Moim zdaniem w opowiadaniach i sadze ilość przekleństw była wyważona.(mniej więcej tak,jak to wygląda w świecie rzeczywistym,nie średniowiecznym)
Moim zdaniem, choć oczywiście mogę się mylić przekleństwa w samych książkach były umieszczony żeby ukazać charakter danej postaci.
W czasach gdy Sapkowski wypuszczał wiedźmina przekleństwa nie były aż tak wszechobecne jak w dziś, a książki czytali ludzie, którzy rzadko mieli z nimi styczność.
Patrząc na książki, to członkowie wyższych sfer rzadko używają przekleństw, a gdy to robią na przykład gdy w sadze robił to któryś król, to Sapkowski chciał tu pokazać, że jest on osobą, która jest poza wyższymi sferami, bo jest on władcą również plebsów i zwykłych ludzi.
Bandyci w książkach często używali przekleństw. Najbardziej widać to gdy ktoś atakował Geralta, to zazwyczaj rzucał wiązanki, po to żeby ukazać kto jest po której stronie i że Wiedźmin stoi po tej dobrej stronie. Zazwyczaj Ci bluzgający na Geralta kończyli z odciętymi kończynami
Co do trylogii Redów przekleństwa były zawsze obecne. Choć trzeba przyznać, że w Dzikim Gonie jest ich chyba najwięcej. Nie uważam tego za coś złego, bo bardzo pasuje do klimatu wszystkich gier.
Dodatkowo jest to dosyć dobry zabieg marketingowy na dzisiejsze czasy.
Ale jest to tylko moja interpretacja i mogę być w błędzie