Po prostu sport

+
Dziś ok. 6.50 zaczęła się walka Naszego rodaka w największej organizacji mieszanych sztuk walki na świecie.
Jan Błachowicz, mistrz świata wagi półciężkiej po raz pierwszy obronił swój pas z NIEPOKONANYM mistrzem kategorii średniej- Israelem Adesanyą.
Piękna walka, trwała pełen dystans. Polecam się zapoznać.
Kiedyś wstawało się w nocy na walki Gołoty, teraz wstaje się na walki Janka!
Gratulacje Mistrzu!
1615103484935.png
 
Przyznam, że byłem rozdarty.
Israel należy do grona moich ulubionych zawodników UFC, jest niekwestionowanym, absolutnym mistrzem swojej dywizji i oglądanie go zawsze należy do ekscytujących przeżyć - z drugiej strony Janek ma bardzo inspirującą historię, jest po prostu świetnym gościem i też dobrze się go ogląda w oktagonie.

Nie spodziewałem się, że Polak wygra przez decyzję sędziów, karty punktowe moim zdaniem nieco za mocno zawyżone na jego korzyść - ale mimo to zwycięstwo absolutnie zasłużone, niejako legitymujące Błachowicza jako pełnowartościowego mistrza. Adesanya paradoksalnie zyskał jeszcze więcej szacunku, bo w stójce mimo przewagi kilogramów przeciwnika nie oddawał pola i bił porównywalnie mocno, a waga zrobiła swoje dopiero przy parterze, przed którym i tak się do momentu czwartej, piątej rundy sukcesywnie bronił. Z kolei Janek bardzo skutecznie boksował i trafiał na szczękę walcząc z gościem z aktualnie chyba najbardziej skuteczną stójką w UFC w ogóle.

Świetna walka dla fanów sportu, JBJ już pocą się palce od wypluwania jadu na twitterze, jestem ciekaw jak ułoży się horyzont wagi średniej i z kim w kolejnym pojedynku zmierzy się Izzy - z perspektywy fana sportu, gdyby Stylebender wygrał tą walkę, byłby na dobrej drodze do walki z Jonesem i szkoda, że tego nie zobaczymy. Z drugiej strony Błachowicz jasno zweryfikował, do której kategorii wagowej Izzy należy.
Janek zawalczy prawdopodobnie bliżej końcówki roku z Gloverem Texeirą, to powinien być bardziej konwencjonalny pojedynek, z właściwymi dla wagi półciężkiej fajerwerkami.
 
Polak przede wszystkim był spokojny i bardzo skupiony, nie dał się wciągnąć w grę Stylebendera, który jest wirtuozem w swojej płaszczyźnie. Panowie dali wyrównany pojedynek w stójce, ale wiadomo, czarny pas w BJJ robi swoje. Nasz Mistrz postawił na "bycie wielopłaszczyznowym" i to się opłaciło. Po walce powiedział, że nie spodziewał się, że Adesanya będzie tak mocno bił.
Co do werdyktu, wystarczyło zobaczyć minę Dany White'a tuż przed ogłoszeniem werdyktu- na internecie krąży takie zdjęcie. Janek po raz kolejny udowodnił, że nie znalazł się tam przypadkiem i dopisał pierwszą jedynkę w rekordzie Nigeryjczyka.
Pierwsza walka karty głównej- Santos vs Rakić, po 3 rundach zakończyła się wygraną Rakića. W samej walce było bardzo dużo szachowania, w końcu topka wagi półciężkiej.
Zobaczymy jak Bones poradzi sobie w ciężkiej, może dojdzie do przyklepanej słownie walki z Błachowiczem, po nieudanej ucieczce do hw.
 
Zobaczymy jak Bones poradzi sobie w ciężkiej, może dojdzie do przyklepanej słownie walki z Błachowiczem, po nieudanej ucieczce do hw.
Pomijając sympatie i antypatie względem Jonesa - jeżeli zdobędzie pas HW, to jakakolwiek dyskusja na temat tego, kto jest GOAT i kto powinien być na szczycie rankingów P4P zostanie ucięta. Łatwo nie będzie. Zarówno Ngannou jak i Stipe zdecydowanie nie będą zawodnikami "na przetarcie". Jestem ciekaw, jak od ostatniego pojedynku rozwinął się Francis, osobiście w rewanżu wciąż stawiam na Miocica, ale jestem gotowy dać się zaskoczyć - oby w jak najlepszym stylu.

Wielką ironią losu jednak okazałaby się potencjalna porażka Bones'a i powrót do LHW - zwłaszcza w kontekście jego opinii o Izzym.
 
Waga ciężka UFC ma nowego mistrza.
Stipe to mój człowiek, więc z wielkim bólem oglądałem ten, bardzo brutalny skądinąd, nokaut - ale oddaję Francisowi co jego, bo był w tej walce nie tylko silniejszy, był po prostu lepszy.

Bardzo dobre kontry, poprawiona obrona przed obaleniami i bardzo dobry w porównaniu ze "starym" Predatorem parter. W tej chwili nie widzę w tej dywizji zawodnika, który mógłby zagrozić Ngannou, być może z wyjątkiem Derricka Lewisa, który MOŻE ma porównywalną do Francisa siłę i mógłby trafić tym szczęśliwym ciosem, ale to naprawdę jest gdybanie.

Ranking sugerowałby, że po rozprawieniu się z "super-walką" z Jonem Jonesem to właśnie Lewis jest następny w kolejce. Ta walka ma sens, bo była by rewanżem dla nowego mistrza, który stłamszony porażką w pierwszym pojedynku ze Stipe ledwo do niej wyszedł i przegrał w bardzo złym stylu. A zależnie od tego, czy Jones nie spęka (co było by prześmieszne), może dojść do niej szybciej.

Ale poza tym zapowiada się, że to będzie dywizja jednego zawodnika. Francis chce być aktywny. Przez to że kończy walki dość szybko mógłby walczyć do trzech, nawet czterech razy w roku, ale z kim? Curtis Blaydes? Już pokonany. Volkov? Pokonał Overeema, ale na nogach był w tej walce dość płaski i wolny, a wziąwszy pod uwagę, że Alistair już dawno jest poza swoim "primem" to zwycięstwo nie jest bardzo imponujące. Rozenstruik? Już pokonany i to przez bezmyślną szarżę. O ile mocniej dostał by wciry od mądrzejszego, precyzyjnie bijącego Francisa?
Trylogia z Miocicem? Nie jestem przekonany. Stipe ma za sobą świetną karierę, ale jego ostatnie walki to były "wojny". Ma 39 lat, chyba pora odwiesić rękawice.

Na twitterze Bones woła o hajs, myślę że Dana nie będzie miał z tym problemu. Szczerze liczę na to, że jego legenda się na tej walce skończy, chociaż chętnie zobaczył bym go w jednej walce "ciężkiej" przed Francisem, na przetarcie.

No i cóż, w końcu jedna rzecz się Danie w tym roku "udała", bo do tej pory w kwestii marketingowego potencjału UFC wszystko szło nie po jego myśli. McGregor miał wygrać walkę z Poirierem i w odpowiedzi na to zwycięstwo Khabib miał wrócić z emerytury żeby wyrównać rachunki i dokończyć plan swojego rekordu dobijając go do wartości 30-0. Tymczasem Connor nie podołał, a Khabib ostatecznie zwakował pas.
Adesanya miał wygrać z Jankiem Błachowiczem i dołączyć do wąskiego grona posiadacza mistrzowskich pasów dwóch dywizji i szykować się się na superfight z Jonem Jonesem, tuż po jego debiucie w ciężkiej, który ten domyślnie oczywiście miał wygrać i również posiadać dwa pasy. Tymczasem legendarna polska siła zatrzymała Stylebendera w sposób, który pokazał że z posiadającym bardzo rozległe pedigree w wrestlingu i graplingu JBJ niewiele by zdziałał, nawet ze swoim niesamowitym strikingiem.
Za to Francis Ngannou, którego Dana bardzo mocno promował jako nową gwiazdę sportu przy okazji pierwszej walki ze Stipe, i który wtedy się dosłownie wykoleił teraz w końcu dojrzał do narzucanej mu roli. I zapowiada się, że będzie bardzo dominującym mistrzem i to przez długi, długi czas.
 
Świątek, Linette i Hurkacz w trzeciej rundzie Wimbledonu. Tak daleko tylu naszych jeszcze chyba nigdy nie mieliśmy.
I Kubot awansował w deblu do drugiej.
 
Się nam Hurkacz rozbestwił. Po wczorajszej wygranej z Medvedevem, wiceliderem rankingu, dzisiaj zrobił 3:0 z Federerem i jest w półfinale.
 
W tym ostatnim secie to aż przykro było patrzeć na Federera. :sad: Oczywiście wspaniały występ Polaka.
 
Mnie się dziwnie ogląda grę Hurkacza. Nie ma niesamowicie mocnego serwisu, nie wali tymi piłkami w kort z ogromną siłą, powietrze nie świszczy, tak sobie jakoś pyka od niechcenia, aż by się mogło wydawać, że miałby kłopoty w grze przeciw przykładowej Świątek. A jakoś wygrywa.
 
Forza Italia.

Karma jednak kopnęła Anglików w dupę. Grali ładny futbol, ale w półfinale stracili w moich oczach. Angielscy kibice w ostatnich meczach też dołożyli swoją cegiełkę. Osobiście bardzo mnie cieszy taki obrót spraw.
 
Forza Italia.

Karma jednak kopnęła Anglików w dupę. Grali ładny futbol, ale w półfinale stracili w moich oczach. Angielscy kibice w ostatnich meczach też dołożyli swoją cegiełkę. Osobiście bardzo mnie cieszy taki obrót spraw.
To był taki wybór między dżumą a cholerą bo Włosi w moich oczach też wiele stracili po meczu z Belgią, grając ostatnie 20min "padolino" no tak się nie robi to nie ma nic wspólnego z graniem w piłkę nożną i Fair.
 
Też sympatyzowałem z Włochami, choć Wyspiarze grali moim zdaniem ciut lepiej. Makaroni po prostu mieli więcej farta - i przy bramce "z gry", i przy karnych (choć tu akurat Anglicy również zadbali, by tą część zawalić). Trochę mi przeszkodziła burza - gdy padł u mnie prąd było 1:0, a gdy już włączyli zasilanie, to na tablicy widniał wynik 1:1.
 
Też sympatyzowałem z Włochami, choć Wyspiarze grali moim zdaniem ciut lepiej. Makaroni po prostu mieli więcej farta - i przy bramce "z gry", i przy karnych (choć tu akurat Anglicy również zadbali, by tą część zawalić). Trochę mi przeszkodziła burza - gdy padł u mnie prąd było 1:0, a gdy już włączyli zasilanie, to na tablicy widniał wynik 1:1.
received_344475357332968.jpeg
 
Nikt nie pomyślał, że trener faktycznie wystawił najlepszych strzelających karnych i po prostu Włosi byli lepsi w karnych (nie pierwszy zresztą raz), a przede wszystkim za Włochami przemawiał fakt, że ich bramkarz to kolos w porównaniu do angielskiego. 1,85 do 1,96 m dołoż do tego większy zasięg ramion i różnica robi się naprawdę istotna. Pominę już fakt, że przecież w drużynie włoskiej nie strzelił pewniak w 5 kolejce...
Kwestionują decyzję trenera, nie mając nawet pewności, czy faktycznie był tam ktoś w tej drużynie kto mógł strzelać te karne lepiej i zapominając, że Włosi też nie strzelali?
 
@maniak6767

To był taki żart obrazkowy, mimo, że jak najbardziej poparty faktami, ale nadal żartobliwy przekaz.

Skoro już analizujemy.

Czy dało się wystawić kogoś lepszego? Nie wiem, ale takie taktyczne zmiany wykonał w 120 minucie Southgate i to finalnie były jednak nietrafione decyzje. Strzał Rashforda był niefortunny, prawda, nie było to spektakularne przestrzelenie. Osobiście nie jestem fanem takiego sposobu wykonywania jedenastek, wydaje mi się że bardziej wybijają z rytmu strzelającego, no ale cóż, dreptanie czy strzały na dwa tempa to już chleb powszedni w piłce, więc pewnie się nie znam.

Strzał Sancho nie był dobry, umówmy się. Donnarummie na pewno wzrost nie przeszkodził w tej paradzie, ale mam wrażenie że i szwajcarski bramkarz poradziłby sobie z tym karnym.

No i Saka. Saka, który wcześniej nie wykonywał jedenastek, zostaje wystawiony na ostatnią kolejkę, gdzie jest największa presja. Na treningu może strzelać 100 na 100, ale mecz o stawkę (i to jaką!) to całkiem inna para kaloszy. I znowu strzał nie był dobrze wykonany, bramkarz wyczuł intencje, piłka była na wysokości rzucającego się włocha.

Czy w tej sytuacji dało się wystawić kogoś bardziej doświadczonego? To już na pewno. Nie wiem jak strzela na przykład Sterling, bo nie śledzę ligi angielskiej, ale widać było, że siły w dogrywce wcale go nie opuściły. Boiskowego cwaniactwa mu nie brakuje, więc można śmiało założyć, że gorzej niż Saka by nie wypadł.

I na koniec, teraz to każdy sobie może gdybać i każdy jest specem. Też się nie mogę nazywać ekspertem, w dupie byłem, gówno widziałem. Jakby Błaszczykowski trafił, to Polska była by mistrzem Europy. A tak to tylko mistrzem Polski.
 
Top Bottom