Witam. Zalogowany jestem pod nickiem djwitek, którego używałem podczas rejestracji W1, ale od przeszło 3 lat używam nicku Elbereth i tak będę się podpisywał.
Jest taki jeden upierdliwy błąd, który rzucił mi się na oczy, mianowicie podczas Oblężenia Vergen po cutscene w której mag Detmold rozbija drugą bramę, gra się wywala. Robiła to po wielu scenkach, ale dało sie to poprawić, np wczytując wcześniejszy save. Tym razem crash jest permamentny.
Druga sprawa, poruszana tutaj wielokrotnie, to sprawa wczytywanych save'ów z W1. Geralt jako mistrz wiedźminów, legendarna Zbroja Kruka, Aerondith, Dar od Pani Jeziora i Gwalhir, Miecz z Zerrikani. Napiszę tutaj, posługując się stylem Mistrza Jaskra, jak wg mnie powinno wyglądać przeniesienie Geralta z W1 do W2, żeby lekko favoryzować posiadaczy W1, ale nie dawać im znacznej przewagi nad nowymi graczami.(Będzie najpierw długo i rozwlekle, pózniej krócej i bardziej na temat. Mam nadzieję, że ktoś to przeczyta.)
"Geralt, mistrz wiedźmińskiego szlaku, ostatnią noc przed "Powstaniem w Wyzimie" spędził na królewskim zamku. Wyczyścił Zbroję Kruka, złożoną ze zdobytych z trudem fragmentów. Naostrzył miałem diamentowym prezent od Foltesta, Gwalhir, otrzymany za ponowne odczarowanie jego córki, Addy. Delikatnie poprawił "Runę Słońca", którą krasnoludzki kowal wykuł na ostrzu srebrnego miecza, Daru od Pani Jeziora, Aerondith. W swej torbie miał zapas elixirów, trucizn, do których organizm mistrza przywykł z dawien dawna, a które to czyniły z niego maszynę do zabijania. Dzięki odkryciom alhemicznego mistrza Kalksteina wiedział, że kompozycje z niektorych ziół wzmacniają efekty elixirów w sposób niespotykany, i właśnie te mixtury wybrał do zażycia. Część należało wypic przed walką, w czasie medytacji, ale inne, w zależności od sytacji. Te drugie właśnie włożył do uchwytów pasa, na którym wisiały pochwy z oboma mieczami. Uznał, że jest gotów na jutrzejszy dzień. Mieszek przyjemnie ciążył w dłoni, bo orenów było tam nie mało. Zdmuchnął właśnie ostatnią świecę, kiedy rozległo się pukanie do drzwi. Było to posłanie od Króla, na prywatną wizytę w jego komnacie.
Zaciekawiony wiedźmin udał się do króla. Ten rzekł mistrzowi, iż na jego polecenie od dłuższego czasu śledzili go ajenci temerskiego wywiadu. Króla zaiteresowało hobby Geralta, polegające na ogrywaniu lokalnych szulerów w kościanego pokera. Foltest, zagorzały gracz, nie mogł znaleźć godnego siebie przeciwnika, bowiem wszyscy na dworze przegrywali lub oddawali partie, bojąc się monarszego gniewu. Wiedźmin się nie bał.
Stawka była wysoka. W pierwszym rzucie wiedźminowi się nie poszczęściło i Król wygrał. Drugi rzut należal jednak do Geralta. W trzecim obaj gracze postanowili zagrać va bank. Geralt rzucił cały mieszek, król wyrównał stawkę. Po pierwszym rzucie wiedźmina Foltest wiedział, że przegrał. Poker! Geralt wyszedł z komnaty władcy, dźwigając 17 tysięcy orenów. To była dobra noc.
Następny dzień spędził ganiając po Wyzimie za Wielkim Mistrzem Zakonu Płonącej Róży, Jakubem de Aldenberg. Ni knechci, ni zakonnicy, ni zmutowane potwory nie były wstanie powstrzymać Wiedźmina. Miecz jego omijał najlepsze nawet gardy, a precyzyjne cięcia w słabe punkty zbroji pozwalały szybko powalić każdego wroga. Na chwilę zwolnił tylko w kanałach, co by zarąbać Zuegla. Jak wyjaśnił swemu towarzyszowi
"Zeugl nie potrzebuje pani Zeuglowej, żeby robić małe Zeuglątka, on robi je sam ze sobą".
Geralt wolał się upewnić że owa maszkara naprawdę padła.
Jakuba de Aldensberg udało się złapać dopiero w twierdzy zakonu. W trakcie rozmowy wyjawił on wiedźminowi Wielki Cel. Geralt jednakże nie dał się przekonać. Wielki Mistrz był potężnym magiem. Triss Merigold porównała go nawet do niesławnego Vilgefortza. przeniósł on siebie i Wiedźmina w przyszłość, jak mu się wydawało, jednak naprawdę była to tylko iluzja w jego umysle. W pogoni za Magiem Geralt musiał stawićczoła konsekwencjom swoich wcześniejszych decyzji, spotkał przyjaciół i wrogów.
Jednakże do serca wizji mógł wejść tylko on. Przy ostatnim ognisku usiadł, aby pomedytować. Poprawił Gwalhira osełką. Na Aerondith nałożył olej, zabójczy dla upiorów. Poprawił mocowanie elixirów na pasie. Wreszcie przygotował mieszankę trucizn, które miały sprawić, iż żaden przeciwnik nie oprze się otrzu jego miecza i mocy znaków. Pełnia, Puszczyk, Filtr Petriego, elixiry te dodatkowo zwiększały tolerancję organizmu na trucizny. Jaskółka o podwojonej mocy regeneracyjnej, Wilk oraz Grom.
Wiedźmin wkroczył do ruin. Po krótkiej rozmowie, Mag przywołał ognisty krąg, który, oprócz uniemożliwienia ucieczki, przyzywał ifryty, geniusze ognia. Geralt złożył znak Igni, jego moc, wzmocniona przez elixir i właściwości zbroi była tak wielka, iż nawet Ifryt nie wytrzymał żaru. Zaskoczony mag nie zdążył wykonać uniku ani zasłonić się tarczą mocy, Wiedźmin dopadł do niego i w trzech ciosach miecza zakończył jego żywot.
Jednak to zwycięstwo nie oznaczało końca przygody na Lodowym Pustkowiu. Pojawił się bowiem niespodziewany gość- Krół Gonu. Zarządał on duszy dogorywającego właśnie na śniegu Jakuba de Aldersberg.
Wiedźmin odmówił. Wyciągnął srebrny miecz i czekał na ruch Upiora. ten przyzwał swe sługi i ruszył po swoja ofiarę. Jednakże srebrne ostrze, pokryte dodatkowo olejem, było zabójcze dla upiorów. Jeden młyniec przegnał słabsze, a cztery silne ciosy zmusiły do odwrotu również ich Króla.
Wiedźmin ocknął się na dziedzińcu twierdzy Zakonu. Czekałem tam na niego ja, jego wieloletni przyjaciel, druh licznych przygód, pijatyk, i niezliczonych nocy przy ognisku. Obok leżało ciało Wielkiego Mistrza.
Znajdowała się tam ostatnia część Tajemnic wykradzionych z Kaer Morhen, oraz... amulet z dwimerytu.
Wiedźmin udał się do Foltesta, aby odebrać nagrodę. Tam, oprócz złota, otrzymał pozycję ochroniarza królewskiego, za uratowanie życia monarchy, zaatakowanego przez skrytobójcę. Stała pensja, łatwa robota oraz bliskość Triss skusiły wiedźmina, który wylądował w ten sposób pod murami twierdzy La Valetów.
W przeddzień szturmu Geralt przygotował się równie starannie jak do walki z Wielkim Mistrzem miesiąc wcześniej. Noc spędził z Triss w ich namiocie. Stawił się na wezwanie króla nie zwlekając, jednakże poinformował go, iż po bitwie opuszcza dwór razem z Triss. Foltest był srednio zadowolony z ich decyzji, ale się zgodził. Wiedźmin na murach dokonywał cudów, jego doświadczenie poparte elixirami sprawiało, iż nikt nie był w stanie go zatrzymać. Walki uliczne po Powstaniu w Wyzimie nie były wyzwaniem. Ucieczka przed smokiem, zajście w dzielnicy świątynnej, wreszcie śmierć Foltesta. Wiedźmin wylądował w lochu.
Podczas pobytu w więzieniu, strażnicy, spasłe świnie, niegodne miana żołnierzy obili wiedźmina nie raz. plecy spłyneły mu krwią, ręce i nogi dretwiały od kajdan. Jego moc zabrały łancuchy zrobione z dwimerytu.
Zbroja i miecze zostały poważnie zniszczone. Na szczeście złoto wiedźmin zostawił w namiocie Triss. Jednak Vernon Roche nie uwierzył w winę Geralta. Pomógł mu w ucieczce. Na barce Triss uleczyła część jego ran, lecz do miecza i magii musiał się przyuczać od nowa. Już we Flotsam wiedźmin udał się do kowala, który stwierdził, iż może podreperować bron i zbroję, jednakże będzie potrzebował żadkich składników.
Tymczasowe łaty ze skóry endriag w miarę przygody zostały zastąpione skórą kejrana, oraz pancerzem krabopająka. ostrze Aerondith zostało ponowinie przekute, a rekojeść pokryta kawałkiem skóry kejrana, dzięki czemu dobrze leżała w ręce. Gwalhir rownież otrzymał nowe ostrze. Mimo tych wysłków broń nadal nie była i taka jak przedtem, prawdę mówiąc sporo jej brakowało.Krasnolud również nie był zadowolony. Powiedział:
"Do naprawienia zbroi potrzeba lepszej kużni niż moja, najlepiej z Mahakamu, lub jakiejś osady w której znajduje się prawdziwa kuźnia krasnoludzka. To była robota gnomów. Srebrną brzytwę trzeba przekuć jeszcze raz, z użyciem czystego srebra, tutejsza ruda jest zbyt zanieczyszczona. A Mistrz Run bedzie wstanie ponownie nasycić ostrze magią. Ten tutaj natomiast, stalowy, również wymaga dalszej naprawy."
W czasie naszej przygody trafiliśmy do Vergen. Tam w kuźni zgodnie z wskazówkami kowala z Flotsam, ponownie przekuto oba miecze. W zbroje natiomiast wstawiono fragment pancerza upiora Draugira, co nadało jej niesamowitych właściwości. Geralt był zadowolony, aczkolwiek nie do końca. W rozmowie z Zoltaniem stwierdził, że zarówno miecze jak i zbroja nadal nie są idealne. Zoltan jako jedne dwa miejsca gdzie można przywrócić ekwipunkowi wiedźmina poprzedni stan wzkazał Mahakam, gdzie nie było nam po drodze, oraz Loc Muine, gdzie według legendy znajdowała się magiczna kuźnia Vranów.
Śladem Triss oraz Zoltanowych wskazówek Wiedźmin trafił do Loc Muine. Przy pomocy jednego z magów, tego samego który wyznaczył nagrodę za gargulce, udało sie zlokalizować magiczną kuźnię. Badacz Vranów uruchomił ją i wreszcie broń i zbroja wiedźmina odzyskały swój legendarny status. Magiczne młoty przekuły Gwalhira z uzyciem rudy z meterorytów. Potężne runy wygrawerowane juz w Vergen na srebrnym mieczu zostały pogłębione i wzbogacone dzięki zapiskom odkrytym w kuźni. Zbroja Kruka zachowała jako podstawę skórę kejrana, jednakże wzmocnienia z pancerza krabopajaka zostały zastąpione Vrańską stalą, przekutą na nowo z pancerzem draugira.
Tak wyposarzony Wiedźmin mógł stawić czoła nowym wyzwaniom."
No a teraz do rzeczy.
Całe zawiązanie fabuły Wieśka 2 powinno się wywalić do kosza. W prologu Geralt powinien być takim zabijaką, jaki był po ukończeniu jedynki. a mozliwości jego ekwipunku powinny wybijac dziury w suficie. (dla osób ktore nie miały/nie wczytaly save z W1 powinnien byc krótki test z prawd oczywistych(coś jak w Jagged Aliance 2 przy tworzeniu wlasnego najemnika), pozwalajacy ocenic jaki poziom postaci powinni oni posiadać na poczatku przygody, tudzież ekwipunek, odpowiadajacy najlepszemu z czesci pierwszej, ale nie tym trzem legendom.) Tak samo zawartość mieszka wiedźmina powinna pozostać niezmieniona, ba! za ochronę króla Geralt powinien się sporo wzbogacić.(
wybaczcie REDzi ale historii z ponowną amnezją i zaczyniem od zera z pustą sakiewką drugi raz nie przełknę.)
Ekwipunek ten, jak i zdolności Wiedźmina mogą/powinny/muszą (niepotrzebne skreślić) osłabione w czasie pobytu w więzieniu,
ALE NALEŻY GRACZOM POZWOLIĆ NA INGERENCJĘ W TEN PROCES W POSTACI NASZYCH UKOCHANYCH QTE I POWSTRZYMANIE CZĘŚCI STRAT. Gra i tak jest 18+. W ten sposób nie zaczynalibyśmy od zera, ale zostały by Wiedźminowi pewne zdolności i talenty (tak, lista zdolności pobocznych, znielicznymi wyjątkami, jak "Assasyn", również powinna być kompletna, a doświadczenie i zdolności powinny zanikać podczas tortur. Wierzę w waszą pomysłowość, Kochani REDzi. Podobny Trick zastosowano w Metal Gear Solid, ale nie pamietam w której części.)
Kolejna Sprawa, Elixiry. Zdaję sobie sprawę, iż zmiana, jaką było wymuszenie picia elixirów tylko w czasie medytacji, oznaczała przemodelowanie części przepisów i ich właściwości, ale tłumaczenie DLACZEGO, (trucizny itd, tak było w sadze, a że limit wytrzymałości na toksyny...) można, za przeproszeniem, O KANT DUPY POTŁUC. Część mikstur owszem, powinna być limitowana do trybu medytacji, ale w sadze tez było opisane, iż nie tylko, ponieważ były też mikstury do picia w trakcie walki. Pozatym czas ich trwania jest ŻAŁOSNY, co ogranicza wykorzystanie ścieżki alhemika. Korzystną zmianą dla graczy było by możliwość podtruwania się(picia, spożywania etc) elixirami w trakcie walki, czy to jako specjalność z drzewka alhemicznego, czy po prostu z krótszym/słabszym działaniem mixtur. Oleje nakładane na miecz równierz WYMAGAJĄ wydłużenia czasu trwania, nie pamietam jak jest z osełką, ale jeżeli można naostrzyć miecz na 10 min....
Hmmm. Nożem rzuciłem tylko raz, w trakcie zawodów z Ves. Petardy... nie wypowiadam się, pułapki tak samo. Przez całą grę petard używałem tylko wtedy kiedy wymagała tego fabuła(questy na nekkery, zgnilce) pułapek użyłem dwa razy, na harpie i potrzaski na królowe endriag. Przez całą grę ani razu nie użyłem parowania, lepszym wyjściem było odtoczenie się za przeciwnika i silny cios w plecy(swoja drogą reflex tych zakutych w stal rycerzy tudzież chłopów w widłami, grabiami i inną bronią drzewcową, wielką i niezgrabną, jest zadziwiający! Machnie taki tym swoim mieczyskiem, tudzież halabardą, ja się odtaczam za niego unikając ciosu wstaję, składam się do silnego ciosu a ten zdążył się już odwrócić i blokuje!)
Kolejna sprawa, tym razem Nagrody za Questy. Wiem, że sprawa ekonomi była poruszana parę razy, ale... weźmy na warsztat Zlecenie na harpie. Załóżmy, iż gracz oprożnił swoj ekwipunek, zamieniając na oreny wszystkie materiały rzemieślnicze. Za questa nagroda wynosi 200 orenów. Za materiały na pułapki (olej 14, diamentowy pył 20, chyba kloc drzewa 10 za sztuke) płacimy więcej niż zarabiamy. A samo wykonanie pułapek u rzemieślnika to 40 za sztukę(7*40=280!!!!!) Dziękuję za takie nagrody. Gdyby nie to że wcześniej przez około 4-5h łaziłem na trasie kanion harpi-kopalnia vergen-katakumby-wąwozy trolli i tłukłem co popadło a potem przedawałem znaleziska, nigdy nie zarobiłbym na Rynsztunek Wiarołomcy. Sam koszt przepisu (1800) składniki (sukno, skóra, olej, przepoczważenie ich w zaawansowane wersje 1500 około, nie liczyłem dokładnie), oraz wykonianie (550) orenów, stawia całe przedsięwzięcie pod znakiem zapytania, zwłaszcza, iż da się komfortowo grać w Pancerzu Świętokradcy( zabiłem w nim Drauga, mając już w ekwipunku Pancerz Wiarołomcy, padł DOSŁOWNIE NA 5 SILNYCH CIOSÓW W PLECY!).
A właśnie, skoro poruszyłem problem owego pancerza. W czasie oblężenia nie wypiłem Jaskółki, tylko Wilka i Gawrona. Regeneracja HP od Miecza, na kilku przeciwnikach jest.... POWALAJĄCA>do redukcji. (Tak gram szermierzem, jak robiłem questa na zgnilce-nieśmiertelnik, mordowałem je już na adrenalinie. Garda 1/2, Przemoc 1/2, Młynek 1/2, Hardy 2/2, Nagła śmierć 1/2, Niezabijalny 2/2, Zmysł walki 1/2, Wir Walki 2/2,Jaskółka była mi właściwie zbędna, od czasu walki z Letho wypiłem może z dwa razy, w trening wrzuciłem dokładnie tyle Pktów ile wymagane było do odblokowania pozostałych drzewek.)
Kilka innych baboli które jako fana Sagi mnie ubodły(mała różnorodność przeciwników!) było wymienionych wcześniej przez innych postujących, więc odniosłem sie do tych trzech, mam nadzieję, iż podałem w miarę wyczerpujące rozwiązanie tych błędów.
Uszanowanie, Elbereth.
PS Teraz możecie mnie ukrzyżować, pisałem w notatniku
PS2 Uprzedzając pytanie- mam wersję pudełkową, w 1.0 grałem na najwyższym, w 1.3 grałem na najwyższym, w 2.1 grałem na Mrocznym. Ukończyłem tą grę ledwie 2 razy(mam buga w czasie oblężenia vergen), i często gra przypomina drogę przez mękę, podczas gdy Wiedźmina 1 ukończyłem blisko 10 razy, za każdym razem z przyjemnością.
PS3 Przepraszam że się tak rozpisałem. Pierwotna wersja tego tekstu powstała jakieś 10 min po rozpoczęciu przezemnie Wiedźmina 2 po raz pierwszy i poznaniu kilku fundamentalnych zmian w rozgrywce, które skutecznie ją obrzydziły.
EDIT
PS4 Cała pierwsza cześć opowiadania to moje faktyczne osiągnięcia z W1. łącznie z obiecaną nagrodą powinienem na koniec mieć jakieś 27 tysięcy orenów.