Nihillo też coś skrobnie.

+
Nihillo też coś skrobnie.

Uwaga! To chyba pierwszy, jedyny, niepowtarzalny...FANFIK DO VERSUSA, a także do Klanu i trochę do wiedźmina. ;) Pisałem je w celu złożenia podania do Klanu Lubiczów, ale również dla własnej przyjemności. Mam nadzieję że się wam spodoba. ;)Nocą Wyzima staje się niebezpieczna. A wędrowiec, ubrany w długi ciemny płaszcz, wybrał sobie akurat tę porę dnia, aby przechodzić przez wąskie, ciemne uliczki, znajdujące się w zakazanej dzielnicy. Co jakiś czas słychać było głośny wrzask i donośne chrupnięcia.Wędrowiec kierował się najwyraźniej w stronę misia kudłacza, speluny, w której mimo tego, że odwiedzały ją zakazane typy, można było się napić czegoś dobrego.Mężczyźnie w płaszczu, drogę zagrodził żebrak, jakich pełno było w Wyzimie, ten okazał się wyjątkowo natarczywy.-Panie, jestem głodny, parę orenów, proszę.-Odejdź, śpieszę się!-Żebrak wciąż zagradzał mu drogę.-Panie, pare orenów, błagam!-Eh...PUSIA! Mam dla ciebie przekąskę, tam jest!Natarczywy biedak skończył jako zwiększenie siły przerazy. Natomiast wędrowiec, przeszedł przez drzwi misia kudłacza. Wnętrze było ciemne, nieliczne świece rozświetlały pomieszczenie. W chwilę po wejściu wędrowca, rozległ się głośny trzask-PUSIA! Zostań! Poczekaj na mnie na zewnątrz. Nie mam ochoty płacić za kolejne drzwi!Wędrowiec usiadł przy stole, naprzeciw znanego od pewnego czasu tresera przeraz, Isengrada.-Witaj Nihillo-powiedział.-Witaj Isengradzie Falalala, przyszedłem przedyskutować z tobą sprawę adopcji, włączenia mnie do rodu.-Tak, czekałem na to spotkanie, a więc mów co masz mówić-powiedział i pociągnął spory łyk z kufla.-A więc zostałem wytrenowany w Kaer Morhen...-WIEDŹMIN..ehh, ostatnio jest was tak wielu, zrobiliście się zbyt silni.-Wiedźminem byłem długo, to już 20 miesięcy, miałem takie właśnie doświadczenie. Wygrałem dużo walk, a przegrane stanowiły, jak to mówią uczeni, jedną czwartą wygranych. Ale już nie jestem zabójcą potworów.-A czemuż to?-Spytał Isengrim rzucając kuflem w karczmarza-Więcej Piwa!!-Uznałem machanie mieczem za prostackie, zwłaszcza że mam zdolności magiczne.-A więc chciałeś parać się magią.-Tak, byłem w akademii czarodziejek, szło mi dobrze...23 miesiące uprawiałem sztukę rzucania czarów.-Jak ci szło?-Cóż, znasz czar wzmocnienie?-Chwila..tak, jedna z czarodziejek z którą walczyłem użyła go. Ledwo wygrałem.-No właśnie Isengradzie, ja korzystałem z trzech. Ale bronić też się umiałem. Wygrywałem dużo, przegrywałem 5 razy mniej.-Mhm, Nihillo, teraz jednak z tego co wiem nie parasz się już magią.-Owszem, zostałem treserem przeraz, znalazłem taką jedną...-Znalazłeś?! Przerazy nie rosną na drzewach, to wynik eksperymentów-odpowiedział Isengrad, a chwilę później,do karczmarza krzyknął-Spieprzaj z tym cieńkuszem, toż to obok piwa nie stało-Po chwili namysłu-Wiem gdzie mieszkasz!-Tak, moja przeraza uciekła od jakiegoś czarodzieja, który nie umiał jej upilnować...Exitio, czy jakoś tak się nazywał, wiem że magiem był słabym.-Eh..nie wspominaj mi o nim, rzygać mi się chce na sam dźwięk jego imienia!-W każdym razie już od kilku miesięcy ją tresuję, urosła-przepraszam na chwilę, powiedział wstając od stołu-Pusia, kochanie, ten karczmarz nie jest smaczny, zostaw go!-Yhiaaaaaaaa!-Bez nerwów, zjedz sobie tamtego moczymordę-z powrotem usiadł do Isengrada-A więc jak widzisz, jestem wojownikiem znającym wszystkie szkoły walki.-Jeszcze dwie sprawy, pierwsza: Nigdy o tobie nie słyszałem.-Wiem, nigdy nie przyjaźniłem się z innymi wiedźminami, treserami, czarodziejkami, ale ostatnio zacząłempoznawać nowych ludzi.-Druga sprawa, Nihillo, czy jesteś z naszym rodem spokrewniony?-Tak, jestem kuzynem, wujka, dziadka Rysia.-Dobrze, wiem już wszystko, teraz musisz czekać, nasz ród się zastanowi, nad ewentualną adopcją.Damy ci znać, o naszej decyzji, żegnaj.-Isengrad wstał i wyszedł ze speluny.-No to sobie poczekam...PUSIA, co ty tam międlisz w tym pysku? Cholera jasna, królowa kikimor, no popatrz jak ją poturbowałaś, nie mało ci tego golema co jadłaś na śniadanie? Skaranie boskie z tobą! No, chodź, opodal jest niezły zamtuz. Podobno przekąski z kurtyzan wspomagają trawienie.EDIT@Aalaron:Chyba, nie na pewno, nie wiedziałem. ;)
 
Widzę gigantyczny wręcz odzew na moje opowiadania. Takiej fali komentarzy się naprawdę nie spodziewałem. No i fajnie że Aalaron tak szybko edytował swojego posta, pięknie po prostu. A tutaj drugie opowiadanko, króciutkie, dałem je na forum rekrutacji Lubiczów, w celu "Lubiczo-Klanostwa".Zakryjcie więc oczy, jeśli nie chcecie ich stracić, bo oto i one. -Uff..wygrałeś, hik, niezły jesteś.-Pamiętaj o naszym zakładzie, masz wymyć mojej Pusi zęby.-cholera jaaaasna, ale przecież, heeep, tak niewiele brakowało, heeeep, a wygrałbym.-Wieeem, moczymordo, ale pokonałem już trzech "zawodników" w godzinę, hik, więc nic dziwnego!Odszedłem od pokonanego w piciu przeciwnika i udałem się w stronę wychodka. Byłem nieźle spity, więc grawitacja działała na mnie mocniej niż na inne osoby. Jakimś cudem dowlokłem się do miejsca, gdzie nawet przeraza chodzi bez pancerza łączonego. Wychodek był na zewnątrz, dmuchało mocno. Otworzyłem drzwi, do toalety, w której znajdowała się również wanna.Oddałem się czynności, która sprawiała mi niesamowitą przyjemność, błogość, potworna rozkosz, granicząca zcierpieniem. Trwało to dobre dwie minuty, ale byłem z siebie dumny, że w takim stanie-trafiłem!To było wyzwanie równe na przykład pokonaniu znanego mówcy mrrruczita, w rozmowie o starciu, konfrontacjiinaczej mówiąc, versusie.Skończyłem oddawać się tej przyjemności i obejrzałem wychodek, w którym się znajdowałem, Był on całkiemnowoczesny, była tu umywalka i wanna, do której można było sobie nalać wody deszczowej. Moją uwagę zwróciło pewne zgrubienie na ścianie, opukałem je i znalazłem coś niezwykłego-to był czyjś nielegalnyskładzik browarów. Było tam 20 butelek najmocniejszej wódki, zrobionej na moczu przerazy.Wypicie jednej mogło oznaczać upicie, a ja miałem calutki składzik.Wszedłem więc do wanny, nalałem sobie wody i wziąłem gorzałkę. Choć byłem już upity, wypiłem około 12 butelekbardzo mocnej wódki na bazie moczu przerazy.Odpływałem, nurzając się w wodzie, było mi bardzo przyjemnie. Moja świadomość, choć prawie wygasła, zauważyłaże wiatr zatrzasnął mocno drzwi od wychodka. Zasnąłem, butelka wódki potoczyła się po podłodze.Po tym ,jak tyle wypiłem, będę spał co najmniej przez dwa dni.Dwa dni później obudziło mnie pukanie do drzwi.-Sso siee stao?-powiedziałem w miarę głośno, co było wyzwaniem.-Człowieku! Otwieraj! Wszystkie wychodki wandale zniszczyli, ten się ino ostał. A dmucha tak, że fujary wyjąćnie można, kur.wa mać! Cała wyzima czeka aż otworzysz wychodek!Jakoś mnie to nie przejęło, łyknąłem jeszcze dwa browce i zasnałem. A drzwi pozostały zatrzaśnięte przez tydzień.dmuchało też tydzień.Te wydarzenia zostały opisane w kronikach, jako: "Wielki Taniec wyzimczyków". A ja, mam w sobie coś z Maćka.
 

Liwra

Forum veteran
Podbijam, skoro waści prosisz. Niezgorsze, niezgorsze, ale moje śmieszniejsze. :(Fajny 'przedwstęp' do drugiego tworku. Doceniam również piękne zdanie ''dmucha tak, że fujary wyjąć nie można''.Dowolność interpuncyjna, powtórzenia i momentami zbyt przaśny humor - to minusy. Ale kilka kwestii jest wcale zabawnych, poćwicz trochę i powrzucaj co lepsze. ;)
 
Top Bottom