Rozszerzenie z wyspą Iki ograne, przy okazji razem z całą grą, po raz drugi, na PS5.
Obstaję przy tym, co pisałem już kiedyś w temacie Ducha - nadal uważam, że mimo rażących braków budżetowych w pewnych aspektach produkcji jest to zdecydowanie najlepsza gra akcji z elementami RPG w otwartym świecie, jaka powstała. Idealnie łącząca w sobie wyeksploatowane gatunkowo elementy rozgrywki, budująca na nich i dodająca wystarczająco dużo rzeczy od siebie, by pozostać świeżą i oryginalną.
Sam dodatek nie jest niczym odkrywczym, z grubsza jest to po prostu więcej tego samego, chociaż pojawia się kilka urozmaicających rozgrywkę ficzerów, jak choćby juki dla konia, w których przechowujemy nadmiar podręcznego ekwipunku, autouzupełniającego się przy wskoczeniu na grzbiet wierzchowca, czy związane z nim umiejętności bojowe - przez co generalnie polecam ograć rozszerzenie między drugim a trzecim aktem podstawowej gry, tak by po prostu dodać sobie możliwości. Ja zrobiłem ten błąd, że zostawiłem sobie nową zawartość na koniec, w efekcie zbyt długo się tymi rzeczami nie nacieszyłem, bo pełna eksploracja nowego obszaru z wykonaniem wszystkich, również ukrytych (i punktowanych achievmentem) zadań zajmie pi razy oko z dwanaście godzin.
Zyskuje znacznie poziom trudności. System walki w tej grze jest szalenie satysfakcjonujący (REDzi, uczcie się) i najwyższy próg wyzwania - lethal - na wyspie naprawdę daje w kość. Do oswojenia się z nowym rodzajem przeciwników ginie się bardzo często. Dochodzą szamani, którzy mantrą wspierają swoich przyjaciół, co utrudnia, czasami wręcz uniemożliwia wykonanie kontry, kombinacje ciosów przeciwników są bardziej złożone i czasami, oprócz Mongołów, trzeba walczyć z odruchami. Już specyfika samego poziomu trudności sprawia, że kosztem dużo mniejszej wytrzymałości przeciwników znacznie spada także nasza - ale zdarza się, że nawet w pełnym, przystosowanym do walki w zwarciu rynsztunku giniemy od jednego, dobrze wymierzonego ciosu.
Sama wyspa jest piękna, podróżowanie po niej konno, czy pieszo to wręcz terapeutyczne przeżycie. Stylizowany art-design Ducha Tsushimy jest strzałem w dziesiątkę i bezlitośnie pokazuje swoją przewagę nad ostrymi jak żyleta teksturami i dążeniem w grafice do realizmu. Nie sposób nie zatrzymywać się co jakiś czas z podziwu nad wistami. W czym pomaga zintegrowany z grą, będący już właściwie standardem w branży, tryb fotograficzny. Jest to zaleta tożsama oczywiście z podstawową wersją gry.
No i fabuła - w moim odczuciu największy problem całości, łącznie z rozszerzeniem. A właściwie nie sama fabuła per se, tylko jej ekspozycja. Między innymi to tutaj widać wspomniane wcześniej cięcia budżetowe. Klasycznych przerywników filmowych jest w grze mało (a szkoda, bo ich reżyseria stoi na wysokim poziomie), nawet w, zdawałoby się, istotnych momentach fabularnych, i zazwyczaj musimy zadowolić się ustawioną na sztywno, co jakiś czas zmieniającą kadr kamerą obejmującą z odległości bohatera i rozmówców. Strasznie słabo to wygląda i jest mało angażujące - a niestety brakuje w grze możliwości przewijania dialogów, co uważam za zbrodnie na graczach, zwłaszcza w kontekście drugiego podejścia do gry, czy trybu NG+ - którym chętnie bym się pobawił, gdyby nie powyższe. Forma tych przerywników, przyznam, rozczarowała mnie w samym dodatku podwójnie. Myślałem, że przez wzgląd na mniejszą skalę i mocniej skondensowaną treść deweloperzy będą mogli zaszaleć, niestety w praktyce właściwe wyreżyserowanych przerywników jest w rozszerzeniu tyle, że można policzyć na palcach jednej ręki.
Natomiast abstrahując od wykonania - sam dodatek stanowi bardzo interesujący rozdział w historii Ducha mocno budujący na ledwie zarysowanych w podstawowej grze wątkach. Eksplorujemy backstory Jina i rodu Sakai, co w kontekście przemiany bohatera i rozdarcia między kodeksem samuraja a poświęceniem ideałów w obliczu pozornie niemożliwej do wygrania wojny dodaje głębi postaci i historii. Śledziłem tę opowieść z przyjemnością, zwłaszcza że zastosowano kilka interesujących zabiegów sprawiających, że jej konkluzja jest bardzo satysfakcjonująca.
Polecam gorąco. Jeśli ktoś nie grał - to omija go bardzo, bardzo solidny tytuł.
Który dobrze się swoją drogą sprawdza na rozruch nowej konsoli. Elementem kierunku artystycznego produkcji jest zastosowanie dużej ilości efektów cząsteczkowych, co w sześćdziesięciu klatkach na sekundę wygląda fenomenalnie, ale również sam, bardzo responsywny, system walki świetnie na te 60 fpsów reaguje i dokłada do funu płynącego z pojedynków.