Przepraszam, możliwe, że mam spaczony gust Ale w końcu wrócili do mocniejszych brzmień i jest o niebo lepiej niż na poprzednich płytach napchanych elektroniką.
A teraz porozmawiajmy o czymś naprawdę wyjątkowym.
Saltillo - jedna z bardzo niewielu znanych mi (z słyszenia, oh so much słyszenia!) osób, którą z czystym sumieniem i bez żadnej żenady mogę nazwać artystą. Prawdziwym artystą. Facet jest malarzem, kompozytorem, twórcą komiksów i multiinstrumentalistą. Jego kompozycje są po prostu NIE-SA-MO-WI-TE,, spokojne, hipnotyczne, a zarazem bardzo emocjonujące. Gatunkowo można to określić jako "trip hop ze smyczkami", ale to nie jest nawet ułamek bogactwa konwencyjnego, jakimi raczy nas ten muzyk. Pomysłowe, inteligentne kompozycje, W warstwie tekstowej mamy Szekspira i Juliusza Cezara. Nie wiem - ja słucham i odpływam, to jeden z niewielu artystów muzycznych, który robi na mnie tak ogromne wrażenie. Ludzie, słuchajcie tego, ale ostrzegam - po Saltillo większość muzyki, której słuchałem dotychczas zrobiła się jakaś taka banalna...
Przepraszam, możliwe, że mam spaczony gust Ale w końcu wrócili do mocniejszych brzmień i jest o niebo lepiej niż na poprzednich płytach napchanych elektroniką.
Przesłuchałem cały album. I niech zdziadzieje Wallace, ale jest to dobry album. Nie sądziłem ze kiedyś jeszcze będzie mi dane to powiedzieć o nowym tworze LP. Wciąż nie jest to jeszcze poziom z pierwszych dwóch płyt, wciąż zdarzają się wpadki. Jednak parę nagrań autentycznie mi się podobało i to nie w kategoriach "kroku w dobrą stronę", tylko zwyczajnie kawał dobrej muzy. O te kawałki np.:
Facet to geniusz. Na jesień zapowiedział nową płytę pod tytułem Katabasis. Nie mogę się doczekać. A to chyba mój ulubiony kawałek jego autorstwa. No, na równi z przytoczonym przez Ciebie A Hair On The Head of John The Baptist (notabene - chyba najfajniejszy remiks szekspirowskiego Hamleta, jaki znam).
W takim razie biorę w ciemno. Nareszcie skręcili we właściwy kierunek Ta elektronika z ostatnich albumów szczerze przyznam bardzo mnie zniechęciła.
Wychowana na Kornie zakupiłam również w ciemno ostatni album tej grupy. Co za fatalna pomyłka. Z całej płyty znoszę w sumie tylko jeden kawałek. Góra dwa.
Dziwny ten trend na elektronikę w metalu. Rammstein to co innego
Nastał lipiec, a w lipcu mam taką tradycję, że co rano gram sobie ten utwór. Najpierw grałem z magnetofonu szpulowego taty, potem z kaseciaka - jednego, drugiego, z wieży z kaseciakiem... Teraz z kompa i z komórki.