Czerwony kaptur podrygiwał w rytm marszu.Nie zasłaniał całej jego twarzy , długie blond włosy wylewały się spod okrycia głowy , widac było smukłe rysy twarzy , obojętną minę i oczy ... bez koloru , wypełnione pustką.Skórzana zbroja cała pokryta runami zasłaniała jego korpus , nogi , aż do długich jeździeckich butów.Był jeszcze naramiennik , ogromny kawał stali przypominający skrzydło kruka , który połyskiwał teraz magicznie w świetle księżyca. Przez ciało miał przewieszony pas na którym znajdowała się pieczęć przypominająca Gwiazdę Dawida , zza pleców wystawał ogromny miecz, nieco zasłonięty przez czerwoną pelerynę przylegającą do ciała , tak ogromny i tak zdobiony pismem runicznym , że trudno pomyśleć aby ktoś go uniósł , a co dopiero walczył. Na pasach u nóg miał zawieszone dwa masywne bandolety.Teraz , gdy o północy księżyć świetcił najmocniej cały jego rynsztunek ozdobiony runami jakby lśnił.Szedł spokojnie główną ulicą , wysokie kamienice patrzyły się na niego posępnie , z każdym swoim krokiem słyszał odgłos zamykannych okiennic.Na jego twarzy pojawił się grymas ... może był to uśmiech , może co innego.Zatrzymał się i czekał...Po kilku chwilach nocną ciszę zakłocaną jedynie graniem koników polnych przerwał dźwięk przyspieszonych kroków.Z jednej ulic przecinających głowną aleję wyłoniła się kobieta.Ubrana była w modny szlechcki kolorowy strój zdobiony złotogłowiem , który kontrastował z jej czarnymi , bujnymi lokami.-Słyszałam , że mnie szukasz? - powiedziała , jej głos był przyjemny , aksamitny.Nie odpowiedział.-Zadałam pytanie , mieszańcu chędożony, półelfie zasrany! - jej głos nie brzmiał już jak wcześniej.Czerwony kaptur poruszył się , jakby dopiero teraz spojrzał na kobietę.-Zabić Cię - rozległ się metaliczny głos , surowy , chociaż jakby z nutką poetyzmu- zrobiłaś krzywdę moim przyjaciołom , teraz czas zapłaty.Czarnowłosa zaczęła się demonicznie śmiać ;-Ty chłustku ?! Ty chcesz mnie zabić?! Zmiataj stąd , dość mi już czasu zabrałeś.Właśnie miałam się przespać z wójtem ,a ty mi przeszkodziłeś . Normalnie to bym Cie zabiła , ale muszę zachować siły.Znaj mą łaskę.Półelf nie odpowiedział , po prostu zaczął iść w jej kierunku szybkim krokiem.Kobieta posłała mu nienawistne spojrzenie.-No dobra - powiedziała - sam tego chciałeś. Wykonała w powietrzu gest i zakończyła go ostrym krzyknięciem : powietrze jakby na chwilę się przerzediło a potem płomień rozświetlił nocne powietrze.Język ognia otoczył czarodziejke , jej włosy podniosły się , a zamiast ekstrawaganckiego stroju pojawiła się czarna szata i pas z nałożonymi pieczęciami pentagramów.Wyciągnęła jeden z tych artefaktów , wypowiedziała coś pod nosem i pieczęć zaczęła się podnosić , po czym zaczęła się żarzyć aż w końcu zamieniła się w ognistą kulę.Półelf nawet nie drgnął , szedł cały czas w stronę czarodziejki.Kobieta zamchnęła się ręką i z kuli wypłynął długi przewód energi , niczym wąż , który skoczył na czerwony kaptur.Mężczyzna uśmiechnął się i wypiął pierś.Pieczęć przypominająca Gwiazdę Dawida zajarzyła się białym światłym po czym przyciągnęła przewód czerwonej energi. Przez chwilę czarodziej i półelf jakby byli połączenie magicznym węzłem , zaraz po tym mężczyzne pokrył dym.Czarodziejka zaczęła się śmiać , ale nie długo , gdy dym się rozwiał zachłysnęła się i otworzyła usta ze zdźiwienia.Postać w czerwonym kapturze nawet nie drgnęła , wręcz przeciwnie , teraz wszystkie runy na zbroi i mieczu paliły się białym światłem.-To ... to ... to niemożliwe - mówiła łamiącym się głosem - Łamacz zaklęć... wy przecież nie istniejecie ...Uśmiechnął się parszywie i zaczął znowu iść w jej kierunku.Czarnowłosa desperacko wyciągnęła następne dwie pieczęcie , które po chwili zamieniły się w parę niebieskich ogników.Czarodziejka rzuciła nimi w zbliżającego się.-Precz zabójco magów , potworze! Łamacz zaklęć z niesamowitą zręcznością wyciągnął miecz zza pleców i przeciął obydwa zbliżające się ładunki magiczne , wydawało się że z każdym machnięciem mieczem runy na zbroi i mieczu nieco przygasały , ale teraz to się nie liczyło , zabójca magów podchodził do czarodziejki , powoli , nieuchronnie , jak anioł zagłady.Schował miecz za plecami.Czarnowłosa próbowała raz jeszcze wykorzystać pieczęć , ale jej ręce tak drżały , a sama była tak przestraszona że rzuciła tylko glinianym artefaktem , który odbił się od półelfa.Już przy niej stał.Zmierzył ją zwrokiem i uśmiechnął się parszywie.-Na kolana.-powiedział.Czarodziejka upadła na kolana , jej oczy pełne były łez.Łamacz zaklęć obojętnie wyciągnął bandolet zza pasa u nóg i wygrzebał z kieszeni dwa woreczki : jeden był czarny drugi brązowy z runą.Otworzył czarny i nasypał prochu do pistoletu , po czym otworzył drugi i wyciągnął z niego kulę z wybitą runą.-Wiesz , wiedźmo , to jest kula odlana z waszych magicznych run , zdziwiona? Chcesz wiedzieć skąd miałem magiczne kamienie runiczne? No cóż , odebrałem je twoim przyjacielom jak już ich nie potrzebowali.Twoje też pożyczę, dobrze?Czarodziejce szczękały zęby , po policzkach lały się łzy , ciągała nosem.Zabójca magów wrzucił kulę do pistoletu , wyprostował teraz rękę w którym trzymał bandolet i przystawił jej lufę do czoła.Czarodziejka zaczęła mówić łamiącym się głosem.-Wiem , o kim mówisz , wiem że mnie kochał.Półelf nie odpowiedział.-Ja też go kochałam.Łamacz Zaklęć spojrzał jej w oczy , a ona w jego...ujrzała w nich pustkę.Ptaki z gajiku nieopodal placu zerwały się z drzewa i odleciały w pośpiechu.