Najbardziej wkurzajaca walka

+
Najbardziej wkurzajaca walka

A tak sie chcialem Was zapytac, przy jakim przeciwniku najwiecej kleliscie, lub jaki sprawil Wam najwiecej klopotu i dlaczego.

Ja osobiscie chyba z piecdziesiąt (jak nie wiecej) razy probowalem pokonac Letho pod koniec I Aktu.
Wyłem i kląlem i byłem nieodlegly od cisniecia lapkiem o ziemie (no ale ze to moj jedyny, skonczylo sie na rzucaniu kubkiem - tez malownicze, jesli mamy w nim fusy po kawie :) ).

Nie mogłem za chiny ludowe dac mu rady, bo co ja go jedna metoda (np, petrady i bronie dystansowe, to on we mnie igni i jakies tez zapalajace cuda) wiec kasowal mnie w polowie. Jak ja go mieczem, to on mnie aardem i podpaleniem.
W dodatku ten jego Quen to chyba jakas przesada jest! Bylem opity eliksirami jak bąk, posmarowalem miecz olejem i...guzik!

Nienawidze takich zamknietych lokacji, gdzie nie ma mozliwosci ruchu i ustawienia sie jakos sensownie wzgledem przeciwnika.

Walke w koncu skonczylem bedac juz dobrze podpity, bo przestalo mi zalezec, i zaczalem w kolesia po prostu nawalac mieczem jak popadlo, klikalem jak glupek i.....to byla ta metoda.

Koles okazal sie cienki na miecze, a ja go chcialem "sposobem", no bo przeciez, mysle sobie: taka gora miecha, to mnie jednym ciosem rozniesie.
A ja go...zaklikalem.

No ale w pewnym momencie, to juz naprwde przestalo byc zabawne. Mysle, ze nieco sie devi zagalopowali w tym "maxowaniu" Letho w Akcie I.

Ew. Geralt ma wciaz za malo doswiadczenia, no ale robilem co moglem i walczylem z nim bedac juz na 13 poziomie.

Mieliscie tez tak???
 
Zgadzam się, mięsa wyrzuciłem z siebie tyle, co ma na sobie Letho.:) Chociaż udało mi się to po ok. 15 razach przy pierwszym przejściu gry i 5 przy drugim. Opity eliksirami, oleje na mieczu, a moim sposobem okazały się quen i yrden.
 
Na jakim poziomie trudności???
Ja na normalnym rozwaliłem go za 3 razem :)
Najdłużej męczyłem się z Kejranem, bo... nie wiedziałem co mam robić na początku :) Dopiero za 15 razem posłuchałem się Sheali i użyłem znaku Yrden :)
 
Cóż ja zacząłem grać na trudnym i fakt było troche kłopotów ale znaki Quen i Aard powinny załatwić sprawę.Największe problemy miałem z pokonaniem Drauga.
 
Właśnie jestem po tej walce Nic innego zrobić nie można, jak właśnie zaklikać - lecisz na frajera i klikasz jak głupek (nie, w sumie to naparzasz, żeby nie rzec napierd...). Nie ma to jak taktyka, odpowiednie użycie eliksirów i dobór oleju na miecz , które nic nie dają.
 
Grając po raz pierwszy dużo walk sprawiło mi problemy ,za drugim razem natomiast okazało się że jest wręcz za łatwo ,planuję zagrać jeszcze w trybie "Nagłej śmierci" może będą jakieś emocje
Aaa... grałem na trudnym zawsze
 
Ja najwiecej problemów miałe i mam ze strażnikiem vranów, wstyd się przyznać, ale go nie pokonałem, ale wróce kiedyś po niego ;)
 
1. Letho w Akcie 1 - beznadziejnie zaprojektowana walka. Pomieszczenie było zdecydowanie za małe, a nim w ogóle mogliśmy się ruszyć, to Letho już skakał na nas z mieczem. Ogólnie dość frustrująca, bo praktycznie cały system walki w W2 opiera się na taktyce hit&run, a w tym przypadku było z tym ciężko. Dobrze na niego działała kombinacja Aard-2 cięcia-Aard-2 cięcia, chyba że zdążył rzucić przesadzonego Quena - wtedy musiałem biegać naokoło jak głupi i czekać, aż Quen przestanie działać Nie wspomnę już o tym, że gdy w końcu mamy Czerwia położyć, to uruchamia się przerywnik filmowy, w którym Letho i tak spuszcza nam manto i...
daruje życie
Myślałem, że nie wyrobię.

2. Gniazdo harpii w Akcie 2 - jeden z najbardziej przesadzonych momentów w grze. ILE ICH TAM BYŁO? Przecież to nie ma być Diablo, do cholery. Nie było wcale tak trudno, ale sama walka mnie wkurzyła.

3. Draug - irytująca, bo eliksiry nie działały ze względu na te wszystkie przerywniki filmowe, które były odtwarzane przed walką. W dodatku wiarygodności zero - Draug był ogromny i miał potężny pancerz, a my się na niego porywaliśmy z małym mieczykiem. Nie wspomnę już o tym, że strzelano do nas z trebuszy

4. Smok - ależ to było pasjonuuuuuuuująąąące. Walka prawie pozbawiona dynamiki, smok porusza się komicznie i ma mnóstwo życia, co wymuszało taktykę polegającą na ciągłym bieganie/turlanie się w kółko, zadawaniu 2 ciosów w pysk i odskoku (przy trzecim smok już zadawał jakiś cios), gdy gad wystawiał swoją mordę zza krawędzi wieży; ciachać trzeba długo (trochę krócej, gdy ma się lepszy miecz), ale emocji i sensu w tym niewiele. Po walce ze smokiem doszedłem do wniosku, że walka z kejranem była w porównaniu do tej wcale nieźle zaprojektowana...

5. Walka z kilkoma gargulcami jednocześnie w Loc Muinne również nie należała do najprzyjemniejszych. Miejsca mało, a liczba gargulców od razu wydała mi się za duża i przywoływała złe wspomnienia z Aktu 5 W1, gdzie też przeciwników było za dużo. Komu to miało służyć?

6. Przeprawa z Iorvethem przez kanały - przewidywalne i monotonne, a do tego przychodzi nam walczyć z dwoma kaczebami jednocześnie. Ponownie utwierdziłem się w przekonaniu, że ścieżka Iorvetha cierpi na znacznie większą ilość mało wiarygodnych i nudnych walk.
 
@up

1. Można się zgodzić w większości z tym co piszesz.
2. Nie było tak źle. Przecież załatwiałeś wszystkie po kolei. Trzeba się najwyżej wycofywać, używać znaków + eliksiry + na bieżąco zmieniać oręż na lepszy i nie ma większych problemów.
3. Banalna walka, ale gdy wie się jak walczyć... nie wiem czy pokonałbym go gdyby nie Yrden... wtedy nie stanowi większego problemu.
4. Walka ze smokiem mało pasjonująca... wiadomo, że tak łatwo ze smokiem by nie było, za dużo epickości w ogóle w W2 się pojawia...
5. Tak samo jak w punkcie 2. Trzeba walczyć z jednym lub dwoma. Większa ilość to pewna śmierć. Najlepiej wycofywać się i robić ciągle uniki.
6. Tak samo. Najpierw trzeba wywabić jednego, potem zaciupać drugiego. Przydatne do takich walk są te "finishery" ładującego się paska adrenaliny :)
 
Generalnie wiec dochodzimy do wniosku, ze albo jest ZBYT silny przeciwnik (i okolicznosci - vide: trebuszeta) albo jest ich duzo zbyt duzo.
W obu przypadkach zabawa bardzo duzo na tym traci, no bo ileż mozna?

I to nawet nie o to idzie, zeby "wymyslec" sposob na niemilucha (jak np z kikimora w W1), tylko wymyslec jak tu "przetrwac" zadajac od czasu do czasu jakis ciosik i takimi malutkimi kroczkami zaklikujemy sie na smierc, ew. przyczyniamy do szybkiej wymiany klawiszy WSADER.

W rzeczywistosci wiekszosc z tych wrogow zjadla by Geralta razem z oporzadzeniem i petardami jednym klapnieciem/machnieciem/walnieciem, czy czym tam jeszcze.
 
@up
Racja, dlatego przydałoby się coś takiego, jak lepsze zbalansowanie rozgrywki. Tak przy okazji - nie macie wrażenia, że awans na kolejny poziom "pojawia" się w ściśle określonych momentach? (Przy realizacji głównych questów, zadania poboczne dają tyle doświadczenia, co kot napłakał - lepiej wybrać się na nekkery, kiedy jeszcze nie zniszczyło się ich "gniazd" - można napakować więcej xpeków, niż na zadaniach pobocznych).
 
Jeżeli chodzi o walkę z Letho w I akcie = Quen na drugim lub trzecim poziomie i nie ma większego problemu (normalny poziom trudności), jak zresztą z niemal każdą inną walką.

@up
Co do levelowania - niestety tak jest skonstruowana rozgrywka, że za main questa możesz otrzymać ponad 2,5k punktów, za misje poboczne duuużo mniej, a za katowanie potworów tyle co nic. Niestety gra z założenia ma skupiać się na fabule i twórcy nie chcieli by gracz zaprzątał sobie głowę czym innym, a szkoda...
 
siremil said:
Jeżeli chodzi o walkę z Letho w I akcie = Quen na drugim lub trzecim poziomie i nie ma większego problemu (normalny poziom trudności), jak zresztą z niemal każdą inną walką.

No tak, ale co z tymi ktorzy nie inwwestuja punktow w znaki? Gra nie pwoinna promowac "jedynie slusznej" sciezki rozwoju.

Z drugiej strony, jelis sie inwestuje w szermierke, to moze rzeczywiscie, nie nalezy sie matrwic obronnoscia a tylko napier... ile wlezie i w kogo wlezie. kiedys padna. No ale takie cos to zalatuje Diablem na kilometr...

Co do levelowania - niestety tak jest skonstruowana rozgrywka, że za main questa możesz otrzymać ponad 2,5k punktów, za misje poboczne duuużo mniej, a za katowanie potworów tyle co nic. Niestety gra z założenia ma skupiać się na fabule i twórcy nie chcieli by gracz zaprzątał sobie głowę czym innym, a szkoda...

Nie wiem czemu "niestety". Oczywiscie, ze liczy sie fabula i jej rozwoj. Podnoszenie pozimow dla samgo podnoszenia pozimow to chyba nie jest clou programu dla graczy w Wiedzmina. Ja osobioscie moglbym skonczyc na pierwszym, gdybym tylko mogl popychac historie do przodu, JAKKOLWIEK by to nie brzmialo :)
 
W queście "W szponach szaleństwa" wskakiwaliśmy do pomieszczenia ze skrzynką w której były akta pacjentów. Po ich zabraniu pojawiały się 2 duchy. Tam zginąłem ponad 30 raz... nawet pułapki i petardy mi nie pomogły...
Druga Królowa Endriag we Flotsam też mi dała nieźle w kość.
 
na "upiry" tylko olej i igni.

A krolowe zalatwiamy pulapkami. Pozbieralem chyba ze 20 i poukladalem jedna za druga.
Nie musialem nawet machac mieczem :)
 
Nie da rady "napier.... ile wlezie" na poziomach wyższych niż normalny. Zawsze musisz mieć chociaż trochę taktyki, bo bez tego będzie ciężko. Głównym założeniem jest fabuła, ale potwory to nieodłączny aspekt gry i nie da rady go przeskoczyć. Cieszy mnie, że nie ma dziesiątek potworów na każdym kroku, występują one sporadycznie, tak jak u ASa.
 
Letho rozwaliłem na Trudnym w mniej niż pół minuty.

Jak?

Sztylety 2/2, nagroda do atrybutów za quest Na Kacu, hałda metalu i drewna w plecaku.

Przemielić, rzucić w Samsona Miodka. Ledwo się pozbierał do scenki po walce.



Niestety, już ten sposób połatano :
 
Ostrowiak said:
Letho rozwaliłem na Trudnym w mniej niż pół minuty.

Jak?

Sztylety 2/2, nagroda do atrybutów za quest Na Kacu, hałda metalu i drewna w plecaku.

Przemielić, rzucić w Samsona Miodka. Ledwo się pozbierał do scenki po walce.



Niestety, już ten sposób połatano :<

?? przemielic halde metalu i drewna? wassup?
 
Top Bottom