"Nie miecz czyni bohatera" czyli prośba do Redów

+
goldi90 said:
Tzn. zamiast 2 mieczy wiedźmin nosiłby ich 10, na kazdego potwora osobny? No, thanks...
Nie musi nosić. Przecież może je wieźć Płotka lub można je trzymać w skrzyni w gospodzie. Ty przecież ich nie musisz zbierać, ale nie widzę powodu, by inni nie mogli, skoro tak chcą.
 
Tzn. że odtajemy płotkę. Kto każe Ci nosić wszystkie miecze ze sobą? W praktyce wyglądałoby to nasepująco - coś zalęgło się w jaskini, jest zlecenie. Wybierasz się do wspomnianej pieczary i widzisz bazyliszek. Wracasz natenczas do płotki i ze swoich ruchomości wybierasz najodpowiedniejsze przedmioty do ubicia gada. Realne i wykonalne.
Prawie jak gra w golfa:) i jeszcze do tego płotka mówiąca: " milordzie chciała bym zwrócić uwagę że,ten miecz bardziej pasuje na wilki niż wilkołaki" :D/>
 
Miecz mieczowi nie rowny. Artysta czy rzemieslnik moze oczywiscie tworzyc uzywajac prowizorycznych narzedzi ale prawdziwy kunszt wymaga odpowiednich narzedzi. Osobiscie preferowalbym mechanike podkreslajaca fizyczne cechy oreza. Ostrosc, wywazenie, ciezar, dlugosc. Miecz dla wiedzmina powinien byc niczym instrument dla muzyka. Skrzypek zapewne moze przyjsc na koncert z pozyczonymi skrzypcami ale z efektu raczej nie bedzie zadowolony. Chcialbym uwzglednienia tego spersonalizowanego podejscia do broni, z jakim mozemy sie spotkac chocby w scenie nabywania przez Bonharta miecza dla Ciri.
Wszelkie "magiczne" dodatki do obrazen przeciw roznym istotom traca mi bajkowymi swiatami z gatunku d&d. Jeden miecz na harpie, drugi na ghule, trzeci na slimaki, czwarty... Choc przyznac trzeba, ze i w sadze natknac sie mozna bylo na miecze nie do konca zwykle. Przynajmniej na jeden.

Tutaj znowu dochodzimy do momentu, gdy pojawia sie problem, kim tak wlasciwie gramy. Geraltem z sagi czy geraltopodobnym wiedzmikolajem stworzonym i dostosowanym do potrzeb graczy nie znajacych sagi ani nie rozumiejacych w pelni wiekszosci motywow.
 
Raczej jednak bym stawiał nie na bogactwo broni a na bogactwo jej ulepszania. O ile pamietam w sadze Geralt nosił wyłącznie 2 miecze z czego jeden stale na plecach drugi (srebrny) w jukach. A większośc sagi przechlastał nie uzywając nawet srebrnego miecza z jego braku, majac w dalszej częsci głownie sihil za nie tyle podstawową co jedyną broń. Jasne ze dla wygody w grze lepiej oba miecze mu zapakować na plecy, ale posiadanie 4 czy więcej mieczy raz że kłóci się z realiami sagi a dwa jest zwyczajnie smieszne bo skończy się zę bedzie Gerlat z dwoma mieczami na plecach, trzeci podręczny przy Płotce i reszta żelastwa przy jucznym luzaku, niemówiąc o kolekcji ostrzy w depozycie w banku Vivaldiego. Więc raczej przychyliłbym sie do szerszego ulepszania posiadanego miecza zamaist kolekcjonowania mieczy na miarę muzeum wojska polskiego.
 
Po pierwsze używanie 10 większych mutagenów mocy, które nawiasem mówiąc bez inwestowania w ścieżkę alchemii trudno zdobyć, nie jest takim "rozwojem postaci", o jaki mi chodziło. Chodziło mi o normalne zdobywanie doświadczenia, wykupowanie odpowiednich talentów itd.
Po drugie, nie wątpię, że gracz z odpowiednim doświadczeniem, samozaparciem i wspomnianymi mutagenami jest zapewne w stanie ukończyć grę z importowanym sihillem czy mieczem z prologu. Tak jak niektórzy są w stanie zdobyć milion punktów na arenie. Wszystko jest kwestią czasu i determinacji. Ale znowu powiem: nie o to chodzi!
Moją intencją było zwrócenie uwagi na fakt, że w Wiedźminie 2, podobnie jak w wielu innych obecnie tworzonych grach wymusza się na większości graczy (poza tymi najbardziej zdeterminowanymi) ciągłą wymianę ekwipunku, a zwłaszcza broni.
Przykład z Dragon Age 2: znalazłem porządny, fajnie wyglądający miecz tuż przed końcem jednego rozdziału. Na samym początku następnego rozdziału musiałem go wymienić na jakąś okropnie wyglądającą tępą sztabę metalu, mającą lepsze statystyki, bo stwierdziłem, że z tamtym mieczem moja postać nie może wygrać żadnej walki, mimo że zdobyła go niedawno i w międzyczasie awansowała o kilka poziomów. Te awanse nie miały prawie żadnego przełożenia na jej skuteczność. Dopiero wymiana broni pomogła. W sumie w trakcie tej gry mój bohater używał chyba kilkunastu różnych mieczy.
 
maritimus said:
[...] z możliwością (płatnego) przekuwania (tzn. wymiany gorszych run na lepsze) [...]
Moim zdaniem pomysł niezły - pod warunkiem, że "wyjmowana" runa byłaby tracona. Wtedy trzeba byłoby rozważyć, czy lepiej miecz wypasiony przy pomocy kompletu run trzymać, czy wymienić go na trochę słabszy, ale z wolnymi slotami na runy, które dopiero w przyszłości znajdziemy. Jednakże sensowne tylko w przypadku, gdy możemy nosić tylko jeden miecz stalowy i jeden srebrny, gdyż w innym razie posługiwalibyśmy się tym starym szukając jednocześnie run do ulepszenia nowego, co generalnie nic by nie zmieniło względem stanu obecnego.

BTW, czy ktoś wie, że w W1 można było być posiadaczem praktycznie wszystkich mieczy jednocześnie? Wprawdzie nie można było ich nosić, ale składować w knajpie jak najbardziej. Dlatego też jeśli ktoś do końca nie mógł się zdecydować, czy lepiej śmigać z Aerondightem, czy z Księżycowym Ostrzem, to proponuję zostawić w karczmie jeden przed odebraniem drugiego.

Poza tym import miecza srebrnego z W1 psuje jedno z zadań we Flotsam w W2. Importowanego srebrnego nie sposób się pozbyć -> nie możemy go stracić podczas walki ze smokiem w Prologu -> zadanie wykucia srebrnego miecza zostaje automatycznie zaliczone po wylądowaniu na brzegu we Flotsam. A gdzie frajda z questa, gdzie wyzwanie wynikające z walki najsłabszym w grze srebrnym? Po kilku podejściach stwierdziłem, że jedynym stuffem wartym importu (dla klimatu) jest pancerz kruka. Sihil okazuje się cienki, jak polsilver, a kurtka niebieskich pasów ociera się o cheat. Rękawice i portki również wymienia się dopiero w następnym akcie, więc również traktuję je jak cheat, bo psują balans. Ostatnio rozpoczynając rozgrywkę powyłączałem to wszystko w opcjach zostawiając jedynie Tajemniczego Kupca (tak na wszelki wypadek, ale i tak go nie nadużywałem). Posiadając sejwa z "jedynki" nie wczytałem go do dwójki ze względu na Aerondighta - by go nie mieć, co pozwoliło mi na normalne zaliczenie zadania "Miecz na potwory". Trochę żal pancerza Kruka, bo to fajne i klimatyczne wdzianko. Następnym razem poprawię sobie sejwa W1 wyrzucając miecze - zostawię tylko pancerz. Będzie wtedy OK.
 
@Nissail
Tu bym się nie całkiem zgodził. Nie wiem jak inni , ja grając w W2 w miare możliwości od razu inwestowałem w potencjalnie najlepszy ekwipunek skutkiem czego nie raz przez 1,5 aktu pomykałem z jednym zestawem odpowiednio wzmocnionych mieczy i zbroi. NIe mówiąc już o tym że nierzadko zbroję z Kejrana zrzucałem z Geralta dopiero w Loc Muinne po zdobyciu dajmy na to zbroi Thyssena. W zasadzie łachów dotyczy podobny problem co mieczy. Wielce niewywazone sa róznice pomiedzy kolejnymi elementami ekwipunku, przez co dośc wcześnie mozna bez duzego wysiłku zdobyc zbroje z którą potem mało która moze konkurować (jak własnie zbroja z Kejrana, która daje takei mozliwosci ze znaleźc coś bardziej godnego uwagi w zasadzie sie nie opłaca)
 
@offcio - trochę mi żal, że aż tyle się mordowałeś bez dobrego pancerza :

Zbroja Łowcy:
Zbroja +10
Redukcja obrażeń od magi +3%
Odporność na powalenie +30%
Odporność na truciznę +30%
Odporność na krwawienie +30%
(bez kaptura, waga 20)

Zbroja z pancerza kejrana:
Zbroja +9
Żywotność +30
Redukcja obrażeń od magi +5%
Odporność na powalenie +30%
Odporność na truciznę +30%
Odporność na krwawienie +30%
(z kapturem, waga 22)

(statystyki podano za http://forum.wiedzmin2.net)

Schemat Zbroi Łowcy otrzymujemy od Trolla za łeb jego baby.
 
@mbwrobel
korzystałem z tej zbroi, ale od tych 2 punktów wagi i jednego więcej punktu pancerza wolałem plusik w żywotność, moim zdaniem bardziej przydatne. choć fakt że zbroja łowcy wizualnie sie dużo ładniej prezentuje (choc hmmm... możnaja pomylić ze zbroją kruka... dizajn w tej materii troche ubogi- obie zbroje zestawione: http://img24.imageshack.us/img24/5972/76477338.jpg )
 
Powiem szczerze, byłbym zadowolony gdybym całą grę ganiał z jednym srebrnym mieczem z Kaer Morhen. Oczywiście świetnie byłoby wstawiać runy , rzucać na miecz zaklęcia wzmacniające ( ale te rzeczy ,zeby były trudno dostępne !!!dawane jako nagroda po cieżkim boju z bosami ) ewentualnie można by przekuwać ostrze (pokrywanie olejami swietny pomysł ale ze wzgledu na ilosc mieczy użyłem raptem 2 razy. Mieczy stalowych ze wzgledu na sam ogromny swiat pełen magii , tajemnic - magicznych , epickich moze być bez liku ale wiedźmiński jest tylko jeden. Ale to pobożne marzenia. Wspomnę tylko o strasznie wk...denerwujacej rzeczy w drugiej odsłonie. Otóż walcząc nawet mieczem srebrnym z endriagami czy innymi stworami walka była łatwiejsza niż walcząc mega wypaśnym z bandytami odzianymi w gacie , skórzaną przepaskę i scyzoryk. To nie powinno mieć miejsca. A jak widac łatwiej ubić potwora niż byle chłystka.Co do poruszanej wyzej kwestii zbroji. Szkoda ,ze to co najlepsze było właściwie dostępne na samym końcu. Choć i tak dobrnąłem do konca w mojej Zireael ze wzmocnieniami :p
 
Witam wszystkich! Chodź śledzę forum od czasu pierwszego "Wiedźmina", to jest to mój pierwszy post, wcześniej jakoś nie złożyło się, żeby coś napisać. :)
A teraz do rzeczy!
W zasadzie zgadzam się z autorem wątku. W pierwszej części gry odnosiło się wrażenie, że miecz był po prostu narzędziem w rękach Geralta (może z wyjątkiem sihila, który dawał potężną przewagę), w części drugiej, według mnie wiedźmin zdecydowanie zbyt mocno zależny był od tego, co akurat miał na plecach... No bo gdzie tu realizm, kiedy wróg, mimo kilku czystych cięć przyjętych z gracją na twarz, wciąż rzuca się na wiedźmina jakby nigdy nic?

Jeszcze jedna kwestia - w "dwójce" mieliśmy całe zatrzęsienie żelastwa, którym mógł machać Geralt. Niby było to fajne, dawało spore możliwości dostosowania postaci do własnych upodobań itd... Ale dla mnie i tak nie mogło się równać z radochą, jaka płynęła z nowego miecza w "jedynce"! Tam ostrzy było zdecydowanie mniej, ale kiedy udało się wymienić wysłużony miecz na coś nowego, to było niemal małe święto! ;)

maritimus said:
(...) Oraz oczywiście historią i wyglądem, przy czym srebrne powinny być dużo rzadsze, niż stalowe. Można również obniżyć częstotliwość "znajdywania" broni na rzecz rozszerzenia tejże przy runach (wraz z asortymentem tychże), ale z możliwością (płatnego) przekuwania (tzn. wymiany gorszych run na lepsze). Przydałoby się również jakieś rozwiązanie umożliwiające wykorzystywanie trzeciej, małej broni - np. sztyletu, pałki, czy łamacza. O łańcuchu nawet nie śmiem marzyć :'(/>

Podpisuję się pod tą wypowiedzią obiema rękami! O ile się orientuję, w świecie stworzonym przez Sapkowskiego, tylko wiedźmini posługiwali się srebrnymi ostrzami i w ogóle srebrną bronią, więc sytuacje, kiedy w "Zabójcach Królów" srebrny miecz można było znaleźć "w krzakach", albo kupić u jakiegoś wioskowego kupca mi osobiście nie przystawały jakoś do nastroju gry. Jak dla mnie, srebrny miecz powinien być możliwy jedynie do wykucia ze schematu. Ew. znaleziony w jakichś naprawdę ciekawych okolicznościach (np. przy ciele innego wiedźmina, w leżach jakiegoś potężnego potwora :)).

Na koniec mam jeszcze jedną, osobistą prośbę do Redów ;p Byłoby rewelacyjnie, gdyby w trzecim wiedźmaku znalazł się tryb (czy tez poziom trudności), w którym walkę z przeciwnikiem (a przynajmniej z ludźmi) dałoby się zakończyć jednym lub dwoma czystymi cięciami! :) Zawsze dziwnie ogląda mi się walki w grach, kiedy to postacie tną się bronią białą, jucha leje się strumieniami, ale wszyscy dzielnie stoją na nogach. Miecze to nie kije, jedno (czyste i celne) cięcie powinno powalić największego chojraka. Eh, ja rozumiem, że taki totalny realizm nie jest w grach możliwy, ale osobny poziom trudności chyba by nie zaszkodził? ;)
 
@offcio
To, oczym pisałem w zasadzie nie dotyczy zbroi. Ja na ten przykład całą grę chodzę w importowanej zbroi kruka i wymieniam ją dopiero na zbroję vranów.

Problem nie polega na tym, że mieczy jest za dużo. Niech ich będzie jak najwięcej. Tak by każdy mógł wybrać ten, który mu się najbardziej podoba. Byśmy mogli zakrzyknąć jak król Jagiełło: "Mieczów ci u nas dostatek" :)
Problem polega na tym, że w W2 to nie doświadczenie, poziom i umiejętności Geralta decydują o jego skuteczności (czyli zadawanych obrażeniach), ale statystyki miecza. Ten sam, maksymalnie rozwinięty wiedźmin biorąc do ręki miecz z początku gry zadaje 20 do 30 p. obrażeń, a biorąc miecz z III aktu 100 do 120. Czy to znaczy, że jego siła leży wyłącznie w mieczu? Jeżeli runiczny sihill z Mahakamu zadaje 9 do 13 p. obr., a jakiś kaedweński miecz 25 do 30, to chyba coś jest nie tak.
W jedynce podobały mi się miecze dodające określony procent do obrażeń. Na przykład miecz z czerwonego meteorytu +30% czy coś koło tego. Sihill + 100%. Ale to był procent od bazowej wartości obrażeń zadawanych przez Geralta. Im ta wartość była większa, tym skuteczniejszy był miecz. I to jest nawet zgodne z realizmem. Bo najlepszy użytek ze wspaniałej katany zrobi wyszkolony, świetny szermierz. Początkującemu może ona pomóc, ale mistrza miecza z niego nie zrobi.
W W1 miecz dodawał procent do obrażeń zadawanych przez Geralta. W W2 Geralt dodaje procent do obrażeń zadawanych przez miecz. Tak to w skrócie wygląda.
 
@Nissail
Prawdą jest co rzeczesz. W świetle tego Jurko z Bindugi łapiąc za Caerme nie potrzebuje już wiedźmina żeby mu Nekkery kóz nie jadły i masz rację. Podpisuję się pod tym.

Pomine już kwestię w której jeśli trzymac się sagi to strój wieśka winien byc bliższy filmowemu Aragornowi z jego kurką i płaszczem, nieco tylko więcej srebrnych cwieków na mankietach ;)/> oczywiście półżart. Ale nie pamietam żeby ksiażkowy Geralt popylał w jakiejkolwiek zbroi, chocby i takiej z łusek smoka czy innego oszluzga;) (tak tak wiem, to b całkiem zubożyło rozgrywke, ale pamiętajmy ze pierwszy Geralt mknął przez okolice Wyzimy w aż 4 strojach od przytartej koszuli, przez dwie kurtki wyglądające identycznie rózniace sie paroma parametrami po wypaśną zbroje Kruka w 3 wersjach i tez było zajefajnie) I troszke bolał mnei w W2 że gdy Geralt wdziewał na przykąłd Kaedweńską ciężką kurtkę, ta raz ęz nei wyglądąła jak ta z trupa któremu ją wydarł, a dwa nie powodowała że w Vergen krasnoludy widzace Jednorożca na piersi wiedźmina chciały go opluć a najchętenij wraz z sercem odzianego weń zerwać i zadeptac. to byłby smak
 
odnoszę wrażenie, że niektórzy nie mieli z wiedźminem do czynienia nigdy... Na cholerę mu 10 różnych mieczy? wystarcza dwa - stalówka na potwory zwykłe i posrebrzany kosiorek na istoty pochodzenia magicznego. Osobny miecz na bazyliszka i osobny na wiwernę? No bez przesady...

mbwrobel - co do Aerodinghta i Księżyowego Ostrza; grałem w W1 tylko 2 razy (tak, słownie - dwa razy. Wiedźmina traktuje jako historię i chcę go znać z jednej strony, a nie sprawdzać "co by było gdyby.." ale przed W3 zaliczę ciagiem chyba wszystko co mam ;) , ale z tego co pamiętam to można było zdobyć tylko jeden z nich?

Co do wspomnianego gdzieś wyżej przyzwyczajania się do broni. Geralt miał ogólną wprawę w walce bronią. Ale miecz mieczowi nierówny. Fajnie by było, jakby np. przez kilka walk po zdobyciu nowego miecza nie miało się pełni umiejętności, dopóki wiedźmin nie pozna dobrze charakteru ostrza.

A idąc tak w stronę książkowego "realizmu" - powinniśmy od początku kierować zabójczo sprawnym zabijaką, zdolnym pokonać niemal każdego w kilku błyskawicznych ruchach, nie potrzebującego zbroi w ogóle i mającego w zanadrzu dwa świetne, niemal najlepsze na świecie kroidła. W dodatku wachlarz różnych eliksirów powinien zostać zastąpiony kilkoma, które mają realny wpływ na percepcję postaci. Ja bym na takie coś nie narzekał, ale wtedy gra się nie sprzeda. Może modercy się tym zajmą i stworzą taki tryb? ;)
 
Przyznam że temat mnie bardzo zaciekawił, uświadomiłem sobie, że podczas gry w Wiedźmina nie skupiam się na "błędach" takich jak mechanizm działania mieczy. Przypomniał mi się jednak moment, gdy pierwszy raz przechodziłem "Zabójców Królów", a dokładniej moment w którym musiałem pozbyć się kochanego D'yaebla, bo był po prostu za słaby. Czułem się rozczarowany, nie mówiąc już o tym, że gdy wszedłem w posiadanie miecza który wygląda naprawdę fajnie ( srebrny Krwawy Miecz, albo stalowy Temerskich Oddziałów Specjalnych ) to po godzinie, lub nawet pół godziny ten miecz stawał się bezużyteczny. W niektórych przypadkach nawet nie opłacało się go zamieniać, bo w momencie gdy go zobaczyliśmy był już gorszy od tego co mamy na plecach. Przypomnijcie sobie też rynsztunki na poziomie mrocznym: skompletowany rynsztunek z aktu pierwszego stawał się za słaby już w akcie drugim.

Pomyślałem sobie o tym, jak będzie wyglądał Wiedźmin 3 - i wpadłem na chyba nie najgorszy pomysł. Otóż:

1. W3 ma się charakteryzować potężnym, otwartym światem. Potwory: w nadmiarze. Zadania poboczne: w nadmiarze. ( W tym wypadku nadmiar jest nawet wskazany :)/>) Przyjmijmy, że mamy 20 gatunków potworów - to daje możliwość wzbogacania mieczy o statystki i runy skuteczne przeciwko danemu rodzajowi potworów.
2. Załóżmy też, że mamy w grze 100 różnych mieczy. Część z nich do wytworzenia, część ukryta w lokacjach, część do kupienia. Oczywiście, nie mogą one być na tym samym "poziomie" ( porównywalne obrażenia ), muszą się nieco różnić, dajmy na to, najsłabszy ma obrażenia 1-2, najlepszy 12-15.
3. Statystyki mieczy są rozbudowane. Podam (wymyślony przez siebie) przykład.
Biały Demon
Obrażenia: 4-7
Slotów na runy: 2
Premia do obrażeń zadawanych ciężkozbrojnym: -20%
Premia do obrażeń zadawanych nieopancerzonym: +30%
-10% zwinności
+50% szybkości
Oswojenie ( umiejętność władania tym mieczem przez Geralta; przyswajalność, zręczność, jak zwał tak zwał ) - Pełne
Efekty krytyczne: krawienie



Itd, itd. Chodzi o to, żeby jak najbardziej zniwelować różnice pomiędzy mieczem srebrnym, a stalowym, bo to niedorzeczne że zwykłego oprycha trzeba kroić srebrem przez minutę, podczas gdy stal załatwia wszystko trzema cięciami. Słowa Geralta: "Każdy wiedźmin ma dwa miecze. Nieżyczliwi mawiają, że ten srebrny jest na potwory, a ten z żelaza na ludzi. To oczywiście nieprawda."
Zauważcie, ile smaku byłoby w wybieraniu naszego najbliższego ( zaraz po Jaskrze :)/>) przyjaciela. Każdy mógłby dzięki miejscom na runy dostosować miecz pod swój "styl". Jeśli planujemy polować głównie w lasach, gdzie spotkać możemy bandytów i harpie, bądź wilki, weźmiemy miecz szybki, z bonusem do np. pchnięć. Jeśli chcemy skupić się na wykonywaniu zadań, wybierzemy coś bardziej uniwersalnego. Przykładowa rozmowa dwóch kumpli:
- Ostatnio stworzyłem u kowala Miecz Błyskawic: mówię ci, jest genialny: nadaje się do wilkołaków i niedźwiedzi, a w dodatku ma premię do pancerza i obrażeń na lekkozbrojnych. W dodatku współgra ze znakiem Quenn No i ten wygląd.
- E tam. Wczoraj znalazłem Grzmot Windhalma. Srebrne cudo: spowalnia Geralta, ale za to kosi ciężkich aż miło. I mówię ci: nie ma nic lepszego na nieumarłych. Wczoraj wstawiłem mu runę +10% do krwawienia; generalnie, po walce jest krwawo jak nigdy.


W dodatku może być tak, że mamy dwa miecze. W trakcie walki odkrywamy, że stalowym lepiej zabijać cmentary, ale srebrny może pomóc przy łucznikach ( Wiem że przykłady są banalne, ale chcę żebyście zrozumieli o co mi chodzi ).

4. Ważne, żeby można było mieć maksymalnie 2-3 miecze. Żeby nie było "kolekcjonerów".
5. Miecze powinny być diablo drogie (ale ceny porównywalne): chodzi o to, żeby nie można było ich zmieniać jak przysłowiowych rękawiczek. Pieniędzy można dorobić się na zadaniach, ale i tak wykonanie bądź kupno miecza powinno być tak uciążliwe, żeby wybór kosy był determinowany jej właściwościami. Jeśli ceny będą w miarę jednakowe, to nie będziemy kupować "dobrej taniej" broni, lecz tą, która najbardziej nam się spodoba. W W2 zmienialiśmy ekwipunek tak często, że pod tym względem realizm zarówno sagi jak i zwykłego życia został zatracony. Wiem że w grze nie chodzi głównie o realizm, ale jest on jednak ważny.

Dzięki wszystkim tym którzy przez ten post przebrnęli. O wielu rzeczach pewnie nie napisałem, jednak to nieważne (w razie potrzeby będę edytował). Co myślicie o moim pomyśle? Jakie widzicie wady bądź zalety? To była luźna sugestia, jednak wydała mi się na tyle dobra, że postanowiłem ją napisać ( czy też opisać ). Pozdrowienia dla całej witcherowskiej społeczności :)/>
 
zważ jednak na to, że myślący wiedźmin nie narażałby delikatnego, srebrnego ostrza na uszkodzenia wywołane bliskim kontaktem ze wzmacnianym pancerzem jakiegoś zakapiora. Zaś bazyliszki zwykle w zbrojach nie chodzą.

Co do tej horrendalnej liczby mieczy - właśnie na to wielu narzekało... dla mnie mogłoby nawet nie być nowych mieczy przez całą grę, byleby te które mamy miały "to coś" (patrz: kultowy już Aerodinght).

Pomysł, że "ten miecz jest lepszy na ghule, a tamten na wilkołaki" - totalny bezsens i zaprzeczenie kanonom Sagi.
 
W sumie zawsze lubiłem kolekcjonować broń w grach. W wieśku mi to zupełnie nie przeszkadzało z prostego powodu. My nie gramy w sage. Nasz Geralt nie musi ciągle nosić jednego miecza, może mieć ich i 10. Przecież doskonale wiemy, że nasz zabijaka lubował się w wszelakich kosach. Jako, że gra ma być otwarta to nie ograniczajmy ilości broni do 2-3. Gracze chcą znajdywać nową broń lub zbroje. Uważam, że system obrażeń z W1 powinien zostać przywrócony, ale ilość ostrzy dostępna w grze powinna być taka sama lub nawet większa niż w W2. Oczywiście każda broń powinna posiadać sloty na runy lub jakieś inne dodatki.
Ktoś już wcześniej wspomniał, że fajnie by było gdyby był swoisty podział mieczy na szermierza, alchemika czy maga. Uważam, że coś takiego może trafić w gusta szczególnie, iż REDzi obiecali dostosowanie zbroi do własnych gustów i wymagań. Ale ja bym poszedł o krok dalej. Na całym świecie mamy powiedzmy 100 mieczy. 70 to stalówki, a 30 wiadomo srebrne. Powiedzmy około 3/4 z tych 70 to miecze gotowe do znalezienia lub kupienia, reszta to schematy. Tak samo ze srebrnymi. Załóżmy, że cena zakupy takiego średniego miecza to 1500 monet. Czyli np. 3 lub 4 zadania. Wszystko fajnie pięknie, ale nie każdemu miecze gotowe czy nawet schematy mogą sie podobać. Gdybym mógł to dałbym graczom możliwość stworzenia własnej, totalnie spersonalizowanej broni, która będzie odpowiadać jego gustom. Powiedzmy, że od 50% ukończenia fabuły pojawia nam się taki włóczęga, którego napadli bandyci i stracił miecz po swoim ojcu (totalnie dowolny przykład). Idziemy, tłuczemy bandziorów, zabieramy kosior i odnosimy właścicielowi. Ten w zamian proponuje nam możliwość wytworzenia własnej broni. Pojawia nam się X rodzajów każdego fragmentu miecza. Czyli np z 10 jelców wybieramy sobie taki spiralnie zakręcony, ostrze z jednej strony ząbkowane z cienkim sztychem i głowica przykładowo duża w kształcie 6 kąta. Obrażenia zależne od ceny (tak samo sloty na runy). Miecz u handlarza o obrażeniach 15-18 kosztuje 1500 monet, ale własny kosior, zaprojektowany przez nas o takich samych bądź porównywalnych obrażeniach z 1 miejscem na rune np 3000 monet. Uważam, że frajda z gry byłaby gigantyczna jeśli mielibyśmy możliwość zaprojektowania własnego miecza i ew. zbroi. Tych części miecza nie musi być dużo, 5-8 sztuk ostrzy, jelców, trzonów, głowic. Z każdym patchem można dorzucać kolejne do ilości nie wiem no 20. Takie coś byłoby, przynajmniej dla mnie, czymś genialnym :D/>
 
Witam!

Słowa Geralta: "Każdy wiedźmin ma dwa miecze. Nieżyczliwi mawiają, że ten srebrny jest na potwory, a ten z żelaza na ludzi. To oczywiście nieprawda."

Hagenard przyjrzyjmy się bliżej twojemu cytatowi, ponieważ traci swój sens bez całej reszty:

Wierzę w miecz. Jak widzisz, noszę dwa. Każdy wiedźmin ma dwa miecze. Nieżyczliwi mawiają, że ten srebrny jest na potwory, a ten z żelaza na ludzi. To oczywiście nieprawda. Są potwory, które można ugodzić wyłącznie srebrnym ostrzem, ale istnieją i takie na które działa tylko żelazo. Nie Iola, nie każde żelazo, ale wyłącznie te, które pochodzi z meteorytu.

Ostatnie życzenie

Chodzi o to, że na niektóre potwory skuteczny jest miecz srebrny, a na niektóre wystarczy miecz stalowy (czyt. nie wszystkie są wrażliwe na srebro). Ludzie nie są ćwiartowani przez wiedźmina mieczem srebrnym, ponieważ jest nieskuteczny przeciwko pancerzom (może się wyszczerbić) - jeżeli się pomyliłem proszę o korektę. Jest to zwyczajnie nieopłacalne, dlatego m.in. wiedźmini trzymają miecz srebrny przy siodle, ponieważ używają go tylko i wyłącznie przy zleceniach na potwory.

Pewnie przez złe zrozumienie w/w cytatu nie możesz pojąć, dlaczego musisz męczyć bandytę srebrnym mieczem tak długo.
to niedorzeczne że zwykłego oprycha trzeba kroić srebrem przez minutę, podczas gdy stal załatwia wszystko trzema cięciami.

Wracając do tematu, czyli implementacji mieczów do gry, wolałbym raczej zobaczyć propozycję Nissaila niż Hagenarda.
to był procent od bazowej wartości obrażeń zadawanych przez Geralta. Im ta wartość była większa, tym skuteczniejszy był miecz. I to jest nawet zgodne z realizmem. Bo najlepszy użytek ze wspaniałej katany zrobi wyszkolony, świetny szermierz. Początkującemu może ona pomóc, ale mistrza miecza z niego nie zrobi.

Sądzę, że w tym przypadku warto wrócić do rozwiązań z wiedźmina pierwszego. Wolałbym, aby bazowanie na postaci, a nie na mieczu było korzystniejsze.

Poza tym pojawiały się pomysły, aby miecz zadawał dodatkowe obrażenia na daną kategorię potworów. Przecież od tego są oleje, sądzisz że spotkasz jakiegoś potwora, to smaruj miecz, żeby więcej obrażeń mu zadać. Moim zdaniem podatności na obrażenia nie zmieni fakt, jakiego ostrza używamy. Oleje są substancjami, na które są wrażliwe dane kategorie potworów. REDzi mówili o większej roli przygotowania do walki. Moim zdaniem, wiedźmin przed walką pił eliksiry, smarował klingę i ogólnie przeprowadzał rekonesans,ale nie dobierał miecza do właściwości maszkary.

Kolejną rzeczą jest ilośc mieczy srebrnych w grze. One są unikalne, my oczywiście to wiemy, bo czytaliśmy książki, jednak REDzi muszą się też dopasować do gustów zachodnich graczy, bądź co bądź oni zapewnią im największą ilość sprzedanych kopii. Ogólnie jestem przeciw zachodnim trendom, ale przynajmniej, albo tylko w kwestii mieczy trzeba iść na kompromis. Muszą być dostępne i musi być ich wiele, ale niech różnią się np.:

- efektami krytycznymi(krwawienie, ogłuszenie, rozbrojenie, powalenie itd.),
- obrażeniami wyrażonnymi w procentach od podstawowej wartości umiejętności postaci,
- umiejętnościami takimi, jak atak, zwinność itp.

Pozdrawiam.
 
A JA CHE ZEBY W ,,W3'' PO PRZEJSCIU GRY DAŁO SIE GRAC 2 RAZ MAJAC JUZ WSZYSTKIE ZDOBYTE BRONIE I UMIEJETNOSCI KTORE ZDOBYLISMY GRAJAC ZA 1 RAZEM JAK W DIABLO Np. !!!!!!!!!!!!!!!!!! WTEDY BYM GRAL NAWET W 2 STO RAZY(A TAK TO GRALEM TYLKO Z 10) !! !!!!!!!!!!!!! NIECH TO PRZECZYTA JAKIS PAN Z RED XD
 
Top Bottom