poziom trudności

+
Witam serdecznie,

po kilku latach przerwy postanowiłem wrócić, i spojrzeć raz jeszcze w jakiej formie znajduje się Gwint. Lubię karcianki. Mają w założeniu wszystko co podoba mi się w grach komputerowych: element rywalizacji i element kolekcjonerski, a przy tym nie trzeba mieć refleksu Boga, żeby coś ugrać xD. Zacznę może od tego drugiego. Element kolekcjonerski w Gwincie bardzo mi się podoba. Karty są naprawdę ładne, jest ich bardzo wiele, mają świetne nazwy, opisy, oraz animacje (w wersji premium). Do tego bohaterowie, ich skórki, wszelkie awatary, ramki, tytuły. Wszystko jest w mojej opinii na świetnym poziomie. Widać, że wydawcy włożyli w to wszystko sporo pracy i efekt jest bardzo przyjemny.

Mam natomiast bardzo mieszane uczucia co do elementu rywalizacji. I nie, nie będzie to kolejny temat w którym ktoś narzeka jak to talia x, czy y jest przegięta i nie da się grać. Wręcz odwrotnie :) Ale od początku.... W gwincie spędziłem łącznie 160h. Więc bardzo niewiele. Nie mogę określić się ekspertem. Ciężko mnie nawet nazwać niedzielnym graczem, bo te 160h było rozłożone na kilka "wskoków" do Gwinta raz na kilkanaście miesięcy. Miałem jakieś karty, i trochę skrawków z poprzednich "wskoków". Kupiłem przygodę w tej płatnej wersji, i bardzo szybko zdobyłem większą część kart Skelige i Skojatael . Jakoś od początku nastawiłem się na granie tymi frakcjami, więc kupowałem beczki tylko tych dwóch frakcji. Z jakiś poradników ściągnąłem kilka talii i zacząłem grać w systemie rankingowym. No i tu pojawił się problem, którym chciałem się podzielić. Wbicie rangi z 25 do Pro Rank zajęło niecałe 250 gier. Zaznaczę, że oprócz mechanik talii którymi grałem, a było ich raptem 3 na krzyż, nie znam mechanik innych frakcji. Nawet kart nie znam za dobrze, zresztą niewiele kart innych frakcji posiadam. Wcześniej kilka lat grałem w HS'a, gdzie spędziłem niewyobrażalnie więcej czasu, a Legendę udało mi się zdobyć raptem trzy razy, po strasznych bojach. Za totalnie dziwne uważam to, że w Gwincie nie da się spaść ze zdobytej rangi.... Nie rozumiem jak działa meta, że można właściwie nie specjalnie się interesować co tam w deku ma przeciwnik. Wystarczy skoncentrować się na wyciągnięciu maksimum value ze swojej talii, i wygląda na to, że praktycznie nie da się nie wbić rangi 0. Właściwie, to nie wiem co mam dalej robić w tej grze... (przynamniej w tym sezonie). Mogę tylko wbijać kolejne lvle przygody, i farmić karty. Zastanawia mnie jak bardziej doświadczeni gracze podchodzą do rywalizacji w Gwincie?? czy rzeczywiście ranga oddziela tych co "umiom" od tych co "nie umiom?" ja mam wrażenie, że nie umiem, a rangę wbiłem.... Podzielę się jeszcze refleksją, że odszedłem od HS'a (jakiś czas temu) bo miałem poczucie, że na pewnym poziomie (powiedzmy od rangi 5 w dół) już wszyscy gracze ogarniają mechaniki, i zaczyna rządzić fart. Jeśli nie dobrałeś co trzeba, często nie dało się zrobić w partii praktycznie nic. Miałem nadzieję, że Gwintem rządzą bardziej sprawiedliwe zasady. Mogę powiedzieć, że nie jest tak uzależniony od szczęścia jak HS, ale mam też wrażenie, że od skila/wiedzy/umiejętności grania dookoła czegoś też nie jest.
 
Witam serdecznie,

po kilku latach przerwy postanowiłem wrócić, i spojrzeć raz jeszcze w jakiej formie znajduje się Gwint. Lubię karcianki. Mają w założeniu wszystko co podoba mi się w grach komputerowych: element rywalizacji i element kolekcjonerski, a przy tym nie trzeba mieć refleksu Boga, żeby coś ugrać xD. Zacznę może od tego drugiego. Element kolekcjonerski w Gwincie bardzo mi się podoba. Karty są naprawdę ładne, jest ich bardzo wiele, mają świetne nazwy, opisy, oraz animacje (w wersji premium). Do tego bohaterowie, ich skórki, wszelkie awatary, ramki, tytuły. Wszystko jest w mojej opinii na świetnym poziomie. Widać, że wydawcy włożyli w to wszystko sporo pracy i efekt jest bardzo przyjemny.

Mam natomiast bardzo mieszane uczucia co do elementu rywalizacji. I nie, nie będzie to kolejny temat w którym ktoś narzeka jak to talia x, czy y jest przegięta i nie da się grać. Wręcz odwrotnie :) Ale od początku.... W gwincie spędziłem łącznie 160h. Więc bardzo niewiele. Nie mogę określić się ekspertem. Ciężko mnie nawet nazwać niedzielnym graczem, bo te 160h było rozłożone na kilka "wskoków" do Gwinta raz na kilkanaście miesięcy. Miałem jakieś karty, i trochę skrawków z poprzednich "wskoków". Kupiłem przygodę w tej płatnej wersji, i bardzo szybko zdobyłem większą część kart Skelige i Skojatael . Jakoś od początku nastawiłem się na granie tymi frakcjami, więc kupowałem beczki tylko tych dwóch frakcji. Z jakiś poradników ściągnąłem kilka talii i zacząłem grać w systemie rankingowym. No i tu pojawił się problem, którym chciałem się podzielić. Wbicie rangi z 25 do Pro Rank zajęło niecałe 250 gier. Zaznaczę, że oprócz mechanik talii którymi grałem, a było ich raptem 3 na krzyż, nie znam mechanik innych frakcji. Nawet kart nie znam za dobrze, zresztą niewiele kart innych frakcji posiadam. Wcześniej kilka lat grałem w HS'a, gdzie spędziłem niewyobrażalnie więcej czasu, a Legendę udało mi się zdobyć raptem trzy razy, po strasznych bojach. Za totalnie dziwne uważam to, że w Gwincie nie da się spaść ze zdobytej rangi.... Nie rozumiem jak działa meta, że można właściwie nie specjalnie się interesować co tam w deku ma przeciwnik. Wystarczy skoncentrować się na wyciągnięciu maksimum value ze swojej talii, i wygląda na to, że praktycznie nie da się nie wbić rangi 0. Właściwie, to nie wiem co mam dalej robić w tej grze... (przynamniej w tym sezonie). Mogę tylko wbijać kolejne lvle przygody, i farmić karty. Zastanawia mnie jak bardziej doświadczeni gracze podchodzą do rywalizacji w Gwincie?? czy rzeczywiście ranga oddziela tych co "umiom" od tych co "nie umiom?" ja mam wrażenie, że nie umiem, a rangę wbiłem.... Podzielę się jeszcze refleksją, że odszedłem od HS'a (jakiś czas temu) bo miałem poczucie, że na pewnym poziomie (powiedzmy od rangi 5 w dół) już wszyscy gracze ogarniają mechaniki, i zaczyna rządzić fart. Jeśli nie dobrałeś co trzeba, często nie dało się zrobić w partii praktycznie nic. Miałem nadzieję, że Gwintem rządzą bardziej sprawiedliwe zasady. Mogę powiedzieć, że nie jest tak uzależniony od szczęścia jak HS, ale mam też wrażenie, że od skila/wiedzy/umiejętności grania dookoła czegoś też nie jest.

Ja też miewam dłuższe przerwy z gwintem i wtedy po prostu zakladam nowe konto I zaczynam sobie od początku od 30 poziomu i spokojnie można się wdrożyć w metę i grę, zdobywam sobie karty itd. Nawet ciekawie się gra od tych niskich rang. Jedynym problemem będzie to kiedy będziesz chciał (przeważnie koło rangi 1) próbować jakiś nowych kart które przyjdą Ci do głowy ale nie będziesz w stanie na nie łatwo uzbierać, I Jedynym wyjściem może być albo granie tym.co masz i cierpliwe zbieranie dalej albo po prostu zainwestowanie paru groszy w devsow
 
@JohnBlant Ranga 0 to w gwincie właściwie kwestia czasu. W sensie można ją wbić niemal wszystkim z tym że dobrą metą pójdzie to o wiele szybciej i poziom umiejętności gracza może być dużo niższy (często wystarczy jedynie zachować schemat gry danej talii) . Natomiast gra talią opartą np na wampirach wymaga więcej czasu oraz większych umiejętności, trzeba wiedzieć co się robi, co chce się zrobić oraz co prawdopodobnie zrobi przeciwnik.
Tak więc do rangi 0 może trafić stosunkowo słaby gracz który złożył sobie jedną przegiętą talie. Z drugiej strony doświadczony gracz może do niej nie wejść z powodu niewystarczającej ilości czasu na grę szczególnie gdy metą grać nie chce.
250 rozegranych gier które podałeś to dla mnie dużo nawet bardzo dużo. Jeśli rozegrałeś tyle gier od początku sezonu to przy utrzymaniu tępa zbliżył byś się do graczy turniejowych. Rozgrywają oni na przestrzeni sezonu około 1 tys gier.
Właściwie, to nie wiem co mam dalej robić w tej grze...
Możesz zwiększać swój wskaźnik MMR całościowy jak i poszczególnych frakcji to właściwie on na randze 0 określa jak dobrym graczem jesteś. Na ogólny MMR składają się wyniki twoich 4 najlepszych frakcji każdą z nich musisz rozegrać co najmniej 25 meczy.

Nie rozumiem jak działa meta, że można właściwie nie specjalnie się interesować co tam w deku ma przeciwnik.
To akurat niestety winna balansu. Jeśli grasz najmocniejszą talią i trafiasz na słabego oponenta to niespecjalnie musisz się nim przejmować.
Grając słabszą metą lub samoróbkami ta znajomość jest już wymagana i nawet tą najmocniejszą talię można ograć.
Winnymi nudnych rozgrywek są również sami gracze którzy grają schematycznie, często bezmyślnie gotowcami z internetu. Wielu nie chce się nawet zmodyfikować talii dorzucając kilka techów które to umożliwiły by im wygraną z topową metą czy też pojedynek mirror.
Jednak wszystko ma też swoje plusy. Takich delikwentów można łatwo zaskoczyć czymś niestandardowym.
 
Ok, pograłem jeszcze troszkę (no dobra nawet sporo xD) i teraz mam kilka pytań do graczy zaawansowanych. Tak jak wspomniałem w pierwszym poście tematu, jestem Gwintowym świeżakiem. Nazbierałem trochę kart w trakcie tego sezonu, i udało mi się stworzyć 3 talie metowe (nie hejtujcie, że gram metowymi - to nawyk z HSa xD). Skelige - Wojownicy (moja pierwsza talia, którą wbiłem od 25 do Pro Ladera z wynikiem coś około 150 wygranych/90 porażek) Na proladerze zacząłem odrobinę bawić się innymi taliami, Scoiatael na Symbiozie, na krasnoludach, i od przedwczoraj (bo wreszcie nazbierałem kart na tą talie) Nilfgardem na Szpiegach (jak grałem na tą talie to mnie denerwowała, a jak nią gram to nic nie mogę wygrać na razie xD - wydaje mi się, że z tych czterech tali ta jednak wymaga, żeby coś wiedzieć xD). Na ten moment mój wynik na proladerze to 193/161. Jak więc sami widzicie od kiedy nie gram Skelige, więcej przegrywam niż wygrywam. I tutaj pojawiają się moje pytania:

1. mój ogólny MMR tymi trzema taliami (a skelige nie zagrałem jeszcze tych 25 meczów) to 6247pkt. Co (chyba??) plasuje mnie w top 1000 graczy na świecie (zmieniłem nick na GoG więc dlatego różnica między forum a screenami). Dlaczego mimo, że przegrywam, mój MMR rośnie jak szalony??
screen3.png

2. MMR poszczególnymi frakcjami u graczy z absolutnej Topki kształtuje się na poziomie 1900 MMR (np Vendetta_sc, który jest aktualnie na miejscu 1 żadną frakcją nie ma powyżej 1920) Dlaczego zatem moje MMR frakcjami, którymi rozegrałem, już te x gier jest na poziomie 2400 MMR??

3. Dlaczego wreszczie Scoiatael mam wyższy MMR mimo, że na 100% mój wynik zwycięstwa/porażki jest sporo gorszy od Skelige?

4. Dlaczego mój MMR rośnie dla Nilfgardu, skoro póki co na te 15 rozegranych gier wygrałem raptem 2 (!). Przecież jak rozegram te 25 gier, to rating podskoczy mi pewnie do 2000. Bo rośnie, czy wygrywam, czy przegrywam i się okaże, że mój ogólny MMR będzie na poziomie top 500 graczy, co jest oczywistą bzdurą.

Będę wdzięczny jeśli ktoś poświęci chwile i wytłumaczy mi jak to wszystko dział, bo wydaje mi się jakieś nieintuicyjne (żeby nie powiedzieć bezsensowne).
 

Attachments

  • screen3.png
    screen3.png
    1.1 MB · Views: 66
  • screen 1.png
    screen 1.png
    843.8 KB · Views: 310

Lexor

Forum veteran
jak grałem na tą talie to mnie denerwowała, a jak nią gram to nic nie mogę wygrać na razie xD
Warto aby ten cytat powiesili sobie na ścianie wszyscy hejterzy "mocnych talii", którzy chcą balansować owe "mocne talie", a sami nigdy nie próbują nimi grać.

Co do Twoich pytań, to pierwsze 25 gier rozegranych każdą osobną frakcją daje Ci w randze Pro tzw. podstawowe rozstawienie. Będąc w tym czasie, nawet jeśli będziesz przegrywał to i tak MMR danej frakcji będzie ci rosło (to te procentowe wartości, które widać przy każdej frakcji: przy SK/ST masz 100%, a przy NG 60% z "potrzebnych" 25).

Kolejna zasada: połączone MMR wszystkich frakcji nigdy Ci nie spadnie, bo do Twojego końcowego MMR liczone są maksymalne MMR z każdej frakcji. Jak zaczynasz przegrywać to ogólne MMR po prostu stoi w miejscu. Aby znowu zaczęło rosnąć to musisz chwilowym MMR danej frakcji przebić jej dotychczasowe maksymalne.

Warto podkreślić, że wartość 2400 MMR to takie bazowe maksymalne MMR jakie każdy gracz dostaje z danej frakcji po zagraniu 25 pojedynków daną frakcją. Ten % o którym wcześniej pisałem to jednocześnie oznacza ile procent z tego 2400 MMR już masz, czyli 100% to 2400, a w NG 60% daje 1440, które tam widać.

W ST obecnie masz chwilowe 2316 i maksymalne 2407.
W SK obecnie masz chwilowe 2326 i maksymalne 2400.

Przy ST jak uzyskałeś bazowe 2400 to udało Ci się wygrać walkę, a potem już przegrywałeś.*
Przy SK nigdy nie przebiłeś 2400 i dlatego masz mniej.

Ostatecznie MMR z żadnej frakcji nigdy nie będzie niższe niż 2400, chyba że nie rozegra się nią 25 meczy.
Aby uzyskać minimalne bazowe ogólne MMR musisz rozegrać minimum 25 partii czterema frakcjami = 4 x 2400 = 9600 MMR.
Jeśli jakiś gracz jeszcze nie uzyskał tej wartości MMR, to znaczy, że jeszcze nie ukończył swojego rozstawienia w randze Pro.
Gdy zaczniesz grać piątą/szóstą frakcją to do końcowego MMR będą liczone MMR z czterech Twoich najlepszych frakcji.

*) Jedna ważna uwaga: to 2400 masz od samego początku, nawet przy zerze rozegranych pojedynków - tylko jego pełną wartość uzyskujesz dopiero po 25 meczach. Dlaczego o tym piszę? Bo jeśli daną frakcją wygrasz jej pierwszy pojedynek to już wtedy Twoje maksymalne MMR podskakuje - a nie dopiero w chwili "po 25 meczach". Tak mogło stać się w przypadku ST: wygrałeś pierwszy mecz, MMR wzrosło do 2407, a potem już nigdy tego nie przebiłeś i po kolejnych 24 meczach uzyskałeś swoje "pełne" 2407 MMR).
 
Last edited:
Warto aby ten cytat powiesili sobie na ścianie wszyscy hejterzy "mocnych talii", którzy chcą balansować owe "mocne talie", a sami nigdy nie próbują nimi grać.

To jest chyba pierwszy raz kiedy od kilku lat musze się z Tobą zgodzić - ją osobiście nie umiem w ogóle dobrze grać talią czarodziejów i przegrywam nimi prawie wszystko, z kolei kiedy ja gram przeciwko nim to jest mi strasznie trudno wygrać moja talia Drauga z manewrem. Choć akurat co do czarodziejów to nie wiem czy to nie kwestia faktu że to po prostu metowe jest, I inne talię są po prostu tworzone z myślą o kontrowaniu m.in właśnie jej (np NG z Asymilacją, który to właśnie moja talia prawie zawsze ogrywam, podobnie jak symbiozę SC) ale fakt jest faktem więc Lexor: touchè
 
Warto aby ten cytat powiesili sobie na ścianie wszyscy hejterzy "mocnych talii", którzy chcą balansować owe "mocne talie", a sami nigdy nie próbują nimi grać.
Ja z kolei zupełnie się nie zgodzę. Wiadomo, że jak "przypadkowo" wychodzi jakaś mocna talia to zaraz sypią się na nią talie skoncentrowane na konkretnej, najmocniejszej talii albo takie, które mają przynajmniej jakieś techy aby ową najmocniejszą skontrować. Nie oznacza to jednak, że przegiętych talii nie należy balansować... Wtedy może być cięzko grać taką mocną talią bo wszyscy naokoło liczą na to żeby cię skontrować. Z kolei pozostałe, nienastawione na rywalizację z najsilniejszym deckiem archetypy zostają daleeeeeko w tyle punktowo by móc marzyć o wygranej. Często jest tak, że po ręce i po tym czym gra oponent już widzisz, że możesz się poddać.
Nie muszę grać magami by wiedzieć jak miernie są zbalansowane interakcje między nimi.
EDIT: przepraszam za składnie
 
Last edited:
Top Bottom