Opary absurdu (o wyborach i konsekwencjach)
Wiem, że część zagadnień jakie poruszę przewijała się już na forum, nie znalazłem jednak tematu do którego mój post by pasował, będzie on zresztą dość długi i podzielę go na kilka części. Nie będzie to jednak zlepek luźnych uwag i nawet jeżeli piszę coś co już na forum padło to ma to swój powód, mam więc nadzieję, że nadaje się to na nowy temat.
I. Absurdy
a. Jaskier i jego karczma. Po wielkiej ucieczce rozpoznawalny zbieg wraca do swojej posiadłości którą następnie reklamuje itd. O co tu chodzi? Czy Jaskier się jakoś wyłkał i ja to przegapiłem? Przecież powinni go pojmać raz dwa, zwłaszcza jak Radowid wkroczył do miasta. Co więcej ta karczma w której bywają łowcy czarownic i inne podejrzane towarzystwo to istna zbieranina poszukiwanych "bohaterów". Nie rozumiem jak takie tęgie głowy jak Filippa czy Yen mogły się tak narażać i jak właściwie udało im się uniknąć nalotu straży. Rozumiem, że kryły się po pokojach itd. no ale też bez przesady, łowcy czarownic i tak powinni ich zgarnąć.
b. Nietykalny Geralt. Kiedy pierwszy raz spotykamy Mengego mówi on coś w stylu "kiedy coś przeskrobiesz ja tam będę i cię złapię". Tymczasem czego to Geralt w Novigradzie nie zrobił? Grając nim zabijałem nawet strażników na środku ulicy (przed domem Triss) i nic. Menge właściwie mógł zamknąć Geralta od razu, oskarżyć o szabrownictwo, konszachty z czarodziejkami itd. Tymczasem nic takiego nie ma miejsca, a Geralt rozrabia nie raz i nic. Co gorsza to widać, po pewnym czasie gracz zaczyna być świadomy, że jego decyzje nie mają znaczenia. Może się bawić w błędnego rycerza a koniec końców każdą sprawę załatwić mieczem. Podobnie zresztą jest w Velen, ale tam można liczyć na wsparcie Barona i ogólnie respekt i strach przed Geraltem. A w Novigradzie? Wiedźmin mógłby pewnie przeciągnąć trupa hierarchy przez całe miasto i i tak nikt by nie zareagował. Brakuje mi opcji, że Geralt dostaje bełtem w plecy tak jak może od Ves w II. Niestety zamiast tego mamy świadomość, że wszystko możemy rozwiązać mieczem pozostając bezkarni.
c. Spisek na Radowida, czyli niejako zwieńczenie punktu b. Znając sagę i poprzednie części ciężko raczej nie odnieść wrażenia, że udział w takim zamachu to głupi pomysł i że Geralt do niego pasuje jak wół do karocy. Wiedźmin może jednak się w niego zaangażować o nic nie pytając w chwili gdy ma ważniejsze sprawy na głowie. Według mnie Geralt powinien zginąć w tej misji. Mógłby go ukatrupić Radowid zabierając mu broń i pozostawiając na statku, jeżeli nie on to mógłby go zabić Dijkstra. Genialny szpieg który ponoć liczył na neutralność wiedźmina... Tego samego który zgodził się wziąć udział w zamachu na króla... W dodatku przyjaciela Rochea (choć oczywiście nie we wszystkich grach pewnie). Nawet jeżeli zamach by się udał to wówczas ludzie Dijkstry powinni wpakować Geraltowi bełt w plecy gdyby ten nie pozwolił zabić Talara itd. Tymczasem znowu nie mamy konsekwencji naszych działań, Geralt wpakowuje się jak jakieś głupie dziecko w kabałę i ponownie może z niej wyjść rąbiąc każdego kto stanie mu na drodze... Zadanie to niestety jest moim zdaniem jednym z najsłabszych, absurdalnych i nie w stylu Geralta, z drugiej strony byłoby raczej świetne gdyby nie udział w nim wiedźmina (o tym później). Zresztą czemu Radowid miałby zaufać Geraltowi? W II może albo pomóc czarodziejom, nieludziom itd. albo zabić Henselta o czym Radowid jakoś magicznie się dowiaduje przecież. W neutralność wiedźmina tak czy siak nie powinien raczej wierzyć, zwłaszcza, że o jego relacjach z czarodziejkami też przecież musiał wiedzieć, tak jak i o tym że nie raz (potencjalnie) staje w obronie słabych i uciśnionych. Cały plan jest niezwykle ryzykowny i tu nie chodzi nawet o kodeks wiedźmiński (którego swoją drogą chyba nie było podczas gdy w grze mówią o nim jakby serio istniał), a zwykły rozsądek.
II. Świat nie reaguje
Ponoć świat ma reagować na decyzje Geralta, ciężko to jednak zauważyć. Świat nie reaguje nawet na postęp fabuły. Wszystko stoi. Novigrad zajęty przez Radowida (w każdym razie na to wygląda, szczerze mówiąc nie zauważyłem aby to było gdzieś wprost powiedziane choć raczej powinno) wygląda jakby nigdy nic. Na atakowanym Skellige co najwyżej można usłyszeć jakąś rozmowę o Czarnych. Można nawet zapytać Cracha o nowości i ten powie coś w stylu "widujemy coraz więcej okrętów Czarnych"... tak jakby w ogóle nie było inwazji. Tak samo jest brak reakcji na zamach na Radowida. Powodów tego może być wiele, twórcy tego nie dopracowali albo nie chcieli ograniczać otwartego świata. Moim zdaniem wyszło jednak słabo. Z jednej strony wątek główny wydaje się być "rozbity" i traci całą dynamikę bo Geralt może sobie ot tak w każdej chwili skoczyć do Kaer Morhen bądź na Wyspy (na które swoją drogą tylko za pierwszym razem ma problem się dostać). Z drugiej zaś strony świat traci na autentyczności bo wyraźnie zostaje w tyle. Ostatecznie wygląda to dość biednie niestety.
III. Jak by mogło być
Oczywiście w zasadzie to co napisałem w punkcie II można zignorować, samemu "szybko" popychać wątek główny, łatwo tu zrozumieć czemu twórcy pozwolili jednak wciąż zwiedzać świat. Mi się wydaje, że można to było zrobić jednak lepiej. Wiele osób pewnie wykonało zadania poboczne przed Wyspą Mgieł albo później dążyło prosto do finału, inni (tak jak ja) chcieliby pewnie tak zrobić ale szukali mistrzowskiej zbroi itd. Choć wiem, że wiele osób się ze mną nie zgodzi to myślę, że dowolne zwiedzanie świata można było zakończyć na Wyspie Mgieł. Nie trzeba by nawet nic zmieniać, w końcu Avallach mówi do Geralta, że Ciri jest póki co bezpieczna i żeby się przygotował. Po prostu później Geralt mógłby już podróżować w ograniczonym obszarze. Zacząłby się tak jakby II etap gry w którym nie byłoby już otwartego świata. Myślę też, że byłoby dobrze gdyby nie było awansowania itd. Czyli np. Geralt w ramach przygotowań do walki z Gonem wbija ten 25/30 lvl płynie po Ciri i dalej mamy już głównie historię z mniejszą ilością elementów RPG. Myślę że byłoby to fajne bo z jednej strony byłoby takim zwieńczeniem naszych działań i testem naszej ścieżki rozwoju. Z drugiej z kolei nie musielibyśmy się przejmować tym, że nasi wrogowie są za słabi, a myślę że niejednemu się zdarzyło, że ogary i żołnierze Gonów byli śmiesznie słabi. Po prostu wrogowie byliby dostosowani do poziomu Geralta. Problem ten zresztą jest typowy dla RPG, czyli im więcej grasz tym jesteś lepszy i tym jest łatwiej. Na koniec wolałem wykonywać zadania o kilka poziomów wyżej żeby poczuć choć cień trudności (no ale może na najwyższym poziomie trudności jest inaczej, grałem na przedostatnim).
IV. Jak ja bym to widział (uwzględniając oczywiście to jaka jest gra i nie próbując robić rewolucji)
Od Wyspy Mgieł do przybycia do Novigradu jest całkiem nieźle. Później myślę, że miasto mogłoby być zamknięte albo Geralt zbliżając się do bram mówiłby coś w stylu "mam tu sprawy do załatwienia"/"nie mogę opuścić Cirii". Sam pobyt w karczmie Jaskra można by zmienić, może niech np. wiedźmin spotyka czarodziejki oddzielnie i na koniec spotykają się gdzie indziej, a nie siedzą w pokojach. Geralt wykonałby swoje zadania w jakiejś tam kolejności a samo miasto mogłoby się zmienić, choćby nieznacznie. Ot na rynku ktoś mógłby ogłaszać nowe prawa Radowida, a gdzieś w jakiejś alejce być nabór do wojska. Oczywiście mogłyby się też pojawić jakieś pomniejsze nowe zadania w stylu "spróbuj przekonać ludzi aby nie katowali elfki którą mijasz po drodze". Geralt mógłby oczywiście zrobić też wypad do Oxenfurtu konno "korytarzem" (czyli po określonej ścieżce) albo się do niego przenieść z Yen. Myślę, że później powinien jednak uciekać na Wyspy, tak żeby były jakieś konsekwencje tej całej misji ratunkowej, a nie tylko ucieknięcie przez wyrwę w ścianie na oczach strażników...
Misja związana z Radowidem według mnie powinna odbyć się bez udziału Geralta. Mógłby on w tym czasie spać, pić, robić coś czy cokolwiek innego. To Roche mógłby iść do króla albo mogliby wprost zaangażować Filippę. Moglibyśmy nawet przez tą chwilę zagrać właśnie Rochem albo Ves aż do finału czyli śmierci z woli Dijkstry. Myślę, że to byłaby pamiętna misja. Wywoływałaby zaskoczenie i miała mocny finał, a nie kolejna rzeź z udziałem wiedźmina. Dijkstra ewentualnie mógłby nawet nam przekazać pozdrowienia, poprzez Filippę czy kogoś innego. Dla gracza, zwłaszcza kogoś kto lubił Rochea byłaby to pewnie ogólnie mocna rzecz i pokazanie, że Geralt nie ma wpływu na wszystko. Bohater spod Kaer Morhen walczący o ojczyznę ginący z ręki kogoś komu być może zaufaliśmy. No i cały wątek Dijkstry byłby ciekawy, mieszałby się z Geralta, ale jednak był oddzielny. Moglibyśmy się zastanawiać jak to zabicie Skurwiela Juniora czy pomoc Triss i związane z tym prześladowania nieludzi wpłynęły na karierę Dijkstry. Nie wiem czy to było w grze, ale Tasak powinien raczej w końcu zginąć skoro nieludzie zaczęli być coraz mocniej prześladowani. Dijkstra mógłby się więc dogadać z Królem Żebraków (oferując mu może nawet Novigrad dzięki czemu ten ironicznie mógłby stać się jego "królem") w zamian za pomoc, przejąc kontrolę nad miastem itd. O zamach na Radowida oskarżyć Rochea i spółkę itd. Cała intryga zyskałaby więc raczej gdyby wykluczyć z niej Geralta. No i przydałoby się dać nowe "motywy" Dijkstrze bo koniec końców wyszło na to, że Roche powinien się domyślić, że zdradzi. Może wystarczyłoby aby umowa z cesarzem obejmowała też autonomię dla Redani.
Logiczniejsza byłaby też wówczas inwazja na Skelliege która chyba nie została wyjaśniona (z tego co kojarzę tylko Yen coś tam rzuca że to dla Ciri niby). Emhyr wiedząc o spisku mógłby szykować inwazję i po dowiedzeniu się o sukcesie zaatakować. Podbiłby wyspy i czekał na rozwinięcie sytuacji na kontynencie (czy Dijsktrze uda się przejąć władzę itd.). Gdyby spiskowcy dotrzymali słowa przygotowałby inwazję na Kovir i wysłał pewnie Redańczyków w pierwszej linii nie bojąc się już o ataki Wyspiarzy. Gdyby nie to miałby czas zebrać siły i wznowić wojnę już bez niebezpiecznego Radowida. Oczywiście Emhyr mógłby się na swoich planach przejechać i w praktyce dać Dijkstrze czas na ustabilizowanie swej władzy.
Tak czy siak dotarlibyśmy na Skelliege w zbliżonym czasie co Nilfgardczycy i byłoby to logiczniejsze raczej niż obecnie. Co do kolejnych zadań to myślę, że wątek z płynięciem po Fringillę można by odpuścić, jest on raczej absurdalny. Geralt skrytobójczo płynący do Emhyra aby przekazać mu jakąś wiadomość i pouczyć aby spełnił swoją obietnicę? Nie łapię tego. Tak samo akcja z Myszoworem moim zdaniem nie powinna się kończyć zabiciem Lugosa, to kolejne wydarzenie w którym Geralt jest nietykalny choć powinien zginąć. Sama podróż mogłaby się odbyć, przy okazji Geralt mógłby zobaczyć jak Wyspiarze się mobilizują, wykonać może jakieś poboczne zadanie w stylu "pomóż transportowi zaatakowanemu przez wilki", mógłby też usłyszeć rozmowę Lugosa i Myszowora, wtrącić się do niej, ale ostatecznie nie powinno dojść raczej do rozlewu krwi, Lugos mógłby po prostu uszanować druida, a Geralt nie pchać się na miecz. Później mogłyby iść zadania normalnie, tylko że oczywiście Wyspy podobnie jak Novigrad by się zmieniły. Choćby inne opcje dialogowe i ogólne poruszenie wśród ludności.
Na koniec finał i tyle. W sumie to o czym się rozpisałem wcale nie jest dalekie ot tego co mamy w grze, ot lekka zmiana kilku zadań, usunięcie części elementów otwartego świata i przemodelowanie wątku z Radowidem poprzez usunięcie z niego Geralta. Oczywiście pytanie "co potem", w praktyce "usunąłem" ważną decyzję z gry, tyle że niestety moim zdaniem słabą. Myślę, że losy Północy mogą się rozegrać bez Wiedźmina. Nilfgard odparty, Dijsktra przejmujący władzę itd. Może Dijkstra dogadałby się nawet z władcą Koviru coby dodatkowo uzasadnić klęskę Emhyra. Oczywiście triumf szpiega nie musiałby być całkowity, poszczególne regiony mogłyby sobie na Północy wywalczyć autonomię albo w ogóle niepodległość. Myślę, że Ciri mogłaby tak czy siak zostać cesarzową. W końcu koniec końców to był jej wybór i czemu nie mogłaby spotkać cesarza po pokonaniu Gonu? Nawet jeżeli nie zawieźliśmy jej do Wyzimy. To byłoby nawet lekkie zaskoczenie. Emhyr abdykuje i Południe ma "dobrego" władcę, Północą z kolei rządzi sprawiedliwy jednak Dijkstra (wydaje mi się, że mimo wszystko był idealistą tylko metody miał takie jak zawsze). Nie byłby to typowy happy end, ale z drugiej strony można by powiedzieć "że wszystko dobre co się dobrze kończy". My jako gracz moglibyśmy mieć z kolei lekki mętlik w głowie. Bo z jednej strony wygrał przebiegły i zdradziecki Dijkstra (potencjalny zabójca naszego "przyjaciela"), a z drugiej będzie jednak chciał coś zrobić dobrego dla Północy i nie będzie raczej taki jak Radowid. Takie ciekawe odwrócenie dotychczasowego schematu i "dobro" zwyciężające w "zły" sposób.
Wiem, że część zagadnień jakie poruszę przewijała się już na forum, nie znalazłem jednak tematu do którego mój post by pasował, będzie on zresztą dość długi i podzielę go na kilka części. Nie będzie to jednak zlepek luźnych uwag i nawet jeżeli piszę coś co już na forum padło to ma to swój powód, mam więc nadzieję, że nadaje się to na nowy temat.
I. Absurdy
a. Jaskier i jego karczma. Po wielkiej ucieczce rozpoznawalny zbieg wraca do swojej posiadłości którą następnie reklamuje itd. O co tu chodzi? Czy Jaskier się jakoś wyłkał i ja to przegapiłem? Przecież powinni go pojmać raz dwa, zwłaszcza jak Radowid wkroczył do miasta. Co więcej ta karczma w której bywają łowcy czarownic i inne podejrzane towarzystwo to istna zbieranina poszukiwanych "bohaterów". Nie rozumiem jak takie tęgie głowy jak Filippa czy Yen mogły się tak narażać i jak właściwie udało im się uniknąć nalotu straży. Rozumiem, że kryły się po pokojach itd. no ale też bez przesady, łowcy czarownic i tak powinni ich zgarnąć.
b. Nietykalny Geralt. Kiedy pierwszy raz spotykamy Mengego mówi on coś w stylu "kiedy coś przeskrobiesz ja tam będę i cię złapię". Tymczasem czego to Geralt w Novigradzie nie zrobił? Grając nim zabijałem nawet strażników na środku ulicy (przed domem Triss) i nic. Menge właściwie mógł zamknąć Geralta od razu, oskarżyć o szabrownictwo, konszachty z czarodziejkami itd. Tymczasem nic takiego nie ma miejsca, a Geralt rozrabia nie raz i nic. Co gorsza to widać, po pewnym czasie gracz zaczyna być świadomy, że jego decyzje nie mają znaczenia. Może się bawić w błędnego rycerza a koniec końców każdą sprawę załatwić mieczem. Podobnie zresztą jest w Velen, ale tam można liczyć na wsparcie Barona i ogólnie respekt i strach przed Geraltem. A w Novigradzie? Wiedźmin mógłby pewnie przeciągnąć trupa hierarchy przez całe miasto i i tak nikt by nie zareagował. Brakuje mi opcji, że Geralt dostaje bełtem w plecy tak jak może od Ves w II. Niestety zamiast tego mamy świadomość, że wszystko możemy rozwiązać mieczem pozostając bezkarni.
c. Spisek na Radowida, czyli niejako zwieńczenie punktu b. Znając sagę i poprzednie części ciężko raczej nie odnieść wrażenia, że udział w takim zamachu to głupi pomysł i że Geralt do niego pasuje jak wół do karocy. Wiedźmin może jednak się w niego zaangażować o nic nie pytając w chwili gdy ma ważniejsze sprawy na głowie. Według mnie Geralt powinien zginąć w tej misji. Mógłby go ukatrupić Radowid zabierając mu broń i pozostawiając na statku, jeżeli nie on to mógłby go zabić Dijkstra. Genialny szpieg który ponoć liczył na neutralność wiedźmina... Tego samego który zgodził się wziąć udział w zamachu na króla... W dodatku przyjaciela Rochea (choć oczywiście nie we wszystkich grach pewnie). Nawet jeżeli zamach by się udał to wówczas ludzie Dijkstry powinni wpakować Geraltowi bełt w plecy gdyby ten nie pozwolił zabić Talara itd. Tymczasem znowu nie mamy konsekwencji naszych działań, Geralt wpakowuje się jak jakieś głupie dziecko w kabałę i ponownie może z niej wyjść rąbiąc każdego kto stanie mu na drodze... Zadanie to niestety jest moim zdaniem jednym z najsłabszych, absurdalnych i nie w stylu Geralta, z drugiej strony byłoby raczej świetne gdyby nie udział w nim wiedźmina (o tym później). Zresztą czemu Radowid miałby zaufać Geraltowi? W II może albo pomóc czarodziejom, nieludziom itd. albo zabić Henselta o czym Radowid jakoś magicznie się dowiaduje przecież. W neutralność wiedźmina tak czy siak nie powinien raczej wierzyć, zwłaszcza, że o jego relacjach z czarodziejkami też przecież musiał wiedzieć, tak jak i o tym że nie raz (potencjalnie) staje w obronie słabych i uciśnionych. Cały plan jest niezwykle ryzykowny i tu nie chodzi nawet o kodeks wiedźmiński (którego swoją drogą chyba nie było podczas gdy w grze mówią o nim jakby serio istniał), a zwykły rozsądek.
II. Świat nie reaguje
Ponoć świat ma reagować na decyzje Geralta, ciężko to jednak zauważyć. Świat nie reaguje nawet na postęp fabuły. Wszystko stoi. Novigrad zajęty przez Radowida (w każdym razie na to wygląda, szczerze mówiąc nie zauważyłem aby to było gdzieś wprost powiedziane choć raczej powinno) wygląda jakby nigdy nic. Na atakowanym Skellige co najwyżej można usłyszeć jakąś rozmowę o Czarnych. Można nawet zapytać Cracha o nowości i ten powie coś w stylu "widujemy coraz więcej okrętów Czarnych"... tak jakby w ogóle nie było inwazji. Tak samo jest brak reakcji na zamach na Radowida. Powodów tego może być wiele, twórcy tego nie dopracowali albo nie chcieli ograniczać otwartego świata. Moim zdaniem wyszło jednak słabo. Z jednej strony wątek główny wydaje się być "rozbity" i traci całą dynamikę bo Geralt może sobie ot tak w każdej chwili skoczyć do Kaer Morhen bądź na Wyspy (na które swoją drogą tylko za pierwszym razem ma problem się dostać). Z drugiej zaś strony świat traci na autentyczności bo wyraźnie zostaje w tyle. Ostatecznie wygląda to dość biednie niestety.
III. Jak by mogło być
Oczywiście w zasadzie to co napisałem w punkcie II można zignorować, samemu "szybko" popychać wątek główny, łatwo tu zrozumieć czemu twórcy pozwolili jednak wciąż zwiedzać świat. Mi się wydaje, że można to było zrobić jednak lepiej. Wiele osób pewnie wykonało zadania poboczne przed Wyspą Mgieł albo później dążyło prosto do finału, inni (tak jak ja) chcieliby pewnie tak zrobić ale szukali mistrzowskiej zbroi itd. Choć wiem, że wiele osób się ze mną nie zgodzi to myślę, że dowolne zwiedzanie świata można było zakończyć na Wyspie Mgieł. Nie trzeba by nawet nic zmieniać, w końcu Avallach mówi do Geralta, że Ciri jest póki co bezpieczna i żeby się przygotował. Po prostu później Geralt mógłby już podróżować w ograniczonym obszarze. Zacząłby się tak jakby II etap gry w którym nie byłoby już otwartego świata. Myślę też, że byłoby dobrze gdyby nie było awansowania itd. Czyli np. Geralt w ramach przygotowań do walki z Gonem wbija ten 25/30 lvl płynie po Ciri i dalej mamy już głównie historię z mniejszą ilością elementów RPG. Myślę że byłoby to fajne bo z jednej strony byłoby takim zwieńczeniem naszych działań i testem naszej ścieżki rozwoju. Z drugiej z kolei nie musielibyśmy się przejmować tym, że nasi wrogowie są za słabi, a myślę że niejednemu się zdarzyło, że ogary i żołnierze Gonów byli śmiesznie słabi. Po prostu wrogowie byliby dostosowani do poziomu Geralta. Problem ten zresztą jest typowy dla RPG, czyli im więcej grasz tym jesteś lepszy i tym jest łatwiej. Na koniec wolałem wykonywać zadania o kilka poziomów wyżej żeby poczuć choć cień trudności (no ale może na najwyższym poziomie trudności jest inaczej, grałem na przedostatnim).
IV. Jak ja bym to widział (uwzględniając oczywiście to jaka jest gra i nie próbując robić rewolucji)
Od Wyspy Mgieł do przybycia do Novigradu jest całkiem nieźle. Później myślę, że miasto mogłoby być zamknięte albo Geralt zbliżając się do bram mówiłby coś w stylu "mam tu sprawy do załatwienia"/"nie mogę opuścić Cirii". Sam pobyt w karczmie Jaskra można by zmienić, może niech np. wiedźmin spotyka czarodziejki oddzielnie i na koniec spotykają się gdzie indziej, a nie siedzą w pokojach. Geralt wykonałby swoje zadania w jakiejś tam kolejności a samo miasto mogłoby się zmienić, choćby nieznacznie. Ot na rynku ktoś mógłby ogłaszać nowe prawa Radowida, a gdzieś w jakiejś alejce być nabór do wojska. Oczywiście mogłyby się też pojawić jakieś pomniejsze nowe zadania w stylu "spróbuj przekonać ludzi aby nie katowali elfki którą mijasz po drodze". Geralt mógłby oczywiście zrobić też wypad do Oxenfurtu konno "korytarzem" (czyli po określonej ścieżce) albo się do niego przenieść z Yen. Myślę, że później powinien jednak uciekać na Wyspy, tak żeby były jakieś konsekwencje tej całej misji ratunkowej, a nie tylko ucieknięcie przez wyrwę w ścianie na oczach strażników...
Misja związana z Radowidem według mnie powinna odbyć się bez udziału Geralta. Mógłby on w tym czasie spać, pić, robić coś czy cokolwiek innego. To Roche mógłby iść do króla albo mogliby wprost zaangażować Filippę. Moglibyśmy nawet przez tą chwilę zagrać właśnie Rochem albo Ves aż do finału czyli śmierci z woli Dijkstry. Myślę, że to byłaby pamiętna misja. Wywoływałaby zaskoczenie i miała mocny finał, a nie kolejna rzeź z udziałem wiedźmina. Dijkstra ewentualnie mógłby nawet nam przekazać pozdrowienia, poprzez Filippę czy kogoś innego. Dla gracza, zwłaszcza kogoś kto lubił Rochea byłaby to pewnie ogólnie mocna rzecz i pokazanie, że Geralt nie ma wpływu na wszystko. Bohater spod Kaer Morhen walczący o ojczyznę ginący z ręki kogoś komu być może zaufaliśmy. No i cały wątek Dijkstry byłby ciekawy, mieszałby się z Geralta, ale jednak był oddzielny. Moglibyśmy się zastanawiać jak to zabicie Skurwiela Juniora czy pomoc Triss i związane z tym prześladowania nieludzi wpłynęły na karierę Dijkstry. Nie wiem czy to było w grze, ale Tasak powinien raczej w końcu zginąć skoro nieludzie zaczęli być coraz mocniej prześladowani. Dijkstra mógłby się więc dogadać z Królem Żebraków (oferując mu może nawet Novigrad dzięki czemu ten ironicznie mógłby stać się jego "królem") w zamian za pomoc, przejąc kontrolę nad miastem itd. O zamach na Radowida oskarżyć Rochea i spółkę itd. Cała intryga zyskałaby więc raczej gdyby wykluczyć z niej Geralta. No i przydałoby się dać nowe "motywy" Dijkstrze bo koniec końców wyszło na to, że Roche powinien się domyślić, że zdradzi. Może wystarczyłoby aby umowa z cesarzem obejmowała też autonomię dla Redani.
Logiczniejsza byłaby też wówczas inwazja na Skelliege która chyba nie została wyjaśniona (z tego co kojarzę tylko Yen coś tam rzuca że to dla Ciri niby). Emhyr wiedząc o spisku mógłby szykować inwazję i po dowiedzeniu się o sukcesie zaatakować. Podbiłby wyspy i czekał na rozwinięcie sytuacji na kontynencie (czy Dijsktrze uda się przejąć władzę itd.). Gdyby spiskowcy dotrzymali słowa przygotowałby inwazję na Kovir i wysłał pewnie Redańczyków w pierwszej linii nie bojąc się już o ataki Wyspiarzy. Gdyby nie to miałby czas zebrać siły i wznowić wojnę już bez niebezpiecznego Radowida. Oczywiście Emhyr mógłby się na swoich planach przejechać i w praktyce dać Dijkstrze czas na ustabilizowanie swej władzy.
Tak czy siak dotarlibyśmy na Skelliege w zbliżonym czasie co Nilfgardczycy i byłoby to logiczniejsze raczej niż obecnie. Co do kolejnych zadań to myślę, że wątek z płynięciem po Fringillę można by odpuścić, jest on raczej absurdalny. Geralt skrytobójczo płynący do Emhyra aby przekazać mu jakąś wiadomość i pouczyć aby spełnił swoją obietnicę? Nie łapię tego. Tak samo akcja z Myszoworem moim zdaniem nie powinna się kończyć zabiciem Lugosa, to kolejne wydarzenie w którym Geralt jest nietykalny choć powinien zginąć. Sama podróż mogłaby się odbyć, przy okazji Geralt mógłby zobaczyć jak Wyspiarze się mobilizują, wykonać może jakieś poboczne zadanie w stylu "pomóż transportowi zaatakowanemu przez wilki", mógłby też usłyszeć rozmowę Lugosa i Myszowora, wtrącić się do niej, ale ostatecznie nie powinno dojść raczej do rozlewu krwi, Lugos mógłby po prostu uszanować druida, a Geralt nie pchać się na miecz. Później mogłyby iść zadania normalnie, tylko że oczywiście Wyspy podobnie jak Novigrad by się zmieniły. Choćby inne opcje dialogowe i ogólne poruszenie wśród ludności.
Na koniec finał i tyle. W sumie to o czym się rozpisałem wcale nie jest dalekie ot tego co mamy w grze, ot lekka zmiana kilku zadań, usunięcie części elementów otwartego świata i przemodelowanie wątku z Radowidem poprzez usunięcie z niego Geralta. Oczywiście pytanie "co potem", w praktyce "usunąłem" ważną decyzję z gry, tyle że niestety moim zdaniem słabą. Myślę, że losy Północy mogą się rozegrać bez Wiedźmina. Nilfgard odparty, Dijsktra przejmujący władzę itd. Może Dijkstra dogadałby się nawet z władcą Koviru coby dodatkowo uzasadnić klęskę Emhyra. Oczywiście triumf szpiega nie musiałby być całkowity, poszczególne regiony mogłyby sobie na Północy wywalczyć autonomię albo w ogóle niepodległość. Myślę, że Ciri mogłaby tak czy siak zostać cesarzową. W końcu koniec końców to był jej wybór i czemu nie mogłaby spotkać cesarza po pokonaniu Gonu? Nawet jeżeli nie zawieźliśmy jej do Wyzimy. To byłoby nawet lekkie zaskoczenie. Emhyr abdykuje i Południe ma "dobrego" władcę, Północą z kolei rządzi sprawiedliwy jednak Dijkstra (wydaje mi się, że mimo wszystko był idealistą tylko metody miał takie jak zawsze). Nie byłby to typowy happy end, ale z drugiej strony można by powiedzieć "że wszystko dobre co się dobrze kończy". My jako gracz moglibyśmy mieć z kolei lekki mętlik w głowie. Bo z jednej strony wygrał przebiegły i zdradziecki Dijkstra (potencjalny zabójca naszego "przyjaciela"), a z drugiej będzie jednak chciał coś zrobić dobrego dla Północy i nie będzie raczej taki jak Radowid. Takie ciekawe odwrócenie dotychczasowego schematu i "dobro" zwyciężające w "zły" sposób.
Last edited: