Przepraszam, że tak spamuję "swoją" muzyką, ale... Blueneck. Muzyka niewątpliwie bardzo klimatyczna, niewątpliwie bardzo odurzająca i niewątpliwie bardzo dla cierpliwych ludzi lubiących w skupieniu wysłuchiwać długich kawałków. Ale myślę, że Lilitu jest na tyle interesującym utworem, że warto sobie odpalić i się weń zanurzyć.
Myślałam, iż to tylko na chwilę. Bądź okazjonalnie. Lub też taki kaprys. Ale nie, Sigur Ros zagościł na dobre w mojej MP3. Kiedyś pisałam, że dobra muzyka wywołuje w głowie słuchacza seans niby filmowy. Przenosi w miejsca nieznane, niedostępne, całkiem wyimaginowane.
Nie potrafię skategoryzować gatunku muzyki, jaki gra ten zespół. Sami i sobie mówią Slo-Mo Rock ( Slow Motion Rock). Nie wiem, nie znam się. Aczkolwiek bardzo mi się podoba. I wywołuje fantastyczne seanse w mojej małej, przepracowanej główce.
Na dobranoc: Sigur Rós: Ekki múkk (moving art)
Ta piosenka chodzi za mną już od tygodnia. Od kilku dni właściwie słucham tylko jej i niczego innego. Ja nie mam pojęcia, jak jej autorzy sprawili, że trzynaście minut muzyki bez wokalu może brzmieć tak sycąco dla uszu i ani przez chwilę nie nużyć powtarzalnością. Cudo po prostu.
I coś w zupełnie innych klimatach - ThePianoGuys z niezłą przeróbką/coverem (?)
Coldplay - Paradise (Peponi) African Style (ft. guest artist, Alex Boye)
A ja dziś po polsku - patrząc na akcję tworzenia dodatkowych miejsc parkingowych, dokładnie naprzeciwko okien mojej Krypty i mimowolnie słuchając kwiecistych nawoływan panów robotników, przypomniałem sobie ten utwór Kazika: