IMO w wiedźminach występuje problem z ilością mieczy w pewien sposób podobny do tego z ekwipunkiem w Mass Effect 1 i 2. W ME1 mieliśmy kupę sprzętu, nawet więcej niż w drugim wieśku, w praktyce różniący się tylko nazwą firmy i jakimiś statami, z kolei w ME2 było kilka broni na krzyż - nie licząc DLC, które chyba mało kto kupił. W trójce udało się to wg. mnie sensownie rozwiązć, może i bronie nie miały "historii" - trochę bez sensu by to było, ale można było je dostosować do swojego stylu gry, cały czas latałem z jedną z podstawowych i problemów z tego powodu nie miałem. W sumie to dość zabawne, bo na forum bioware było sapanie, że ograniczenie ilości broni w ME2 to zabijanie RPGowości, że jednym z najważniejszych elementów jest własnie ekwipunek... czyli kompletnie inaczej niż tutaj />
Import ekwipunku - w drugim wieśku faktycznie mogłoby to wyglądać tak, że poczuliśmy siłę shila/zbroi kruka w prologu, a zostałoby nam to zabrane po aresztowaniu. Ale wtedy byłoby gadanie, że tyle na to pracowaliśmy w jedynce, i w ogóle nie można było się nacieszyć - i tak źle, i tak niedobrze. W W3 przez te pół roku ekwipunek faktycznie można stracić, zużyć(przetarła się pod pachami legendarna zbroja Vranów), a potem próbować go jakoś naprawić. Ale raczej pod koniec, żeby poczuć ich siłę.
Co do meritum tematu - balansu między umiejętnościami Geralta, a jego mieczem: powrót do systemu procentowego z jedynki uważam za dobry pomysł. Ale żeby był bardziej płynny. Nie tak, że rożnica między sihilem, a Gvalhirem to 50%, bądź co bądź ogromny skok. Mieczów powinno być dostatek, niech sie różnią statystykami, jak najbardziej(ale nie "+10 obrażeń dla endriag" /> ), tak żeby używanie innych dawało widoczną różnicę i zadowalało ludzi, którzy chcą mieć możliwość przebierania w sprzęcie, oraz takich, którzy chcą poczuć RPGowy feel, to że bohater się rozwija, a nie tylko znajduje nowe cacka.