Nielogiczności w W3 i inne minusy

+
To jest właśnie ten ogromny plus wiedźmina (zarówno książek jak i gier), że 3/4 zdarzeń czytelnik/gracz może interpretować tak, jak mu się podoba. :p
Szkoda tylko, że to jest w zasadzie wszystko, na co w tej części było stać CDPR. Reszta to sztampa, nuda i powtarzalność - owszem, w dobrym stylu, ale jednak. Jedynie główny wątek trzyma się nieźle. Niestety, do pewnego momentu, tzn. gdy robi się "bardzo zimno" zaczyna brakować skóry żeby jeszcze szerzej wybałuszyć gały na to pokraczne zakończenie z wieżą.
To samo też dotyczy niezłych wątków pobocznych głównych znajomych, które kończą się - niestety - "w powietrzu", za to Yen zaczyna wyskakiwać z lodówki, grzejnika i miski z m&msami.
 
Last edited:
Nie to jest tutaj najzabawniejsze. Oj nie.

Triss wychodzi sobie jakby nigdy nic na przyjęcie u Vegelbudów. Spotyka tam znajomego czarodzieja, oferując mu pomoc w ucieczce z Novigradu! Tak się akurat składa, że oboje są wyraźny kawałek za murami miasta, ale co z tego, fabuła jest ważniejsza od logiki.
Przepraszam bardzo, ale czy ci wszyscy magowie są tak słabi w swoim fachu, że się nie mogą po prostu teleportować? Czy może Wieczny Ogjeń jednak nie ma "przerw w działaniu" i nad miastem jest rozciągnięta blokada antydeportacyjna? Chyba nie...
Przecież większość magów nie potrafi się teleportować. Większość tych w Novigradzie to uczniowie lub szeregowi magicy.
Wszędzie portale to stawiają mistrzynie magii - w dodatku im dalej się teleportujesz, tym trudniej.

No i gdzie miałby ten czarodziej z przyjęcia uciekać? Całą Północą poza Kovirem rządzi Radowid, więc niewątpliwie kontrolują ją jego Łowcy. Jedyne bezpieczne miejsce na Północy to Kovir - a do tego trzeba udać się statkiem.

Tutaj nie chodzi o to, że jakoś niesamowicie trudno jest uciec z samego Novigradu. Niesamowicie trudno jest uciec w miejsce, gdzie Łowcy takiego maga nie znajdą. Keira ukrywała się w zapadłej dziurze w Velen, Philippa miała swoją tajną kryjówkę, gdzie i tak ją znaleźli. Rita próbowała bronić Aretuzy, bez większych sukcesów. Shealę też zgarnęli i zakatowali w więzieniu (o ile żyje).
Dla czarodziejów były tylko dwa możliwe miejsca: Nilfgaard i neutralny Kovir - przy czym ten pierwszy oznaczał w najlepszym razie podporządkowanie Emhyrowi, w najgorszym razie śmierć, ale lżejszą niż ta z rąk Łowców.
 
Nawet Yennefer nie była w stanie przenieść więcej niż jedną osobę z więzienia łowców czarownic, na stosunkowo mała odległość

Rita próbowała bronić Aretuzy, bez większych sukcesów.
Rita nie broniła Aretuzy. Gdy dowiedziała się, że Triss organizuje ucieczki do Koviru, wzięła grupę uczennic i wyruszyła do Novigradu, gdzie zostala złapana, jej uczennice spalone, a ona sama miała zostać na koniec. Dopiero w mieście dowiedziała się o zdobyciu Aretuzy przez żołnierzy
 
No i gdzie miałby ten czarodziej z przyjęcia uciekać? Całą Północą poza Kovirem rządzi Radowid, więc niewątpliwie kontrolują ją jego Łowcy.

Novigrad jest tuż przy granicy z Velen, a Velen graniczy z obozem Nilfgaardzkim. Dalej są już ziemie zajęte przez Nilfgaard. Na miejscu magów zagrożonych stosem nie wybrzydzałbym i nie kręcił nosem na Czarnych, bo nie dają oni wielkich przywilejów...

Nawet Yennefer nie była w stanie przenieść więcej niż jedną osobę z więzienia łowców czarownic, na stosunkowo mała odległość
Czy ma to odzwierciedlenie w kanonie? Myślę, że Triss byłaby w stanie po jednej osobie teleportować magów z Novigradu. A cała ta zabawa z ucieczką lochami, choć standardowa w takich sytuacjach, byłaby zbędna.

A tak poza tym, czy ci magowie mają wypisane na czole kim są? Czy można to jakimś czujnikiem sprawdzić, że ktoś przejawia takowe zdolności...
 
Novigrad jest tuż przy granicy z Velen, a Velen graniczy z obozem Nilfgaardzkim. Dalej są już ziemie zajęte przez Nilfgaard. Na miejscu magów zagrożonych stosem nie wybrzydzałbym i nie kręcił nosem na Czarnych, bo nie dają oni wielkich przywilejów...
I to jest słuszna uwaga. Jedyne wytłumaczenie na jakie ja wpadłem jest takie, że mając do wyboru niepewna przyszłość w Nilfgardzie, a niebezpieczna podróż do Koviru, a później w miarę wygodne życie, bez choćby nadzoru nad badaniami, część decydowała się właśnie na to drugie

Czy ma to odzwierciedlenie w kanonie? Myślę, że Triss byłaby w stanie po jednej osobie teleportować magów z Novigradu. A cała ta zabawa z ucieczką lochami, choć standardowa w takich sytuacjach, byłaby zbędna.
Musiałby się wypowiedzieć ktoś znający bardzo dobrze sagę, ale wydaje mi się, że teleportacja jest skomplikowanym czarem, a wraz z odległością wzrasta stopień trudnością i maleje szansa na wyjście z teleportu w jednym kawałku. Gdyby tak nie było czarodzieje wszędzie by teleportami podróżowali, a wiemy że tak nie było.

A tak poza tym, czy ci magowie mają wypisane na czole kim są? Czy można to jakimś czujnikiem sprawdzić, że ktoś przejawia takowe zdolności...
Zwyczajne listy gończe wystarczą, szczególnie, że magowie byli powszechnie znanymi personami
 
Musiałby się wypowiedzieć ktoś znający bardzo dobrze sagę, ale wydaje mi się, że teleportacja jest skomplikowanym czarem, a wraz z odległością wzrasta stopień trudnością i maleje szansa na wyjście z teleportu w jednym kawałku. Gdyby tak nie było czarodzieje wszędzie by teleportami podróżowali, a wiemy że tak nie było.
"- Najpierw - uśmiechnął się czarodziej - zjedzmy coś i wypijmy. Czasu mamy dosyć, pozwólcie mi wykazać
się jako gospodarz. Widzę, że jesteście przemarznięci i zmęczeni podróżą. Ile przesiadek w teleportach, jeśli
wolno spytać?
- Trzy - wzruszyła ramionami Tissaia de Vries.
- Ja miałem bliżej - przeciągnął się Artaud. - Wystarczyły mi dwie. Ale skomplikowane, przyznaję. "
 
"- Najpierw - uśmiechnął się czarodziej - zjedzmy coś i wypijmy. Czasu mamy dosyć, pozwólcie mi wykazać
się jako gospodarz. Widzę, że jesteście przemarznięci i zmęczeni podróżą. Ile przesiadek w teleportach, jeśli
wolno spytać?
- Trzy - wzruszyła ramionami Tissaia de Vries.
- Ja miałem bliżej - przeciągnął się Artaud. - Wystarczyły mi dwie. Ale skomplikowane, przyznaję. "
Pozostaje mi uderzyć się w pierś i przyznać do błędu w sprawie teleportu. Widocznie teleportacja nie była aż tak trudna jak zawsze uważałem, skoro nie robią z tego jakiejś wielkiej sprawy.

Mimo to dalej pozostaje nieprzekonany do kwestii co było łatwiejsze z czysto logistycznego punktu widzenia- zorganizowanie statku dla wszystkich, czy przeżucanie ich po kolei teleportami do Koviru.
 
Pozostaje mi uderzyć się w pierś i przyznać do błędu w sprawie teleportu. Widocznie teleportacja nie była aż tak trudna jak zawsze uważałem, skoro nie robią z tego jakiejś wielkiej sprawy.
Tak? Ja na podstawie fragmentu mam odmienne wnioski. Po pierwsze, był to czar męczący. W zależności od dystansu wymagał przesiadek. I zauważ, że Tissaia była arcymistrzynią magii i zarówno ona jak i Terranova byli członkami Kapituły. A mówi, że przesiadki były skomplikowane.
 
Poza tym większość uciekających to nie mistrzowie magii, ale alchemicy, uzdrowiciele itp. osoby z małym talentem magicznym.
 
Novigrad jest tuż przy granicy z Velen, a Velen graniczy z obozem Nilfgaardzkim. Dalej są już ziemie zajęte przez Nilfgaard. Na miejscu magów zagrożonych stosem nie wybrzydzałbym i nie kręcił nosem na Czarnych, bo nie dają oni wielkich przywilejów....
Po pierwsze, między Nilfgaardem i Velen jest blokada wojskowa.
Po drugie, trzeba by przejechać całe Velen, które jest bardzo nieprzyjemnym miejscem. Spora część tych uciekinierów, to jak napisali poprzednicy, wcale nie magowie z prawdziwego zdarzenia.
Po trzecie, Nilfgaardczycy raczej nie byliby specjalnie uprzejmi, dla dezerterów z Królestw Północy. Narażanie się na drobiazgowe przesłuchania to raczej minimum.
 
Skąd Ciri wzięła się u onjeromantki gdy przybywamy z Ge'elsem i Avallac'hem? Nie była wcześniej informowana o wycieczce Geralta z Wiedzącym przez inne światy. Koniec końców przybywamy do normalnego świata, a tu BACH - Ciri czeka na nas razem z Corine Tilly.
 
Skąd Ciri wzięła się u onjeromantki gdy przybywamy z Ge'elsem i Avallac'hem? Nie była wcześniej informowana o wycieczce Geralta z Wiedzącym przez inne światy. Koniec końców przybywamy do normalnego świata, a tu BACH - Ciri czeka na nas razem z Corine Tilly.
Nie masz przecież zasugerowane, że spotkanie odbyło się od razu po przybyciu ich do świata wiedźmina, nie są ukazani przechodzący przez portal i natychmiast wchodzący do pokoju do Ciri. Pewnie miało miejsce jakiś czas później.
 
Nie masz przecież zasugerowane, że spotkanie odbyło się od razu po przybyciu ich do świata wiedźmina, nie są ukazani przechodzący przez portal i natychmiast wchodzący do pokoju do Ciri. Pewnie miało miejsce jakiś czas później.

Tak to sobie tłumaczę, chociaż gdy coś się dzieje jakiś czas później, to mamy wyświetloną informację o tym. xP Kolejna sprawa - przy odwiedzinach Bei z Ciri, Geralt jest nazwany przez nią Rzeźnikiem z Białego Sadu. Owszem kilku osiłków się tam wybiło, ale jednak to Rzeźnik z Blaviken jest bardziej znany. No i oczywiście to, że Ciri wie co zaszło w Białym Sadzie tłumaczę też tym, że Geralt jej opowiadał o swoich przygodach podczas wspólnej podróży.
 
No ale po co czarodzieje mieliby uciekać do Nilfgaardu? Życie czarodzieja w Nilfgaardzie jest prawie tak samo mało warte jak w królestwie ogarniętego szaleństwem Radowida.

Pierwsza opcja to bycie na służbie Cesarstwa, co jeszcze byłoby znośne dla większości (zwłaszcza tej bez rozterek moralnych) - gdyby nie to, że w każdej chwili można zginąć jak Assire van Anahid w W2 - bo akurat komuś się ubzdurało że taki czarodziej wie za dużo. Zresztą ilu z nich mogłoby liczyć na taką "posadę"? Cesarstwo ma wystarczająco dużo swoich, bardziej lojalnych.

Druga opcja to gnicie w jakimś lochu z dwimerytowymi kajdankami na rękach. Jest pewna szansa, że przynajmniej nie będą się znęcać fizycznie jak Łowcy Radowida, a loch nie będzie tylko poczekalnią do spalenia na stosie. Świetna alternatywa.

Trzecia to zaszyć się gdzieś w głuszy. Ale to można zrobić i na terytorium Radowida. I to o wiele lepiej, bo Łowcy skutecznością na pewno nie umywają się do wywiadu i policji Cesarstwa.

Nie widzę więc nic nielogicznego w tym że wolą zwiewać do Koviru. A dlaczego nie teleportem? Bo za daleko itd.
Do tego wątku naprawdę nie ma się o co czepiać. Moim faworytem nielogiczności jest zupełnie inny wątek... :)
 
W książce jasno było napisane o "płomieniście szlifowanym ostrzu". Już nawet w W2 gwyhyr był falowany, a tutaj i Jaskółka i Gnomi gwyhyr głownie ma "normalną", tzn. właśnie niefalowaną. Tego nie jestem w stanie wybaczyć, może szczegół, ale nieścisłość mocna.
Szew ostrza powinien być falowany, nie ostrze. Gwyhyr w dwójce był zrobiony źle.
 
Szew ostrza powinien być falowany, nie ostrze. Gwyhyr w dwójce był zrobiony źle.
Zależy w które miejsce książek zajrzysz :)
Bonhart ewidentnie mówi o tym, że miecz był ostrzony płomieniście, z drugiej strony podczas rozmowy z Vysogotem zaznaczone jest, że to szew ostrza jest pofalowany, więc ktoś gdzieś się po prostu pomylił, bo np w takiej katanie Hamon nie brał się z ostrzenia, a z hartowania.
Pozostaje pytaniem, czy dałoby się uzyskać Hamon przy prostym mieczu obosiecznym, jakim jest Jaskółka?
 
A popatrz, tego o falistym ostrzeniu nie pamiętam. Czyli wychodzi na to, że w tej kwestii autor również namieszał.
 
No właśnie ja się tym falistym ostrzeniem zawsze kierowałem, o szwie ostrza już kompletnie nie pamiętam. Tak czy siak, nie ma i jednego, i drugiego na mieczu.
 
Top Bottom