Ogólna jakość fabuły W2 (spojlery)

+
Ogólna jakość fabuły W2 (spojlery)

Witam.
Tak jak w temacie, chciałbym poruszyć kwestię ogólnej jakości fabuły W2 oraz porównać ją do fabuły części pierwszej. Zacznę może od tego, iż poziom fabularny W2 mocno mnie rozczarował. Historia jest dość przewidywalna i nie trzyma w takim napięciu jak ta z W1. W zasadzie bez żadnych emocji patrzyłem na to, co dzieje się na ekranie. Brakuje jej nieoczekiwanych zwrotów akcji (jak np. podszywanie się Azara Javeda pod Reymonda w akcie 2 W1), no i jest oczywiście zdecydowanie za krótka, widać, że twórcy nie mieli za bardzo pomysłu na sensowne przedłużenie i urozmaicenie fabuły. Główne postacie W2, moim zdaniem, również prezentują się gorzej niż w poprzedniczce. Duet Javed-Magister po prostu wgniata w ziemię Letho i Iorwetha. Letho wydaje mi się taki apatyczny i mało wyrazisty w porównaniu do Javeda. W ogóle w całym W2 brakuje mocnej, charakterystycznej postaci, którą byśmy zapamiętali na dłużej (np. Talar z W1). Na koniec może 2 zdania o podobieństwach W1 i W2, które jednak świadczą o braku pomysłów twórców. W drugiej części znowu wałkowany temat konfliktu pomiędzy ludźmi i Scoia'tael tzn. gracz ponownie musi opowiedzieć się po jednej ze stron. Po drugie, w W2 nasze działania (podobnie jak w W1) ponownie sprowadzają się do ścigania dwójki oponentów; szukamy informacji o nich, zastanawiamy się gdzie mogą być itd.
Podsumowując, uważam fabułę W2 za znacznie mniej klimatyczną i ciekawą w porównaniu do W1. Już sam motyw zabójców królów od początku do mnie nie przemawiał. Według mnie twórcom zabrakło pomysłów w wielu aspektach gry. Pozostaje mi tylko nadzieja, że prawdopodobna wyprawa do Nilfgaardu po Yennefer w części trzeciej będzie znacznie ciekawsza.

Pozdrawiam i czekam na Wasze opinie.
 
Nie lubiłem Javeda i Magistra. A najbardziej nie lubiłem Alvina.
Wygląd i charakterologia postaci z W2 na głowę biją te z W1.
W2 ma lepiej zorganizowaną fabułę. Super zakończenie w książkowym/filmowym stylu...

W skrócie: W2 lepiej się odbiera jako opowieść, ale jako gra ma kilka wad, które w sumie sprawiają że jakoś nie potrafię się zanurzyć tak bardzo w świat W2... Gdyby można było połączyć zalety W1 i W2 i dodać do tego jeszcze otwarty świat to powstałaby gra stulecia :)
 
Historia jest dość przewidywalna i nie trzyma w takim napięciu jak ta z W1.
Przewidziałeś zdarzenia w Loc Muinne? Motywacje Letho? Fakt, kto tak naprawdę stał za poszczególnymi zamachami?

Brakuje jej nieoczekiwanych zwrotów akcji (jak np. podszywanie się Azara Javeda pod Reymonda w akcie 2 W1), no i jest oczywiście zdecydowanie za krótka, widać, że twórcy nie mieli za bardzo pomysłu na sensowne przedłużenie i urozmaicenie fabuły
Jeżeli nie wpadłeś na to, że z Raymondem było coś nie tak, to gratuluję spostrzegawczości ;). Nie wiem, czy twórcy mogli dać graczom więcej sygnałów mówiących o niebezpieczeństwie - zmiana wystroju, pojawienie się politycznej mapy, fisstech, drganie medalionu, dziwne zachowanie...

Zgadzam się, że gra była za krótka, ale akurat wątpię, by twórcom brakowało pomysłów. Osobiście wydaje mi się, że urwaną końcówkę spowodowały deadline'y i ograniczenia budżetowe. Po Loc Muinne twórcy będą mieli duuuuuuużo roboty.

Główne postacie W2, moim zdaniem, również prezentują się gorzej niż w poprzedniczce. Duet Javed-Magister po prostu wgniata w ziemię Letho i Iorwetha. W ogóle w całym W2 brakuje mocnej, charakterystycznej postaci, którą byśmy zapamiętali na dłużej (np. Talar z W1).
Po pierwsze, Iorveth i Letho nie byli w żadnym duecie, a przynajmniej nie przez większość gry (czyli dwa akty). Po drugie, dobry kolego, proszę mi wskazać, która z tych postaci jest mało charakterystyczna:

Letho
Roche
Iorveth
Saskia
Filippa
Ves
Loredo
Detmold
Shilard
Zoltan
Yarpen
Radowid
Henselt

Podkreślam, że pytam o to, która z tych postaci nie jest charakterystyczna, a nie która wzbudziła albo nie Twoją sympatię.

W drugiej części znowu wałkowany temat konfliktu pomiędzy ludźmi i Scoia'tael tzn. gracz ponownie musi opowiedzieć się po jednej ze stron.
Ponieważ to jeden z głównych tematów przejawiających się również w Sadze? Nie wspominając już o tym, że w W2 właściwie nie opowiadaliśmy się za Wiewiórkami, ale za sporym, idealistycznym ruchem dążącym do stworzenia nowego państwa wszechszczęśliwości (Iorveth był całkowicie zapatrzony w Saskię).

Po drugie, w W2 nasze działania (podobnie jak w W1) ponownie sprowadzają się do ścigania dwójki oponentów; szukamy informacji o nich, zastanawiamy się gdzie mogą być itd.
Jakich oponentów? o_O Początkowo naszym głównym celem było odnalezienie królobójcy, potem zaś wszystko zostało tak zagmatwane i tyle się dowiedzieliśmy o tych wszelkich intrygach, że właściwie królobójca zszedł na drugi plan, a wiedźmin znalazł się w środku politycznego bagna.

W skrócie: W2 lepiej się odbiera jako opowieść, ale jako gra ma kilka wad, które w sumie sprawiają że jakoś nie potrafię się zanurzyć tak bardzo w świat W2... Gdyby można było połączyć zalety W1 i W2 i dodać do tego jeszcze otwarty świat to powstałaby gra stulecia
Dokładnie tak. Ciekawa i skomplikowana fabuła, ale raczej kulejący (momentami też frustrujący) gameplay.
 
W2 fabularnie jest i lepszy, i gorszy od W1. Dlaczego? W W1 czuć niepowtarzalny, wiedźmińsko-słowiański, swojski klimat. Widać i słychać, że to gra robiona przez Polaków i (oczywiście wiem, że Polska nie jest głównym rynkiem zbytu dla CDPR) dla Polaków.

Tworząc fabułę W2 twórcy w moim odczuciu starali się trochę na siłę sprawić, by była epicka, majestatyczna, a wyszło niezupełnie tak, jak miało wyjść. Ta cała wielka polityka trochę opycha, chciałoby się, jak to wiedźmin, stronić od polityki, a tutaj trzeba decydować o losach krajów. W dodatku widać, że zamiarem twórców było jak najlepsze przygotowanie zarówno fabuły, jak i gameplayu pod Europę i USA. O tworzeniu gry pod konsole chyba wspominać nie trzeba?
 
Do mnie osobiście bardziej przemówił klimat W2. Ale najpierw... Ile można się czepiać o długość gry?! Dla porónania - przejście DA2 zajęło mi około 20-25h(starałem się robić wszystkie questy ale pod koniec się znudziłem - cały czas te same lokacje...), przejście Arcanii około 15h(główny wątek fabularny), więc proszę mi tu nie pie***yć, że W2 jest krótkie - mi przejście gry zabrało około 30h. W W1 najbardziej właśnie denerwujące dla mnie było przedłużanie gry na siłe - a to , że trzeba było chodzić do Wyzimy Królewskiej, pogadać z kimś, lecieć na bagna, pogadać z kimś jeszcze raz do królewskiej, znowu z kimś pogadać, a na koniec zadania się lądowało w klasztornej i zabijało kilku kolesi z Salamandry. I tak w kółko. Najbardziej cieszy mnie brak bezsensownych zadań typu: idź, zabij i przynieś głowy. Zawsze będę powtarzał, czy to jeśli chodzi o Wiedźmina, czy o inne RPG-i - takich zadań nie lubię.
Co do tego, że Wiedźmin z otwartym światem byłby lepszy - jeżeli miała by być to otwartość świata a'la TES, to nie mogę się zgodzić, bo zabiłoby to cały klimat gry.
Jeśli chodzi o fabułe, to mogę jeszcze dodać, że wg. mnie otoczka fabularna, czyli historia zabójcy królów, jest bardziej pasująca do Geralta jako bohatera - w 1 części głównym motywem była zemsta - a zemsta jest powodowana przez uczucia, z których Geralt jako wiedźmin był wyprany. Wiem, że nie był on do końca "bezuczuciowy", ale... Natomiast W2 historia jest bardziej "geraltowska" - główny motyw to walka o odzyskanie dobrego imienia w oczach świata, co pozwoli mu na dalsze spokojne życie i zabijanie potworów. Prawda, mógłby sobie powiedzieć "a gówno mnie to obchodzi niech mnie ścigają", ale musiałby się ukrywać, a chciał, przynajmniej na początku W2 wieść spokojne życie - może w jakimś zaciszu z Triss?
Co najbardziej mi się podoba to świetne łączenie jednego wątku, od W1, przez W2, i mam nadzieje że w W3 również - mianowicie wątku Dzikiego Gonu. Jak dla mnie najlepszy wątek fabularny odbydwu gier.
 
Juz to kiedyś pisałem, ale skoro pojawiło się forum, to napiszę raz jeszcze. Mam nadzieję, że będzie warto i moderatorzy nie usuną tego tematu na ewentualne zbytnie podobieństwa do już istniejących (ewentualnie, jakby mieli taki zamiar proponuję przemianować wątek na dyskusję W1 vs W2 na polu fabularnym).

No ale do rzeczy. Fabuła w Wiedźminie 2 może nie ma jakiś super zaskakujących zwrotów akcji, ale w mojej ocenie jest dojrzalsza niż w części pierwszej, a postaci są o wiele lepiej napisane - Roche to moim zdaniem mistrzostwo świata (co jeszcze uwydatnia znakomitym dubbingiem Krzysztof Banaszyk). I co ważne jest spójna i sensowna. Ok, ok, jakby się dłużej zastanowić, to wszędzie można znaleźć luki i dziury, ale grając w Wiedźmina 2 ani razu nie miałem uczucia typu WTF? Które towarzyszyło mi na przykład w czasie grania w Mass Effecta 2, gdzie
w jednym z kulminacyjnych momentów komandor zabrał całą załogę na misję, której nie było, i tylko po to, aby Normandia mogła zostać zaatakowana w momencie, w którym nie będzie mogła się bronić.
To było głupie! W Wiedźminie 2 takich momentów zwyczajnie nie zauważyłem. Co jak dla mnie jest niewątpliwym sukcesem, bo jednak napisanie złożonej i długiej fabuły, to nie jest prosta sprawa.

Wiedźmin pierwszy fabułę miał niezłą, jeśli się nie znało twórczości Sapkowskiego, to nawet ocierającą się o bardzo dobrą. Wiem, to na swoim przykładzie, bo grając weń 1 raz, znałem jedynie opowiadania i połykałem grę z ogromnym apetytem. A później przeczytałem całą sagę i zobaczyłem, że Alvin, to marna namiastka Cirii, że Triss, to pomieszanie z poplątaniem książkowej Triss i Yennefer, że Reymond, to podróba Codringhera i Fenna, a zadanie z wieżą na bagnach udaje książkową wieżę jaskółki.

Twórcom gry nie wyszło, to wszystko źle, co, to, to nie. Ale trudno było im rywalizować z zawodowym pisarzem, w dodatku konstruując fabułę w oparciu o różne silnikowe ograniczenia.

Poza kalkami z książek wiedźmin pierwszy w mojej ocenie cierpi także na mocno sztampowy początek i koniec. Ok, ktoś powie, że to takie nawiązanie do starej szkoły RPG, ale mnie pomysł na amnezję głównego bohatera i przymusową walkę z bossem na końcu nie zachwycił.

Z kolei grając w Wiedźmina 2 czułem się w końcu, że gram w grę w uniwersum wiedźmińskim, ale nie starającą się odgrzebywać książkowych wątków i postaci i prezentować ich w nowej formie. Czułem, że gram w coś nowego, bo silnych nawiązań do sagi zauważyłem raptem dwa. Bunt na koniec I rozdziału i kompresję artefaktową w II. I to mi się podobało.
 
Yngh, po przeczytaniu kilku innych Twoich wypowiedzi na tym forum zauważyłem, że bardzo zaciekle bronisz drugiego wieśka ;)

Wracając do tematu, to pewną część wydarzeń w Loc Muinne dało się jednak przewidzieć. Dla osoby, która czytała Sagę, fakt obecności przedstawiciela Nilfgaardu podczas najważniejszych wydarzeń W2 mogła być zastanawiająca. A jeśli połączyć to z faktem, iż w Sadze po Nilfgaardzie nie można się było spodziewać niczego dobrego, to pięknie wyłania się podejrzenie, a wręcz pewność, że Nilfgaard maczał palce w zabójstwach władców północy.

Jeśli chodzi o charakterystyczne postacie to nie uważam za takie Letho , Roche'a, Loredo, Henselta. Według mnie wspomniany już przeze mnie Javed, Talar, Adda, Jakub de Aldersberg, czy nawet Vincent (podwójna tożsamość) biją większość postaci z W2 na głowę.

Dalej, kwestia Wiewiórek. Owszem, Scoia'tael byli bardzo ważną częścią opowiadań oraz Sagi, jednak twórcy wykorzystali już ten motyw w części pierwszej. Teraz mogliby zrobić na tej podstawie np. ciąg questów pobocznych, a nie znów upychać to do głównego wątku.
 
Talar był niewątpliwie przyjemną postacią, z miłym akcentem w drugim wieśku, ale gdyby nie ciągle przeklinanie raczej mało kto by go zapamiętał. De Aldersberg jako wielki mistrz pojawia się tylko w końcówce gry, a jako Alvin jest tylko kalką Ciri, no i motywy też zerżnięte z sagi. Javed ani mnie ziębił ani grzał, z kolei Vincent faktycznie był ciekawie skonstruowany no i całkiem fajne questy były z nim związane.
Nie zrozumcie mnie źle, W1 pokochałem i grałem kilka razy z wielką przyjemnością. Do fabuły nie miałem zastrzeżeń. Ale w 2 wieśku widać, że postacie są napisane samodzielnie, taki Loredo na przykład za pierwszym razem wydawał mi się "zwykłym sku*******", ale przy kolejnym podejściu zauważyłem, że argumenty jakie przytacza mogą przekonać - to, że nie przekonały to inna sprawa.
A pozatym zauważyłem, że w Twoich ustach bronienie W2 brzmi jak grzech :p
 
W mojej opinii W2 to olbrzymi krok w jakości fabuły w stosunku do W1.

Przy Wiedźminie 1 miałem wrażenie, że twórcy strasznie mocno chcieli udowodnić, że ich świat jest krwawy, brutalny i strasznie mega dojrzały. Tymczasem używali w tym wszystkim prostych rozwiązań np. mutacje przeprowadzane na dzieciach. Mimo że bardzo chcieli, nie udało im się kompletnie przezwyciężyć schematu dobro-zło: Alvin słodki jak aniołek, złe do szpiku kości mutanty, członkowie Salamandry wyglądający jak sataniści z babcinych wyobraźni, bezwzględny szaleniec chcący "ratować" świat. Takiego klimatu nie czułem czytając Sagę.

Poza tym, nie wiem jak wy, ale ja osobiście mam wrażenie, że znacznie bardziej pompatyczna, epicka była jedynka. Właśnie z racji tych wielkich idei, wielkiego planu, wielkiego exodusu.

We Wiedźminie 2 mam poczucie jakbym poruszał się w naprawdę prawdziwym świecie. Nie starano się tu na siłę pokazywać mrocznej strony człowieka. Tworzyć karykatury. Fabuła jest znacznie subtelniejsza, ambitniej prowadzona, bez skrajności. Jest znacznie więcej emocji. Nie tylko zło zło zło, pieniądz, rasizm, gwałty itd. Bo nie tylko taki jest świat. Mam wrażenie, że istnieje tu wszystko od miłości, piękna po pogardę, strach, wszystko zbełtane w jednym kociołku.

Przede wszystkim nie ma też szablonów, np. elfowie w W1 byli jacyś nawaleni, miałem wrażenie, że oni są chorzy psychicznie, a nie oddani swojej sprawie. Iorweth stara się myśleć, nie rusza bezmyślnie do ataku. Cedric jest pogodzony z losem, ocenia obiektywnie współbraci. Ludzie stają też w obronie nieludzi (Ves i Moril albo przypadkowa rozmowa kobiety z żołnierzem, która nie chce wyjawić gdzie znajduje się Cedric, bo ma wrażenie że stanie się on obiektem szykan). Problem rasizmu nie jest tu taki płytki jak w W1.

Mógłbym wymieniać dziesiątki takich przykładów, gdzie historia w2 sprawia wrażenie głębszej i dojrzalszej od w1.

Przepraszam, że czasami mówiłem jakby to były fakty, to tylko moja subiektywna opinia.
 
Bonhart332 said:
Wracając do tematu, to pewną część wydarzeń w Loc Muinne dało się jednak przewidzieć. Dla osoby, która czytała Sagę, fakt obecności przedstawiciela Nilfgaardu podczas najważniejszych wydarzeń W2 mogła być zastanawiająca. A jeśli połączyć to z faktem, iż w Sadze po Nilfgaardzie nie można się było spodziewać niczego dobrego, to pięknie wyłania się podejrzenie, a wręcz pewność, że Nilfgaard maczał palce w zabójstwach władców północy.

Jedyny faktyczny i znany mi, a także świetnie udokumentowany przypadek DOKŁADNEGO przewidzenia(fragmentu) fabuły W2 został sprokurowany przez usera Hostile.
Opowieści "po fakcie", to zwykłe bajdurzenie, a sugestie, że przewidziałeś wydarzenia w końcówce trąci zwykłą konfabulacją.
Bajania o wnioskowaniach szóstego stopnia na podstawie sagi, maja się tak do rzeczywistości, jak "Rękopis znaleziony w smoczej jaskini" do Stenogramu zgubionego w króliczej norze.

Bonhart332 said:
Jeśli chodzi o charakterystyczne postacie to nie uważam za takie Letho , Roche'a, Loredo, Henselta. Według mnie wspomniany już przeze mnie Javed, Talar, Adda, Jakub de Aldersberg, czy nawet Vincent (podwójna tożsamość) biją większość postaci z W2 na głowę.

O ile dywagacje o wyższości jednej fabuły nad drugą nie dziwią mnie zupełnie i mają mocne podstawy, to opowieści o słabości głównych postaci w W2 traktuje jako cienki żart.
 
Główny (i zarazem jedyny) wątek fabularny Wiesława 2 poprowadzony jest niezgorzej.
Problem polega na tym, że lecimy tym wątkiem jak po sznurku, od zadania do zadania. Aktywności pobocznej wszelkiej maści mamy marne ilości, co gorsza raptem parę z nielicznych zadań pobocznych wartych jest zapamiętania.

Faktycznie, brakuje spektakularnych zwrotów akcji, rozgałęzień. Zapowiadano trzy równorzędne, przenikające się, lecz w znacznym stopniu niezależne wątki w obrębie których gracze będą mogli się realizować i co? Ano pupa blada jak mawiają Indianie spod Skierniewic. Na dobrą sprawę mamy jeden, co gorsza mocno liniowy.
Zadania poboczne sprawy nie ratują, gdyż jak wspomniałem śmiesznie mało ich, a i słabują z reguły.

Chciałbym, przypomnieć że swego czasu w samych Szymanach obiecywano ze trzy frakcje w których, wzajemnie sprzeczne interesy gracz, za sprawą Geralta, miałby ingerować. Mianowicie ludzi, zamieszkujących późniejsze Floatsam (czy jak toto ustrojstwo pisze) nieludzi maści wszelakiej i o ile pamięć mnie nie myli Bindużan. Zapowiadała się zabawa na miarę tej z Gothika (czy W1), zręczne lawirowanie pomiędzy stronnictwami, koniec końców wypięcie na tych bądź owych i gdzieś tam wplątany w to wszystko wątek główny.
Tyle radosny "pijar", a rzeczywistość swoje, to jest nic. Tzn. wszyscy sobie tam niby są, ale robią za ruchome tło i nic więcej. Ot, taki tam tłum statystów, z którymi nawet podyskutować nie sposób.

Co się interesujących person tyczy w W2 znajdziemy z kilka(naście) i to o potencjale dalece przekraczającym Azada czy Magistra (stanowiącego skądinąd kopię pewnej postaci z kart sagi).
Nikt mi nie wmówi, że panowie Roche, czy Iorweth to bohaterowie nijacy, nieciekawi. Moim osobistym faworytem jest jednak kto inny, mianowicie Letho. Człek intrygujący, tajemniczy, szalenie niebezpieczny (raz, że zabójca z niego nader sprawny, dwa typek to nader inteligentny).

Problem polega na tym, że każdy z tych panów otrzymuje strasznie mało "czasu antenowego". Nie mamy szans poznać ich lepiej, nawiązać bardziej zażyłych relacji, a to dlatego, że gra nam na to nie pozwala. W crpg, gdzie to rozmowy stanowią czynnik bodaj najistotniejszy dialogów mamy skandalicznie mało, co gorsza spora część z nich to monologi, w których gracz sprowadzony zostaje do roli biernego obserwatora. Sytuację pogarszają strasznie nieintuicyjne skróty, które pasują tutaj jak pięść do nosa. Nieźle napisane dialogi, których jest jednak malutko (odnoszę wrażenie, że mniej niż w takim ME2, które również nie bardzo ma się czym chwalić - 38 tyś. linii dialogowych, dla porównania nowy Deus Ex ma mieć przeszło 200 tyś.), kładzie tragiczny wręcz system tychże.

No, nieważne. Wracając do tematu, praktycznie każdy z bohaterów zostaje tutaj potraktowany po macoszemu, Jaskier, Zoltan, czy Triss (wątek miłosny ograniczony do scenki erotycznej, nie ma to jak poważne podejście do tematu). Gadamy z nimi z rzadka i tylko wówczas, gdy scenariusz tak przewiduje. To nie jest fajne.

Niemniej jednak główny i jedyny wątek prezentuje się nieźle. Jedyne na czym się zawiodłem, to złym, wszechmocnym Nilfgaardzie, jednym by wszystkimi rządzić i w ciemności związać.
Pisałem na długo przed premierą, że jeśli czerwoni zdecydują się na takie właśnie rozwiązanie poczuję się rozczarowany. No i poczułem.
Nilfgaard od którego gospodarki północne królestwa są uzależnione, który z tejże kontroli czerpie kokosy, bogaci się, dąży do tego by w sposób bezkrwawy zagarnąć państewka Nordlingów decyduje się na konflikt zbrojny, który nie jest potrzebny, a wręcz przeciwnie. No to jest po prostu słabe i tyle...
 
eustachy80 said:
Faktycznie, brakuje spektakularnych zwrotów akcji

Coś jednak można znaleźć - porwanie Triss przez Łygę; wybór elfa; aktywacja klątwy; sprawa spisku i konsekwencje tejże. Można oczywiście uznać je za zbyt mało spektakularne - mi jednak do miana takich podpadają.

eustachy80 said:
Zadania poboczne sprawy nie ratują, gdyż jak wspomniałem śmiesznie mało ich, a i słabują z reguły.
Że ich trochę mało to fakt, ale obawiam się, że ile by nie było - zawsze będzie mało ;)
Że słabują, również fakt; w mej opinii - z wyjątku.


eustachy80 said:
Na dobrą sprawę mamy jeden, co gorsza mocno liniowy.
Raczej dwa, choć sprawa "wspomnień" faktycznie jest liniowa, to sprawa królobójstw wydaje mi się raczej kwalifikować do oceny - jak bardzo jest nieliniowa.

eustachy80 said:
Moim osobistym faworytem jest jednak kto inny, mianowicie Letho. Człek intrygujący, tajemniczy, szalenie niebezpieczny (raz, że zabójca z niego nader sprawny, dwa typek to nader inteligentny).
No to jest nas dwóch


eustachy80 said:
Problem polega na tym, że każdy z tych panów otrzymuje strasznie mało "czasu antenowego". Nie mamy szans poznać ich lepiej, nawiązać bardziej zażyłych relacji, a to dlatego, że gra nam na to nie pozwala.
Niestety masz rację, bo o ile w stosunku do dowódcy SS jest trochę lepiej, to elf Osama bardzo mocno ucierpiał pod tym względem.

Ps.
Próbowałeś bez turlania ?
 
Uwaga - Spojler (ale to raczej oczywiste w tym wątku)
Dla mnie najlepszym motywem mocno podnoszącym wartość fabuły, ale niestety tylko po stronie Roche jest to że nie poznajemy prawdziwej natury smoka. Ja ubiłem smoka, a później na jakimś forum dowiedziałem się przez przypadek że ten smok ma podwójną naturę... Wrażenie byłoby jeszcze większe gdybym nie wpadł na ten spojler i dowiedział się tego sam przechodząc grę drugi raz po stronie Iorvetha.

Czy ten swego rodzaju zwrot powstał tylko przez przypadek, czy to celowe zagranie REDów? Jeśli celowe to szkoda że nie zrobili czegoś podobnie mocnego po stronie Iorvetha dla tych którzy grając po raz pierwszy wybierają ścieżkę elfa... Gracze wybierający na początek elfa są pozbawieni tego zakrętu ze smokiem :) Jednak ci wybierający najpierw Roche, a na drugą grę Iorvetha mogą to odebrać jako fabularny zwrot.
REDzi w następnym wiedźminie (lub dodatku) powinni zastosować podobny motyw, ale dla każdej ze ścieżek.
 
Niemniej jednak główny i jedyny wątek prezentuje się nieźle. Jedyne na czym się zawiodłem, to złym, wszechmocnym Nilfgaardzie, jednym by wszystkimi rządzić i w ciemności związać.
Mniej więcej taki też był w książkach, tj. może niekoniecznie "zły", ale na pewno imperialistyczny i bardzo ekspansjonistyczny. Cesarz próbuje też zachować jak najwięcej władzy w swoich rękach, ograniczając rolę frakcji, które mogłyby mu zagrozić (zwłaszcza czarodziejek). Sam autor w wywiadzie z S. Beresiem wspominał, że Nilfgaard był taki, a nie inny, ze względu na to, że czytelnik miał czuć przed nim respekt. Silne, scentralizowane państwo kontra grupa wiecznie ze sobą skłóconych królestw północy.

Wg mnie REDzi dobrze oddali charakter cesarstwa i jego udział w fabule jest ciekawym wątkiem w kontekście hegemonistycznych zakusów Henselta. Nie dość, że on nie lepszy, to jeszcze może się okazać, że kaedweńskie wojska będą jedną z nielicznych sił zdolnych oprzeć się Nilfgaardowi. Przecież czarnych

Jeżeli w W3 zawitamy do Nilfgaardu, to twórcy będą mieli czym się popisać - potencjał na pokazanie cesarstwa z wielu stron z pewnością jest. No i decyzji politycznych zapadło w W2 tyle, że w W3 powinniśmy uświadczyć wielu zmian na mapie świata...

Aktywności pobocznej wszelkiej maści mamy marne ilości, co gorsza raptem parę z nielicznych zadań pobocznych wartych jest zapamiętania.
Niestety, to prawda. Niewielka ilość zadań pobocznych to jeden z głównych moich zarzutów co do tej gry.

Yngh, po przeczytaniu kilku innych Twoich wypowiedzi na tym forum zauważyłem, że bardzo zaciekle bronisz drugiego wieśka
Wg mnie W2 na to zasługuje, biorąc pod uwagę to, że jest grą fabularną z prawdziwego zdarzenia. Jak mantrę będę powtarzał - dobra fabuła, cienki gameplay. Zresztą, w W1 od 4 Aktu było podobnie (balans schował się gdzieś w szafie, a walka stawała się nudna).
 
Suma sumarum fabuła w W2 do mnie przemawia. Bardziej niż ta z W1, bo jak ktoś wyżej już ładnie zauważył wkradała się już dłużyzna w gameplay. Zwiększania na siłę ilości questów pobocznych, jakimiś - zabij - zabierz - przynieś - dostań kasę też nie kupuję... choć prawda to, że paroma dodatkowymi kłeścikami bym nie pogardził. Co do samej fabuły i jej jakości, duży plus, na zmierzenie się z książkową "śmiercią" Geralta i całkiem akceptowalne wyjaśnienie sprawy. Co do rozbieżności w datach czy zaburzenia logiki niektórych wątków, to w samej Sadze było ich na tyle dużo, że fakt istnienia takowych mogę wręcz uznać za ukłon w kierunku Sapkowskiego. :] Zaleciał mi też nieco cliché motyw oddania duszy w zamian za wolność ukochanej - takie tam harlequin'owskie bzdety i ogólnie ten wielki pościg za tą jedną jedyną. Z drugiej strony, ten gatunek rządzi się swoimi prawami.

Generalnie jestem ukontentowany, szczególnie umiejętnym dawkowaniem napięcia, unikaniem dłużyzn w całkiem sporych przecież aktach, podoba mi się nowe podejście do zadań pobocznych i dialogi im towarzyszące. Jednak żeby nie było tak różowo, po tym umiejętnym prowadzeniu fabuły ni stąd ni z owąd Redzi bez ostrzeżenia zafundowali nam epilog i odlatującą biedronkę, zostawiając mnie z grymasem WTF? na twarzy, niszcząc niemal doszczętnie tak bardzo dobre wrażenie, na które tak ciężko pracowali.
 
Zaleciał mi też nieco cliché motyw oddania duszy w zamian za wolność ukochanej - takie tam harlequin'owskie bzdety i ogólnie ten wielki pościg za tą jedną jedyną
Dziki Gon ściga Geralta od W1 i póki co żądnej duszy od Geralta nie żądał, a okazji było wiele. Za to żądał duszy Wielkiego Mistrza i można się mu było sprzeciwić (co jednak jak dotąd nie miało żadnych konsekwencji).

Natomiast motyw pościgu oczywiście się pojawia, ale idealnie wpisuje się to w klimat twórczości Sapkowskiego, bo przecież i Sadze jak i w trylogii husyckiej był nieobcy. Takie łączenie motywów znanych i ogranych z własnym "twistem" to jedna z unikalnych cech ASa, zatem REDom należy się tutaj pochwała.

Generalnie jestem ukontentowany, szczególnie umiejętnym dawkowaniem napięcia, unikaniem dłużyzn w całkiem sporych przecież aktach, podoba mi się nowe podejście do zadań pobocznych i dialogi im towarzyszące. Jednak żeby nie było tak różowo, po tym umiejętnym prowadzeniu fabuły ni stąd ni z owąd Redzi bez ostrzeżenia zafundowali nam epilog i odlatującą biedronkę, zostawiając mnie z grymasem WTF? na twarzy, niszcząc niemal doszczętnie tak bardzo dobre wrażenie, na które tak ciężko pracowali.
Celnie. Gdyby jeszcze dodali coś na miarę "WTF" z Assassin's Creed 2, to bym zrozumiał :p
 
Yngh said:
Dziki Gon ściga Geralta od W1 i póki co żądnej duszy od Geralta nie żądał, a okazji było wiele

W jednej z retrospekcji, bodajże związanej z drzewem wisielców Geralt coś tam opowiadał, że oddał swoją duszę, w zamian za życie Yen.
 
Pisalem juz to nie raz: Największa bolączka W2 to brak poszerzonej relacji gracz-bohaterowie. Co z tego, ze Iorweth i Roch są super postaciami, jesli przez cala gre (przechodząc 3 razy) nie przywiazałem sie ani troche do zadnego z nich? Oni sie pojawiają zaledwie kilka razy, coś pomruczą i koniec. Za malo o nich wiemy, za malo z nimi dzialamy, za malo...wszystkiego za malo. Wiedzmin pierwszy mial ta przewage, ze w pewnym momencie gracz zaczynal sie zastanawiac kogo bedzie mu brakowalo, z kim pracowac - Yeawin czy Zygfryd, przez całą gre mozna bylo ich poznac i współpracowac przy questach, to bylo piekne. Tak wiec co z tego, ze tu mamy lepsze postacie skoro są marnie przedstawione.
Oczywiscie to czy (a jak to ktore) w2 ma swoje charakterystyczne postacie to kwestia gustu i nie ma sensu sie wyzywać. Ja bardzo polubilem Foltesta, ale co z tego :D twórcy mi go zabili, jedną z ciekawszych postaci moim zdaniem. Poza tym... jakos nikt mi w pamieci nie pozostal, bardzo liczylem na postać Iorwetha, ale jak wczensiej juz napisalem... malo go bylo ;).

Dodatkowo ktoś sie uczepil tu questow pobocznych z W1 - kompletnie nie rozumiem jak mozecie sie tego czepiac! To są questy, które w koncu nie sa wymagane do glownej fabuly, a wykonuje je ten kto chce bardziej poznać swiat, pomachać mieczem czy poprostu być i wczuwać sie w klimat. To rpg w koncu. Poza tym nigdy wszyscy nie będą zadowoleni - jeden lubi jatke, drugi zagadki, w tym celu lepiej zrobic troche więcej questów (w1) mieszając rózne typy zadan - zabij, znajdz itd. Podczas tworzenia 2 częsci wieska duzo ludzi narzekało, ze nie chcą questów pokroju "idz i zabij", twórcy NIESTETY ich wysluchali i dzieki temu mamy questy podobczne bardziej rozwinięte, ale jest ich strasznie mało! Sam chodzilem po 2 akcie i chcialem troche potworów pozabijac, by ludność poczula sie bezpieczniejsca ( przypominam: Wiedzmin - zabojca potworów, nie tylko polityk!), ale... nie moglem! Nie bylo, null, nic, kilka stworór pozabijac mozna, ale jako tako typowych wiedzminskich zadan nie ma niestety. RPG to RPG, a takie questy pomagają wczuć sie w klimat, moze i są banalne, ale pogłębiają naszą wiedze o świecie, mieszkancach etc.

Nocny - Nie zgadzam sie z Toba. Lepiej mi sie gralo w wiedzmina pierwszego. Bardziej czulem "historie" wtedy opowiedzianą, do dzis mam w glowie wiekszość wydarzen,miejsc z tej cześci. Po W2...? tylko smierc F. W tej kwestii nie ma co toczyc sporów, każdy ma wlasna opinie i kazdy woli co innego :) Nikt nikogo na leb nie bije jak to ująles - Chyba, ze miales na mysli "moim zdaniem lepszy byl..." ;)
Yngh - Polowa z postaci ktore wypisałes tak naprawde w grze sie pojawia tylko na kilka zadań. Nie sa bardzo charakterystyczne, byli - znikneli, a ja osobiscie o nich zapomnialem.

edit: teraz przeczytalem, ze nie tylko ja widze ten problem :)
 
W jednej z retrospekcji, bodajże związanej z drzewem wisielców Geralt coś tam opowiadał, że oddał swoją duszę, w zamian za życie Yen.
Ach, możliwe, możliwe. Coś kojarzę :)

Yngh - Polowa z postaci ktore wypisałes tak naprawde w grze sie pojawia tylko na kilka zadań. Nie sa bardzo charakterystyczne, byli - znikneli, a ja osobiscie o nich zapomnialem.
Gdy postać jest charakterystyczna, to właśnie nie musimy z nią obcować długo, by stwierdzić, że się wyróżnia spośród tłumu. Najważniejsze jest właśnie pierwsze wrażenie. Taki Roche wbił mi się w pamięć już przy pierwszej rozmowie w celi, a Iorvetha pamiętam głównie z lasu, a nie z jego późniejszych eskapad.

Nie bylo, null, nic, kilka stworór pozabijac mozna, ale jako tako typowych wiedzminskich zadan nie ma niestety. RPG to RPG, a takie questy pomagają wczuć sie w klimat, moze i są banalne, ale pogłębiają naszą wiedze o świecie, mieszkancach etc.

Jeżeli chodzi o długość gry i obszerność jej zawartości, to mało kto jest zadowolony i jest to zrozumiałe. Natomiast nie zgadzam się, że prymitywne questy wnoszą coś do świata - to wypychacze, których celem jest danie graczowi okazji do ponabijania poziomów i zarobienia trochę grosza. W przypadku tego typu zadań postacie są zazwyczaj mało wyraziste ("Zrób dla mnie X", "Dzięki, oto kasa"), a nasza wiedza o świecie wcale się nie pogłębia. Wg mnie idealnym rozwiązaniem w przypadku tego typu zadań jest znana graczom tablica ogłoszeń i również ubolewam, że było tego mało w W2. Myślę, że głównym winowajcą są jednak małe lokacje. Swoją drogą, to ciekawy materiał na DLC - rozbudowanie kilku lokacji (las w Akcie 1, okolice Vergen/obozu itp.), dodanie nowych zadań itp.
 
Muszę zaprotestować stanowczo przeciwko krytyce zakończenia W2! Zakończenie W2 jest idealne, bardziej kojarzące się z książką lub filmem :) Natomiast w W1 zakończenie miało raczej dość typową przypadłość gier - Już nic ciekawego się nie wydarzy, trzeba jeszcze tylko oklepać maskę tego złego. Nuda. Ostatnie minuty tak skonstruowanych zakończeń przechodzi się dość przymusowo. Natomiast filmik kończący W1 w ogóle był oderwany od wydarzeń W1. Był to raczej prolog W2.

Jestem fanem Gothica. Risen też mi się podobał. Ale niestety końcówka była w stylu "Dobrze że już jest koniec, bo już zaczęło być nudnawo. Aha jeszcze tylko walka z jakimś bossem. Chyba sobie odpuszczę tę walkę" No i w Risenie odpuściłem. Podszedłem do walki raz, zginąłem i uznałem że ukończyłem grę.

Niektórzy niesprawiedliwie źle oceniają zakończenie W2 tylko dlatego że rozdział 3 jest krótki i że nie mają filmiku który jak dziecku wyjaśni co się stało. Dobrze zakończona książka, film czy gra powinna pozostawić pewne niedomówienia, które inteligentny odbiorca łatwo sobie dopowie, ewentualnie będzie miał pole do przeróżnych interpretacji.
 
Top Bottom