Mnie osobiście najbardziej denerwował Alvin - na samą myśl, że ten bachor miałby przekonać wiedźmina do założenia rodziny chce mi się śmiać - a zaraz potem powiedzieć temu bachorowi, że nie będzie bawił się w te swoje głupie gierki, nie będzie szkolony na wiedźmina, nie dostanie cukierka, pieska też - co najwyżej może dostać szlaban albo klapsa. A jeśli zechce mnie zaszantażować, to zawiśnie nogami przyczepiony do kandelabru, zaraz obok ociekających krwią trofeów. Przez tego Alvina można też zniechęcić się do Triss i Shani (choć i bez tego ta lekarka była irytująca, z tymi swoimi "przysługami" jakie na nas co rusz wymusza) bo przecież co one sobie za przeproszeniem wyobrażają?Wielebny też potrafił wkurzyć przez swoją hipokryzję i pogardę dla wszystkiego co inne.Poza tym oczywiście babcia u której mieszka Shani - gdyby nie łapówka, zabiłbym tą starą cholerę.No i oczywiście Yeavinn - facet wybitnie potrafi odebrać wszelkie chęci niesienia pomocy elfom.Poza tym Abigail też nieco Geralta wystawiła - gdy był on jedynym ratunkiem dla jej życia - zabiegała o jego poparcie jak tylko mogła, zaś po ponownym spotkaniu bynajmniej nie przywitała go jak zbawcę czy chociażby przyjaciela - raczej jak dalszego znajomego - za którym zresztą wydaje się nie przepadać.