Opowieści z Meekhanu, czyli świat Wegnera

+
Opowieści z Meekhanu, czyli świat Wegnera

Właśnie przed chwilą odłożyłam na półkę świeżo przeczytany tom opowieści z Meekhanu, "Pamięć wszystkich słów".

Pozostaję zachwycona cyklem i z tego zachwytu zakładam temat, bo jeśli się to nie rozwinie w pełnoprawną sagę podobną wiedźmińskiej, to zjem własne buty (i tak mam ich za dużo).

Nie wiem, czy ktoś jeszcze na forum śledzi historię snutą przez pana Roberta równie wiernie, co ja? Czy też dostrzegł w tej opowieści tyle bogactwa? "Gra o tron" niech się schowa w kąciku, a pan Sapkowski w zasadzie może lekko drżeć o swoje najpierwsze miejsce w panteonie literackich tuzów polskiej fantastyki; jak dla mnie, Wegner staje się coraz lepszy.

Niezwykły świat, choć podobny do tego, co znamy: gorące Południe, sztylety i spiski, zimna Północ, szamani i górska straż, wschodnie rubieże, dzikie plemiona, stepy i konie, zachodnia cywilizacja, pajęczyna politycznych knowań; jakby było?
No bo i pewnie było, ale tu jest inaczej.

Dorzućmy pełnokrwiste, wspaniale napisane postacie, dorzućmy bogów, całe pęczki bogów, dorzućmy tajemniczy Mrok i To, co Po Drugiej Stronie...

Przyznam, że czytając pierwszy raz, zachwycałam się bardziej językiem, tłem i interakcjami między bohaterami. Przy okazji odświeżania serii tuż przed premierą kolejnej części skupiłam się jednak na osnowie świata, odkrywając bogatą, acz skomplikowaną mitologię, taniec imion i zależności między bóstwami, wyznawcami, wierzeniami, tradycją na przestrzeni tysiącleci - bo to wszystko jest do wygrzebania, acz żmudny to proces. Po najnowszym tomie wszystko zaczyna do siebie lepiej pasować - to dobrze, a jeszcze fajniej, że ogarniam ;p
Uwielbiam, kiedy powracają starzy znajomi rzucani w nowe przygody.
Ale czemu to jest fajne, to już trzeba przeczytać - dowódca straży z Północy poznaje członkinię wolnej formacji na Wschodzie, złodziej z Zachodu staje się kluczowy dla mistrza miecza z Południa, a wszyscy niepośledni i każdy ma swój urok, a także kilka celnych jednolinijkowców, które wyłapuję z zachwytem, istne perły warsztatu pisarskiego. Chyba tylko Pratchett i wspomniany Sapkowski byli równie błyskotliwi.

Jak widać, pozostaję zachwycona :D

Ciekawa jestem, czy komuś jeszcze, poza mną, cykl ten przypadł na równi do gustu i kogo uważacie za najfajniejszą postać, który wątek jest najciekawszy i dlaczego? W najnowszej części zachwycił mnie "tłumacz" i jego skomplikowane relacje z pewną Lwicą. A to tylko wycinek całości, jakże smakowicie podanej.

Tylko kiedy kolejny tom, ech. Pewnie nie wcześniej niż 2 lata :(
 
Skoro polecasz, to rozejrzę się, sprawdzę. W każdym razie jestem wstępnie zainteresowany. Zakładam, że to dwa tomy opowiadań są początkiem historii? Dam znać w nieodległej przyszłości, czy moje wrażenia i emocje są kompatybilne z twoimi.
 
Tak, zacznij w kolejności, w jakiej było wydawane, bo Wschód spotyka Północ w swoim tomie, a Zachód-Południe.
 
Zapoznałem się z dwoma pierwszymi tomami, czyli Północ - Południe oraz Wschód - Zachód.
Na podstawie tych części nie podzieliłbym w pełni twojego zachwytu nad kunsztem pisarskim autora, ale chyba się rozkręca. Dziwnie pisze, miejscami tak podręcznikowo, trzy krótkie zdania na opis okolicy, do tego dwa na opis postaci. Jakby według jakiegoś poradnika dla pisarzy. Czasami łapie rytm słów, wyciągając z czytelnika odpowiednie emocje, a innym razem czuć sztywność.
Bardzo mnie męczy mnogość wszelakich nazw własnych, imion, wsi, miasteczek, itd. W dodatku każde pisane z trzema apostrofami i łącznikiem. Brzmią bardzo nieswojsko. A już boskie koligacje są chyba rodzajem tortur.
Dość często się łapałem, że porównywałem jego sposób konstruowania zdań i używane słowa z sagą Sapkowskiego. Jednak znaczna różnica w stylu. Mam wrażenie, jakbym czytał takie uwspółcześnione fantasy z czasów Howarda. Potężni magowie, starcia ogromnych armii, wielkie imperia, a między tym wszystkim niby zwykli, a jednak bardzo wyjątkowi bohaterowie. Piszesz jednak, że staje się lepszy, więc może się skuszę na resztę.
Czy opowiadanie I będziesz murem z drugiego tomu pojawiło się kiedyś w jakimś czasopiśmie? Czytając je miałem cały czas mgliste wrażenie, że gdzieś to już widziałem, a gdy dotarłem do ostatniego fragmentu,
"- I będziesz murem między Mrokiem a Światłem. I będziesz Tarczą przeciw Ciemności. I będziesz Mieczem Sprawiedliwości. I nie dasz moim wrogom chwili spoczynku ni snu, i ścigać ich będziesz aż po krańce ziemi."
to miałem deja vu i połączenie ścieżek czasowych, bo w pamięci jednocześnie słyszałem siebie czytającego to kilka lat temu. Taki fun fact.
Ogólnie jest całkiem przyjemnie, a skoro ma być jeszcze przyjemniej, to chyba warto się zagłębić.
 
Last edited:
Meekhan to więcej niż dobry cykl. Jednak dwie pierwsze części są (IMO) znacznie lepsze od 1,5 następnych. Dopiero ostatnie pół czwartej części łapie bazę z pierwszymi dwoma częściami jeżeli chodzi o rozwój fabuły i losy/motywacje postaci. Jeżeli zaś mówić o boskich koligacjach - tu ukłon w stronę @raison d'etre, to rzeczywiście było to odrobinę męczące.

Jednakże:
Pod koniec czwartego tomu jest to spójnie, i moim zdaniem dość sprawnie, by nie rzec zręcznie:) wyjaśnione, w ramach pewnego rodzaju wolty fabularnej.

Gdyby nawiązań pomiędzy rozrzuconymi grupami bohaterów było po drodze (od końca drugiego tomu do połowy czwartego) więcej - akcja zyskałaby na przejrzystości.

PS. Jednak apokaliptyczny rozmach całościowej konstrukcji świata tej opowieści trochę mnie martwi. Bardzo się boję, że podobnie, jak w świetnie zapoczątkowanym cyklu gier pt "Mass Effect", tak i w tym przypadku może się okazać, że zakończenie będzie zgodne z tym, co rzekł onegdaj pod koniec pewnego wiersza T.S. Eliott:

"... not with the bang, but with the whisper."

czyli w moim, przyznam dość dowolnym, przekładzie: "... nie z hukiem, lecz z pierdnięciem."

A jako rzecze Millertustra: "Nie ważne jak się zaczyna - ważne jak się kończy:)."
No chyba, że chodzi o finanse - wtedy wchodzi w grę przysłowie: "Gdy księgowych kupa to i Millertustra ... zadek?"
 
Last edited:
Top Bottom