-Zagraj mi na lutni - dość chłodno powiedziała naga Keira Metz, opierając się dłońmi o szafkę. Zawsze tak robiła, gdy przeglądała się w lustrze. W jego odbiciu, widziała za swoimi plecami Jaskra, który leżał w jej łożu z dłońmi splecionymi za głową. Pozwijana pościel i ubrania porozrzucane po całej sypialni jej domu w Oxenfurcie świadczyły o tym, że jeszcze dziesięć minut temu nie było tu tak spokojnie. Bard, nie wstając z łóżka, wychylił się z niego i złapał za instrument, który leżał na podłodze przykryty nieco przez pończochy czarodziejki. Postanowił, że zagra po raz pierwszy balladę, którą napisał już kilka miesięcy temu, lecz do tej pory nie było okazji, by ją zaśpiewać - prostym kobietom imponowała raczej mniej wyrafinowana poezja. Klimat zaciemnionego pomieszczenia, którego większość powierzchni zajmowały hebanowe meble, a nikłe światło zapewniały jedynie świeczniki i promienie słońca, które z wielkim trudem przebijały się przez czarne, jedwabne zasłony, sprzyjał nastrojowi poezji śpiewanej.
I pędzisz do utraty tchu
By nie spotkała cię kara
Nogi z wysiłku gną się
Twarz wstydem oblana
Choćbyś atletą był
Największym w świecie
Ciężarowi nie podołasz
Tej starej kobiecie
Przyjaciółek grono ma
Radość, Smutek, Cierpienie
Nikt nie sprostał z nią zerwać
Bo zwie się Przeznaczenie
Ballady Jaskra miały to do siebie, że ostatni dźwięk zawsze brzmiał najlepiej - jego stopniowe wyciszanie zawsze robiło wrażenie, zarówno na wieśniakach z karczmy, jak i uczonych i możnych. Czarodziejka, wyraźnie udobruchana poezją barda, postanowiła wreszcie odwrócić się od lustra i usiąść na łóżku.
-Jaskier... Wiedz, że gdybyś miał kiedyś życzenie...
-Ty jesteś moim największym życzeniem - odpowiedział, po czym zbliżył swe usta do ust Keiry, lecz ta jedyne co zrobiła, to położyła dłoń na jego piersi zatrzymując go, przez co dała mu znać, że tak proste komplementy na nią nie działają.
-Bądź przez chwilę poważny. Mówię serio i chciałabym, żebyś o tym wiedział.
Jaskier usiadł na brzegu łóżka, odwracając się plecami do czarodziejki. Głośno westchnął, po czym powiedział bardzo przekonującym tonem:
-Widzisz, Ty jesteś moją jedyną, którą kocham najbardziej pod słońcem. Jesteś czarodziejką. Moim najlepszym przyjacielem jest Geralt. Jest wiedźminem. To, co was łączy, w odróżnieniu ode mnie to długowieczność. Boję się, że umrę, zanim przeżyjecie być może najlepsze chwile w swoim życiu. Chcę przy tym być! Tuż przed moim odjazdem z Vergen Geralt odzyskał pamięć! Być może ma trop, być może odnajdzie Yennefer! Co z Ciri? Jest gdzieś tam, w innym świecie, ale wróci, za dwadzieścia, trzydzieści albo pięćdziesiąt lat: nie chcę umierać nie widząc przed śmiercią Geralta, który ją obejmuje ze łzami w oczach! Śni mi się to co noc! A co z nami? Jesteś młoda, masz wszystko przed sobą! Czuję się fatalnie, gdy sobie uzmysławiam, że mógłbym nie dożyć momentu, w którym weźmiesz losy świata w swoje ręce, stając się najpotężniejszą czarodziejką! Wiem, że tak będzie, uwierz mi, ale ja mogę tego nie doczekać...
Po tych słowach Jaskier jeszcze bardziej opuścił głowę w dół, czekając na nieśmiały dotyk Keiry, który według jego doświadczeń, powinien nastąpić między trzecim, a czwartym oddechem po wypowiedzeniu kluczowej kwestii. Tak się jednak nie stało, więc odwrócił się. Keira, wciąż nieubrana, na kuckach grzebała w jednym ze swoich kufrów, do których widoku Jaskier przyzwyczaił się już nawet w sypialni. Wyciągnęła z niego średnich rozmiarów szklaną buteleczkę, w której znajdowała się nieco oleista, różowa ciecz. Nie wstając, uniosła ją do góry, by mógł ją zobaczyć i powiedziała głosem, jakby była zamyślona:
-To jest właśnie "a'báeth caelm" , w żargonie magów nazywany "esencją wszystkich dusz". Codziennie będziesz brał jeden łyk. Zawartość flakonu gwałtownie zahamuje procesy starzenia się. Dzięki temu...
-Nie wiem jak ci dziękować...
Czarodziejce jednak nie spodobało się to, że Jaskier ośmielił się przerwać jej, gdy ta wykazywała się elokwencją, więc obrzuciła go wzrokiem, by po krótkiej chwili znów skoncentrować się na szklanym pojemniku i kontynuować swój wykład:
-Nie wiem jak na esencję zareaguje twój organizm, ale przeżyjesz dodatkowo do pięćdziesięciu lat, w czasie których postarzejesz się do maksimum dwudziestu miesięcy.
Keira zamknęła kufer, wstała i wręczyła flakon Jaskrowi. Bard ten miał to do siebie, że jego apetyt rósł w miarę jedzenia. Nie omieszkał więc spytać.
-Czemu, kochana, dałaś mi porcję, która zagwarantuje mi akurat pięćdziesiąt lat?
Czarodziejka spojrzała się na niego, po czym ponownie weszła do łóżka i będąc bardzo blisko niego, powiedziała mu prosto w twarz:
-Żeby dawać ci kolejne porcje po każdym numerku, kochasiu.
****************
-Dała ci "esencję wszystkich dusz"?! - Triss nie mogła opanować swojej złości, a ból, który towarzyszył jej uderzeniom w stół, tylko ją potęgował. Jaskrowi po części udało się uspokoić czarodziejkę, ale ta, choć tym razem zaledwie półkrzykiem, wciąż nie mogła nadziwić się lekkomyślności Keiry.
-Nie obraź się Jaskier, ale nie można podawać esencji zwykłym ludziom! Powinnam donieść na nią innym czarodziejkom!
-Rób jak uważasz, jest mi obojętna - bard wzruszył ramionami, choć wcale nie był tak spokojny, jakiego próbował grać - złość Triss udzielała się również jemu.
-Jaskier, sam widzisz, że tak nie można - Keira dała ci dawkę pewnie na trzysta lat, choć byłeś jej potrzebny na kilka, nie wiem, miesięcy, tygodni, dni, godzin? Nie można dzielić się " a'báeth caelm", to nieetyczne!
-A czy etyczne jest nie pomagać potrzebującym, gdy tego potrzebują? - tym razem oburzył się Jaskier, który odstawił kielich na stół, skrzyżował ręce na piersiach i odwrócił głowę w bok, by uniknąć wzroku Triss. Reakcja ta skutecznie wyciszyła czarodziejkę, która złapała go za nadgarstek i powiedziała dosyć cicho i czule:
-Nie zrozum mnie źle, wiem, że masz prawo czuć się dyskryminowany, bo Geralt będzie żył dłużej od ciebie o kilkadziesiąt, a ja być może nawet o kilkaset lat, ale musisz zrozumieć, że pewnych rzeczy, choć mogą wydawać się krzywdzące, zmieniać nie wolno, bo zachwiałoby to równowagę na świecie. Pomyśl sobie co by było, gdyby esencja stała się popularna jak ziółka wiejskich wiedźm. Królowie ścigaliby się o składniki i w nieskończoność aplikowali je sobie i swoim poddanym, by mieć najliczniejsze królestwo, które podbije każde inne - wkrótce każdy żyłby pięćset lat, ziemia by się przeludniła i w ten sposób czekałaby nas zagłada w okolicznościach, których nawet żaden czarodziej nie potrafi sobie wyobrazić.
-Rozumiem cię Triss, ale jest już za późno...
-Jeśli mogę cię prosić o coś Jaskier, i to prosić naprawdę poważnie: nigdy nikomu nie mów o tym, że wiesz cokolwiek o esencji. Jeśli ktokolwiek zwróciłby uwagę na to, że jesteś wciąż młody, choć masz ze sto lat: kłam, wymyśl coś, błagam cię, ale nie pozwól, by...
-Cii...
-Co: cii?
-Posłuchaj!
Gdzieś w pałacu było bardzo głośno.