Nawet jak pokażesz palcem, to też nie złapią - mają swoje procedury i muszą to zrobić po swojemu.Organy ścigania? Jak nie pokażesz palcem to nikogo nie znajdą
Informacja jest taka, że jeśli ktoś będzie udostępniał informacje z wycieków na necie, musi liczyć się z konsekwencjami prawnymi.Piszecie, że weszliście w posiadanie nowych informacji dotyczących ataku i chcecie się nimi podzielić z nami.
Które to informacje, którymi się z nami teraz dzielicie są nowe? Ja nie widzę nic nowego w tym komunikacie.
Już wcześniej była mowa o ukradzionych danych: zarówno produktowych jak i personalnych.
Również wcześniej pisaliście o współpracy z organami ścigania itp. Co więc jest tu nowego?
Może doczytaj a potem się wypowiadaj.Pamięta to ktoś jeszcze?
"Mimo że nie stwierdziliśmy „wycieku” danych osobowych (a ryzyko takiego wycieku oceniamy na niskie), naszym obowiązkiem, wynikającym z Ogólnego Rozporządzenia o Ochronie Danych („RODO”), jest wskazanie Ci możliwych skutków zdarzenia, tak jakby wyciek danych rzeczywiście miał miejsce."
Czy w CDP pracuje może ktoś nieco trzeźwiej oceniający sytuację? Przed premierą CP77 mówili, że gra działa wyśmienicie dobrze, a potem okazało się, że jednak nie. Potem to samo było przy wycieku. Najpierw twierdzili, że nic nie było, a ryzyko niskie, a teraz, że jednak nie do końca.
Może tak zmienić strategię i zamiast myśleć życzeniowo, twardo oceniać?
Nie rozumiem. Zostało stwierdzone, że "weszli w posiadanie nowych informacji dotyczących ataku i chcą się nimi podzielić z nami".Informacja jest taka, że jeśli ktoś będzie udostępniał informacje z wycieków na necie, musi liczyć się z konsekwencjami prawnymi.
Jakbyś wiedział co ostatnio działo się na giełdzie i wokół spółki, to komunikat nie wydałby się dziwny, przeciwnie - jest logiczny.Ja nie pokpiwam, tylko serio pytam. Nigdy też nie uważałem, że czynienie komuś zła może być w jakiś sposób usprawieliwiane stwierdzeniem "należało mu się". Po prostu bardzo dziwnym dla mnie jest fakt, że w komunikacie najpierw jest mowa o nowych informacjach, którymi chcą się z nami podzielić, a potem ich tam nie ma. To, że wyciekły kody oraz dane pracowników, nie jest przecież informacją "z dzisiaj". CDPR już informował o tym wcześniej, niemalże "od razu" (czyli kilka miesięcy temu).
Osobiście zaczynając czytać ten komunikat przeraziłem się, że CDPR zaraz poinformuje nas np. o wycieku danych klientów. Na szczęście nic takiego nie jest tu przekazywane.
Nie rozumiem więc sensu wypuszczania takiego komunikatu, akurat teraz, skoro mimo istniejących w nim zapowiedzi o nowych informacjach, absolutnie nic nowego w nim nie widzę. Takie powtarzanie starego komunikatu nacechowanego "czymś nowym" w sytuacji gdy dotyczy on biznesowej straty firmy nie jest w żadnym stopniu korzystne dla CDPR bowiem przypomina np. inwestorom, że kilka miesięcy temu rzecz tak nieprzyjemna jak włamanie miała miejsce.
To trochę tak, jakby była jakaś powódź, ludzie ponieśli straty, państwo wypłaciło im odszkodowania i po pół roku rząd nagle informuje powodzian, że ma dla nich nowe informacje. Oni spodziewają się że może dostaną coś jeszcze, a rząd mówi: "mamy dla Was informację, że wypłaciliśmy odszkodowania". Jaki jest tego sens?
Takie rzeczy w poważnych firmach pisze się, po długich deliberacjach, we współpracy z prawnikami. Zakładam, ze tutaj też się to tak odbyło. Na pewno nie stworzył tego ktoś, kto słabo sobie radzi z polskimPodsumowując: jeśli komunikat miał być "jedynie aktualizacją" - to w tej roli nie widzę nic złego. Natomiast niestety ktoś kto go układał albo nie radzi sobie za dobrze z językiem polskim albo nie rozumie słów, które napisał.
@zi3lona: Tak, takie jest założenie. A w praktyce bywa często tak, że im większa firma, im przez więcej osób przechodzi dany dokument, tym większy "bubel" językowy ostatecznie powstaje - dla przykładu: jedna osoba zmieni lekko jedno zdanie, druga zmieni lekko inne, a potem okazuje się, że przy obu zdaniach zmienionych jednocześnie ucieka sens. Piszę to z własnego doświadczenia z pracy w m.in. dwóch firmach / korporacjach o
Źle go przetłumaczono, ot co.@zi3lona: Tak, takie jest założenie. A w praktyce bywa często tak, że im większa firma, im przez więcej osób przechodzi dany dokument, tym większy "bubel" językowy ostatecznie powstaje - dla przykładu: jedna osoba zmieni lekko jedno zdanie, druga zmieni lekko inne, a potem okazuje się, że przy obu zdaniach zmienionych jednocześnie ucieka sens. Piszę to z własnego doświadczenia z pracy w m.in. dwóch firmach / korporacjach o światowym zasięgu.