakbyś ją przepisał z jakiegoś cRPGa. Mógłbyś ją bardziej rozpisać (tak z 10 razy), uwzględniając zachowanie postaci, ich gesty itp., a nie od razu przechodząc do konkretów (jestem wiedźmin, mów pachołku kogo mam zabić!). Pewnie uznasz, że się czepiam szczegołów, ale są to szczegóły budujące klimat, którego niestety w twoim opowiadaniu za wiele nie ma. Opis karczmy i jej klientów również byłby wskazany. A co się działo z Geraltem zanim dotarł do miejsca, w którym urządzono na niego zasadzkę? To również powinieneś opisać, a nie skakać po lokacjach, niczym Janosik po skałach na Dunajcu, czy co tam w Tatrach płynie. W ogóle cała ta zasadzka to grubymi nićmi szyta - ja bym na pewno nie polazł do tej groty, bo podstęp jast aż nadto wyczuwalny. Nie podobał mi się także opis walki - za cholerę nie wiadomo, co się dzieje. Wiedźmin wygrywa cudem, w ostatniej chwili przypominając sobie o swoich mocach i używa ich stojąc już jedną nogą w grobie, co oczywiście przechyla szalę zwycięstwa na jego stronę - mogłeś się bardziej wysilić.Co tu kryć, twoje opowiadanie nie spodobało mi się w ogóle; gdyby opublikowało je któreś z pism branżowych, to przestałbym je kupować. Mimo to zachęcam cię do dalszych prób pisania. Wierzę, że gdybyś się nieco bardziej przyłożył wyszło by ci dużo lepiej, bo chęci (a masz ich naprawdę sporo) to połowa sukcesu.PS: Ta mniejsza, ale zawsze...
 
michal_ssj, ja o tym wszystkim wiem. Tak jak juz mówiłem to opowiadanko było pisane na BARDZO szybkiego(cuś koło 1 h). Możecie traktywać to jako wstęp do czegoś wiekszego.
 
Alez ja się ciesze że ktos mi zwrócił uwage na moje błędy. Co by to był ze mnie za pisarz, gdyby tylko mnie chwalono!
 
Przedstawiamy wam ja, Boromir i Gwynbleidd66(ale w wiekszej mierze moje ) dzieło spłodzone na czacie Wiedźminowym pod tytułem : &#8222 ;Prawdziwe intencję AS’a” Sapkowski przewidział dzisiejszą scenę polityczną w Polsce i uwiecznił ja w swojej sadze doszliśmy do tego w trakcie porównywania tamtejszych frakcji z Polskimi partiami :przepowiednia Itliny to nic innego jak przepowiedzenia wybrania Lecha Kaczyńskiego na prezydenta koalicje największych wrogów demokracji i dobicie ostatniego gwoździa do trumny czyli wybranie Jarosława na premiera co daje im siłę sprowadzenia białego zimna . PiS doskonale pasuje do imperium Nilfgardu pochłania wszystko co wpadnie im w paszcze i obchodzi się bezwzględnie z obojętnie jakim źródłem sprzeciwu szpiedzy i siły bezpieczeństwa doskonale pasują do postaci Dorna i Ziobry W każdym mieście mają swoich zwolenników w osobach rasistów albo innego bubla społecznego co odznacza się zwłaszcza w pokoleniu naszych dziadków (zwłaszcza mocherków) .Ich sprzymierzeńcy to Socia’tael którzy wpasowują się w miejsce Samoobrony jak ulał nikt ich nie chce ale Nilfgard ich potrzebuje aby zapanować nad obcymi państwami .A LPR to nikt inny jak maruderzy ,nawiedzeni prorocy (Rydzyk) i inni upośledzeni umysłowo ludzie którzy wyszukują sobie wroga w każdym kogo spotkają zwłaszcza innym rasą jak na przykład incydent z niziołkami .A teraz przeciwna strona barykady :psl , PO, Demokraci.Pl i inne pochodne lewicy i centrolewicy to nikt inny jak zwaśnieni królowie północy którzy żeby wygrać z najazdem Nilfgardu musza się połączyć ale zanim to zrozumieją popłynie wiele krwi i upłynie wiele czasu .A w naszej sytuacji jest to bierność w stosunku do jedynych ludzi którzy mogą cos w tym kraju zmienić na lepsze.A Geralt tak naprawdę osiwiał bo oddał głos na PO ale to co się działo po wyborach sprawiło jego głębokie przerażenie i te traumatyczne przeżycia sprawiły utratę barwnika . I właśnie to było powodem jego wyprawy do Nilfgardu chęci odwetu za jego włosy z których był dumny.Jego przyjaciele to ludzie z organizacji młodzieżowych nie zadowolonych z naszego rządu i jego wyborów osobowych taki na przykład Cahir to nawrócony bojówkarz LPR który przejrzał na oczy. Milwa to feministka która nie zgadza się z wizją PiS’u jakoby kobiety miały pilnować domu. Jaskier to Gej walczacy o swoje prawa (no dobra tu może przesadziłem ale co tam ). Regis to intelektualista znający historie polski i świata i wiedzący ze sposób prowadzenia państwa przez PiS ociera się już o totalitaryzm z którym za wszelka cenę należy walczyc.Koniec mojego grafomańskiego wywodu pseudo artystycznego
 
Top Bottom